Rozdział 8
Rozdział 8
Razem
━━━
W momencie, gdy Imogen otworzyła samochód, zaczęła mieć wątpliwości, czy zwianie ze szkoły to dobry pomysł. Ale kiedy zobaczyła uśmiech, który posłał jej Scott, zwątpienie zniknęło. Miała nadzieję, że wujek zrozumie, dlaczego na to się zdecydowała.
— Więc wiesz, dokąd pojedziemy? — zapytała go ciekawie.
— Uch jeszcze nie. — powiedział nerwowo, gdy zobaczył ochroniarza.
Zacisnęła usta.
— Cóż, jeśli nie masz nic przeciwko, czy możesz ze mną gdzieś pojechać?
— Jasne, nie ma problemu. Jedź. — Scott powiedział, a gdy zauważyła ochroniarza, natychmiast wyjechała z parkingu.
— Było blisko. — odetchnął z ulgą, a jego brązowe oczy spojrzały na nią. — Więc gdzie chcesz najpierw pojechać?
— Odwiedzić mamę.
─────
Scott stał obok Imogen, która kucała przed nagrobkiem, kładąc bukiet kwiatów. Słuchał, jak cicho rozmawiała z mamą i czuł, jak spływa po niej smutek. Mógł tylko patrzeć ze współczuciem.
— Cześć mamo. Minęło trochę czasu. — wymamrotała głosem pełnym emocji. Przełknęła ślinę, wstając i zerknęła na Scotta, który posłał jej pocieszający uśmiech, delikatnie splatając ich palce. Posłała mu wdzięczne spojrzenie. — Chyba możemy iść.
— Jasne, ale czy mogę...? — wskazał na nagrobek. Skinęła głową, odsuwając się od niego, by dać mu chwilę, zastanawiając się, co chciał powiedzieć. Przykucnął, zniżając głos. — Dzień dobry, pani Lewis. Chciałem tylko... Chyba powiedzieć, że obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, by nie skrzywdzić Imogen. — spojrzał na swoją dziewczynę, która czekała przy samochodzie. Przeniósł spojrzenie w dół, na miejsce, gdzie pochowano Violę. — Jest dla mnie całym światem i wiem, że w końcu będę musiał jej powiedzieć kim jestem. Mam nadzieję, że kiedy to zrobię, nic między nami się nie zmieni. — odparł cicho, rzucając ostatnie spojrzenie, po czym wstał i podszedł do Imogen.
Dziewczyna posłała mu miękkie spojrzenie, a następnie pocałowała w usta.
— Dziękuję. — wyszeptała, wpatrując się w jego brązowe oczy z uwielbieniem.
Uśmiechnął się do niej delikatnie.
— To nie problem. — powiedział cicho, szczerym tonem.
─────
Muzyka grała cicho w samochodzie, gdy Imogen jechała do miejsca, w którym Scott powiedział, że chce ją zabrać. Nie powiedział dokładnie, dokąd jadą, tylko że to miejsce w rezerwacie.
Nuciła pod nosem do odtwarzanej piosenki. Brązowe oczy Scotta spojrzały na nią, ciesząc się cichym buczeniem dochodzącym od niej. Jego oczy zamknęły się na chwilę, gdy nasłuchiwał, zanim je otworzył i zobaczył, że są bardzo blisko zjazdu.
— W lewo, w lewo, w lewo, w lewo. — odparł z lekką paniką, obawiając się, że dziewczyna może przegapić zakręt.
Imogen szybko obróciła kierownicę, podświadomie kładąc rękę na jego klatce piersiowej, aby powstrzymać jego ciało przed ewentualnym poleceniem do przodu.
— Przepraszam. — przeprosiła, zauważając jej działania. — Tak już mam. — mruknęła zdenerwowana własnymi działaniami.
Wiedziała, że ten gest nieświadomie zgapiła od wujka, który robił to kilka razy, gdy była młodsza. Mówił jej, że także nieświadomie zgapił to od jej mamy.
— W porządku. — powiedział, rozbawiony jej zarumienionymi policzkami. — Swoją męskość odbiorę w drodze powrotnej. — zachichotał.
Imogen nie mogła powstrzymać się od cichego śmiechu z jego słów.
— Chcesz, żebym tu zaparkowała?
— Tak, dalej pójdziemy pieszo. — powiedział. Oboje wysiedli i zaczęli iść.
Imogen spojrzała na swój telefon, trzymany w dłoni, zaciskając usta w cienką linię.
— W porządku. — mruknęła pod nosem, wyłączając telefon. — Więc jesteś pewien, że nie masz nic przeciwko spędzeniu ze mną dnia, mimo że prawdopodobnie będziemy mieć spore kłopoty?
— Nie mam nic przeciwko. — odparł, zanim na jego twarzy pojawił się drażniący uśmieszek. — Poza tym, jeśli ktoś zapyta, powiem, że to był twój pomysł.
— Naprawdę? — rzuciła mu rozbawione spojrzenie. — A kto by ci uwierzył?
— Wszyscy. No zobacz, najpiękniejsza dziewczyna poprosiła mnie o spędzenie z nią dnia. Kto mógłby mnie winić? Każdy chciałby spędzić z tobą dzień. — Scott objął jej policzki, wpatrując się w jej oczy. Jego rozbawiony wzrok na chwilę spoważniał. — Wiem, że to nie są najlepsze okoliczności, ale upewnię się, że to będą wspaniałe urodziny.
Nie chciał, żeby przez resztę życia nienawidziła swoich urodzin. Chciał, żeby naprawdę się tym cieszyła.
— Możesz spróbować. — wymamrotała, niepewna, czy rzeczywiście mógł to zrobić.
Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Pomyślał i szybko cmoknął ją w usta.
─────
— Nie ma mowy! — Scott patrzył na nią z niedowierzaniem, gdy szedł przed nią, trzymając ją za rękę.
Imogen zaśmiała się cicho, potrząsając głową.
— Mówię poważnie.
— Twój wujek ogląda telenowele i Noce Kabaretowe z ubiegłego dziesięciolecia?
— Tak. Chociaż najbardziej uwielbia hiszpańskie telenowele. Ilekroć myśli, że jest sam w domu, ogląda wszystkie, jakie tylko może. — roześmiała się, przypominając sobie, jak wcześnie wróciła do domu z centrum handlowego i przyłapała wujka na oglądaniu hiszpańskiej opery mydlanej. Jedynym powodem, dla którego jej nie złapał, było to, że był zbyt zajęty kłótnią, która miał miejsce na ekranie. — Najlepsze jest to, że on nie wie, że ja wiem.
— Czy twój wujek w ogóle rozumie hiszpański? — zapytał ciekawie.
Imogen skinęła głową.
— Tak, miał same piątki. — przerwała. — Chociaż ostatnio wrócił do Nocy Kabaretowych... Niedawno ukradkiem zobaczyłam, jak nałożył sobie ścierkę na głowę, udając babę i powtarzał kwestie, które zna już na pamięć. — wypuściła chrapliwy śmiech. — Myślę, że odzyskałeś swoją męskość.
Na to zachichotał.
— Wszystko w porządku?
Dziewczyna skinęła głową i szli dalej, opowiadając sobie nawzajem historie ze swojego dzieciństwa.
Scott opowiedział jej o swoim tacie, który odszedł, gdy był młodszy. Nie rozmawiał z nim od lat, więc nie miał wiele do powiedzenia. Jeśli miał być szczery, on i jego mama mieli się lepiej bez niego w ich życiu.
Z kolei Imogen opowiedziała o tym, że jej wujek miał zaledwie 20 lat, kiedy się nią zaopiekował, więc ta sytuacja była dla niego nowym doświadczeniem. Dla niej również było to nowe, ponieważ nie spędzała dużo czasu z wujkiem. Zawsze była w szkole lub poza domem z przyjaciółmi, więc nie byli tak blisko, gdy jej mama żyła. Dopiero po jej śmierci relacja Imogen z Benem się poprawiła.
Nawet nie wiedząc kiedy, powiedziała chłopakowi kilka szczegółów o swojej mamie, uśmiechając się przy tym miękko. Opowiedziała, że była okropną kucharką, i że Ben dla nich gotował, a jeśli nie było go w pobliżu, to albo robił im zapasy, albo zamawiał coś na wynos. Imogen mówiła również o zielonej paście, którą mama zawsze nakładała jej na wszystkie zadrapania i siniaki, które najczęściej miała po grze.
Odetchnęła z ulgą, czując jak ciężar, który czuła, znika, im dłużej rozmawiała ze Scottem.
Później zmienili temat na zainteresowanie chłopaka. Powiedział jej, że ma w planach zostać weterynarzem, ponieważ kochał zwierzęta. Lubił pracować dla Alana Deatona, który w jego życiu zachowywał się jak postać ojca.
W końcu wylądowali na małym moście, gdzie zrobili kilka zdjęć, jako dowód ich wspólnego dnia. Na jednym z nich, Imogen i Scott uśmiechali się do siebie, mimo że chłopak patrzył na nią z góry.
─────
Gdy zaczęło się ściemniać, oboje z niechęcią skierowali się do samochodu, pragnąc, aby dzień nigdy się nie skończył.
Imogen otworzyła pojazd, oboje weszli, uśmiechając się. Gdy tylko odpaliła samochód, pojawiło się ciepło, na co westchnęli z ulgą i włączyli telefony.
Niebieskooka spojrzała na swojego chłopaka z prawdziwym uśmiechem na ustach.
— Dziękuję. — widząc zdezorientowany wyraz jego twarzy, wyjaśniła dalej. — Za moje urodziny...
— Jeszcze mi nie dziękuj. — powiedział, posyłając jej uśmiech. — Twoje urodziny jeszcze się nie skończyły. Kiedy to nastąpi, możesz mi powiedzieć, jakim jestem niesamowitym chłopakiem.
— W porządku. — zachichotała, chociaż wiedziała, że w tym momencie nic nie mogło zepsuć jej nastroju. Jej myśli zatrzymały się, gdy zobaczyła ilość wiadomości od wujka i tę o dzisiejszych konsultacjach rodziców z nauczycielami. — Jestem martwa, kiedy wrócę do domu. — wymamrotała.
— Cóż, ja też, bo miałem być na konsultacji z mamą. — powiedział zaniepokojony Scott. — Jestem poniżej C ze wszystkiego.
— Konsultacje lada moment się zaczną. — odparła, kiedy zobaczyła godzinę na zegarku. — Ale może jeśli pojadę wystarczająco szybko, zdążymy tam na czas. — uspokoiła się, gdy zaczęła jechać.
— Znając mój brak szczęścia, oboje już sobie możemy groby szykować. — mruknął, krzywiąc się na wiadomość głosową, którą dostał od mamy i wiedział z jej tonu, że już jest martwy.
─────
W chwili, gdy zaparkowała na szkolnym parkingu, oboje odetchnęli z ulgą, gdy zauważyli, że parking jest pełny. Oznaczało to, że konsultacje nadal trwają. Imogen zgasiła samochód.
Kiedy Scott spojrzał do przodu, jego brązowe oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył, jak jego mama rozmawiająca przez telefon wygląda na wyraźnie złą. Osobą, na którą była zdenerwowana, był oczywiście on. Przełknął ślinę, odpinając pasy i schylając się.
— O ja pierdziele. — jęknął.
Widząc kobietę z kręconymi włosami, która była zajęta krzyczeniem do telefonu, Imogen skrzywiła się.
— Rozumiem, że to twoja mama. — doszła do wniosku, widząc przerażony wyraz jego twarzy.
— Tak. — wymamrotał. — Zaraz idę sobie dół wykopać.
— Nie tylko ty. — wymamrotała Imogen, zsuwając się na siedzeniu, gdy zauważyła, jak wuj wychodzi ze szkoły z grymasem na twarzy. Z wyraźną irytacją wpatrywał się w telefon w dłoni. — Prawdopodobnie powinniśmy stąd wyjść, zanim pogorszymy naszą sytuację. — zasugerowała.
Scott skinął głową. Z wahaniem wysiedli z samochodu i podeszli do swoich opiekunów, którzy rozmawiali ze sobą. Dwoje dorosłych pytało, czy któreś z nich wie, gdzie są ich podopieczni.
— Imogen. — Głos Bena wyraźnie wypowiedział jej imię, na co się skrzywiła.
— Hej, wujku. — powiedziała niewinnie.
— Właśnie się dowiedziałem, że opuściłeś dziś szkołę. — stwierdził, jego oczy padły na Scotta, który napiął się pod jego twardym spojrzeniem. — Dlaczego?
Dziewczyna otworzyła usta, by przeprosić, ale słowa uwięzły jej w gardle.
Czy naprawdę było jej żal, że opuściła zajęcia ze swoim chłopakiem?
Odpowiedź brzmiała nie. Po raz pierwszy mogła spędzić urodziny z dala od pytań o mamę. Bez rozpaczy, że jej mamy nie było, aby z nią świętować.
— Dlaczego nie byłeś w szkole, Scott? — zażądała Melissa, próbując zapomnieć o rozmowie, którą odbyła z panem Harrisem. W tej chwili skupiała się na zdyscyplinowaniu syna.
— Poprosiłem ją, żeby ze mną wyskoczyła. — Scott odezwał się, widząc, jak Imogen nerwowo bawi się bransoletą, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. Unikał kontaktu wzrokowego z własną mamą, starając się nie spuszczać wzroku ze starszego mężczyzny. — To nie jej wina...
— Jego też nie. — zaprotestowała niebieskooka. — Nie chciałam spędzić dziś moich urodzin i...
Głośny, wysoki krzyk rozbrzmiał echem po całym parkingu, powodując, że cała czwórka natychmiast spojrzała w kierunku, z którego pochodził. Zamieszanie zaczęło się, gdy ludzie wpadali w panikę i krzyczeli, a większość z nich próbowała dostać się do swoich samochodów.
Imogen zmarszczyła brwi i spojrzała w stronę Scotta, który oddalał się od nich, jakby szukał tego, co powodowało panikę. Zauważyła, że Ben zmarszczył brwi, gdy spojrzał na parking, skąd dobiegał krzyk. Powoli wymknęła się im, chodząc dookoła. Część jej chciała wrócić do wujka i zostać z nim, ale druga część chciała znaleźć to coś.
Rozejrzała się, wpadając na ludzi, którzy przepychali się. Słysząc uderzanie o chodnik, pochyliła się i zobaczyła czworonożne stworzenie przemykające obok samochodów. Nie mogła powiedzieć, co to było, ale mogła tylko przypuszczać, że to lew górski czy coś.
Kiedy wyprostowała się, zauważyła Allison stojącą na środku drogi i samochód pędzący w jej kierunku. Imogen otworzyła usta, wykrzykując imię brunetki, rozpaczliwie pragnąc, aby samochód się zatrzymał. Allison wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w zbliżający się do niej samochód.
Tuż przed uderzeniem w brunetkę o kręconych włosach samochód zatrzymał się zaledwie kilka centymetrów, ponieważ wydawało się, że się wyłączył. Allison natychmiast odsunęła się i stanęła na chodniku, kiedy odetchnęła z ulgą.
Podczas gdy Imogen wpatrywała się w odjeżdżający samochód ze zmarszczonymi brwiami. To był zdecydowanie dziwny zbieg okoliczności.
— Imogen? Wszystko w porządku?
Poczuła dłoń na ramieniu i podniosła wzrok, by zobaczyć, jak Ben patrzy na nią z niepokojem i kolejną emocją, której nie potrafiła zidentyfikować.
— Tak, wszystko w porządku. — uspokoiła go, posyłając mu zmęczony uśmiech.
Nadal patrzył na nią w kontemplacji, zanim westchnął.
— W porządku. Chodź, powinniśmy zejść z drogi. Ludzie zachowują się teraz jak szaleni, a ostatnią rzeczą, jakiej chcę to, żeby ktoś przypadkowo cię przejechał. — powiedział, wyprowadzając ją. Oboje podskoczyli na dźwięk wystrzałów. — Co do cholery?
Podeszli do małego tłumu. Imogen poczuła ukłucie żalu z powodu zwierzęcia umierającego powoli od ran postrzałowych. Jej oczy zabłysły i znalazła Scotta naprzeciwko, wyglądającego na przestraszonego z jakiegoś powodu, gdy patrzył na kogoś. Rozejrzała się wokół, a jej wzrok padł na Chrisa Argenta, który trzymał broń ze zmarszczonym czołem.
Było oczywiste, że to on oddał strzały. Ale naprawdę niepokoiło ją, dlaczego Scott tak bardzo bał się starszego mężczyzny.
─────
Imogen siedziała na łóżku, rozmyślając nad dniem, który spędziła ze Scottem McCallem. Uśmiech wślizgnął się na jej usta, gdy spojrzała w dół na swój telefon, który był wypełniony zdjęciami tej dwójki. Wciąż czuła ciepłe uczucie w brzuchu na myśl o tym, jak słodko ją pocałował, i jak ciepłe były jego dłonie, gdy splatały się z jej własnymi. Ciepło wzrosło do jej policzków, gdy nie mogła powstrzymać trzepotania na myśl o nim.
Pukanie do okna wyrwało ją z odrętwienia. Z wahaniem, nieufnie podeszła, odsuwając rolety. Poczuła uśmiech na twarzy, gdy zobaczyła za szybą Scotta z głupkowatym uśmiechem.
— Co ty tutaj robisz? — zapytała, mając nadzieję, że jej policzki nie były czerwone od wcześniejszych myśli.
— Jeszcze nie ma północy, co oznacza, że twoje urodziny się nie skończyły. — odparł, gdy otworzyła okno szerzej, aby mógł wejść do środka. Trzymał małe pudełko. — Powiedziałem ci, że zamierzam się upewnić, że masz wspaniałe urodziny, a ponieważ do północy zostało tylko kilka minut... — otworzył pudełko, aby odsłonić babeczkę ze świeczką. Wyciągnął zapalniczkę, zapalając ją. — Musisz pomyśleć życzenie.
Niebieskie oczy Imogen wpatrywały się w niego z uwielbieniem i podziwem. Ostatni raz zdmuchnęła świeczkę w ostatnie urodziny, które obchodziła z mamą. Nie chciała świętować z wujem i czuła się źle, że mu to powiedziała, ale wydawał się rozumieć. Ale w tej chwili nie myślała o tym. Zamiast tego pomyślała o gorliwej minie swojego chłopaka, który czekał, aż zdmuchnie świecę.
— W porządku. — Jej oczy zamknęły się, gdy pomyślała o życzeniu. Zdmuchnęła świeczkę i otworzyła oczy.
— Czego sobie życzyłaś? — zapytał ciekawie.
Gdy patrzyła na niego, na jej ustach pojawił się krzywy uśmiech.
— Jeśli ci powiem, to się nie spełni. — powiedziała cicho, zanim wyciągnęła rękę i pocałowała go delikatnie w usta.
Kiedy się odsunęła, Scott spojrzał na nią miękkim spojrzeniem..
— A to za co? — położył babeczkę na biurku za sobą.
— Za zorganizowanie mi najlepszych urodzin od dłuższego czasu i za bycie niesamowitym chłopakiem. — powiedziała cicho, owijając ramiona wokół jego szyi. — Dziękuję, Scott. — wymamrotała, zanim znów go pocałowała.
Chłopak chciał zaprotestować, że nie powinna mu dziękować, ale kiedy zobaczył godzinę na jej zegarku i zobaczył, że jest 12:03, uśmiechnął się.
— Nie ma problemu, po prostu cieszę się, że miałaś dobre urodziny. — powiedział, zatrzymując się. — I nawet gdybyś skłamała, to wiedziałbym o tym.
— Och, doprawdy... — Spojrzała na niego z lekkim powątpiewaniem i uśmiechem na ustach.
Scott skinął głową.
— Oczywiście. — odparł, sięgając do jej nadgarstka, gdzie była bransoletka.— Zawsze jej dotykasz. — Nie wspomniał, że słyszał bicie jej serca, bo wtedy musiałby powiedzieć, że jest wilkołakiem.
— Naprawdę? — mruknęła z niedowierzaniem, nawet nie była świadoma, że tak robiła.
— Tak. — pocałował ją ponownie w usta, zanim odsunął się bez tchu. Jego rysy złagodniały, gdy spojrzał w jej duże niebieskie oczy. — I chociaż bardzo chcę tu z tobą zostać, to chyba powinienem już iść. Jeśli moja mama dowie się, że się wymknąłem, na pewno mnie zabije.
— W porządku. — Lekko wydęła usta.
Oboje podeszli do okna, gdzie Scott wyszedł tak, że w pokoju została tylko jego głowa. Nie czekając dłużej, pocałował ją delikatnie w usta, jeszcze raz szepcząc "dobranoc", zanim się wymknął.
Imogen patrzyła, jak odchodzi z miękkimi oczami i sercem trzepoczącym w jej piersi.
— Dobranoc, Scott. — szepnęła cicho pod nosem.
Kiedy położyła się w łóżku, zasnęła z uśmiechem na ustach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro