Rozdział 3
Rozdział 3
Dowód
━━━
— Co?
— Co, co masz na myśli, mówiąc „co"? — spytał Scott, patrząc na swojego najlepszego przyjaciela, gdy szli na przyjęcie urodzinowe, na które został zaproszony Stiles.
Po usłyszeniu o alfach od Dereka tak naprawdę nie chciał przyjść na tę imprezę, ale jego przyjaciel był wytrwały.
Stiles spojrzał na niego.
— Mam na myśli „co" i wiesz co.
Scott zmarszczył brwi.
— Co, co?
— To spojrzenie — powiedział z irytacją.
— Co?
— Och, ogarnij się, Scott.
— Ale co? — Nastoletni wilkołak udawał niewinność.
Stiles odetchnął zrezygnowany głupota przyjaciela.
— Chodzi mi o to spojrzenie, które mówi, że ostatnią rzeczą, na którą masz teraz ochotę, jest pójście na imprezę.
— To nie tak — spojrzał na niego. — Chodzenie na imprezę z uczniami z innego liceum wydaje się dziwne.
— Co? Czy mógłbyś... — Stiles jęknął. — Boże, jeden drink, dobrze? Chodziłem z tą dziewczyną do przedszkola, kąpaliśmy się w jednej wannie, okej? Obiecała przedstawić nas wszystkim swoim znajomym. Więc dziś wieczorem nie ma Imogen ani Lydii. Dziś wieczorem ruszamy dalej.
Scott widział, ile ta noc znaczyła dla jego przyjaciela i po prostu się z nim zgodził.
— Masz rację — wymamrotał.
— Zgadza się, mam rację — Człowiek uśmiechnął się radośnie.
— Ruszamy dalej — wymamrotał Scott, myśląc, że Stiles nie zauważył jego tonu.
Widział nieodebrane połączenie od Imogen i chociaż bardzo chciał do niej oddzwonić, wiedział, że jego przyjaciel korzysta z okazji, aby pójść dalej i zamierzał mu pomóc.
— Naprzód — Stiles skinął głową.
— Zróbmy to — Scott westchnął, zmuszając się do uśmiechu.
— O tym właśnie mówię.
— Okej.
Zbili piątkę i skierowali się w stronę domu.
─────
— Jesteś tego pewna? — Lydia zapytała czarownicę na siedzeniu kierowcy.
Imogen spojrzała na nią, Allison siedziała na tylnym siedzeniu.
— Ta kobieta szukała Scotta. Nie sądzę, żeby zostawiła na nas te siniaki tylko po to, żeby nas zranić. To musi coś znaczyć.
— Wydawało się, że nie rozmawiacie ze sobą? — zapytała Allison, pochylając się na swoim miejscu. — Scott odebrał telefon?
— Nie, ale zostawiłam mu wiadomość — Czarownica mruknęła, starając się nie brzmieć na zbyt zaniepokojoną, że nie odebrał.
— Więc skąd wiesz, gdzie jest? — spytała Lydia z zaciekawieniem.
Imogen wypuściła powietrze.
— Użyłam zaklęcia śledzącego. Na szczęście nie jest tak daleko.
Pozostała dwójka milczała podczas jazdy.
─────
Scott był oszołomiony, gdy obserwował, jak solenizantka całuje jego przyjaciela, a następnie zabrała go w wiadomym celu. To było naprawdę szokujące wiedzieć, że jego najlepszy przyjaciel z dużym prawdopodobieństwem pozytywnie zaliczy dzisiejszy wieczór.
Nagle poczuł dumę ze swojego najlepszego przyjaciela. Wyglądało na to, że Stiles w końcu przestanie narzekać, że jest jedynym prawiczkiem w szkole i że spełni swoje życzenie.
Nastoletni wilkołak zwrócił swój wzrok na dziewczynę, która wydawała się szczerze zdezorientowana działaniem swojej przyjaciółki. Posłał jej przyjazny uśmiech, na który odpowiedziała z obrzydzoną miną, patrząc na niego w górę i w dół. Jego uśmiech opadł, czując się głęboko urażony.
Nie zamierzał jej podrywać, jeśli tak myślała.
Wydychając, potrząsnął głową, gdy odwróciła się i odeszła. Jego telefon znów zabrzęczał i zobaczył, że to wiadomość od Imogen. Spojrzał w kierunku, w którym poszedł jego przyjaciel i wiedział, że najprawdopodobniej minie trochę czasu, zanim go zobaczy. Odwrócił się i wyszedł na zewnątrz.
Właśnie kiedy pomyślał, że w końcu odbędą długo oczekiwaną rozmowę, wydawało się, że to się nigdy nie wydarzy.
— To nie jest rozmowa, którą mieliśmy odbyć, prawda? — wymamrotał, patrząc na Lydię i Allison, które stały za niebieskooką dziewczyną.
— Nie, przepraszam. — powiedziała cicho Imogen, po czym wyciągnęła nadgarstek. — To jest powód, dla którego przyszliśmy z tobą porozmawiać.
Scott poczuł burczenie w piersi, kiedy zobaczył ciemny siniak na jej nadgarstku.
— Kto to zrobił? — spojrzał na nią, dostrzegając jej minę. — Co?
Allison i Lydia wymieniły spojrzenia.
— Nic — Jej policzki lekko się rozgrzały, zanim odchrząknęła. — Ta kobieta przyszła cię szukać w szkole i złapała mnie i Lydię, zanim odeszła.
— Kobieta? — zmarszczył brwi.
Imogen zaczęła mu opowiadać, jak wyglądała kobieta i wszystko z nią związane. Scott powiedział jej, że zadzwoni do Dereka, żeby mogli z nim jutro porozmawiać, a ona pokaże mu siniaki.
─────
— Nic nie widzę.
To była pierwsza rzecz, którą Derek powiedział po tym, jak zobaczył siniaki na nadgarstkach czarownicy i truskawkowej blondynce.
— Spójrz ponownie — nalegał Scott.
Alfa skrzyżował ręce na piersi.
— Jak siniak powie mi, gdzie są Boyd i Erica?
— Obie mają dokładnie to samo.
— To nic.
— Pareidolia. Widzenie wzorców, których nie ma — powiedziała Lydia elegancko. — To podzbiór apofenii.
— Próbują pomóc.
— Ta trójka? — Derek wskazał na trzy dziewczyny przed nim. Skinął głową w stronę truskawkowej blondynki — Ta wykorzystała mnie do wskrzeszenia mojego psychicznego wujka. Dziękuję — Następnie spojrzał na łowczynię z niesmakiem. — Ona wystrzeliła około 30 strzał we mnie i moje stado — W końcu alfa spojrzał na czarownicę, która spojrzała na niego bez wyrazu.
— Naprawdę chcę, żebyś coś o mnie powiedział — warknęła Imogen, krzyżując ręce na piersi. — Ty i ja wiemy, że starałam się pomóc ci znaleźć zarówno Boyda, jak i Ericę.
— Ale zawiodłaś — przypomniał jej. Żadne z nich nie zauważyło zdziwionych spojrzeń, jakie otrzymali.
— Użyłam najsilniejszego zaklęcia śledzącego, jakie znam i oboje wiemy, co się stało — odwzajemniła się z wyrazem frustracji na twarzy.
Kiedy próbowała śledzić jego bety, to było tak, jakby ktoś po drugiej stronie połączenia ją zaatakował. Jej nos zaczął krwawić i zrobiło jej się niedobrze. Było oczywiste, że mieli po swojej stronie wiedźmę i jedyną osobą, o której mogła myśleć, była Sylvia.
— Poza tym nie zrobiłam tego dla ciebie, ale Isaac poprosił o pomoc. I nie zapominaj, że jedynym powodem, dla którego mają kłopoty, jest to, że ich przemieniłeś.
— Dobra, w porządku, nie kłóćcie się — Stiles im przerwał — Nikt nie zginął, tak? Może było trochę zadrapań, ale nie było śmierci. Powiedział, odnosząc się do incydentu z Gerardem. — To właśnie nazywam ważnym rozróżnieniem.
— Moja matka umarła — wyszeptała Allison, wpatrując się w alfę.
Derek dostrzegł jej wyraz twarzy.
— Wasz głupi kodeks zabił twoją matkę. Nie ja — wypluł jako przypomnienie.
Młoda Argent zacisnęła mocno szczękę. Imogen odetchnęła.
— Ta kobieta szukała Scotta. Jestem tutaj, aby pomóc mu i zarówno Boydowi, jak i Erice, nie tobie.
— Chcesz pomóc? — Derek odparł, cofając się. — Znajdź coś prawdziwego — zaczął wychodzić z pokoju, a Scott go dogonił.
─────
Imogen nie pozwoliła, by to, co powiedział Derek, dotarło do niej, ale zamierzała mu udowodnić, że się mylił. Tak więc spędzała większość swojego czasu na zastanawianiu się, czym może być ten symbol.
— Chcę takiego — Lydia westchnęła, nie spuszczając wzroku z bliźniaków stojących przy regałach z książkami.
Łowczyni zamrugała.
— Którego?
— Poważnie? — wyszeptała Imogen, niepewna, jak Allison mogła przegapić sposób, w jaki jeden z bliźniaków wpatrywał się w Danny'ego.
— Oczywiście tego hetero — odparła nonszalancko Lydia.
Allison obserwowała, jak jeden z bliźniaków wpatruje się w Danny'ego ciemnym spojrzeniem wypełnionym pożądaniem.
— Och... — mruknęła, zakłopotana w fotelu.
— A jeśli to nie jest symbol? — mruknęła Imogen, zerkając na kubek z kawą i logo na nim. — A co, jeśli to logo? — podniosła wzrok, gdy nie otrzymała odpowiedzi od Lydii i spojrzała na Allison, która wskazała za nią. Czarownica odwróciła głowę, Lydia flirtowała z jednym z bliźniaków. Westchnęła. — Oczywiście — spojrzała z powrotem na ekran laptopa, wpisując logo firm w Beacon Hills.
─────
Następnej nocy Imogen przybyła do zamkniętego banku. Logo banku wyglądało dokładnie tak, jak siniaki jej i Lydii. Powiedziałaby Scottowi, ale ponieważ to nie był wystarczający dowód, postanowiła tego nie robić.
— Hej, Imogen.
Podskoczyła na ten głos, odwróciła się i posłała Allison zaskoczone spojrzenie.
— Co do cholery, Allison? Co ty tutaj robisz?
— Pomyślałam, że możesz potrzebować wsparcia na wszelki wypadek — odparła, wzruszając ramionami.
Imogen westchnęła.
— Wiesz, to może być nic.
— W porządku — powiedziała Allison.
Czarownica ukryła poczucie winy, które czuła, gdy była w pobliżu swojej przyjaciółki, zwłaszcza że nie powiedziała jej jeszcze, jaki jest prawdziwy powód śmierci jej matki. Ale wydawało się, że za każdym razem, gdy wspominała Victorię Argent, Allison zaczynała gadać o tym, jaki zły był Derek. Imogen nie była pewna, jak powiedzieć, że jej matka próbowała zabić Scotta i dlatego Derek ją ugryzł.
— W porządku, chodź — mruknęła niebieskooka, idąc w kierunku zamkniętych drzwi.
Była łowczyni przygląda się łańcuchom.
— Jak się dostaniemy? — zapytała.
— Mam pomysł — powiedziała z zadowoleniem czarownica, podnosząc rękę i wymamrotała zaklęcie pod nosem. Zamek odblokował się i łańcuchy spadły na podłogę. Uśmiechnęła się do Allison, która zachichotała. Oboje weszli do środka.
W środku było cicho i ciemno. Wszystko wokół było pokryte kurzem lub gruzem. Wyglądało na to, że w pobliżu nie ma niczego, co dowodziłoby, że alfy tu są.
Skręcili za róg tylko po to, by nagle obaj zostali przyciśnięci do ściany.
— Pani Morrell? — odparły ze zdziwienia, widząc pedagoga szkolnego.
— Gęba na kłódkę i słuchajcie uważnie — Starsza kobieta warknęła niskim tonem. — Nie macie pojęcia, w co się właśnie wpakowałyście. W tej chwili macie może 20 sekund, aby się ukryć.
— Co ty tutaj robisz? — spytała Imogen, gdy kobieta pozwoliła im odejść.
Zignorowała jej pytanie.
— Wejdźcie tam, zamknijcie drzwi. Kiedy usłyszycie początek walki, wtedy wyjdziecie.
— Jaka walka? — zapytała Allison.
— Usłyszysz. Teraz idźcie! — rozkazała i dwie nastolatki niechętnie ukryły się w pomieszczeniu.
Gdy weszły do środka, Imogen wyciągnęła telefon i włączyła latarkę. Obie dziewczyny znieruchomiały, gdy usłyszały stukanie i ciężkie kroki. Allison zobaczyła galon amoniaku i otworzyła go. Następnie przewróciła go, by zablokować ich zapachy. Imogen posłała jej pochwalne spojrzenie, a była łowczyni rozpromieniła się na pochwałę.
Czarownica zdała sobie sprawę, że naprawdę znaleźli kryjówkę alf. Wyszeptała zaklęcie pod nosem, stuknęła stopami o podłogę i nie wydobył się żaden dźwięk. Posłała Allison uśmiech, który odwzajemniła. Niebieskooka poświeciła telefonem po schowku, kiedy do jej nosa doszedł zapach czegoś gnijącego.
Obie stłumiły krzyki i westchnienia szoku, gdy w kącie leżało martwe ciało Erici.
Imogen zakryła usta, czując, że zaraz zwymiotuje i odwróciła wzrok od martwego ciała blondynki.
Na szczęście lub nie, odgłosy walki rozbrzmiały dokładnie tak, jak powiedziała pani Morrell. Obie dziewczyny wymieniły spojrzenia, po czym wybiegły z kryjówki i rzuciły się w kierunku, z którego nadciągała walka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro