Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Rozdział 18

Ponieważ Cię Kocham

━━━


W domu Scott wciąż próbował przygotować się na uroczystość. Nie powiedział matce, że tak właściwie to nie wolno mu przyjść. Nie wspomniał też, że nie może iść ze swoją dziewczyną, tak jak chciał, a ona poszła z innym chłopakiem.

Tak, starał się o tym nie myśleć. Miał tylko nadzieję, że uda mu się zakraść na bal i może zatańczy z tą, którą kochał.

— To naprawdę świetnie — powiedziała Melissa, kładąc marynarkę na łóżku syna. — Dobrze cię widzieć w takiej wersji... Och... — Zacisnęła usta na widok taśmy na wewnętrznej stronie marynarki.

Scott szybko wyszedł z łazienki, bawiąc się krawatem i posłał mamie nerwowe spojrzenie. 

— To nie wypali, prawda?

Potrząsnęła głową, posyłając mu uspokajający uśmiech. 

— Nie, nie, w porządku. Nikt nie zauważy. — Podniosła marynarkę. — Mam nadzieję — wymamrotała.

— Słyszałem! — wykrzyknął, czując, że jego niepokój narasta.

— Dobrze, po prostu chodź i przymierz. — Pomogła mu włożyć okrycie. — Widzisz? Właściwie myślę, że to wypali.

Scott znów poczuł nadzieję. 

— Naprawdę?

— Obróć się. — Melissa spojrzała w dół i zobaczyła rozdarcie w jego spodniach. — O nie.

— Co? — Nastolatek szybko sprawdził i jęknął.

— Tak. — Skinęła głową.

— Co...? Ja... Nie mam na to czasu! — spanikował. — O tej godzinie nigdzie nie kupię nowych, mamo! Co ja zrobię?

— Dobra, nie panikuj, dobrze? Zdejmij je. — Czekała, aż wykona jej polecenie. W międzyczasie chwyciła zestaw do szycia, a potem usiadła na jego łóżku i zaczęła łatać dziurę. — Musi cię odwieźć, bo wiesz, że dziś wieczorem potrzebuję samochodu.

— Nie — odpowiedział, opuszczając ramiona. — Idę sam.

Melissa uniosła brew, patrząc w jego kierunku. 

— Idziesz sam? Myślałam, że ty i Imogen nadal jesteście razem.

— Jesteśmy. To tylko trochę skomplikowane — wymamrotał, nie chcąc jej mówić o kolejnych niedostatecznych ocenach. — To nic takiego — zabrzmiał niepewnie. — Raczej.

Pielęgniarka skinęła głową, wracając do szycia. 

— Przepraszam, jestem trochę, no wiesz, zdziwiona, że, no wiesz, nie znajdziesz sobie kogoś innego niż Imogen. — Była jego matką, oczywiście wierzyła, że ​​jej syn może znaleźć kogoś innego, z kim mógłby pójść.

Scott szybko potrząsnął głową, a jego żołądek wykrzywił się na myśl o byciu z inną dziewczyną. 

— Nie ma innych dziewczyn oprócz Imogen.

Melissa wyglądała na zaskoczoną.

— Naprawdę tak się czujesz?

Brunet zauważył, że jej ruchy ustały. 

— Czy możesz po prostu dalej szyć?

— Nie, nie, nie. Masz czas na jedno pytanie. Chodź tu. — Poklepała miejsce obok siebie, na co westchnął cicho i usiadł — Naprawdę tak się czujesz? — powtórzyła.

— Nic na to nie poradzę — wymamrotał, myśląc o wszystkich chwilach, kiedy nie mógł być w pobliżu dziewczyny, którą kochał. Jak niedawno pojawiło się między nimi napięcie, które zauważył. Był pewien, że to z powodu tajemnic, które przed nią ukrywał. Ale wiedział, że ona też nie jest do końca szczera. — To znaczy, za każdym razem, gdy na nią patrzę, mam to dziwne uczucie w klatce piersiowej i to jest tak, jakby ktoś dosłownie wziął łopatę i wykopał we mnie dziurę. Nie sądziłem, że mogę się tak kiedykolwiek czuć.

— Wiem — powiedziała cicho Melissa. — To w końcu znika.

— Nie chcę. — Nigdy nie chciał zapomnieć wszystkich uczuć, jakie miał, gdy był w pobliżu niebieskookiej.

Spojrzała na niego. 

— Powiedziałeś jej, jak się czujesz?

— Ona wie — mruknął.

Jego mama zakpiła. 

— Ona wie? — Uderzyła go w czoło. — Ona wie? — znowu zadrwiła. — Słuchaj, durniu, zdradzę ci sekret, o którym większość facetów nawet nie ma pojęcia, dobrze? Jesteś gotowy? — Urwała. — Kobiety kochają, jak się do nich gada.

Twarz Scotta zmarszczyła się w zmieszaniu. 

— Co?

Brunetka uśmiechnęła się. 

— Musisz jej powiedzieć, jak się czujesz. Po prostu to powiedz. Powiedz to jeszcze raz. Powiedz to inaczej. Dowiedz się, jak lepiej to powiedzieć. Naucz się śpiewać! — Zachichotali wspólnie. — Napisz to w wierszu, w liście dołączonym do kwiatów, wyrzeźb w drzewie, napisz na chodniku, zrób tatuaż na ramieniu...

Scott wyglądał na podekscytowanego ostatnim. 

— Naprawdę?

— Nie. — Spojrzała na niego, zanim się uśmiechnęła. — Po prostu... Powiedz jej prawdę. Powiedz jej wszystko, co chcesz.

— Wszystko? — Wypuścił powietrze, myśląc o wielkiej tajemnicy, którą ukrywał w zasadzie przed wszystkimi.

Melissa skinęła głową, wstając. 

— Ale kiedy to zrobisz... — Wskazała na jego marynarkę. — Trzymałabym to zapięte na guziki. — Podała mu spodnie. — Proszę bardzo. — Wyszła przygotować się do pracy.

Scott usiadł na łóżku, myśląc o tym, co właśnie usłyszał.

────

Imogen stała obok Isaaca, wciąż czując zawroty głowy po tym, jak zobaczyła swojego chłopaka na dachu. Najwyraźniej zamierzał wślizgnąć się do szkoły i miała nadzieję, że mu się uda.

Spojrzała na towarzysza, który rozglądał się dookoła, a potem zerknęła na innych uczniów. Odetchnęła z ulgą, widząc, że to nie była piosenka, która wymagała bycia zbyt blisko siebie. 

— Chcesz zatańczyć? — zapytała go.

W drodze do szkoły udało im się jeszcze trochę porozmawiać. Dowiedziała się, że Isaac stracił zarówno mamę, jak i starszego brata, więc mieszkał tylko z tatą. Dwójka szybko wymieniła się doświadczeniami, jednak było dość oczywiste, że blondyn nie lubił mówić o swoim ojcu.

Isaac spojrzał na nią, lekko kiwając głową. 

— Pewnie — powiedział i odchrząknął. — Ale powinienem cię ostrzec, tak naprawdę nie umiem tańczyć, zwłaszcza do takiej muzyki.

— W porządku. Wszystko, co musisz zrobić, to dać się porwać rytmowi. Jak oni.— Wskazała na parę, która kołysała się w rytm muzyki. — Ale nie w ten sposób. — Skinęła głową na dwójkę, która w zasadzie ocierała się o siebie.

Blondyn skrzywił się. 

— Tak, nie zrobię tego. Naprawdę nie chcę, żeby twój chłopak mnie zabił — wymamrotał, przypominając sobie, ile razy obserwował Scotta walczącego z innymi chłopakami na boisku podczas treningu lacrosse.

Imogen roześmiała się, gdy w końcu zaczęli się kołysać. 

— Widzisz, świetnie sobie radzisz — pochwaliła, a jego rumieniec pogłębił się na komplement, mimo że nadepnął na nią co najmniej dwa razy.

— McCall!

Niebieskooka odwróciła głowę na to nazwisko i zobaczyła, jak jej chłopak prześlizguje się obok tańczących na parkiecie par. Finstock gonił za nim. Isaac zachichotał. 

— Zdecydowanie będzie myślał nad popełnieniem samobójstwa, ponieważ nie posłuchał trenera.

— Jeśli zostanie złapany — mruknęła, śmiejąc się lekko z nowym przyjacielem. Nadal obserwowali pościg. — O mój... — Patrzyła z rozbawieniem, jak jej chłopak praktycznie wciągał Danny'ego na parkiet w samą porę, by nauczyciel próbował go powstrzymać.

— Och, wow. — Isaac wyglądał na równie rozbawionego, jak ona.

Muzyka przestała grać.

— Dobra, co... Co... He he. — Trener roześmiał się niezręcznie, starając się stłumić panujące na sali napięcie. Nie był homofobem. — Znaczy... Mówiłem tylko, że nie powinien... To znaczy, nie mówiłem, że nie powinien... — wyjąkał, próbując to naprawić. — Nie myślicie... Wy nie... Ja... Ja... Po prostu tańczcie. Po prostu tańczcie! — krzyczał głośno, starając się brzmieć entuzjastycznie, nie ukazując faktycznego zawstydzenia. — Tańczyć! To jest impreza!

Muzyka wróciła.

Imogen potrząsnęła głową z rozbawieniem. 

— Uwielbiam tego człowieka.

Isaac zauważył, że Scott idzie w ich kierunku i wiedział, że randka z Imogen dobiegła końca. Spojrzał na piękną niebieskooką dziewczynę, posyłając jej uspokajający uśmiech, gdy zauważyła, co się dzieje. Spojrzała na niego niepewnie. 

— W porządku. Dobrze się bawiłem — powiedział z małym uśmiechem.

— Dziękuję ci — odpowiedziała cicho, całując go w policzek w podziękowaniu przed spotkaniem ze swoim chłopakiem w połowie drogi.

Scott ich widział i słyszał. Czuł ukłucie winy za to, że zabrał Imogen Isaacowi, ponieważ było oczywiste, jak platoniczna była ich przyjaźń. Ale nie mógł odmówić radości, jaką czuł, wiedząc, że może spędzić z nią resztę nocy, tańcząc. Zwłaszcza że ​​zamierzał jej wszystko powiedzieć.

Łącznie z tym, że jest wilkołakiem.

— Mogę panią prosić? — Wyciągnął rękę.

Imogen uśmiechnęła się do niego z uwielbieniem. 

— Oczywiście. — Złapała go za rękę.

Chłopak przyciągnął ją bliżej piersi, uśmiechnął się i oboje zakołysali się w takt muzyki. 

Uczucie bycia w jego ramionach wystarczyło, by na chwilę zapomniała, że ​​jej życie było zasadniczo inne, ponieważ była czarownicą. Jej niebieskie oczy podniosły się na niego, czując jego spojrzenie na sobie. 

— Co?

— Trudno na ciebie nie patrzeć — wyznał cicho.

Zarumieniła się.

— Podoba mi się, kiedy na mnie patrzysz — odparła z nieśmiałym uśmiechem na ustach.

Scott uśmiechnął się. 

— Pamiętam, jak kiedyś przyszedłem do ciebie i razem zasnęliśmy, ale obudziłem się pierwszy. Wtedy patrzyłem się na twoją twarz i myślałem, że chcę, żeby zawsze tak było. Żebyśmy zawsze byli razem — mówił szczerze, wylewając swoje uczucia tak, jak kazała mu mama. — Nie chcę, żeby to się kiedykolwiek skończyło. — Przełknął ślinę, mocniej ścisnął jej talię. — Imogen, muszę ci coś powiedzieć.

Niebieskooka zamrugała, wpatrując się w niego i nagle przypomniała sobie, że także musi mu powiedzieć. 

— Ja też muszę ci coś powiedzieć, Scott — odparła. — Ale w tej chwili chcę po prostu zatańczyć z moim chłopakiem. Czy to w porządku, jeśli przełożymy tę rozmowę na później? — Chciała tylko mieć co najmniej kilka godzin przed możliwością jego utraty. Nie wiedziała, jaka będzie jego reakcja. Mógł albo zaakceptować ją taką, jaka była, albo uciec ze strachu.

Scott nie mógł nic poradzić na to, że poczuł ulgę, że ma jeszcze trochę czasu, zanim powie jej, że jest wilkołakiem. Miał tylko nadzieję, że dziewczyna nie ucieknie ze strachu. To by bolało. Ale musiał być szczery.

— W porządku. — Skinął głową, ale musiał też powiedzieć jej, jak naprawdę się czuł. Zanim ją straci. Musiała poznać jego prawdziwe uczucia. — Ale najpierw...

Była trochę zaskoczona nagłym pocałunkiem, który jej dał i nie zawahała się go odwzajemnić. Oboje wlali w niego wszystkie swoje uczucia.

Kiedy się odsunęli, nie mogli złapać oddechu, a ich serca przyspieszyły. 

— Po co to było? — zapytała bez tchu.

Jego brązowe tęczówki wypełniły się jedynie miłością i podziwem dla dziewczyny w jego ramionach. Wziął głęboki oddech, przygotowując się, by w końcu jej powiedzieć. 

— Ponieważ cię kocham.

Powiedział to. W końcu wyrzucił z siebie słowa, które trzymał od jakiegoś czasu.

Imogen nie mogła powstrzymać uśmiechu i wyciągnęła rękę, całując go jeszcze raz. On ją kochał. Teraz musiała mu powiedzieć, jak się czuje.

Alfa jest blisko.

Imogen zesztywniała. Jej wujek powiedział, że głosy, które słyszała, były przodkami lub innymi starymi czarownicami, które dawno odeszły.

Dziewczyna z zielonymi oczami jest w niebezpieczeństwie.

Z niechęcią wymknęła się z ramion swojego chłopaka. Jej oczy szukały Lydii i odkryła, że Stilesa też tu nie było. Przełknęła ślinę, wychodząc z sali gimnastycznej.

— Imogen? — Scott poszedł za nią. Martwiło go przyspieszone bicie jej serca. — Co jest? Czy coś zrobiłem? Czy chodzi o to, co powiedziałem?

Dziewczyna nagle poczuła się winna i pokręciła głową. 

— Nie, oczywiście, że nie — zapewniła go i spojrzała na boisko, na którym poczuła nagłą potrzebę bycia. — Ale muszę znaleźć Lydię.

— Lydię? — Zmarszczył brwi. — Dlaczego? — Nie rozumiał, dlaczego na jej twarzy pojawiła się determinacja, jakby od tego zależało czyjeś życie.

Imogen nie chciała mu tego powiedzieć, zamiast tego szła dalej. 

— Mogę ci wyjaśnić po drodze — powiedziała, zatrzymując się nagle, gdy usłyszała klakson.

Odwróciła się, by spojrzeć na swojego chłopaka, który stał nerwowo pośrodku i poczuła, jak jej serce opada, gdy zobaczyła samochód pędzący w jego stronę.

Wszystko wydarzyło się w mgnieniu oka.

Scott podskoczył, jego stopy wylądowały na masce, gdy przykucnął. Z opuszczoną głową spojrzał prosto na swoją dziewczynę, która wydawała się zamrożona w szoku. Chwilę zajęło mu zorientowanie się, że przemienił się przed nią.

Milion myśli i pytań przebiegało przez umysł Imogen. Ale była tylko jedna, która wyróżniała się najbardziej.

Jej chłopak był wilkołakiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro