Rozdział 4
Rozdział 4
Kim Oni Są?
━━━
Niebieskie oczy napełniły się nieufnością do intruzów, którzy wkroczyli na jej terytorium. Malia była w swojej formie kojota po tym, jak została przeciążona testem. Chociaż przez kilka ostatnich dni czuła się zestresowana po tym, jak stado zorientowała się, że brakuje im dwóch osób ze swoich wspomnień.
Wracała do domu i czuła się, jakby zawsze czekała, aż ktoś przejdzie przez drzwi. W domu unosił się zapach, który sprawiał, że czuła się swobodnie, ale nigdy nie mogła znaleźć osoby za zapachem.
Stado już doszło do wniosku, że Jeźdźcy zabrali dwoje ludzi, których dobrze znali. Dwoje ludzi, którzy zostawili za sobą pustkę i nie mieli pojęcia, kim są.
Lydia zdołała znaleźć jedno z imion, Stiles. Ale słyszenie tego imienia nie przywołało niczego w jej pamięci.
Malia nie mogła powstrzymać warczenia na intruzów, którzy zbliżali się do niej. Jej oczy przesunęły się na tego z kręconymi włosami i powąchała. Kiedy zobaczyła, że odchodzą, zaczęła czuć się mniej osaczona i zrelaksowana.
Malia przełknęła ślinę.
— W porządku. — powiedziała, gdy się już przemieniła, rzucając im przepraszające spojrzenie, że straciła kontrolę.
Wymamrotała podziękowanie Isaacowi, który przekazał jej ubrania do przebrania. Kiedy skończyła się ubierać, Lydia i Scott powiedzieli jej, Isaacowi i Allison, że jadą do domu szeryfa, ponieważ może im powiedzieć więcej o imieniu Stiles.
─────
— Muszę pożyczyć twój dom.
Omar zerknął na betę swojego brata, gdy zamknął za sobą drzwi do klasy. Musiał iść na seminarium, na które został zaproszony przez swojego kolegę.
— Dlaczego?
— Ponieważ Scott by mnie zabił, gdybym urządziła przyjęcie w jego domu — Liam powiedział, że nie chciał denerwować swojego alfy, gdyby ktoś zepsuł coś w jego domu. — Wiem też, że wyściełałeś swój dom popiołem.
Mężczyzna zanucił, spoglądając na nastolatka z podejrzliwością.
— Jeśli się na to zgodzę, upewnisz się, że nikt niczego nie zniszczy?
Liam zamrugał.
— Nie możesz tego po prostu naprawić za pomocą magii?
Zadrwił.
— Mógłbym, ale tak jest zabawniej — zwrócił uwagę, kiedy zaczął iść korytarzem, a beta podążał za nim.
Spojrzał na zegarek i zobaczył godzinę. Zaklął pod nosem, zdając sobie sprawę, że spędził trochę za dużo czasu nad pracami, które oceniał. Spojrzał na Liama.
— W doniczce, którą mam na zewnątrz obok drzwi, jest dodatkowy klucz.
Zmarszczył brwi.
— W środku?
— Tak, roślina jest sztuczna, ale ziemia jest prawdziwa — powiedział, zanim pospieszył, aby dostać się na seminarium, zostawiając oszołomionego Liama.
─────
— Wiesz, że Scott nie jest twoim synem? — Lydia zapytała Eliasa, kiedy wydawało się, że wie, jaki jest rok.
Stary mężczyzna zadrwił.
— Oczywiście, że to wiem. Im krótsza spódnica, tym mniejszy mózg?
Malia warknęła pod nosem, a Lydia lekko pokręciła głową.
— Malia. W porządku.
— Więc jesteś tym dzieciakiem McCalla — Elias zwrócił się do Scotta.
Wyprostował się, mając nadzieję, że zdobędą jakieś informacje o Stilesie.
— Znasz mnie? — Chociaż miał również nadzieję na jakieś informacje o dziewczynie. Jej niebieskie oczy wciąż błysnęły w jego umyśle.
— Znam twojego tatę. Nie mógł się powstrzymać od alkoholu, a już na pewno od trzymania na palcu ślubnej obrączki — zadrwił — Wystarczyło by piękna kobieta przeszła obok niego, a obrączka już znikała z jego palca, jakby używał magii.
Wyraz twarzy Scotta spadł na słowa mężczyzny. Chociaż wiedział, że jego tata nie był najwspanialszym ojcem ani mężem, bolało go, że nie szanował Melissy.
— Znasz nas wszystkich? — Allison interweniowała, wyczuwając rosnące napięcie.
Oczy Eliasa rozbłysły na widok Lydii, która siedziała obok niego.
— Och... Jesteś córką Natalie Martin. Czy mam rację? Wyglądasz jak ona. Kiedyś też była ładna.
— Przestań gadać — Malia syknęła, powodując, że Isaac złapał ją za rękę w nadziei, że ją uspokoi, ale nadal wyglądała na zirytowaną przez starca.
— I lubiła też się wypowiadać tak, jakby była najmądrzejszą osobą w pokoju — Elias spojrzał na Isaaca i zmarszczył brwi. — Ty to ten dzieciak Laheya? Nadal ma temperament? — zadrwił, powodując, że nastolatek wzdrygnął się na jego słowa.
Oczy Malii rozbłysły i wysunęła pazury, warcząc na Eliasa.
— Malia! — Noah warknął, gdy wszedł do pokoju. — Dość.
— Szeryfie, my...
— Wyraźnie powiedziałem, żebyście tu nie przyjeżdżali. A kto zaatakował członka personelu?
Członek personelu, który stał obok niego, wskazał na Malię, która w odpowiedzi warknęła.
— Ona.
— Co ty do diabła sobie myślałeś?
— Noah... — Elias zaczął — Odbyliśmy po prostu miłą rozmowę.
— Wasza piątka. Na zewnątrz. Teraz — warknął Noah, patrząc na nastolatków, unikając kontaktu wzrokowego z ojcem.
Członkowie sfory szybko opuścili pokój, ale Scott został trochę za nimi, gdy usłyszał ostatni fragment, w którym Elias krzyczał na Noah.
— Idź z powrotem do swojej zmarłej żony i swojego głupiego syna!
─────
— Impreza?
Scott podniósł wzrok i zobaczył Noah stojącego w drzwiach pokoju zaklęć Omara.
— Tak. Uch... Mam nadzieję, że uda nam się to wszystko wyczyścić, zanim mój brat wróci do domu.
Isaac pomagał Malii sprzątać na dole, podczas gdy Allison i Lydia sprzątały sypialnie.
— Pomogę — zaoferował Noah, podnosząc kubki.
— Szeryfie. Nie powinniśmy byli tam jechać, żeby zobaczyć twojego ojca.
— Nie, to... — westchnął. — W porządku. Powinienem był jaśniej określić, kim on jest. I może jakaś część mnie po prostu nie chciała tego, hm, przyznać — odsunął kołnierzyk, aby pokazać bliznę, którą miał. — To jest mój tata, Scott. Pchnął mnie na szklany stół, idąc za mamą. Tam wciąż są malutkie kawałki szkła. Lekarz powiedział mojej matce, że prawdopodobnie spędzą tam resztę mojego życia. To cena za trzymanie go z dala od niej. Na jakiś czas — przerwał — Wiesz, coś, co powiedziałeś, dręczy mnie przez cały dzień. Coś o wspomnieniach.
— Co masz na myśli?
— Czy kiedykolwiek miałeś sen, który jest tak realny, że myślałeś, że to wspomnienie? — zmarszczył brwi. — Dobrze, w tym śnie leżę w łóżku z Claudią. Za kilka tygodni skończymy studia i rozmawiamy o przyszłości, dzieciach i tym, jak je nazwiemy. I mówię jej, że jeśli będziemy mieć syna, to chcę mu nadać imię po jej ojcu. A ona śmieje się ze mnie i mówi: "Dlaczego chcesz skrzywdzić biednego dzieciaka takim imieniem?" I powiedziałem jej "Bo jest wspaniałym ojcem, takim, jakiego bym chciał, takim jakim... Mam nadzieję być." W tym momencie we śnie uśmiecha się, całuje mnie i mówi: „Dobrze, nazwiemy go tak, ale to nie ma znaczenia. I tak będzie się nazywał Stiles."
Scott pozwolił, by historia mężczyzny zapadła w pamięć, zanim zmienił temat, gdy wychwycił nutę żalu w głosie Noah na wzmiankę o synu.
Wydawało się, że szeryf żałuje, że nigdy nie miał dzieci. A może mieli syna i mógł to być Stiles, którego brakowało im w pamięci.
Szeryf miał jedną z napełnionych toreb na dole, gdy Scott skończył zbierać ostatnie kubki, które znalazł pod stołem w pokoju, w którym były słoiki wypełnione różnymi ziołami. Sięgnął pod stół, a kiedy się cofnął, uderzył głową w stół. Wzdrygnął się, wstając, gdy chwycił się za głowę i przypadkowo powalił kilka rzeczy.
Potarł głowę, a kiedy ból minął, najpierw podniósł małą figurkę drzewa, zanim chwycił pierścień, który również spadł na podłogę. Zanim odłożył pierścionek z powrotem na podstawkę, zawahał się, patrząc na grawerunek wewnątrz pierścionka. Wyglądało na to, że zrobiono to niedawno.
Grawerowano inicjały ILH i SM. Wpatrywał się w coś, co uważał za jego własne inicjały.
Czy to możliwe, że ta dziewczyna, której oczy ciągle pojawiały się w jego umyśle, była kimś więcej niż przyjaciółką?
W jego klatce piersiowej pojawił się nagły błysk bólu i przycisnął dłoń do piersi, krzywiąc się. Ból zniknął tak szybko, jak się pojawił.
— Scott? — odwrócił się, wkładając pierścionek do kieszeni i patrząc na Isaaca, który stał w drzwiach. — Skończyliśmy sprzątanie, więc wszyscy poszli do domu. Czy możesz mnie podwieźć?
— Tak. W porządku. Wyrzucę tę ostatnią torbę i możemy wracać — powiedział, decydując się na razie zachować pierścień i ból serca w tajemnicy.
Blondyn skinął głową, zanim zszedł na dół, żeby móc powiedzieć Malii, że jedzie do domu.
Scott zawiązał torbę i skierował się do drzwi, jego oczy spojrzały na drzwi, które nie zostały otwarte przez imprezowiczów. Sięgnął, aby je otworzyć, ale Isaac zawołał do niego i potrząsnął głową, zanim zszedł na dół.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro