Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Rozdział 5


Kręgle

━━━


Dźwięk jej śmiechu sprawił, że jego serce przyspieszyło, gdy ciągnął ją za sobą. 

— No chodź. — śmiał się.

— Gdzie mnie zabierasz? — zapytała, pozwalając, by pociągnął ją w stronę autobusów.

— Gdzieś, gdzie możemy być sami. — powiedział nieśmiało.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niego z rozbawieniem. 

— Jesteśmy sami.

Chwycił ją za talię i przyciągnął do swojej klatki piersiowej, patrząc delikatnie. 

— Gdzieś, gdzie możemy być bardziej sami. — otworzył drzwi autobusu i spojrzał na nią. — No chodź.

Poszła za nim i oboje usiedli na siedzeniach naprzeciwko siebie. Posłała mu nieśmiały uśmiech, gdy wstał i podszedł do niej. Opuścił głowę i pocałował ją delikatnie w usta. Przeczesała palcami jego włosy, powodując, że pogłębił pocałunek.  Pociągnął ją na swoje kolana i zaczął składać pocałunki wzdłuż jej szczęki, zanim brutalnie pocałowała go w usta.

— Co jest? — zapytała bez tchu, kiedy zdjął ją z kolan i wstał. Zaczął ciężko oddychać, czując, że zaczyna się zmieniać. 

— Uciekaj. — ostrzegł niskim tonem, czując, jak pazury wbijają mu się w dłonie.

Dziewczyna posłała mu zmartwione spojrzenie, siadając.

— Scott?

— Odejdź ode mnie! — warknął, powodując, że westchnęła, gdy zobaczyła jego twarz. Od razu spróbowała biec, tylko po to, by złapał ją za kostkę i pociągnął. To spowodowało, że upadła na plecy.

Jęknęła, próbując się od niego odczołgać.  Płakała, gdy warknął jej w twarz. Nie wiele myśląc, kopnęła go w brzuch, powodując, że upadł. Skorzystała z okazji, by pobiec w kierunku drzwi. Pociągnęła nosem, próbując je otworzyć, ale tak się nie stało. 

Serce zaczęło bić ze strachu, kiedy wyrwał siedzenie i rzucił je w kierunku przodu autobusu, gdzie była. Schyliła się i dalej próbowała wyważać drzwi. Ulga, którą poczuła, gdy drzwi w końcu się otworzyły, zniknęła, gdy została brutalnie odciągnięta i wydała z siebie przerażony krzyk.

─────

Imogen wysiadła z samochodu z ciemnymi cieniami pod oczami od braku spania. Miała dziwny koszmar, którego nie potrafiła wytłumaczyć, z tymi samymi czerwonymi oczami, które widziała, gdy dotknęła Scotta.

Patrzyły na nią niemal drapieżnym spojrzeniem. Pamiętała, jak we śnie ścigało ją to, co posiadało czerwone oczy, a ona nie mogła uciec. Obraz krwi rozpryskującej się na szybach szkolnego autobusu przyprawiał ją o dreszcze. Nie była w stanie ponownie zasnąć, więc przesiedziała resztę nocy.

Nagle jej plecy przeszedł dziwny, zimny dreszcz. Jej niebieskie oczy wędrowały po parkingu, aż w końcu wylądowały w szkolnym autobusie, który był splamiony krwią. Oddech uwiązł jej w gardle na ten makabryczny widok. Zobaczyła na miejscu policję i karetkę.

Nie mogąc dłużej patrzeć, szybko odwróciła się i skierowała do szkoły.  Zamiast tego pozwoliła myślom wędrować do randki, na którą była umówiona ze Scottem i możliwych miejsc, gdzie mogliby się udać. Naprawdę nie miała czasu, aby poznać Beacon Hills, więc nie obchodziło ją, dokąd pójdą.

Myślenie o Scottcie sprawiło, że krew spłynęła jej na policzki, gdy pomyślała o kilku pocałunkach od pierwszego razu w szatni. Zawsze był z nią bardzo ostrożny i trzymał ją tak, jakby była zrobiona ze szkła. To było słodkie i czasami chciała, żeby...

Uczucie, że ktoś w nią wszedł, zatrzymało jej myśli. Książki rozsypały się na podłodze i natychmiast przykucnęła, żeby je podnieść. Serce zatrzymało się, gdy zobaczyła, kto na nią wpadł.

— Scott? — Jej policzki zaczerwieniły się ze wstydu.

— Dzięki Bogu, że nic ci nie jest. — odetchnął z ulgą, wiedząc, że to nie ona została ranna w autobusie, i że to wszystko było tylko snem z zeszłej nocy.

Imogen wzięła ostatnią ze swoich książek, zanim posłała mu mały uśmiech. 

— Jestem cała i zdrowa. — zadumała się, podnosząc na niego wzrok i zobaczyła dziwny wyraz jego twarzy. — Co jest?

— Po prostu cieszę się, że cię widzę. —  uśmiechnął się delikatnie, a jego brązowe oczy wypełniły się ulgą.

Imogen nie mogła się powstrzymać od uśmiechu na jego słowa.

Uwaga, studenci, tu dyrektor. Wiem, że zastanawiacie się nad incydentem, który miał miejsce ostatniej nocy w jednym z naszych autobusów. Podczas gdy policja pracuje nad ustaleniem, co się stało, zajęcia będą przebiegać zgodnie z planem. — powiedział dyrektor przez głośniki.

— Muszę iść. — wymamrotała, przypominając sobie, że musiała iść na zajęcia, zanim zadzwonił dzwonek.

— Zajmę ci miejsce na lunchu. — powiedział, obserwując, jak kiwa głową, zanim udał się na własne zajęcia.

─────

Scott zmarszczył brwi, obserwując, jak Lydia i reszta jej grupy siadają przy tym samym stole, przy którym siedzieli on i Stiles. Jego usta szybko uniosły się do góry, kiedy zobaczył Imogen i zdjął plecak z krzesła obok niego, aby pozwolić jej usiąść.

— Dzięki. — uśmiechnęła się, wyciągając swój lunch z papierowej torby, zanim usiadła.

— Wstań. — odparł Jackson kpiącym tonem do chłopaka siedzącego na szczycie stołu.

— Dlaczego nie prosisz Danny'ego? — zapytał z niedowierzaniem chłopak.

— Bo nie patrzę na cycki jego dziewczyny. — Danny rzucił, a chłopak niechętnie wstał, przez co Jackson zajął jego miejsce. — Słyszałem, że to jakiś atak zwierzęcia. Prawdopodobnie pumy.

— Słyszałem, że lwa górskiego. — mruknął Jackson.

— Puma to lew górski. — Lydia powiedziała, powodując, że spojrzeli na nią. Momentalnie zmieniła głos na niewinny. — Prawda?

— Kogo to obchodzi? — Jej chłopak sapnął, powodując, że Scott zmarszczył brwi, że owa sytuacja Jacksona nie obchodziła, podczas gdy on wciąż wewnętrznie panikował. — Ten facet to prawdopodobnie jakiś bezdomny ćpun, który i tak umarłby w ciągu roku.

Stiles odchrząknął. 

— Właściwie właśnie się dowiedziałem, kim on jest. — pokazał im wideo na swoim telefonie. Pochylili się do przodu, aby obejrzeć.

Policja nie chce udzielić szczegółów na temat incydentu, ale potwierdziła, że ofiara, Garrison Meyers, przeżył atak. — powiedział reporter. — Meyers został zabrany do szpitala, gdzie pozostaje w stanie krytycznym.

— Znam tego gościa. — Scott zmarszczył brwi. 

— Tak? — Imogen zamrugała, zerkając na niego z ciekawością.

— Tak. — skinął głową. — Kiedy mieszkałem z tatą, wracałem szkolnym autobusem. Był kierowcą.

Lydia odchrząknęła. 

— Czy możemy porozmawiać o czymś bardziej zabawnym, proszę? Na przykład... Och, dokąd pójdziemy jutro wieczorem? — skierowała swoje pytanie do Imogen, która spojrzała na nią pytająco. Truskawkowa blondynka zacisnęła usta. — Mówiłaś, że ty i Scott spotykacie się jutro, prawda?

Scott szybko spojrzał na Imogen, która wydawała się zaskoczona pytaniem Lydii, zanim zrozumienie przemknęło przez jej spojrzenie.

— Och tak. Wciąż myśleliśmy o tym, gdzie moglibyśmy pójść.

— Cóż, nie mam zamiaru siedzieć w domu i oglądać jakieś programy z lacrosse, więc możemy zrobić coś fajnego całą czwórką. — Lydia powiedziała, podczas gdy Allison odetchnęła z ulgą, że nie została uwzględniona. Naprawdę nie chciała umawiać się z żadnym osiłkiem.

— Zrobić coś całą czwórką? — Scott papugował tonem pełnym niedowierzania, zanim na nią spojrzał. — W sensie my i wy?

Imogen zamrugała, czując, jakby została wepchnięta w kąt, kiedy zobaczyła spojrzenie Lydii, które błagało ją, by coś zrobiła. Nie rozumiała, dlaczego dziewczyna wydawała się zainteresowana włączeniem się w randkę, na którą Imogen miała się wybrać ze Scottem. Ale była gotowa się zgodzić tylko ten jeden raz. 

— Chyba brzmi fajnie...? — powiedziała niezręcznie, zwłaszcza gdy zobaczyła jego minę.

— Wiesz, co jeszcze brzmi fajnie? Wbicie tego widelca w czyjąś twarz. — Jackson odparł, trzymając widelec przy oku.

Lydia przewróciła oczami, odebrała mu sztuciec i spojrzała na niego. 

— A może kręgle? Uwielbiasz grać w kręgle. — zasugerowała.

— Tak, z dobrą konkurencją. — zadrwił Jackson.

— Skąd wiesz, że nie dobrzy? — powiedziała Imogen, czując ukłucie irytacji tym, co powiedział. Spojrzała na swojego chłopaka. — Potrafisz grać w kręgle, prawda?

— Raczej. — wymamrotał Scott.

Jackson uniósł brew i zadrwił z niego. 

— Tak, czy nie?

Scott poczuł, jak wzbiera się w nim irytacja, którą zawsze czuł przy Jacksonie. Usiadł prosto i utrzymał spokojny głos. 

— Tak. W rzeczywistości jestem świetny w kręgle.

─────

Imogen zrobiła, co w jej mocy, by nie czuć się zbyt winna, że ​​wymknęła się z domu bez zgody wuja. Opowiedziała mu o swojej randce ze Scottem, ale z powodu godziny policyjnej był nieugięty. Rozumiała, dlaczego odmówił i zwykle go słuchała, ale jej wnętrze nastolatki chciało się sprzeciwić.

To był prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy zbuntowała się i poczuła ukłucie podniecenia. Chociaż w głębi duszy czuła się winna, że ​​okłamała go, że kładzie się wcześnie spać i nie wyjdzie przez resztę nocy.

— Wyglądasz, jakbyś wiedziała, co robisz.

Słysząc głos Scotta, wróciła jej myśl do chwili obecnej i tego, jak sprawdza, której kuli zamierza użyć. Imogen spojrzała na niego, posyłając mu mały uśmiech. 

— W dzieciństwie po śmierci mamy, grałam w kręgle z wujem. Myślał, że robienie wielu różnych czynności odwróci moją uwagę od... Tego. — przerwała, zmieniając temat od siebie. — Kiedy ostatni raz grałeś w kręgle?

Scott posłał jej nerwowy uśmiech. 

— Uch... Na przyjęciu urodzinowym... — przerwał. — Kiedy miałem 8 lat. — skrzywił się na to, jak źle i niepewnie brzmiał. Wiedział, że ma przerąbane, ale ruszył za nią.

Siedzieli razem i obserwowali, jak Jackson pomaga Lydii wycelować kulę. Gdy minęła jej kolej, Imogen wstała i się przygotowała. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy zdobyła strike.

Scott uśmiechnął się do niej.

— Dobra robota. 

Kiedy się odwróciła, skrzywił się, bo wiedział, że nie ma mowy, żeby zbił jakikolwiek pachołek. 

Jackson wziął kulę i uśmiechnął się, również zdobywając strike. Następnie usiadł obok swojej dziewczyny i posłał drugiemu graczowi lacrosse drwiący uśmieszek. 

— Twoja kolej, McCall.

— Dasz radę, Scott. —  Imogen posłała mu zachęcający uśmiech i patrzyła, jak wstaje. Zauważyła, jak spięty był, gdy podniósł kulę i przygryzł dolną wargę. 

Scott rzucił kulę, ale ta zleciała z toru, na co Jackson zaczął chichotać. Posłała sportowcowi zirytowane spojrzenie. 

— Zamknij się, Jackson.

Niebieskooki próbował ukryć śmiech. 

— Przepraszam. Po prostu wracam myślami do słów, że jest świetny w kręgle. — powiedział, cytując McCalla. 

Scott poczuł, jak jego policzki płoną ze wstydu. 

— Może po prostu potrzebuje rozgrzewki. — mruknęła Imogen, posyłając brunetowi zachęcający uśmiech.

— Tak, może po prostu potrzebuje barierek dla dzieci. — zadrwił Jackson.

— Po prostu celuj w środek. — zasugerowała, ignorując komentarz niebieskookiego.

— A może wycelujesz w cokolwiek? I tak na jedno wyjdzie. — powiedział Jackson, podczas gdy Lydia chichotała pod nosem.

— Jackson, pozwól mu się skoncentrować. — odparła Imogen, marszcząc brwi, zanim spojrzała na Scotta z uśmiechem na ustach. Odwzajemnił to, jakby dziękując za obronę.

Patrzyli, jak Scott ponownie podnosi i rzuca kulę, która tuż przed uderzeniem w kręgle, zleciała z toru.

— Świetna robota, McCall. Człowieku, jesteś zawodowcem. — Jackson roześmiał się. 

Imogen posłała brunetowi delikatny uśmiech, gdy usiadł obok niej, wyglądając na zakłopotanego. 

— W porządku. Dopiero zaczęliśmy.

Posłał jej wdzięczne spojrzenie. 

— Dobrze.

Grali jeszcze kilka razy i za każdym Scott chybił. Znów nadeszła jego kolej i wydawał się bardziej niezdecydowany, by rzucić kulę. 

Imogen widziała, jak chłopak marszczy brwi, jakby próbował rozwiązać trudne równanie matematyczne. Spojrzała na Lydię i Jacksona, którzy próbowali ukryć rozbawienie Scottem i natychmiast wstała, podchodząc do chłopaka.

— Za dużo o tym myślisz. — powiedziała cicho.

Scott westchnął, czując się okropnie  zawstydzony. 

— Wiem, przepraszam. Niszczę ci zabawę.

— Nie prawda. Nic nie niszczysz. — Imogen odpadła zgodnie z prawdą. Jedynymi, którzy niszczyli zabawę, byli Lydia i Jackson. Szczerze żałowała, że ​​poinformowała truskawkową blondynkę o randce ze Scottem. — Musisz skupić się na czymś innym.

— Na przykład? — zapytał z ciekawością. Chciał zdobyć przynajmniej jeden punkt.

— Cokolwiek. — Niebieskooka powiedziała, przerywając na chwilę. — Poyśl o mnie... — poszła bliżej, pochylając się i szepcząc mu do ucha. — Nagiej. — Jej policzki zarumieniły się, gdy odeszła i zajęła swoje miejsce, niecierpliwie czekając na jego ruch.

Oczy Scotta rozszerzyły się, a serce podskoczyło na dźwięk jej nieśmiałego głosu. Teraz w głowie widniał obraz jej nagiej sylwetki. Skupił się na tym, co nie było zbyt trudne i oddał strzał. Chłopięcy uśmiech wykrzywił mu usta, a oszołomienie zamgliło oczy, gdy wrócił do dziewczyny. 

Lydia odwróciła się po tym, jak zobaczyła, jak Scott zbija wszystkie kręgle, patrząc na ciemnowłosą, która wydawała się zdenerwowana. 

— Co mu powiedziałaś?

— Dałam mu coś do myślenia. — odparła Imogen, po czym uśmiechnęła się do Scotta, który usiadł obok niej. 

Po kolejnych celnie zbitych kręglach przez Scotta, Imogen nie mogła ukryć rozbawiania.

Kto by pomyślał, że powiedzenie mu, żeby wyobraził ją sobie nago, zadziała? 

— Jackson, ile razy miał strike? — spojrzała na Jacksona z małym zadowolonym uśmiechem.

Jackson był wściekły. 

— Sześć. Z rzędu. — powiedział przez zaciśnięte zęby.

Scott objął Imogen ramieniem i ponownie usiadł obok niej. Posłał jej boczne spojrzenie. 

— Chyba się do tego przekonałem.

— A może to naturalny talent? — mruknęła Imogen. Zachichotała, gdy pocałował ją w policzek.

Lydia wstała. 

— Przydałby mi się ten naturalny talent. — posłała Scottowi zalotny uśmieszek. — Możesz mi pomóc, Scott?

Kędzierzawy brunet poruszył się nieswojo i bardziej przycisnął ramię do  dziewczyny, potrząsając głową. 

— Nie, jesteś dobra. Dasz radę. — zachęcał słabo. 

Imogen starała się nie wyglądać na zirytowaną tym, jak jej rzekoma przyjaciółka flirtowała z jej chłopakiem na jej oczach. A przynajmniej tak uważała, że nim jest.

Mina Lydii opadła, zanim odeszła.

— Też mógłbym ci pomóc. — Jej chłopak próbował zaoferować swoją pomoc, ale Lydia go zignorowała. Przybrała idealną pozę i zbiła wszystkie kręgle. Następnie bez słowa usiadła na swoim miejscu.

— Było idealnie. — zauważyła Imogen.

Lydia zakręciła kosmykiem włosów i posłała niewinne spojrzenie. 

— Tak?

Niebieskooka zmarszczyła brwi, zastanawiając się, dlaczego truskawkowa blondynka miałaby udawać, że coś jej nie wychodzi, skoro jest w tym dobra. Zauważyła również, że wydawała się o wiele mądrzejsza, niż udawała. 

— Może powinnaś przestać udawać, że jesteś do dupy tylko dla jego upodobań. — Imogen powiedziała cicho, zerkając na Jacksona, który wydawał się rozkojarzony.

Truskawkowa blondynka pochyliła się do przodu. 

— Zaufaj mi, bycie do dupy jest warte tych upodobań. 

Imogen skrzywiła się, siadając prosto i patrząc na Scotta, który również wyglądał na zniesmaczonego otwartością Lydii. 

— Zdecydowanie nie musiałam o tym wiedzieć. — mruknęła, gdy chłopak skinął głową na zgodę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro