Rozdział 2
Rozdział 2
Żegnaj
━━━
Podczas gdy jej chłopak poszedł ze Stilesem sprawdzić dom Alexa, Imogen poszła do domu. Uśmiechnęła się do Zeusa, który patrzył na nią ostrożnie, co spowodowało, że jej uśmiech osłabł, zanim udała się do swojego pokoju. Rzuciła torbę na książki przy biurku i przebrała się w wygodniejsze ubrania.
Ubrana wyszła ze swojego pokoju. Weszła do wolnego pokoju, w którym ćwiczyła zaklęcia. Omar używał go również od czasu do czasu. Jej oczy powędrowały do półki, na której stał zegarek kieszonkowy i zastanawiała się, ile czasu minie, zanim Theo pozna swój błąd. Wzruszywszy ramionami, zdecydowała, że to do niego należy decyzja, jak długo będzie tkwił w więzieniu.
Złapała grymuar i włożyła go do torby. Zeszła na dół i wzięła paczkę ciasteczek na przekąskę. Musiała wrócić do szkoły, ponieważ obiecała Malii, że pomoże jej w odrabianiu matematyki. Decydując się na zabranie ze sobą ciasteczek, wyszła z domu, nie patrząc na zmienione zdjęcia.
Jadąc z powrotem do szkoły, nacisnęła hamulce, gdy zauważyła na poboczu mężczyznę dziwnie ubranego. Jeździł konno. Kiedy spojrzała w lusterko wsteczne, mężczyzna i jego koń zniknęli.
Ignorując dziwne uczucie, jakie miała, kontynuowała drogę powrotną do szkoły.
─────
— Teraz to rozumiesz? — spytała Imogen Malię, podczas gdy Isaac pisał na swoim laptopie, próbując dokończyć swoją pracę.
Jej kuzynka przygryzła wargę, wpatrując się w zadanie, które miała przed sobą.
— Myślę, że tak... — mruknęła, rozwiązując zadanie, tak jak pokazała jej kuzynka. — Dobrze?
— Tak — wiwatowała przyciszonym głosem, żeby nie przeszkadzać innym uczniom w bibliotece. Jej telefon zabrzęczał — Możesz rozwiązać resztę bez mojej pomocy? Lydia potrzebuje, żebym przyszła.
— Tak, myślę, że to zrozumiałam, ale na wszelki wypadek powinnaś się pospieszyć — powiedziała Malia, zerkając na resztę zadań, które musiała rozwiązać z niepokojem w brązowych oczach.
Tak naprawdę nie ufała Isaacowi, że wyjaśni, jak rozwiązać jej zadanie, ponieważ ją rozpraszał. Nie, żeby kiedykolwiek mu to powiedziała. Naprawdę nie potrzebował wzmocnienia ego.
Imogen uśmiechnęła się do niej.
— Dobrze — chwyciła swoją torbę i pospieszyła, aby znaleźć swoją najlepszą przyjaciółkę.
Kiedy weszła do klasy, znalazła ją siedzącą z tyłu z Allison obok niej.
— Co tam? — zauważyła niepokój i odetchnęła — Niedobrze.
— Stanie się coś strasznego — powiedziała, powodując, że dwie brunetki się napięły. Akurat, kiedy wydawało się, że wszystko jest dobrze, coś musiało się pojawić, żeby to zrujnować.
— Okej — przełknęła nerwowo ślinę — Co to jest?
— Nie wiem. Dlatego potrzebuję twojej pomocy — Lydia zmarszczyła brwi, mówiąc im o tym, co słyszała i o tym, że to Stiles podał jej tytuł piosenki. To właśnie doprowadziło ją do zbadania Jeźdźców Widmo.
Allison przygryzła wnętrze policzka.
— Kiedy po raz pierwszy miałaś przeczucie?
— Byłam z tobą — Lydia powiedziała po chwili, gdy spojrzała na Imogen. — Zeszłej nocy w klubie, kiedy usiadłaś obok mnie. I znowu dzisiaj ze Stilesem. Zdaliśmy sobie sprawę, że to Dziki Gon. Jeźdźcy, konie. Zabrane dusze.
Allison pochyliła się nad nią, by przeczytać słowa na ekranie.
— Ci, którzy widzą Dziki Łów, strzeżcie się, bo już jesteście zgubieni.
Imogen zbladła.
— Myślę, że dzisiaj jednego widziałam — powiedziała nagle, przypominając sobie mężczyznę na drodze. To wyjaśniało dziwne uczucie, jakie wywoływała ta postać. — Kiedy wracałam do szkoły.
— Muszę znaleźć Stilesa — powiedziała Lydia, wstając. — Imogen, znajdź Scotta, żebyśmy mogli się spotkać. Jeśli ich widziałaś, oznacza to, że zostaniesz zabrana.
— W porządku — szepnęła, zerkając na Allison. — Powinnaś zabrać Malię i Isaaca. Są w bibliotece — Szybko wyszła, by znaleźć swojego chłopaka, tak jak Lydia zrobiła to samo.
Tymczasem Allison wpatrywała się w niebieskooką dziewczynę, która właśnie wyszła z zakłopotaniem w oczach. Łowczyni nie miała już żadnych wspomnień Stilesa i Imogen.
─────
Niepokój, który odczuwał, rósł, gdy opuszczali posterunek szeryfa. Stiles i on odkryli, że ktoś zabierał ludzi i sprawiał, że znikali. Musiał znaleźć Liama i Hayden, aby ostrzec ich o niebezpieczeństwie, w jakim się znaleźli.
Chociaż nie mógł powstrzymać niepokojącego uczucia, że wydarzy się coś złego. Kiedy dotarł do szkoły ze Stilesem, oboje się rozdzielili i wtedy usłyszał głos Imogen. Musiała się z nim pilnie spotkać. Opowiedziała mu o Dzikim Polowaniu i o tym, jak zostanie porwana.
Nie tracił ani sekundy na spotkanie z nią. Przerwał, gdy zadzwonił jego telefon i zobaczył, że pochodzi z nieznanego numeru. Odpowiedział i zapytał, kto jest po drugiej stronie linii. Osoba odłożyła słuchawkę i westchnęła.
Wtedy ją zobaczył, poczuł ulgę i radość, widząc, że nic jej nie jest. Oboje natychmiast objęli się mocno. Odsunął się, by ją pocałować, po czym ponownie mocno ją przytulił. Kiedy ją przytulał, jego wspomnienia zaczęły się zmieniać.
Imogen nigdy nie pojawiła się w jego życiu i nigdy się w niej nie zakochał.
Uśmiech, który miał na twarzy, zbladł, gdy zdał sobie sprawę, że przytula nieznajomą.
Odsunął się, patrząc na nią. Jego twarz zarumieniła się, wpatrując się w piękną dziewczynę przed nim. Nigdy nawet nie przytulał dziewczyny, więc zastanawiał się, dlaczego przytula tę dziewczynę, której nie znał.
— Och, przepraszam — powiedział niezręcznie. — Kim jesteś?
Mina Imogen opadła na jego słowa i poczuła łzy palące jej oczy.
— Żartujesz, prawda? — zapytała, mając nadzieję, że się myliła.
Scott odchrząknął, widząc, że jest na skraju płaczu.
— Przepraszam. Jesteś z mojego rocznika, prawda? — Tak naprawdę nie znał wszystkich osób w szkole. Może go też znać, ponieważ był w drużynie lacrosse.
— Scott... — szepnęła, zesztywniała, gdy usłyszała w oddali konie. Zdała sobie sprawę, że zostanie zabrana i że nie ma dużo czasu. — Dobrze, nie ma dużo czasu. Po prostu mnie posłuchaj, dobrze?
Jedyną nadzieją, jaką miała, było to, że może gdyby ją pamiętał, mogłaby wrócić skądkolwiek, dokąd zostanie zabrana.
Złapała go za ręce i spojrzała mu w oczy, błagając go, by o niej pamiętał.
— Scott, musisz spróbować wszystko zapamiętać, dobrze? Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Jak zawsze razem powstrzymujemy złoczyńców? — słyszała, jak się zbliżają. Widziała, że nadal wyglądał na zdezorientowanego. — Pamiętaj, jak planowaliśmy naszą wspólną przyszłość.
— Dlaczego mielibyśmy to zrobić? — zapytał z wahaniem w głosie. Jej słowa zaskoczyły go.
— Bo cię kocham — powiedziała, powtarzając słowa, które wyznali sobie w noc balu na drugim roku. — Bo mnie kochasz — Jej uścisk na jego dłoniach zacieśnił się, kiedy zobaczyła, że otoczyli ich Jeźdźcy Widmo, ale Scott ich nie widział. Posłała mu smutny uśmiech. — Zniknę.
Wyglądał na zaskoczonego jej słowami, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu niebezpieczeństwa.
— Co? Dlaczego?
Owinęła ramiona wokół jego szyi.
— Kocham cię, Scott — wyszeptała, jej głos załamał się, gdy powstrzymała łzy.
Usłyszała i poczuła strzał, a potem zniknęła.
Scott zamrugał, jego ręce opadły na boki. Zmarszczył brwi, rozglądając się przez chwilę. Był pewien, że z kimś rozmawiał. Z jakiegoś powodu czuł, jakby czegoś mu brakowało, kiedy sięgnął, by dotknąć między szyją a ramieniem.
Czuł się dziwnie.
Jego wspomnienia uległy zmianie, ale w głębi duszy jego wilk był załamany i wołał o swoją partnerkę, która nagle zniknęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro