Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Rozdział 20

Plany

━━━

Podczas gdy Stiles i Scott siedzieli na ławce, próbując nie wpadać w panikę z powodu tego, jak ta noc miała się rozegrać, Imogen przybywała do miejsca, w którym według Isaaca, ukrywa się Derek. Gdy podeszła do drzwi, usłyszała głos, o którym myślała, że ​​już nigdy nie będzie musiała słyszeć.

Jej serce opadło, natychmiast go rozpoznając.

— Potrzebuję stada. Alfy takiego jak ty. Potrzebuję cię tak samo, jak ty potrzebujesz mnie — Peter powiedział do swojego siostrzeńca.

Imogen zeszła po schodach, oznajmiając im swoją obecność.

— Dlaczego miałby chcieć pomocy od takiego totalnego psychola jak ty? — zapytała złośliwie, próbując zignorować szok, że żyje. Ale oto był. Ten sam mężczyzna, który kilka miesięcy temu próbował zabić ją i jej przyjaciół.

Derek skinął głową na znak zgody, podczas gdy Peter patrzył na nią z uśmieszkiem na ustach.

— Imogen Lewis, nasza mała czarownica. Dawno się nie widzieliśmy. — zamyślił się, zanim jej odpowiedział. — Po pierwsze, nie jestem totalnym psychopatą — Jego oczy powędrowały do ​​siostrzeńca. — A tak przy okazji, to ty poderżnąłeś mi gardło. Ale wszyscy żyjemy, prawda? Więc potrzebujemy siebie nawzajem. Czasami, gdy potrzebujesz pomocy, zwracasz się do ludzi, których nigdy się nie spodziewałeś — spojrzał na nią, gdy zeszła z ostatnich stopni. — Dlatego tu jesteś.

Imogen zwróciła się do alfy.

— Gerard kontroluje Jacksona i próbowałam poszukać zaklęcia, które mogłoby przerwać więź między nimi, ale nie mogę tego zrobić, ponieważ zakłóciłoby to równowagę. — westchnęła. — Więc jestem tutaj, zastanawiając się, czy coś wiesz.

— Nie, nie wiem — Derek spojrzał na nią. — Czy Scott wie, że tu jesteś?

Skrzyżowała ramiona.

— Nie. A czy Scott wie, że on żyje? — odparła, wskazując palcem na mężczyznę. Była pewna, że ​​Scott nie wiedział.

— Nie — powiedział bez ogródek. Już miał zapytać, czy wie, że jej chłopak pracuje z Gerardem, ale prawdopodobnie tak było.

Widząc nagłe napięcie między nimi. I choć to było zabawne, Peter potrzebował ich do skupienia.

— W porządku, chociaż najwyraźniej nie ufacie sobie nawzajem, jestem pewien, że mnie wysłuchacie.

— Wcale ci nie ufamy — warknął Derek.

Peter przewrócił oczami.

— Udowodnię, dlaczego powinniście mi ufać. Dlaczego musicie mi zaufać. Ponieważ powiem wam, jak powstrzymać Jacksona.

— Wiesz, jak go zabić?

Imogen posłała Derekowi nieprzyjemne spojrzenie. Peter potrząsnął głową.

— Właściwie wiem jak go uratować — powiedział, co zwróciło uwagę czarownicy. — Istnieje mit, że wilkołaka można wyleczyć, po prostu wykrzykując jego prawdziwe imię.

— To tylko mit — zauważył Derek.

— W podstawówce mówią, że mity i legendy mają ziarnko prawdy. Nasze imię jest symbolem tego, kim jesteśmy. Kanima nie ma tożsamości. Dlatego nie szuka stada.

Imogen przygryzła wargę.

— Szuka mistrza.

Starszy mężczyzna skinął głową.

— A kto jeszcze dorasta bez stada? Nie ma tożsamości?

— Sierota.

— Jak Jackson — dodał Peter — A teraz jego tożsamość znika pod skórą gada i musicie go sprowadzić z powrotem.

Derek zmarszczył brwi.

— W jaki sposób?

— Przez jego serce — Były alfa powiedział bez ogródek. — Jakby inaczej?

— Wiesz, na wypadek, gdybyś nie zauważył, Jackson nie ma zbyt wielkiego serca — zadrwił alfa.

— Nie prawda. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale jest jedna osoba. Jedna młoda dama, z którą Jacksona łączyła prawdziwa więź — powiedział Peter. — Jedna osoba, która może mu pomóc. Kto może go uratować.

— Lydia — Imogen wypuściła powietrze, wiedząc już, że bez względu na to, jak bardzo Jackson odpychał Lydię, zawsze się chronili. Pomimo kłótni między nimi i bez względu na to, jak bardzo udawali, że się nienawidzą, istniała między nimi miłość.

Peter zamruczał, a jego wzrok padł na siostrzeńca.

— Twoim najlepszym sprzymierzeńcem zawsze był gniew, Derek, ale najbardziej brakuje ci serca. Dlatego zawsze wiedziałeś, że potrzebujesz Scotta — Jego głos zmiękł, a jego oczy spojrzały na Imogen, która bawiła się bransoletką na swoim nadgarstku. Szybko zwrócił uwagę na ozdoby na nim, było oczywiste, kto jej ją dał. — A nawet ktoś tak spalony i martwy w środku, jak ja, wie, że nie należy lekceważyć prostej, ale niezaprzeczalnej siły ludzkiej miłości.

─────

Isaac spojrzał na koszulkę w ręku Scotta, gdy stali w szatni. Obaj mieli iść i szukać Stilesa, który zaginął.

— Ale dlaczego ty masz koszulkę, a ja but? — zapytał nieco zbity z tropu.

Drugi wilkołak naprężył się, odwracając, patrząc na Dereka, który miał przy sobie Imogen. Scott spojrzał między nimi, czując się oszołomiony.

— Musimy porozmawiać — powiedział alfa.

Peter wyszedł zza rogu. Jego niebieskie oczy błyszczały z rozbawieniem na widok twarzy jego byłej bety.

— Wszyscy.

Oczy Scotta rozszerzyły się.

— Cholera jasna! — wykrzyknął, robiąc krok w zdumieniu. — Co to do diabła jest?

Derek spojrzał na niego.

— Wiesz, pomyślałem to samo, kiedy zobaczyłem, jak rozmawiasz z Gerardem na posterunku szeryfa.

Scott zrobił, co w jego mocy, by powstrzymać się od zewnętrznej paniki. Plan wciąż musiał zostać zrealizowany.

— Dobra, poczekaj. On zagroził, że zabije moją mamę. Co miałem zrobić?

— Tu się z nim zgodzę — Peter odezwał się. — Widziałeś jego mamę? Jest przepiękna.

— Zamknij się — Derek i Scott powiedzieli jednocześnie.

Imogen tylko westchnęła. Spojrzała na swój telefon, wysłała już Lydii naprawdę długą wiadomość z nadzieją, że będzie chciała pomóc Jacksonowi, ale nie otrzymała odpowiedzi.

Isaac spojrzał na nieznajomego w pokoju.

— Kto to?

— To Peter, wujek Dereka — Scott powiedział. — Jakiś czasu temu próbował zabić nas wszystkich, a potem podpaliliśmy go, a Derek poderżnął mu gardło.

— Cześć — Peter uśmiechnął się do niego ponuro.

— Dobrze wiedzieć — powiedział nerwowo Isaac.

Scott spojrzał na swoją dziewczynę i Dereka.

— Jakim cudem on żyje?

— Kto go tam wie — mruknęła Imogen, zadając to pytanie wcześniej, ale została zignorowana przez obu Hale'ów.

— Słuchaj, w skrócie ​​wie, jak powstrzymać Jacksona — Derek przemówił, również ignorując jego pytanie. Naprawdę nie chciał rozmawiać o tym, jak Lydia w zasadzie go wykorzystała do przywrócenia zmarłego wujka z martwych. — A może jak go uratować.

— Cóż, to bardzo pomocne, ale Jackson nie żyje — Isaac powiedział bez ogródek.

— Co? — wykrzyknęli Derek i Imogen zaskoczeni wiadomością.

— Tak, Jackson nie żyje — Scott powiedział, czując się winny, że nie mógł temu zapobiec. — To po prostu wydarzyło się na boisku.

Beta Dereka zauważył ich milczenie.

— W porządku, dlaczego nikt nie uważa tego za dobrą wiadomość?

— Ponieważ jeśli Jackson nie żyje, to się nie stało przez przypadek — powiedział Petera. — Gerard chciał, żeby tak się stało.

— Ale dlaczego? — zapytała Imogen.  Martwiła się o Lydię, ponieważ Jackson wciąż był kimś, kogo kochała.

Były alfa spojrzał na nią.

— Cóż, dokładnie to musimy rozgryźć. I coś mi mówi, że lista możliwości się zawęża — zauważył. — Musimy wrócić do domu, mam coś, co może pomóc.

Wszyscy zgodzili się wrócić do domu Hale'ów, z wyjątkiem tego, że Scott odciągnął Imogen, gdy tylko tam dotarli. Spojrzała na niego pytająco, gdy inni zaczęli iść do środka, chociaż Isaac zwlekał przez chwilę.

— Co? — zapytała Scotta.

— Potrafisz rzucić zaklęcie lokalizacyjne? Brakuje Stilesa — powiedział jej, martwiąc się o swojego najlepszego przyjaciela.

Skinęła głową.

— Tak, masz może... — Chłopak wyciągnął koszulkę, na co spojrzała na niego pocieszająco. — Znajdę go. Nie martw się — zapewniła i otworzyła bagażnik swojego samochodu. — Mam wszystko. Zrobię to tutaj. Idź do środka i zobacz, czy wymyślicie coś, co jeszcze planuje Gerard.

— W porządku — odetchnął, posyłając jej mały uśmiech. — Dziękuję.

Imogen skinęła głową, wciąż było między nimi niewypowiedziane napięcie, a on wszedł do środka. Jego spojrzeniu nie umknął fakt, że miała założoną jego bransoletkę. Dało mu to małą nadzieję, że między nimi wszystko się ułoży.

Imogen położyła mapę na ziemi, z kilkoma świeczkami, które zapaliła zaklęciem przed położeniem koszulki obok mapy. W jej dłoni była niewielka ilość piasku, który powoli upuściła na mapę, gdy mruczała pod nosem zaklęcie, z zamkniętymi oczami.

Kiedy upuściła ostatnie ziarnko piasku na mapę, otworzyła oczy, obserwując, jak piasek zostawia mały ślad, gdy się porusza, zanim się zatrzymał. Jej brwi zmarszczyły się.

— Jest w domu — wymamrotała i zmarszczyła brwi.

— To było interesujące — powiedział Isaac, zaskakując ją. Spojrzała w górę i zobaczyła jego i Scotta stojących tam.

Scott spojrzał na nią z wdzięcznością.

— Znalazłaś go?

— Tak, był u Argentów przed powrotem do domu — powiedziała, podnosząc wszystko i wstając. — Zgaduję, że Gerard zabrał go podczas całej sytuacji z Jacksonem. A propos, czy coś znaleźliście? — zapytała, zauważając, że nie byli z Derekiem tak długo.

— Nie, to znaczy Derek i Peter będą dalej szukać, ale musimy iść do szpitala. Moja mama i twój wujek myślą, że coś się dzieje z ciałem Jacksona — Scott jej powiedział.

Imogen wypuściła powietrze, każąc im wsiąść do jej samochodu.

────

— Co się z nim dzieje? — Scott odetchnął zszokowany.

Imogen siedziała obok wujka, gdy patrzyła szeroko otwartymi oczami na osłonę, w której znajdował się Jackson. Isaac skrzywił się na ten widok.

— Myślałam, że ty mi powiesz. — powiedziała Melissa, również przerażona sytuacją. — Nie jest dobrze, prawda?

— To nie wygląda dobrze — mruknęła Imogen, nie podobało jej się uczucie, jakie odczuwała od ciała na stole.

— Oł — Isaac cofnął się, gdy ciało się poruszyło.

Scott wzdrygnął się, słysząc cichy syk, który wyrwał się z ust Jacksona.

— Um, mamo, możesz to zapiąć, proszę?

— W porządku — Melissa ustąpiła, próbując to zapiąć. — Dobrze, zaczynamy.

— Mamo, zapnij to! — wykrzyknął Scott.

Ciało Jacksona wciąż się poruszało, a on syczał. Imogen wpatrywała się w ciało, czując się zaniepokojona, podczas gdy Ben był gotowy stanąć przed nią w obronie.

— Dobra, dobra — Melissa wymamrotała paniką.

— Mamo! — Scott popędził ją, odetchnął z ulgą, gdy udało jej się zamknąć.

Melissa spojrzała na Bena, który przytulał do siebie siostrzenicę, wpatrując się w jej szeroko otwarte oczy. Uśmiechnął się nieśmiało.

— Wiedziałem, że możesz to zrobić.

Kilka chwil później Derek zadzwonił do Scotta, który wyjaśnił, co się dzieje, podczas gdy alfa kazał mu spotkać się z nimi gdzieś z ciałem. W ten sposób dwa wilkołaki i czarownica byli poza szpitalem, niosąc Jacksona w worku na zwłoki.

Cóż, Scott i Isaac nieśli torbę, a Imogen sprawdzała, czy mają czystą drogę. 

— Dobra, idziemy — szepnęła cicho i ruszyli do jej samochodu.

Zatrzymała się, gdy zobaczyła w oddali reflektory i usłyszała za sobą uderzenie. Odwracając się szybko, jej wzrok padł na Scotta, który upuścił Jacksona na głowę.

— Poważnie? — patrzyła na niego z niedowierzaniem.

— Nie chciałem. — wyszeptał Scott, czując się winny i zszokowany tym, że to zrobił. Poszedł po torbę, ale zatrzymał się, gdy usłyszał pisk opon. Chris Argent wysiadł z samochodu, wpatrując się w trójkę, która spięła się na jego nagłe pojawienie. — Jesteś sam — zauważył Scott. — Co chcesz?

— Scott, Imogen — skinął głową — Co prawda nie mamy ze sobą wiele wspólnego — przyznał, wciąż odtwarzając wyraz twarzy swojej córki i to, jak bardzo była zdeterminowana, by zabić Dereka. — Ale w tej chwili mamy wspólnego wroga.

— Dlatego próbuję go stąd wydostać — Wilkołak wskazał na ciało na podłodze.

— Nie miałem na myśli Jacksona — Chris westchnął. — Gerard namieszał w głowie Allison, tak samo, jak w przypadku Kate. Tracę ją. I wiem, że jej przyjaciele też ją tracą — powiedział, patrząc na czarownicę.

— Masz rację — przyznała Imogen — Więc możesz nam zaufać, że to naprawimy? Możesz nas przepuścić?

— Nie — przerwał, na co napięli się. — Mój samochód jest szybszy.

Po tym wszyscy natychmiast wsiedli do jego samochodu.

────

Kiedy dotarli na miejsce, trójka nastolatków wysiadła z samochodu, z wyjątkiem Isaaca, który został, patrząc na torbę na zwłoki.

— Chyba przestał się ruszać — powiedział.

— Gdzie Derek? — zapytał Chris, tylko po to, by otrzymać odpowiedź, gdy Derek zaczął biec w ich kierunku na czworakach, po czym zrobił salto i zatrzymał się przed nimi z czerwonymi oczami. Łowca zauważył napiętą postawę alfa. — Jestem tu dla Jacksona. Nie dla ciebie.

Derek wpatrywał się w niego.

— Jakoś nie uważam tego za pocieszające — spojrzał na betę. — Wprowadź go do środka.

Imogen podeszła do niego, zdając sobie sprawę, że nie było z nim jej przyjaciółki, podobnie jak Petera.

— Gdzie oni są?

— Kto?

— Peter i Lydia — Scott odpowiedział za nią, również zauważając, że ich nie ma. 
Derek stanął nad ciałem Jacksona i zaczął rozpinać torbę. — Wow, poczekaj chwilę. Powiedziałeś, że wiesz, jak go uratować.

— Było minęło — powiedział alfa.

— A co jeśli-

Derek przerwał mu ostrym tonem.

— Pomyśl o tym, Scott. Gerard teraz go kontroluje. Zmienił Jacksona w swojego osobistego psa stróżującego. I wprawił to wszystko w ruch, aby Jackson mógł stać się jeszcze większy i potężniejszy.

— Nie. Nie, nie zrobiłby tego — Chris szybko zaprzeczył.

— Oczywiście, że tak — powiedział Gerard, powodując, że wszyscy się napięli, gdy nagle pojawił się w magazynie. Z wyjątkiem Scotta i Imogen, którzy mieli już plan — Wszystko, co jest niebezpieczne, poza kontrolą, lepiej jeśli umrze.

Derek sięgnął, by podciąć gardło Jacksonowi, tylko po to, by jego oczy się otworzyły i wbił pazury w brzuch alfy, zanim wrzucił go do drugiego pokoju. Oczy starszego mężczyzny padły na betę.

— Dobra robota, Scott. Przyprowadziłeś Jacksona do Dereka, aby go uratować. Ale nie zdawałeś sobie sprawy, że chciałem Dereka.

Nagle wystrzelono strzałę, która wbiła się w ramię Isaaca. Oczy Imogen błysnęły na sylwetkę, która ukryła się za ścianą, szybko rozpoznając, kto to był.

— Allison? — odetchnęła w szoku, po czym szybko pomogła Scottowi zabrać Isaaca gdzieś, żeby się wyleczył.

Scott poszedł, aby dołączyć do walki, gdy Imogen wpatrywała się w strzałę w ramieniu Isaaca.

— Wyciągnij — powiedział jej, krzywiąc się z bólu.

Skinęła głową, ignorując syczenie i warczenie, które usłyszała. Chwyciła mocno koniec, zanim wyciągnęła ją brutalnie, mrucząc przeprosiny.

Nagle zobaczyła, jak Scott zostaje wrzucony na ścianę. Podniosła rękę i popchnęła Jacksona z wystarczającą siłą, by wrzucić go do sąsiedniego pomieszczenia, ale to go nie powstrzymało, gdy poszedł za Derekiem. Usłyszała jęk, spojrzała i zobaczyła krwawiącego Isaaca na podłodze z Allison stojącą nad nim.

Łowczyni wpatrywała się w alfę i ruszyła  w jego kierunku.

— Nie, Allison! — Czarownica ostrzegła, wiedząc, że ​​nie może pozwolić jej zabić Dereka.

Wyglądało na to, że Gerard miał tę samą myśl, kiedy kanima chwyciła łowczynię za szyję.

— Jeszcze nie, kochanie — powiedział.

— Co robisz? — zapytała dziadka.

— Nie po to tu przyszedł — odparł Scott.

— Więc już wiesz. — zauważył Gerard.

— O czym on mówi?

— W nocy przed szpitalem, kiedy groziłem twojej matce, wiedziałem, że już coś zrozumiałeś. Wyczułeś to.

— On umiera — Isaac ujawnił, rozpoznając zapach.

Stary człowiek skinął głową.

— Tak. Już od jakiegoś czasu. Niestety nauka nie ma jeszcze lekarstwa na raka. Ale nadprzyrodzone siły, już tak.

Chris spojrzał na ojca.

— Ty potworze.

Gerard uśmiechnął się ponuro.

— Jeszcze nie.

— Co robisz?

— Ją też zabijesz?

— Jeśli chodzi o przetrwanie, zabiłbym własnego syna! — przyznał starzec ostrym tonem, po czym zwrócił się do wilkołaka. — Scott.

Derek spróbował wstać, tylko po to, by stwierdzić, że ledwo może poruszyć mięśniami. Myślał, że to od walki z kanimą, ale szybko zdał sobie sprawę, że Imogen używa magii, by powstrzymać go.

— Scott, nie rób tego. Wiesz, że zaraz po tym mnie zabije. Będzie alfą.

— To prawda — powiedział Gerard, uśmiechając się złośliwie, gdy Scott trzymał Dereka. — Ale myślę, że on już to wie, prawda, Scott? Wie, że ostateczną nagrodą jest Imogen — obiecał, że nie spadnie jej włos z głowy, dopóki dostanie tego, czego chce. — Zrób to dla mnie, a będą mogli być razem. Jesteś jedynym elementem, który nie pasuje, Derek. A jeśli jeszcze się nie nauczyłeś, po prostu nie ma rywalizacji z miłością młodych.

— Scott, nie! Nie! — błagał Derek.

— Przepraszam — Scott spojrzał na Imogen, która skinęła ledwie zauważalnie — Ale muszę.

Gerard włożył rękę w usta Dereka, krzycząc z bólu po ugryzieniu, zanim uśmiechnął się szeroko na widok ugryzienia. Uniósł rękę, jakby deklarując zwycięstwo, zanim zauważył wyraz obrzydzenia i przerażenia na ich twarzach. Spojrzał na swoje ramię, serce mu opadło na widok czarnej krwi.

— Co? Co to jest? Co zrobiłeś?

— Wszyscy mówili, że Gerard zawsze ma plan — Scott zerknął na Imogen, która się uśmiechnęła. — My też mieliśmy.

Przypomniał sobie, jak poszli razem do Deatona, który powiedział im, że mogą zamienić pigułki staruszka, a Imogen może użyć magii, by zamaskować je, by wyglądały bardziej autentycznie.

Gerard pospiesznie wyciągnął mały pojemnik, wysypując tabletki, zanim zmiażdżył je w dłoni.

— Nie. Nie — wydobył się kłąb czarnego dymu. — Popiół górski — zaczął wypluwać czarną krew.

Derek spojrzał na młodego nastolatka oszołomiony.

— Dlaczego mi nie powiedziałeś?

Scott spojrzał na niego.

— Ponieważ możesz być alfą, ale nie moim.

— Zabij ich! — Gerard ryknął z gniewu. — Zabij ich wszystkich!

Imogen spojrzała na kanimę, wykorzystując okazję, by odepchnąć go od Allison, która wykorzystała szansę na ucieczkę. Nagle pojawił się znajomy niebieski jeep, gdy Jackson wstawał i wbił się w niego.

— Trafiłem? — spytał Stiles, zanim wrzasnął na widok kanimy na masce swojego samochodu.

Lydia wysiadła i mimo strachu, zbliżyła się do gigantycznej jaszczurki.

— Jackson! Jackson! — uniosła klucz, który sprawił, że zatrzymał się z pazurami w powietrzu i spojrzał na przedmiot w jej dłoni. Zaczął powoli wracać do swojego ludzkiego ja, gdy powoli wyjął z jej dłoni symbol swojej miłości do niej.

Korzystając z tej szansy, Jackson cofnął się, lekko niezdecydowany skinął głową. Zarówno Derek, jak i Peter wepchnęli mu pazury w brzuch, po czym cofnęli się, gdy Lydia złapała swojego byłego chłopaka.

— Czy ty... Czy nadal... — Jackson wykrztusił ze łzami w oczach, gdy na nią spojrzał.

— Tak — Szybko przyznała, wiedząc, o co miał zapytać. — Nadal cię kocham. Tak, nadal cię kocham.

Scott złapał dłoń Imogen, która odwzajemniła jego uścisk. Jej oczy utkwiły w przyjaciółce, która cicho płakała z powodu utraty pierwszej miłości. Bolało ją, gdy widziała, jak Jackson umiera. Chciał być wilkołakiem, a został bronią zemsty.

— Gdzie jest Gerard? — zapytała Allison, zauważając, że starzec zniknął.

Chris podążył za wzrokiem córki.

— Nie może być daleko.

Lydia wstała, a Stiles wydawał się gotowy, by ją pocieszyć, tylko po to, by usłyszeli drapanie pazurami o chodnik. Wszyscy byli oszołomieni, widząc, jak Jackson powoli podnosi się ze swojego miejsca, gdy ryknął, będąc teraz wilkołakiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro