Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Rozdział 6

Utrzymanie Pokoju

━━━

— Liam? — Scott patrzył na swoją betę, który zemdlał na drodze po tym, jak zobaczył na ziemi martwe ciała Lori i Bretta.

Teraz zawiózł go do domu Imogen jej samochodem, który zostawiła w szkole. Na szczęście dała mu zapasowy klucz na wypadek sytuacji awaryjne.

— Tak? — Oczy bety wpatrywały się tępo w pobocze.

— Wiem, że myślisz, że to, co widziałeś, było prawdziwe, ale musisz mi zaufać, kiedy mówię ci, że tak nie było.

Spojrzał na swojego alfę i zobaczył zmieszanie oraz smutek w jego spojrzeniu.

— O czym mówisz? — myślał tylko o tym, jak zginęli Brett i Lori. Powinien być szybszy.

Scott zaparkował samochód przed domem swojej dziewczyny.

— Chodź. Zobaczysz — wysiadł i zamknął samochód, kiedy usłyszał za sobą kroki Liama.

Otworzył frontowe drzwi i zobaczył Lori siedzącą na kanapie z niespokojnym wyrazem twarzy. Słyszał swoją dziewczynę na górze z jego bratem.

Liam patrzył szeroko otwartymi oczami na dziewczynę, którą uważał za martwą. Tyle że siedziała tam przed nim. Po prostu wpatrywał się w nią w szoku i ledwo słyszał nadchodzącą resztę sfory, gdy po prostu pozostał tam zamrożony.

— Kazali mi tu czekać — powiedziała Lori, wciąż wstrząśnięta dzisiejszymi wydarzeniami.

Wzdrygnęła się, słysząc zbolały jęk brata na górze. Imogen zapewniła ją, że ona i Omar zrobią wszystko, co w ich mocy, by uratować jej brata.

Scott spojrzał na schody.

— Oni go uratują — powiedział delikatnie.

Kiwnął głową dziewczynom, które przybyły, a one skinęły głową. Lydia i Allison pomogły Lori się ogarnąć, zanim wszyscy usiedli i czekali na jakiekolwiek wieści na temat Bretta.

Podczas gdy Malia zwinęła się w kłębek obok Isaaca na kanapie, Liam chodził tam i z powrotem z niespokojnym wyrazem twarzy. Lori nerwowo obgryzała paznokcie, trudno było zerwać z tym nawykiem, a jej brat by ją za to skarcił, gdyby wiedział, że to robi.

Około godziny później Imogen zeszła na dół. Spojrzała na swoich przyjaciół, którzy patrzyli na nią z niecierpliwością, a Lori natychmiast zerwała się z miejsca i podbiegła do niej.

— Jak się miewa Brett? Wszystko w porządku?

Imogen obdarzyła ją zmęczonym uśmiechem.

— Nic mu nie jest. Udało nam się wydobyć z niego truciznę. Możesz iść się z nim zobaczyć, ale śpi.

— Dziękuję — Lori przytuliła ją i poszła na górę, aby być u boku brata.

Liam też chciał iść na górę, żeby zobaczyć Bretta. Chciał zobaczyć na własne oczy, że naprawdę żyje.

— Jak to zrobiłaś? — zapytał, zastanawiając się, jak udało jej się sprawić, by śmierć Bretta i Lori wyglądała tak realistycznie.

Imogen spojrzała na Scotta, posyłając mu spojrzenie zastanawiające się, dlaczego nie powiedział im, co zrobiła. Rzucił jej spojrzenie mówiące, że zapomniał. Potrząsnęła głową.

— Kiedy Omar i ja dotarliśmy tam, aby uratować Bretta, mieliśmy ułamek sekundy, zanim samochód zmiażdżył zarówno jego, jak i jego siostrę. Wiedziałam tylko, że jeśli Gerard i ten nowy łowca uwierzyliby, że naprawdę nie żyją, byliby bezpieczni. Stworzyłem pewnego rodzaju iluzję, która wyglądała, jakby umarli, ale nie była prawdziwa.

— Ale wszyscy ci ludzie, którzy widzieli... — zaczął, wzdrygając się wewnętrznie, gdy przypomniał sobie, jak przemienił się na środku ulicy.

— Tak, nie wiedziałam, że tak zareagujesz. — Imogen wyglądała na zakłopotaną.

Scott pokazał jej reakcję Liama ​​na widok martwych Bretta i Lori na ulicy. Iluzja zniknęła po kilku minutach i zanim Liam ją zobaczył, został już zabrany przez Scotta.

Liam spojrzał na nią przed udaniem się do Bretta. Scott podszedł do swojej dziewczyny, która wyglądała na wyczerpaną.

— Będziemy się martwić później. Powinnaś odpocząć — powiedział delikatnie.

Skinęła głową, wszyscy ich przyjaciele również postanowili iść do swoich domów, żeby się przespać.

─────

Minęło kilka dni i Brett poruszał się z łatwością. Imogen zabroniła mu i Lori wychodzić z domu, biorąc pod uwagę, że łowcy prawdopodobnie byli świadomi, że mogą żyć, ponieważ jej iluzja zniknęła. Nie mogli ryzykować, że żadne z rodzeństwa zostanie złapane przez Gerarda lub nowych łowców.

Scott dowiedział się, że Liam opuszczał szkołę przez ostatnie kilka dni, więc poszedł przekonać go, by wrócił do szkoły. Już krążyły plotki, że jest jakimś potworem.

Czuła to w powietrzu, kiedy poszła na zakupy spożywcze i mogła powiedzieć, że ludzie zdawali się wyczuwać, że nie jest normalnym człowiekiem. Zastanawiała się, czy Gerard miał z tym coś wspólnego, czy też była to ludzka intuicja. Niezależnie od tego, kiedy wróciła do domu, poczuła, że ​​znów może oddychać.

Jej telefon zabrzęczał i zobaczyła, że ​​to wiadomość od Scotta na czacie grupowym, którą podzielili się z członkami stada, z wyjątkiem Stilesa, Liama ​​i Masona. Spotykali się z Chrisem, aby opowiedzieć mu o Gerardzie.

Spojrzała na rodzeństwo w swojej kuchni, które zastanawiało się, co przekąsić.

— Hej, muszę iść. Pamiętajcie-

— Nie wychodźcie z domu — powtórzył Brett, wyglądając na zirytowanego.

Choć cieszył się, że żyje, żałował, że nie może wyjść z domu. Był w ostatniej klasie liceum i miał nadzieję, że będzie mu się to podobało, ale biorąc pod uwagę, że byli myśliwi, którzy o nim wiedzieli, nie mógł ryzykować. Zwłaszcza jego młodsza siostra.

Westchnęła.

— Wciąż nie wyleczyłeś się jeszcze w pełni i dopóki Omar i ja nie znajdziemy zaklęcia, które zamaskuje was oboje, nie możecie odejść i ryzykować, że zostaniemy zauważeni — włożyła telefon do kieszeni swetra — Wrócę później.

On i Lori odpowiedzieli, gdy wyszła i pojechała do bunkra, gdzie się spotykali. Kiedy tam dotarła, wciąż czekali na Allison i jej tatę. Ale kiedy już przybyli, szybko zaczęli wszystko wyjaśniać.

— Zostali prawie zamordowani — Scott kontynuował, opowiadając mu o tym, co wydarzyło się kilka dni wcześniej — Przez nowego myśliwego w Beacon Hills. Wiesz, kiedy zabił Piekielnego Ogara, myśleliśmy, że mamy do czynienia z amatorem. Ale teraz wiemy, że kimkolwiek jest ten nowy łowca, ma nauczyciela.

— Gerard. Co oznacza, że ​​to moja wina — Chris podsumował z winą — To ja pozwoliłem mu odejść.

— Nie mogłeś nic zrobić — Lydia powiedziała łagodnie.

— Mógł go zabić. — zauważyła Malia, dostając w zamian karcące spojrzenia. Wzruszyła ramionami. — Tak tylko mówię.

— Nie jesteśmy zabójcami, Malio — Imogen powiedziała, że ​​muszą się różnić od Gerarda.

Naiwnością było myślenie, że nie byłoby śmierci po żadnej ze stron, gdyby Gerard się nie wycofał, ale pomysł zabijania ludzi nie był łatwy do przełknięcia.

— Jesteś, jeśli chodzi o wojnę.

— Dlatego zamierzamy zawrzeć pokój — Scott powiedział, ujawniając to, co on i Imogen uważali za lepszy sposób działania. Wiedzieli, że to nie będzie łatwe, ale jeśli mogli uniknąć śmierci... Musieli przynajmniej spróbować.

— Z Gerardem? To jest szalone — Isaac spojrzał między nimi z wyrazem niedowierzania.

Scott westchnął, spoglądając na Banshee.

— Lydio, wiesz, co nadchodzi. Wszyscy używamy tego samego słowa.

— Wojna.

— Więc co powstrzymuje wojnę od jej wybuchu?

— Szczyt pokoju.

— Dobrze. Spotykamy się twarzą w twarz z Gerardem. Dowiemy się, czego chce, a potem przestaniemy to wszystko robić, zanim będzie jeszcze gorzej.

— Ostatnim razem Gerard był na spotkaniu pokojowym z Deucalionem — Allison przypomniała im, jak okropną osobą był jej dziadek. — Oślepił go, a potem zabił wszystkich, w tym swoich ludzi.

— Pójdę — Chris zaproponował, otrzymując zszokowane spojrzenie córki — Wiem, że mnie nie zabije.

— Jesteś tego pewien? — Malia spojrzała na niego z powątpiewaniem.

— Nie bardzo — zawahał się.

— Wszystko, czego potrzebujemy, to dowiedzieć się, czego on chce. Wtedy możemy się targować.

— Nawet jeśli się zgodzi, jego warunki mogą być trudne do spełnienia.

— Cóż, dlatego to negocjacje. Nie oczekuję, że dostanę cokolwiek bez rezygnacji z czegoś.

Chris spojrzał na prawdziwego alfę poważnie.

— W takim razie będziesz musiał dowiedzieć się, ile jesteś w stanie dać i jak daleko jesteś w stanie się posunąć, aby powstrzymać wojnę.

─────


— To pułapka, Scott. — powiedziała Imogen, idąc za swoim chłopakiem do jego kuchni.

Liam dowiedział się, że Monroe, która była doradcą szkolnym, była myśliwym, który zaatakował Bretta. Lydia poszła do szkoły, aby przekonać ją, by porozmawiała z Gerardem, aby mogli zorganizować spotkanie pokojowe i dojść do porozumienia. Kobieta sama się na to zgodziła i poprosiła Scotta, żeby spotkał się z nią sam.

— Powiedziała, że ​​spotka się, aby porozmawiać — powiedział, widząc zaniepokojony wyraz jej twarzy.

Ścisnęła jego dłoń, nie chcąc, żeby poszedł sam.

— Spotkanie samemu na środku tuneli z łowcą wilkołaków? To pułapka.

Spojrzał na dłonie, przesunął kciukiem po jej pierścionku. Nie powinno ich już nawet być tutaj, w Beacon Hills. Powinni być w swoim mieszkaniu, cieszyć się wspólną przyszłością, a nie zastanawiać się tutaj, po którego z ich przyjaciół przyjdzie Gerard.

— Więc co chcesz, żebym zrobił?

— Nie idź. Nie sam, proszę — błagała. Chciała, żeby przynajmniej miał wsparcie.

To jest powód, dla którego zgodziła się ze spotkaniem pokojowym. Jeśli to oznaczało, że mogłaby z nim pojechać. Nie ufała Gerardowi, ale miała nadzieję, że pozostało w nim trochę zdrowego rozsądku.

— Gerard rekrutuje nowych myśliwych i próbuje zamordować naszych przyjaciół — Chociaż to nie on zabił piekielnego ogara, Gerard nadal był odpowiedzialny za Monroe. — Nie przestanie, dopóki go nie przekonam, że nie jesteśmy jego wrogiem.

— Idziesz na śmierć — Nie wyobrażała sobie świata bez niego i nie chciała. Gerard zdradził już wcześniej spotkanie pokojowe, kiedy spotkał się z Deucalionem i wszyscy wiedzieli, w co to zmieniło alfę.

— Muszę spróbować — powiedział, że nie chciał iść sam, ale jaki miał wybór?

Nie chciał widzieć śmierci któregokolwiek z przyjaciół. Prawie nie uratowali Bretta. Imogen powiedziała mu, że gdyby spóźnili się kilka minut, Brett nie żyłby, a Lori zostałaby sama.

— Chcę tylko sprawić, by Monroe nam zaufała. Zgodziła się na to spotkanie pokojowe. I muszę iść — pocałował jej skroń, zanim odsunął się od niej. — Idę sam — wyszedł niechętnie, by spotkać się z kobietą, która miała wybór, czy więcej ludzi umrze, czy przeżyje.

Imogen stała w kuchni ze łzami w oczach. Ze względu na ich więź mogła poczuć emocje, które próbował przed nią ukryć.

Strach.

Bał się tak jak ona.

Decydując się sprzeciwić jego osądowi, wysłała SMS-a do swoich przyjaciół, aby pomóc wesprzeć go na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Nie zamierzała ryzykować utraty swojego chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro