Rozdział 2
Rozdział 2
Otwarta Rana
━━━
— Gotowa na rozpoczęcie szkoły?
Imogen postawiła kubek z kawą na blacie, jej niebieskie oczy zerkały na Grace, która robiła sobie omlet.
— Chyba — zatrzymała się. — Nie wiem, muszę zacząć wybierać uczelnie i przygotowywać się do egzaminów końcowych. Lydia już zdała na pierwszym roku...
— Masz pomysł, gdzie chcesz się uczyć? — zapytała Grace, odwracając głowę, by na nią spojrzeć.
Młoda czarownica westchnęła.
— Nie wiem nawet, czego chcę się uczyć. Poza tym bardziej martwię się o Sylvię. Ta mała wiadomość, którą zostawiła, gdy byliśmy w Nowym Jorku, była zdecydowanie przerażająca — wymamrotała, przypominając sobie, jak byli na Coney Island i zobaczyła wróżkę.
Bardziej dla rozrywki wyszła na spotkanie z kobietą i w rezultacie oczy wróżki zrobiły się białe, gdy złapała ją za rękę.
Byłabym bardziej czujna, moja kochana siostrzenico. Nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy mogę uderzyć. To będzie twój koniec. Tak jak twojej matki. Po tym oderwała rękę od wróżki, która wydawała się zaskoczona i zdezorientowana tym, co się stało.
Grace zacisnęła usta, wiadomość odbiła się echem w jej umyśle i zerknęła na zegar.
— Nie martw się o nią teraz. Powinnaś jechać do szkoły.
Imogen również spojrzała na zegar i skinęła głową, wstając, poszła umyć zęby przed pójściem do szkoły.
─────
Scott przybył do szkoły na swoim nowym skuterze, który udało mu się kupić za spoko cenę. Kiedy zaparkował, zdjął kask i spojrzał na dwa motocykle z lekką zazdrością.
Jakby pod wpływem nagłego instynktu spojrzał w bok i dostrzegł, jak Imogen wysiada z samochodu. Nagle przypomniał sobie, że nie może podejść do niej i pocałować jej tak jak kiedyś. Oddychając głęboko, rozluźnił się i przypomniał sobie, że nadal muszą porozmawiać, co może doprowadzić do ich powrotu do siebie. Dał jej całe lato, by opłakiwać śmierć matki i uczyć się nowych zaklęć, podczas gdy on skupiał się na szkole.
Zaczął się nowy rok, co oznaczało, że wciąż miał szansę.
Oboje byli nieświadomi tego, że mieli te same myśli.
Jego oczy oderwały się od niej, gdy weszła do szkoły i spojrzał w dół na swoje ramię. Nadal chciał tego tatuażu i znał tylko jedną osobę, która mogła mu pomóc.
─────
Imogen stała obok Lydii i Allison, gdy odkładała zeszyty. Właściwie poczuła ulgę, że ta trójka miała razem więcej zajęć niż w zeszłym roku. Napisała dziś rano do Lii, pytając, czy potrzebuje podwózki, ale druga blondynka powiedziała, że się spóźni.
— Świeże mięsko — Lydia zamruczała, spoglądając na wszystkich młodszych chłopaków, którzy szli obok nich. — Tony świeżych mężczyzn.
— Masz na myśli świeżo upieczonych chłopców — Allison wyglądała na nieco zbitą z tropu słowami ich przyjaciół. — Lydia, mają 14 lat.
— Nie wspominając, że to trochę niepokojące. — mruknęła Imogen, wkrótce skończą siedemnaście lat. Nie widziała problemu w tym, żeby ktokolwiek umawiał się z kimś starszym lub młodszym od siebie, ale ci chłopaki właśnie skończyli gimnazjum, więc było to dla niej trochę dziwne.
Lydia zbyła ich opinie.
— Ech, niektórzy są bardziej dojrzali niż inni.
— Wiesz, to w porządku być singlem — powiedziała delikatnie młoda czarownica, zamykając swoją szafkę i oparła się o nią. — Skup się przez chwilę na sobie.
— Immy, kocham cię — powiedziała, nie widząc, jak druga dziewczyna skrzywiła się na ten przezwisko. — Ale proszę, nie udawajmy, że rozmawiamy o mnie, gdy tak naprawdę rozmawiamy między wierszami o tobie — odetchnęła — Ale ja nie chcę chłopaka. Chcę odwrócić uwagę — Jej zielone oczy praktycznie się rozjaśniły.
Allison i Imogen podążały za jej wzrokiem. Była to para bardzo atrakcyjnych, wysportowanych chłopaków.
— Bracia? — zapytała brunetka.
Lydia uśmiechnęła się.
— Bliźniacy.
Imogen i Allison wymieniły zdezorientowane spojrzenie, zanim przyciągnęły przyjaciółkę, aby mogły pójść na zajęcia. Lydia mogła później z nimi flirtować.
─────
Trzy dziewczyny weszły do klasy, która szybko się zapełniała. Imogen weszła jako ostatnia. Jej wzrok padł na Lię, która siedziała z tyłu, posyłając jej machnięcie.
Rozejrzała się i zauważyła, że nie ma już wolnych miejsc poza jednym przed Scottem. Przełykając grubo, podeszła i odchrząknęła.
Scott zrobił, co w jego mocy, by nie patrzeć na nią, kiedy weszła do klasy. Wiedział już, że tam jest po samym zapachu.
— Hej — przywitał się.
Lekki uśmiech na jej ustach.
— Hej, czy to miejsce jest zajęte? — zapytała cicho. Nagle poczuła melancholię. Dokładnie rok temu siedziała za nim, kiedy dał jej swój długopis, który właściwie wciąż miała.
Potrząsnął głową.
— Nie, nie, nie, nie. Nie, to wszystko dla ciebie. Uch, jest całkowicie wolne — Jego własne myśli dotyczyły tego samego szczegółu, co jej. Zastanawiał się, czy zatrzymała jego długopis.
— W porządku — Jej uśmiech stał się bardziej szczery, niebieskie oczy błyszczały wesołością, gdy zajęła miejsce. Przynajmniej nie tylko ona czuła się niezręcznie.
Scott zerknął na Stilesa, który uniósł kciuki z rozbawioną miną. Wilkołak przewrócił oczami, ignorując, jak jego własne policzki rozgrzały się na to, jak był zdenerwowany wymianą zdań ze swoją byłą dziewczyną.
Telefony wszystkich albo brzęczały, albo wydawały wibrację. Wszyscy wyjęli telefony, widząc tę samą wiadomość.
Nagle do klasy weszła kobieta, czytając na głos wiadomość, po czym spojrzała na nich z twardym spojrzeniem.
— To ostatnia linijka pierwszej lektury, którą przeczytacie. Jest to również ostatni tekst, jaki otrzymacie na tych zajęciach. Wyłączcie telefony, wszyscy.
Wszyscy zrobili, o co prosiła nauczycielka, która rozdała im pracę do wykonania.
Gdy pisała, Imogen nie mogła powstrzymać się od myślenia, jak długo ona i Scott będą unikać rozmowy, którą musieli odbyć.
Wyglądało na to, że nie miał nikogo nowego w swoim życiu. Chyba że się umawiał z kimś potajemnie.
Teraz nagle poczuła się zraniona tym pomysłem i starała się to zignorować, odkąd z nim zerwała. To był jej pomysł. Jej oczy przesunęły się na bransoletkę na nadgarstku z inicjałami. Mimo że nie byli już razem, nie mogła znaleźć siły, by ją zdjąć. Gdyby ruszył dalej, pozwoliłaby mu odejść, chociaż na pewno bolałoby to bardziej. Ale czuła, że muszą porozmawiać i lepiej będzie, jeśli zrobią to teraz, zamiast czekać.
Wyrwała mały kawałek papieru ze swojego notatnika, napisała na nim, zanim wsunęła go za siebie do niego. Starała się nie reagować, gdy ich palce musnęły się nawzajem. Cofnęła rękę, gdy wziął notatkę. Z niepokojem bawiła się bransoletką, zastanawiając się, czy w ogóle chce o nich rozmawiać.
Chociaż wyglądało na to, że los nie chciał, aby rozmawiali o ich możliwym pojednaniu, ponieważ powiedziano Scottowi, że musi wyjść z klasy.
Po tym minęło prawie dziesięć minut, zanim nastąpił chaos. Ptaki zaczęły uderzać o ścianę okien, zabijając się. Imogen i reszta klasy zaczęli chować się pod biurkami, gdy ptaki zdołały przebić się przez okno. Skrzywiła się, gdy jeden otarł jej policzek, przez co powstało małe nacięcie.
Gdy wszystkie ptaki były martwe, wezwano policję wraz z ratownikami medycznymi, aby sprawdzili rannych uczniów.
— Imogen? — Ben zawołał, a ona podniosła wzrok ze swojego miejsca obok Lii i Lydii. Wszedł do klasy z Grace za nim. — Wszystko w porządku? — zapytał, gdy tylko do niej dotarł, sprawdzając, czy nie ma żadnych skaleczeń lub siniaków, spojrzał na rozcięcie na jej policzku.
— Nic mi nie jest, wujku Ben. Myślałam, że jesteś w szpitalu — wymamrotała, odsuwając jego rękę od twarzy.
— Byłem, ale musiałem się upewnić, że wszystko w porządku — powiedział.
Nie był gotów powiedzieć jej o tym, że Isaac wylądował w szpitalu. Nie chciał, żeby się martwiła, kiedy beta leczył się powoli.
— Cóż, wszystko w porządku — spojrzała na Grace, która wydawała się przyglądać nowej nauczycielce angielskiego, po czym spojrzała na nią z lekkim uśmiechem. — Chociaż... — Imogen zamrugała, jej oczy padły na martwe ptaki wokół nich. — To nie wydaje się normalne — spojrzała na swoją nauczycielkę. — Czy wiesz, co to znaczy?
Grace przykucnęła przy jednym z martwych ptaków, jej ręka zawisła nad ciałem i zmarszczyła brwi.
— Nie jestem pewna, ale masz rację. To nic dobrego.
Telefon Bena nagle zadzwonił i spojrzał na nich przepraszająco, po czym odebrał go, wychodząc z klasy.
Imogen zerknęła na nauczycielkę angielskiego, która powiedziała im, że mogą wrócić do domu z powodu tego, co się właśnie wydarzyło. Kiedy jej wujek rozmawiał przez telefon, powiedziała Grace, że bardzo szybko porozmawia z przyjaciółmi.
Podeszła do Lydii, Allison i Lii, które były przy szafkach.
— Czy tylko ja zauważyłam, że Beacon Hills zamienia się w latarnię morską dla dziwacznych i nadprzyrodzonych istot?
— Gdzie jest Scott McCall? — podeszła do nich tajemnicza kobieta. Jej brązowe oczy padły na dziewczynę z blond pasemkami — Jesteś Imogen, prawda?
Czarownica skinęła głową, przyglądając się nieufnie kobiecie.
— Tak, skąd wiesz... — Ta kobieta była zdecydowanie starsza od nich.
— Gdzie jest Scott? — zażądała.
— Musiał wyjść — odpowiedziała, niepewna kim była ta kobieta. — Miał wrócić do klasy...
— Wrócił? — Nagle chwyciła mocno za przedramię Imogen.
— Hej! — warknęła Lia, mrużąc oczy na kobietę. Sylvia by ją zabiła, gdyby coś się stało Imogen, zanim dorwałaby się do niej.
Lydia również przyjęła defensywę.
— Wyluzuj, kochanie — skrzywiła się nagle, gdy kobieta również złapała ją za przedramię. Nieznana kobieta nagle wyglądała na przestraszoną i natychmiast wyszła. — Uch. No cóż, zrobiła mi siniaki.
Allison próbowała zobaczyć, dokąd poszła, podczas gdy Imogen przyglądała się siniakowi na ręce.
— Mi też — prychnęła. — Kim ona była?
— Kto wie i kogo to obchodzi — mruknęła Lydia. Następnie podeszli do nich Ben, Grace i Chris, którzy byli gotowi zabrać ich do domu.
─────
Tymczasem Scottowi udało się namówić Dereka, aby pomógł mu zrobić tatuaż na stałe. Alfa wpatrywał się w dwa okręgi na ramieniu nastolatka.
— Tak, widzę to. To dwa okręgi, prawda? Co to znaczy?
— Nie wiem — Wilkołak wzruszył ramionami i zaczął kreślić je na zakurzonym drewnie. — Po prostu narysowałem to palcami.
— Dlaczego to jest dla ciebie takie ważne? — zapytał z ciekawością Derek, zastanawiając się, dlaczego ten tatuaż tak wiele dla niego znaczy. Jego własny reprezentował nie tylko jego rodzinę, ale także sposób, w jaki nauczył się panować nad sobą, gdy był młodszy.
Scott zacisnął usta.
— Czy wiesz, co oznacza słowo tatuaż?
— Lepiej się skup. Scott ma przypływ intelektualny, a to się nie często zdarza — powiedział nonszalancko Stiles.
Scott krótko skinął mu głową, po czym spojrzał w dół.
— Cóż, w samoańskim oznacza otwartą ranę. Wiedziałem, że chcę zrobić sobie tatuaż, kiedy skończę 18 lat. Zawsze chciałem go mieć. Po prostu zdecydowałem, że zrobię go teraz, taki rodzaj nagrody.
— Za co? — Alfa zmarszczył brwi.
Jego głos nagle wypełnił się smutkiem i bólem.
— Za to, że przez całe lato nie dzwoniłem ani nie pisałem do Imogen — Trudno było uwierzyć, że rok temu Imogen i on spotkali się po raz pierwszy. — Nawet wtedy, gdy naprawdę chciałem, nawet jeśli czasami było tak trudno tego nie robić. Próbowałem dać jej przestrzeń, której chce. A teraz, cztery miesiące później, wciąż boli. Nadal wydaje mi się, że...
— To otwarta rana — Stiles skończył, widząc walkę na twarzy przyjaciela.
— Tak — mruknął Scott.
Derek wyglądał, jakby rozumiał, co wilkołak miał na myśli, ale dobrze to ukrył.
— Ból będzie gorszy niż wszystko, co kiedykolwiek czułeś — wyciągnął palnik.
— Ach, to świetnie — Stiles cofnął się.
— Zrób to — powiedział Scott, nie przejmując się bólem.
— Och, wow. Okej. — Jego najlepszy przyjaciel wydawał się nie zgadzać. — To... To za dużo dla mnie. Poczekam na zewnątrz, pooglądam sobie bogatą florę tej okolicy. Kto wie, może grzyby znajdę...?
Derek złapał go, zanim mógł zrobić kolejny krok.
— Nie. Masz go przytrzymać.
Człowiek niechętnie położył ręce na ramionach przyjaciela. Stiles nagle pożałował, że przyszedł do tego miejsca.
— O mój Boże.
Młody wilkołak zaczął krzyczeć w agonii od palenia, które czuł w ramieniu.
— Trzymaj go — Derek powiedział głośno ponad krzykami Scotta.
To była ostatnia rzecz, jaką Scott usłyszał, zanim zemdlał z bólu.
─────
— Ten jest idealny — Lydia powiedziała, trzymając kolor przy ścianie.
Ona i Imogen poszły do nowego mieszkania Allison, aby pomóc jej wybrać nowy kolor do jej pokoju. Najwyraźniej Lia była zbyt zmęczona, żeby przyjść i wolała zostać w domu.
— Hm, nie wiem. Wciąż myślę, że może jakiś odcień niebieskiego — mruknęła Allison, obserwując, jak Imogen unosi jasny odcień błękitu.
Imogen miała właśnie opowiedzieć jej, że to dobry pomysł, ale zauważyła siniaki na jej przedramieniu i Lydii.
— Spójrzcie — powiedziała.
Cała trójka wpatrywała się w siniaki na rękach dwóch dziewczyn, który tworzył jakiś symbol.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro