Rozdział 20
Rozdział 20
Plany
━━━
Podczas gdy Stiles i Scott siedzieli na ławce, próbując nie wpadać w panikę z powodu tego, jak ta noc miała się rozegrać, Imogen przybywała do miejsca, w którym według Isaaca, ukrywa się Derek. Gdy podeszła do drzwi, usłyszała głos, o którym myślała, że już nigdy nie będzie musiała słyszeć.
Jej serce opadło, natychmiast go rozpoznając.
— Potrzebuję stada. Alfy takiego jak ty. Potrzebuję cię tak samo, jak ty potrzebujesz mnie — Peter powiedział do swojego siostrzeńca.
Imogen zeszła po schodach, oznajmiając im swoją obecność.
— Dlaczego miałby chcieć pomocy od takiego totalnego psychola jak ty? — zapytała złośliwie, próbując zignorować szok, że żyje. Ale oto był. Ten sam mężczyzna, który kilka miesięcy temu próbował zabić ją i jej przyjaciół.
Derek skinął głową na znak zgody, podczas gdy Peter patrzył na nią z uśmieszkiem na ustach.
— Imogen Lewis, nasza mała czarownica. Dawno się nie widzieliśmy. — zamyślił się, zanim jej odpowiedział. — Po pierwsze, nie jestem totalnym psychopatą — Jego oczy powędrowały do siostrzeńca. — A tak przy okazji, to ty poderżnąłeś mi gardło. Ale wszyscy żyjemy, prawda? Więc potrzebujemy siebie nawzajem. Czasami, gdy potrzebujesz pomocy, zwracasz się do ludzi, których nigdy się nie spodziewałeś — spojrzał na nią, gdy zeszła z ostatnich stopni. — Dlatego tu jesteś.
Imogen zwróciła się do alfy.
— Gerard kontroluje Jacksona i próbowałam poszukać zaklęcia, które mogłoby przerwać więź między nimi, ale nie mogę tego zrobić, ponieważ zakłóciłoby to równowagę. — westchnęła. — Więc jestem tutaj, zastanawiając się, czy coś wiesz.
— Nie, nie wiem — Derek spojrzał na nią. — Czy Scott wie, że tu jesteś?
Skrzyżowała ramiona.
— Nie. A czy Scott wie, że on żyje? — odparła, wskazując palcem na mężczyznę. Była pewna, że Scott nie wiedział.
— Nie — powiedział bez ogródek. Już miał zapytać, czy wie, że jej chłopak pracuje z Gerardem, ale prawdopodobnie tak było.
Widząc nagłe napięcie między nimi. I choć to było zabawne, Peter potrzebował ich do skupienia.
— W porządku, chociaż najwyraźniej nie ufacie sobie nawzajem, jestem pewien, że mnie wysłuchacie.
— Wcale ci nie ufamy — warknął Derek.
Peter przewrócił oczami.
— Udowodnię, dlaczego powinniście mi ufać. Dlaczego musicie mi zaufać. Ponieważ powiem wam, jak powstrzymać Jacksona.
— Wiesz, jak go zabić?
Imogen posłała Derekowi nieprzyjemne spojrzenie. Peter potrząsnął głową.
— Właściwie wiem jak go uratować — powiedział, co zwróciło uwagę czarownicy. — Istnieje mit, że wilkołaka można wyleczyć, po prostu wykrzykując jego prawdziwe imię.
— To tylko mit — zauważył Derek.
— W podstawówce mówią, że mity i legendy mają ziarnko prawdy. Nasze imię jest symbolem tego, kim jesteśmy. Kanima nie ma tożsamości. Dlatego nie szuka stada.
Imogen przygryzła wargę.
— Szuka mistrza.
Starszy mężczyzna skinął głową.
— A kto jeszcze dorasta bez stada? Nie ma tożsamości?
— Sierota.
— Jak Jackson — dodał Peter — A teraz jego tożsamość znika pod skórą gada i musicie go sprowadzić z powrotem.
Derek zmarszczył brwi.
— W jaki sposób?
— Przez jego serce — Były alfa powiedział bez ogródek. — Jakby inaczej?
— Wiesz, na wypadek, gdybyś nie zauważył, Jackson nie ma zbyt wielkiego serca — zadrwił alfa.
— Nie prawda. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale jest jedna osoba. Jedna młoda dama, z którą Jacksona łączyła prawdziwa więź — powiedział Peter. — Jedna osoba, która może mu pomóc. Kto może go uratować.
— Lydia — Imogen wypuściła powietrze, wiedząc już, że bez względu na to, jak bardzo Jackson odpychał Lydię, zawsze się chronili. Pomimo kłótni między nimi i bez względu na to, jak bardzo udawali, że się nienawidzą, istniała między nimi miłość.
Peter zamruczał, a jego wzrok padł na siostrzeńca.
— Twoim najlepszym sprzymierzeńcem zawsze był gniew, Derek, ale najbardziej brakuje ci serca. Dlatego zawsze wiedziałeś, że potrzebujesz Scotta — Jego głos zmiękł, a jego oczy spojrzały na Imogen, która bawiła się bransoletką na swoim nadgarstku. Szybko zwrócił uwagę na ozdoby na nim, było oczywiste, kto jej ją dał. — A nawet ktoś tak spalony i martwy w środku, jak ja, wie, że nie należy lekceważyć prostej, ale niezaprzeczalnej siły ludzkiej miłości.
─────
Isaac spojrzał na koszulkę w ręku Scotta, gdy stali w szatni. Obaj mieli iść i szukać Stilesa, który zaginął.
— Ale dlaczego ty masz koszulkę, a ja but? — zapytał nieco zbity z tropu.
Drugi wilkołak naprężył się, odwracając, patrząc na Dereka, który miał przy sobie Imogen. Scott spojrzał między nimi, czując się oszołomiony.
— Musimy porozmawiać — powiedział alfa.
Peter wyszedł zza rogu. Jego niebieskie oczy błyszczały z rozbawieniem na widok twarzy jego byłej bety.
— Wszyscy.
Oczy Scotta rozszerzyły się.
— Cholera jasna! — wykrzyknął, robiąc krok w zdumieniu. — Co to do diabła jest?
Derek spojrzał na niego.
— Wiesz, pomyślałem to samo, kiedy zobaczyłem, jak rozmawiasz z Gerardem na posterunku szeryfa.
Scott zrobił, co w jego mocy, by powstrzymać się od zewnętrznej paniki. Plan wciąż musiał zostać zrealizowany.
— Dobra, poczekaj. On zagroził, że zabije moją mamę. Co miałem zrobić?
— Tu się z nim zgodzę — Peter odezwał się. — Widziałeś jego mamę? Jest przepiękna.
— Zamknij się — Derek i Scott powiedzieli jednocześnie.
Imogen tylko westchnęła. Spojrzała na swój telefon, wysłała już Lydii naprawdę długą wiadomość z nadzieją, że będzie chciała pomóc Jacksonowi, ale nie otrzymała odpowiedzi.
Isaac spojrzał na nieznajomego w pokoju.
— Kto to?
— To Peter, wujek Dereka — Scott powiedział. — Jakiś czasu temu próbował zabić nas wszystkich, a potem podpaliliśmy go, a Derek poderżnął mu gardło.
— Cześć — Peter uśmiechnął się do niego ponuro.
— Dobrze wiedzieć — powiedział nerwowo Isaac.
Scott spojrzał na swoją dziewczynę i Dereka.
— Jakim cudem on żyje?
— Kto go tam wie — mruknęła Imogen, zadając to pytanie wcześniej, ale została zignorowana przez obu Hale'ów.
— Słuchaj, w skrócie wie, jak powstrzymać Jacksona — Derek przemówił, również ignorując jego pytanie. Naprawdę nie chciał rozmawiać o tym, jak Lydia w zasadzie go wykorzystała do przywrócenia zmarłego wujka z martwych. — A może jak go uratować.
— Cóż, to bardzo pomocne, ale Jackson nie żyje — Isaac powiedział bez ogródek.
— Co? — wykrzyknęli Derek i Imogen zaskoczeni wiadomością.
— Tak, Jackson nie żyje — Scott powiedział, czując się winny, że nie mógł temu zapobiec. — To po prostu wydarzyło się na boisku.
Beta Dereka zauważył ich milczenie.
— W porządku, dlaczego nikt nie uważa tego za dobrą wiadomość?
— Ponieważ jeśli Jackson nie żyje, to się nie stało przez przypadek — powiedział Petera. — Gerard chciał, żeby tak się stało.
— Ale dlaczego? — zapytała Imogen. Martwiła się o Lydię, ponieważ Jackson wciąż był kimś, kogo kochała.
Były alfa spojrzał na nią.
— Cóż, dokładnie to musimy rozgryźć. I coś mi mówi, że lista możliwości się zawęża — zauważył. — Musimy wrócić do domu, mam coś, co może pomóc.
Wszyscy zgodzili się wrócić do domu Hale'ów, z wyjątkiem tego, że Scott odciągnął Imogen, gdy tylko tam dotarli. Spojrzała na niego pytająco, gdy inni zaczęli iść do środka, chociaż Isaac zwlekał przez chwilę.
— Co? — zapytała Scotta.
— Potrafisz rzucić zaklęcie lokalizacyjne? Brakuje Stilesa — powiedział jej, martwiąc się o swojego najlepszego przyjaciela.
Skinęła głową.
— Tak, masz może... — Chłopak wyciągnął koszulkę, na co spojrzała na niego pocieszająco. — Znajdę go. Nie martw się — zapewniła i otworzyła bagażnik swojego samochodu. — Mam wszystko. Zrobię to tutaj. Idź do środka i zobacz, czy wymyślicie coś, co jeszcze planuje Gerard.
— W porządku — odetchnął, posyłając jej mały uśmiech. — Dziękuję.
Imogen skinęła głową, wciąż było między nimi niewypowiedziane napięcie, a on wszedł do środka. Jego spojrzeniu nie umknął fakt, że miała założoną jego bransoletkę. Dało mu to małą nadzieję, że między nimi wszystko się ułoży.
Imogen położyła mapę na ziemi, z kilkoma świeczkami, które zapaliła zaklęciem przed położeniem koszulki obok mapy. W jej dłoni była niewielka ilość piasku, który powoli upuściła na mapę, gdy mruczała pod nosem zaklęcie, z zamkniętymi oczami.
Kiedy upuściła ostatnie ziarnko piasku na mapę, otworzyła oczy, obserwując, jak piasek zostawia mały ślad, gdy się porusza, zanim się zatrzymał. Jej brwi zmarszczyły się.
— Jest w domu — wymamrotała i zmarszczyła brwi.
— To było interesujące — powiedział Isaac, zaskakując ją. Spojrzała w górę i zobaczyła jego i Scotta stojących tam.
Scott spojrzał na nią z wdzięcznością.
— Znalazłaś go?
— Tak, był u Argentów przed powrotem do domu — powiedziała, podnosząc wszystko i wstając. — Zgaduję, że Gerard zabrał go podczas całej sytuacji z Jacksonem. A propos, czy coś znaleźliście? — zapytała, zauważając, że nie byli z Derekiem tak długo.
— Nie, to znaczy Derek i Peter będą dalej szukać, ale musimy iść do szpitala. Moja mama i twój wujek myślą, że coś się dzieje z ciałem Jacksona — Scott jej powiedział.
Imogen wypuściła powietrze, każąc im wsiąść do jej samochodu.
─────
— Co się z nim dzieje? — Scott odetchnął zszokowany.
Imogen siedziała obok wujka, gdy patrzyła szeroko otwartymi oczami na osłonę, w której znajdował się Jackson. Isaac skrzywił się na ten widok.
— Myślałam, że ty mi powiesz. — powiedziała Melissa, również przerażona sytuacją. — Nie jest dobrze, prawda?
— To nie wygląda dobrze — mruknęła Imogen, nie podobało jej się uczucie, jakie odczuwała od ciała na stole.
— Oł — Isaac cofnął się, gdy ciało się poruszyło.
Scott wzdrygnął się, słysząc cichy syk, który wyrwał się z ust Jacksona.
— Um, mamo, możesz to zapiąć, proszę?
— W porządku — Melissa ustąpiła, próbując to zapiąć. — Dobrze, zaczynamy.
— Mamo, zapnij to! — wykrzyknął Scott.
Ciało Jacksona wciąż się poruszało, a on syczał. Imogen wpatrywała się w ciało, czując się zaniepokojona, podczas gdy Ben był gotowy stanąć przed nią w obronie.
— Dobra, dobra — Melissa wymamrotała paniką.
— Mamo! — Scott popędził ją, odetchnął z ulgą, gdy udało jej się zamknąć.
Melissa spojrzała na Bena, który przytulał do siebie siostrzenicę, wpatrując się w jej szeroko otwarte oczy. Uśmiechnął się nieśmiało.
— Wiedziałem, że możesz to zrobić.
Kilka chwil później Derek zadzwonił do Scotta, który wyjaśnił, co się dzieje, podczas gdy alfa kazał mu spotkać się z nimi gdzieś z ciałem. W ten sposób dwa wilkołaki i czarownica byli poza szpitalem, niosąc Jacksona w worku na zwłoki.
Cóż, Scott i Isaac nieśli torbę, a Imogen sprawdzała, czy mają czystą drogę.
— Dobra, idziemy — szepnęła cicho i ruszyli do jej samochodu.
Zatrzymała się, gdy zobaczyła w oddali reflektory i usłyszała za sobą uderzenie. Odwracając się szybko, jej wzrok padł na Scotta, który upuścił Jacksona na głowę.
— Poważnie? — patrzyła na niego z niedowierzaniem.
— Nie chciałem. — wyszeptał Scott, czując się winny i zszokowany tym, że to zrobił. Poszedł po torbę, ale zatrzymał się, gdy usłyszał pisk opon. Chris Argent wysiadł z samochodu, wpatrując się w trójkę, która spięła się na jego nagłe pojawienie. — Jesteś sam — zauważył Scott. — Co chcesz?
— Scott, Imogen — skinął głową — Co prawda nie mamy ze sobą wiele wspólnego — przyznał, wciąż odtwarzając wyraz twarzy swojej córki i to, jak bardzo była zdeterminowana, by zabić Dereka. — Ale w tej chwili mamy wspólnego wroga.
— Dlatego próbuję go stąd wydostać — Wilkołak wskazał na ciało na podłodze.
— Nie miałem na myśli Jacksona — Chris westchnął. — Gerard namieszał w głowie Allison, tak samo, jak w przypadku Kate. Tracę ją. I wiem, że jej przyjaciele też ją tracą — powiedział, patrząc na czarownicę.
— Masz rację — przyznała Imogen — Więc możesz nam zaufać, że to naprawimy? Możesz nas przepuścić?
— Nie — przerwał, na co napięli się. — Mój samochód jest szybszy.
Po tym wszyscy natychmiast wsiedli do jego samochodu.
─────
Kiedy dotarli na miejsce, trójka nastolatków wysiadła z samochodu, z wyjątkiem Isaaca, który został, patrząc na torbę na zwłoki.
— Chyba przestał się ruszać — powiedział.
— Gdzie Derek? — zapytał Chris, tylko po to, by otrzymać odpowiedź, gdy Derek zaczął biec w ich kierunku na czworakach, po czym zrobił salto i zatrzymał się przed nimi z czerwonymi oczami. Łowca zauważył napiętą postawę alfa. — Jestem tu dla Jacksona. Nie dla ciebie.
Derek wpatrywał się w niego.
— Jakoś nie uważam tego za pocieszające — spojrzał na betę. — Wprowadź go do środka.
Imogen podeszła do niego, zdając sobie sprawę, że nie było z nim jej przyjaciółki, podobnie jak Petera.
— Gdzie oni są?
— Kto?
— Peter i Lydia — Scott odpowiedział za nią, również zauważając, że ich nie ma.
Derek stanął nad ciałem Jacksona i zaczął rozpinać torbę. — Wow, poczekaj chwilę. Powiedziałeś, że wiesz, jak go uratować.
— Było minęło — powiedział alfa.
— A co jeśli-
Derek przerwał mu ostrym tonem.
— Pomyśl o tym, Scott. Gerard teraz go kontroluje. Zmienił Jacksona w swojego osobistego psa stróżującego. I wprawił to wszystko w ruch, aby Jackson mógł stać się jeszcze większy i potężniejszy.
— Nie. Nie, nie zrobiłby tego — Chris szybko zaprzeczył.
— Oczywiście, że tak — powiedział Gerard, powodując, że wszyscy się napięli, gdy nagle pojawił się w magazynie. Z wyjątkiem Scotta i Imogen, którzy mieli już plan — Wszystko, co jest niebezpieczne, poza kontrolą, lepiej jeśli umrze.
Derek sięgnął, by podciąć gardło Jacksonowi, tylko po to, by jego oczy się otworzyły i wbił pazury w brzuch alfy, zanim wrzucił go do drugiego pokoju. Oczy starszego mężczyzny padły na betę.
— Dobra robota, Scott. Przyprowadziłeś Jacksona do Dereka, aby go uratować. Ale nie zdawałeś sobie sprawy, że chciałem Dereka.
Nagle wystrzelono strzałę, która wbiła się w ramię Isaaca. Oczy Imogen błysnęły na sylwetkę, która ukryła się za ścianą, szybko rozpoznając, kto to był.
— Allison? — odetchnęła w szoku, po czym szybko pomogła Scottowi zabrać Isaaca gdzieś, żeby się wyleczył.
Scott poszedł, aby dołączyć do walki, gdy Imogen wpatrywała się w strzałę w ramieniu Isaaca.
— Wyciągnij — powiedział jej, krzywiąc się z bólu.
Skinęła głową, ignorując syczenie i warczenie, które usłyszała. Chwyciła mocno koniec, zanim wyciągnęła ją brutalnie, mrucząc przeprosiny.
Nagle zobaczyła, jak Scott zostaje wrzucony na ścianę. Podniosła rękę i popchnęła Jacksona z wystarczającą siłą, by wrzucić go do sąsiedniego pomieszczenia, ale to go nie powstrzymało, gdy poszedł za Derekiem. Usłyszała jęk, spojrzała i zobaczyła krwawiącego Isaaca na podłodze z Allison stojącą nad nim.
Łowczyni wpatrywała się w alfę i ruszyła w jego kierunku.
— Nie, Allison! — Czarownica ostrzegła, wiedząc, że nie może pozwolić jej zabić Dereka.
Wyglądało na to, że Gerard miał tę samą myśl, kiedy kanima chwyciła łowczynię za szyję.
— Jeszcze nie, kochanie — powiedział.
— Co robisz? — zapytała dziadka.
— Nie po to tu przyszedł — odparł Scott.
— Więc już wiesz. — zauważył Gerard.
— O czym on mówi?
— W nocy przed szpitalem, kiedy groziłem twojej matce, wiedziałem, że już coś zrozumiałeś. Wyczułeś to.
— On umiera — Isaac ujawnił, rozpoznając zapach.
Stary człowiek skinął głową.
— Tak. Już od jakiegoś czasu. Niestety nauka nie ma jeszcze lekarstwa na raka. Ale nadprzyrodzone siły, już tak.
Chris spojrzał na ojca.
— Ty potworze.
Gerard uśmiechnął się ponuro.
— Jeszcze nie.
— Co robisz?
— Ją też zabijesz?
— Jeśli chodzi o przetrwanie, zabiłbym własnego syna! — przyznał starzec ostrym tonem, po czym zwrócił się do wilkołaka. — Scott.
Derek spróbował wstać, tylko po to, by stwierdzić, że ledwo może poruszyć mięśniami. Myślał, że to od walki z kanimą, ale szybko zdał sobie sprawę, że Imogen używa magii, by powstrzymać go.
— Scott, nie rób tego. Wiesz, że zaraz po tym mnie zabije. Będzie alfą.
— To prawda — powiedział Gerard, uśmiechając się złośliwie, gdy Scott trzymał Dereka. — Ale myślę, że on już to wie, prawda, Scott? Wie, że ostateczną nagrodą jest Imogen — obiecał, że nie spadnie jej włos z głowy, dopóki dostanie tego, czego chce. — Zrób to dla mnie, a będą mogli być razem. Jesteś jedynym elementem, który nie pasuje, Derek. A jeśli jeszcze się nie nauczyłeś, po prostu nie ma rywalizacji z miłością młodych.
— Scott, nie! Nie! — błagał Derek.
— Przepraszam — Scott spojrzał na Imogen, która skinęła ledwie zauważalnie — Ale muszę.
Gerard włożył rękę w usta Dereka, krzycząc z bólu po ugryzieniu, zanim uśmiechnął się szeroko na widok ugryzienia. Uniósł rękę, jakby deklarując zwycięstwo, zanim zauważył wyraz obrzydzenia i przerażenia na ich twarzach. Spojrzał na swoje ramię, serce mu opadło na widok czarnej krwi.
— Co? Co to jest? Co zrobiłeś?
— Wszyscy mówili, że Gerard zawsze ma plan — Scott zerknął na Imogen, która się uśmiechnęła. — My też mieliśmy.
Przypomniał sobie, jak poszli razem do Deatona, który powiedział im, że mogą zamienić pigułki staruszka, a Imogen może użyć magii, by zamaskować je, by wyglądały bardziej autentycznie.
Gerard pospiesznie wyciągnął mały pojemnik, wysypując tabletki, zanim zmiażdżył je w dłoni.
— Nie. Nie — wydobył się kłąb czarnego dymu. — Popiół górski — zaczął wypluwać czarną krew.
Derek spojrzał na młodego nastolatka oszołomiony.
— Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Scott spojrzał na niego.
— Ponieważ możesz być alfą, ale nie moim.
— Zabij ich! — Gerard ryknął z gniewu. — Zabij ich wszystkich!
Imogen spojrzała na kanimę, wykorzystując okazję, by odepchnąć go od Allison, która wykorzystała szansę na ucieczkę. Nagle pojawił się znajomy niebieski jeep, gdy Jackson wstawał i wbił się w niego.
— Trafiłem? — spytał Stiles, zanim wrzasnął na widok kanimy na masce swojego samochodu.
Lydia wysiadła i mimo strachu, zbliżyła się do gigantycznej jaszczurki.
— Jackson! Jackson! — uniosła klucz, który sprawił, że zatrzymał się z pazurami w powietrzu i spojrzał na przedmiot w jej dłoni. Zaczął powoli wracać do swojego ludzkiego ja, gdy powoli wyjął z jej dłoni symbol swojej miłości do niej.
Korzystając z tej szansy, Jackson cofnął się, lekko niezdecydowany skinął głową. Zarówno Derek, jak i Peter wepchnęli mu pazury w brzuch, po czym cofnęli się, gdy Lydia złapała swojego byłego chłopaka.
— Czy ty... Czy nadal... — Jackson wykrztusił ze łzami w oczach, gdy na nią spojrzał.
— Tak — Szybko przyznała, wiedząc, o co miał zapytać. — Nadal cię kocham. Tak, nadal cię kocham.
Scott złapał dłoń Imogen, która odwzajemniła jego uścisk. Jej oczy utkwiły w przyjaciółce, która cicho płakała z powodu utraty pierwszej miłości. Bolało ją, gdy widziała, jak Jackson umiera. Chciał być wilkołakiem, a został bronią zemsty.
— Gdzie jest Gerard? — zapytała Allison, zauważając, że starzec zniknął.
Chris podążył za wzrokiem córki.
— Nie może być daleko.
Lydia wstała, a Stiles wydawał się gotowy, by ją pocieszyć, tylko po to, by usłyszeli drapanie pazurami o chodnik. Wszyscy byli oszołomieni, widząc, jak Jackson powoli podnosi się ze swojego miejsca, gdy ryknął, będąc teraz wilkołakiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro