Rozdział 18
Rozdział 18
Sylvia
━━━
— Scott. Scott?
Brązowooki nastolatek spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela, który rzucał mu zaniepokojone spojrzenie. Prawdziwy alfa bardzo się starał nie wpadać w panikę, ale było to trudne, gdy jego dziewczyna nagle zniknęła ze szpitala. Był również pewien, że wyszeptała jego imię, chyba że to jego wyobraźnia płatała mu figla.
— Co?
— Znaleźli nagranie Imogen w kafeterii — powiedział Stiles, wskazując mu, żeby spojrzał na ekran na ekranie komputera Bena. Został odciągnięty od pracy, kiedy przyszli do niego zaniepokojeni nagłym zniknięciem Imogen.
Ben wpatrywał się w ekran z niepokojem, gdy chłopak jego siostrzenicy stał obok niego.
— Jest z Lią — Doktor mruknął, wskazując na swoją siostrzenicę siedzącą naprzeciwko blondynki. Wyglądało na to, że prowadzili napiętą rozmowę.
— Wstaje — Scott zmarszczył brwi, widząc, jak Imogen wygląda, jakby ledwo mogła chodzić. — Czy to Isaac? — Serce mu opadło, gdy zobaczył, jak beta nagle uniósł czarownicę, gdy zaczęła tracić przytomność i szedł za blondynką, która wydawała się mieć mroczny wyraz twarzy.
— Cholera! — Ben ze złością uderzył dłonią w biurko, zaskakując trójkę nastolatków. Przejechał dłonią po twarzy, czując frustrację, że to się stało.
Oczy Lydii wypełniły się irytacją, gdy zobaczyła mały uśmieszek, jaki miała blondynka.
— Wiedziałam, że jest z nią coś nie tak — mruknęła, zaciskając pięści. Powinna była wyrazić swoją nieufność wobec blondynki, ale pomyślała, że może to tylko jej wyobraźnia.
— Wiesz, dlaczego Lia zabrała Imogen? — Scott spytał starszego mężczyznę, rozpaczliwie pragnąc wiedzieć, w jakim niebezpieczeństwie była jego dziewczyna. — Albo, dlaczego Isaac miałby jej pomóc.
— Nie martw się o Isaaca, jego umysł pod kontrolą. Jeśli przyjrzysz się uważnie, ma na szyi ślad, którym prawdopodobnie oznaczyła go Lia — powiedział Ben, wypuszczając powietrze. — Jeśli chodzi o nią, najwyraźniej pracuje z Sylvią.
Scott zbladł.
— Myślisz, że to Sylvia stoi za zniknięciem Imogen?
— Wiem, że tak — Lekarz skrzywił się, a jego oczy wypełniała nienawiść do starszej siostry. — Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, zanim wykona swój ruch. Domyślam się, że Imogen zorientowała się, że Lia pracuje dla Sylvii — zacisnął szczękę. — Nie rozumiem, dlaczego sama skonfrontowała się z Lią.
Stiles spojrzał na nich z poważnym wyrazem twarzy.
— Cóż, to nie ma teraz znaczenia, bo musimy ją znaleźć. Jeśli to, co powiedziała nam Imogen, jest prawdą, jej ciotka nie planuje utrzymać jej przy życiu.
─────
Imogen jęknęła, zamrugała, by pozbyć się senności i spróbowała pociągnąć za ramiona. Sapnęła, kiedy zdała sobie sprawę, że jej ręce są przywiązane do krzesła, na którym obecnie siedziała.
— Nareszcie obudziła się moja kochana siostrzenica.
Jej głowa podskoczyła do kobiety siedzącej przed nią na krześle. Oddech uwiązł jej w gardle, gdy jej spojrzenie zderzyło się z lodowato niebieskimi oczami, które wwiercały się w nią z rozbawieniem.
— To ty — wyszeptała głosem pełnym gniewu graniczącego z nienawiścią. To była kobieta, która zabrała matkę.
Sylvia uśmiechnęła się złośliwie.
— Wyglądasz jak Viola — zadumała się, przechylając głowę na błysk wściekłości w spojrzeniu siostrzenicy.
— Nie mów jej imienia! — warknęła ze złością, zaciskając pięści. — Nie masz prawa! Nie po tym, co zrobiłaś!
— Cóż, temperament zdecydowanie odziedziczyłaś po ojcu — Kobieta powiedziała chytrze, powodując, że dziewczyna spojrzała na nią z szeroko otwartymi oczami i zacisnęła usta. Pochyliła się nieco do przodu, ciesząc się reakcjami, które otrzymywała. — Och, daj spokój Imogen. Na pewno już wiesz, kim jest twój ojciec. Albo przynajmniej się domyślasz.
Imogen przełknęła ślinę, wbijając paznokcie w dłonie.
— N-nie wiem, o czym mówisz — wyszeptała.
Sylvia westchnęła.
— Proszę cię. Obie wiemy, że nie można temu zaprzeczyć. Na pewno zauważyłaś, kiedy próbowałeś mnie znaleźć za pomocą tych zaklęć lokalizujących. To musiało się zdarzyć kilka razy. To znaczy, wiem, że twoja matka kazała Grace ukryć przed tobą jego obecność na wypadek, gdybyś kiedykolwiek próbowała go szukać, ale oboje wiemy, że jesteś teraz znacznie silniejsza od niej.
Umysł młodej czarownicy błysnął. Przypomniała siebie, że kilka razy użyła zaklęcia lokalizującego przy użyciu własnej krwi. Wiedziała, że jej jedyną rodziną był wujek Ben i Sylvia, co doprowadziło ją do przekonania, że na mapie będą tylko dwa znaki, ale kiedy to zrobiła, krople krwi rozproszyły się po Beacon Hills i Ameryce Południowej.
Uznała to za dziwne i pomyślała, że to pomyłka i spróbowała jeszcze raz rzucić zaklęcie. Tyle że stało się to ponownie. Mogła tylko wpatrywać się w mapę przez tak długi czas, zanim zaczęła się zastanawiać, czy nie robiono na niej jakiejś sztuczki. Zaprzeczyła temu gwałtownie, ponieważ to nie mogło być prawdą. A raczej nie chciała, żeby to była prawda.
Bo gdyby to była prawda, oznaczałoby to, że była córką mężczyzny, którego jej przyjaciele praktycznie nienawidzili i mu nie ufali. Nie był dobrym człowiekiem i właśnie z tego powodu postanowiła zablokować te myśli. Zrobiła wszystko, co w jej mocy, aby go uniknać, ale nie mogła też powstrzymać się od pragnienia poznania prawdy. To dlatego zaproponowała, żeby przyszedł pomóc Stilesowi.
Nie tylko po to, by pomóc przyjacielowi, ale z jej własnych, samolubnych powodów. Nie bez powodu zawsze uważała jego oczy za znajome. To dlatego, że za każdym razem, gdy patrzyła w lustro, widziała jego.
Jej oddech stał się cięższy, jej dolna warga lekko drżała.
— To nie prawda — Nie chciała zaakceptować, że był jej ojcem.
— Och, ale tak jest. Peter Hale był miłością życia twojej matki, a ty byłaś hm... Skutkiem ubocznym ich miłości — Sylvia nie mogła powstrzymać się od przewrócenia oczami z obrzydzeniem na wspomnienie tej dwójki. — Szczerze mówiąc, nigdy nie mogłam zrozumieć, jak twoja matka może kochać taką bestię jak on.
— Dlaczego ją zabiłaś? — spytała Imogen, zmieniając temat od mężczyzny. Nie chciała się na nim skupiać. — Była twoją siostrą. Nie może chodzić tylko o władzę.
Sylvia spojrzała na nią, wybuchając śmiechem.
— Och, ale tak jest — oparła się o krzesło. — Nienawidziłam tego, jak magia pomijała pokolenie. Byłam zazdrosna, ilekroć moja matka używała jej, chciałam tego rodzaju mocy. Zaprzyjaźniłam się więc z wiedźmą, która używała czarnej magii. I jestem pewna, że wiesz, że czarna magia sprzeciwia się naturze. Mój dostęp do magii był przeciwko samej naturze. Nie miałam być czarownicą, ale zrobiłam to, żebym mogła być. Jedynym sposobem, w jaki mogłam uzyskać dostęp do jakiejkolwiek magii, było zabicie magicznego członka mojej rodziny, a ponieważ była to tylko matka, cóż... Innego wyboru nie miałam.
— Ale w takim razie, po co mnie ścigasz? — zażądała i przerwała, gdy przebłysk świadomości przemknął przez jej oczy. — Chyba że ci się ona kończy...
— Moja matka była stara i potężna, ale, no stara. To jak rozładowana bateria, która za długo nie pociągnie. Już się kończyła — Sylvia spojrzała na nią z uśmieszkiem. — Kiedy jesteś młoda, masz w pełni naładowaną "baterię". Jeśli cię zabiję, przetrwa do końca moich dni — przerwała. — No, chyba że użyję zaklęcia nieśmiertelności. Wtedy nigdy nie będę musiała się martwić, że umrę. Do tej pory nie miałam takiej mocy, ale kiedy cię zabiję... Wystarczy.
— Jesteś stuknięta. — Imogen powiedziała z jadem.
Lia weszła, nawet nie patrząc na związaną czarownicę i spojrzała prosto na Sylvię.
— Gdzie jest moja matka? — zapytała mocnym tonem, gotowa do odejścia z rodzicielką.
Usta Sylvii wyprostowały się, a jej oczy nie opuściły siostrzenicy, która patrzyła na blondynkę z poirytowaną miną.
— Szczerze to nie pamiętam. Minęło kilka miesięcy, odkąd pochowałam ją w jakiś krzakach — powiedziała nonszalancko.
Blondynka zbladła.
— Z-zabiłaś ją? — Jej brązowe oczy wypełniły zdrada i wściekłość. — Ale obiecałaś, że jeśli ci pomogę, pozwolisz nam odejść — To był jedyny powód, dla którego zrobiła to wszystko. Na początku wahała się przed skrzywdzeniem Imogen, ponieważ była dla niej dobrą przyjaciółką, ale myśl o utracie matki przebiła wszystko. Pozwoliłaby Sylvii zabić wszystkich, dopóki ona i jej matka mogliby odejść żywi. Ale wszystko, co zrobiła, poszło na marne. Jej rodzice nie żyli.
Imogen spojrzała na swoje związane nadgarstki i przygryzła wnętrze policzka. Wiedziała, że zaklęcie, które znalazła w grymuarze, będzie musiała użyć, by w końcu zabić Sylvię.
— Nigdy nie powiedziałam, że pozwolę ci odejść. Powiedziałam, że pozwolę ci zobaczyć się z matką. Mogę spróbować pokazać ci, gdzie ona jest, albo dać szansę na spotkanie. Ale nigdy nie pozwolę ci odejść stąd żywej. — Sylvia zacmokała, wpatrując się w blondynkę z pogardą. — To znaczy, mogłabym pozwolić ci żyć jako mój sługa, ale obie wiemy, że tylko próbowałabyś mnie zdradzić — zobaczyła czystą nienawiść, jaką dziewczyna żywi do niej i odetchnęła, patrząc na swoją siostrzenicę, gdy machnęła ręką.
Oczy Imogen rozszerzyły się z przerażenia, gdy zobaczyła, jak Lia podnosi rękę, by użyć zaklęcia, a kiedy Sylvia machnęła jej dłonią, kark blondynki pękł, a jej ciało spadło na ziemię.
— T-ty... — Nie mogła nawet wypowiedzieć słów, gdy wpatrywała się w ciało dziewczyny na ziemi. Lia mogła ją zdradzić, ale Imogen nigdy nie chciała, by dziewczyna umarła. Nie chciała, żeby ktoś zginął.
Sylvia zobaczyła jej wyraz twarzy i odetchnęła.
— Zdradziła cię i współczujesz jej? — zadrwiła. — Jesteś słaba.
— Zrobiła straszne rzeczy i pracowała dla ciebie, ale nie miała wyboru. Zrobiła wszystko dla swojej rodziny, a ty ją okłamałaś — powiedziała grubym głosem. — Sprawiłaś, że uwierzyła, że znów będzie ze swoją jedyną rodziną — Jej niebieskie oczy błyszczały nienawiścią. — Jesteś potworem.
— Mhm. To może być zły moment, żeby ci powiedzieć.
Jej oczy przesunęły się z ciała na Sylvię.
— Powiedzieć mi co?
Sylvia zacisnęła usta.
— Cóż, jeśli nie zauważyłaś, Grace zniknęła jakiś czas temu i prawdopodobnie próbowałaś jej szukać.
Zapadła między nimi długa cisza, gdy dostrzegła wyraz twarzy starszej kobiety.
— Nie — pokręciła głową, nie chcąc tego słyszeć. — Nie. Nie zrobiłaś tego.
Kobieta uśmiechnęła się.
— Grace przyszła i próbowała mnie zabić. Mogłaby to zrobić, gdyby nie ta blondyna. Trochę trudno było ją zabić, ale nam się udało i teraz jest zakopana w krzakach z resztą rodziny Davisów — poinformowała ją, ciesząc się reakcją, którą otrzymymała.
Oczy Imogen wypełniły się łzami i stłumiła szloch.
— Zapłacisz za to — szepnęła cicho.
— Co to było? — Sylvia pochyliła się szyderczo do przodu. — Nie słyszałam cię. — odskoczyła, gdy dziewczyna nagle chwyciła ją mocno za nadgarstek.
Starsza kobieta spojrzała z irytacją na to, jak jej siostrzenicy udało się uwolnić jedną z jej rąk.
Imogen rzuciła się z powrotem na siedzenie, a lina została zawiązana z powrotem wokół jej nadgarstka.
— Nie rób tego ponownie. W przeciwnym razie będę musiała zabić kogoś jeszcze... Jak tego chorego z miłości betę, który chodzi za tobą jak zagubiony szczeniak.
Imogen powstrzymała się od riposty, kiedy zobaczyła, jak Isaac wchodzi do pokoju z tym samym szklistym wyrazem twarzy. Z gniewu, który czuła, wyleciało jej z głowy, że to on ją niósł.
— Co mu zrobiłaś?
— Ten mały znak tutaj zapewnia, że wykonuje każde moje polecenie — powiedziała jej, wskazując na znak na szyi chłopaka. — Teraz się zachowuj.
Imogen mogła tylko patrzeć się na swojego przyjaciela, obawiając się, że zostanie zraniony przez nią.
─────
— Nic? — spojrzał na Omara z desperackim wyrazem twarzy, gdy spoglądał na mapę przed hybrydą.
Omar westchnął, posyłając mu smutne spojrzenie.
— Nie, nie mogę jej znaleźć. Sylvia mnie blokuje — Razem z trzema nastolatkami byli w domu Lewis, próbując znaleźć sposób na znalezienie Imogen. — A co z waszą trójką? Jakieś pomysły?
— Gdzie ona jest do cholery jasnej?! — Wszyscy podskoczyli, słysząc trzask otwieranych drzwi wejściowych. Peter wpadł do środka z wściekłym wyrazem twarzy. Jego wzrok padł na Bena, który po prostu westchnął. — Powiedziałeś mi, że jest bezpieczna, a teraz zaginęła?! Kolejny raz! — warknął, podchodząc do niego. — Teraz została porwana przez twoją siostrę, która chce ją zabić!
Derek wszedł, zamykając za sobą drzwi, patrząc z ciekawością na swojego wuja, który wybiegł z loftu w chwili, gdy powiedział mu, że Imogen została zabrana. To była nieoczekiwana reakcja i Peter nie udzielił mu żadnych odpowiedzi.
— Przepraszam, ale co ty tutaj robisz? — spytał Stiles. Zmarszczył brwi, stojąc pomiędzy swoim najlepszym przyjacielem a dziewczyną, w której był zakochany. Spojrzał na Bena. — Co on tu robi?
Scott patrzył na Petera nieufnie.
— Dlaczego tu jesteś, Peter?
Były alfa nie spojrzał w ich kierunku. Patrzył na Bena pustym wzrokiem.
— Jest ojcem Imogen — powiedział pan Lewis bez ogródek. Spojrzał na Omara i wręczył mu księgę. — Spróbuj użyć tego, aby połączyć się z przodkami. Mogą pomóc, bo Imogen jest jedną z nich i prawdopodobnie nienawidzą mojej siostry odkąd zabiła jednego z nich.
Scott, Derek i Stiles mieli różne miny. Wszystkie jednak wyrażały szok, gdy patrzyli na Petera, który wciąż wpatrywał się w Bena.
— To nie może być prawda. Imogen jest miła, a ty nie — Stiles wyjąkał, wskazując na byłego alfę. — Nie wspominając o tym, że już wcześniej próbowałeś nas zabić, a ona nie. Matko, ona by oddała nam swojego ostatniego cukierka. Ty byś go zjadł na naszych oczach i jeszcze się zachwycał jego smakiem! — Wybuchł. Po chwili jego wzrok padł na milczącą truskawkową blondynkę, która nie wyglądała na zszokowaną. — Wiedziałaś?!
— Od jakiegoś czasu. Peter kazał mi skontaktować się z jego zmarłą siostrą, używając jej pazurów, kiedy Allison i ja poszliśmy go zapytać, czy mógłby mi coś powiedzieć o moich mocach Banshee — powiedziała, jej oczy nie były skupione na nim.
Derek wpatrywał się w swojego wuja.
— Jesteś ojcem. — mruknął z niedowierzaniem.
— Dlatego powiedziałaś jej imię — Scott uświadomił sobie, przypominając sobie, jak Peter domagał się imienia, a Lydia odpowiedziała "Imogen".
— Pomógł nam tylko w zamian za informację, kim jest jego dziecko — rzuciła Benowi przepraszające spojrzenie. — Chciałam cię najpierw o to zapytać, ale musieliśmy pomóc Stilesowi.
Lekarz westchnął.
— Nie obchodzi mnie, że mu powiedziałaś, Lydio. Chciałbym, tylko żebyście najpierw ze mną porozmawiali — rzucił im poważne spojrzenie. — Słuchajcie, teraz potrzebujemy jak największej pomocy w znalezieniu mojej siostrzenicy.
Omar sapnął, próbując skontaktować się z przodkami przez Grymuar i udało mu się również znaleźć coś innego.
— Dowiedziałeś się, gdzie ona jest? — zapytali jednocześnie Ben, Scott i Peter, różnymi tonami.
Hybryda odłożył Grymuar na ladę i wskazał na mapę.
— Zabrała ją tutaj.
— To blisko miejsca, w którym mieszkaliśmy, kiedy byliśmy dziećmi — powiedział Ben, wpatrując się w mapę. — Nie przeniosłem się tam z Imogen, ponieważ było to prawie na skraju miasta. A także dlatego, że ten dom został zbudowany na szczycie cmentarzyska czarownic i nie chciałem, żeby nasi przodkowie niepokoili ją. — Im bliżej ich przodków żyli, tym łatwiej niepokoiłaby się ich obecnością.
— No to chodźmy — powiedział Peter, gotów uratować córkę.
Scott szybko za nim podążył, podobnie jak pozostali. Musieli uratować Imogen przed Sylvią, zanim będzie za późno.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro