Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Rozdział 16


Void Stiles

━━━

— Co z nią?

Chris spojrzał na krzesło, na którym siedział Omar McCall, ubrany w ubrania, które miał w samochodzie.

Były myśliwy czuł się wyczerpany. Po przybyciu do Oak Creek i zobaczeniu swojej córki leżącej tam z zamkniętymi oczami naprawdę pomyślał, że będzie musiał pochować swoją córeczkę. Na szczęście straciła tylko przytomność, a karetka przyjechała na czas, by zabrać ją do szpitala.

Działał szybko, odciągając na bok resztę przyjaciół córki i kazał skłamać, o tym, co przydarzyło się Allison. Nie mogli sobie pozwolić na zadawanie pytań, zwłaszcza że policja nie miała żadnej wiedzy o zjawiskach nadprzyrodzonych. Po tym, jak nastolatkowie pojechali na posterunek szeryfa, natychmiast wsiadł do samochodu i przyjechał tu, by zostać z córką.

Przez chwilę wpatrywał się w młodzieńca, po czym wypuścił ze zmęczenia powietrze.

— Nadal jest na chirurgii. Musimy poczekać — powiedział, zanim zapytał pustym tonem. — Więc ty i Allison...

Omar zesztywniał, a w jego oczach pojawiła się obawa.

— Wiesz...

Chris zaśmiał się gorzko.

— Jestem jej ojcem. Oczywiście, że wiem. To była niespodzianka, gdy nagle zobaczyłem ją tak szczęśliwą. Minęło trochę czasu, odkąd widziałem, jak wygląda tak promiennie — Na jego ustach pojawił się mały uśmiech na myśl o uśmiechniętej twarzy córki. Zaraz po tym znów wyglądał poważnie. — Po prostu wiedz, że jeśli ją skrzywdzisz, zabiję cię.

Hybryda zacisnął pięści.

— Wiem — przerwał, zerkając na mężczyznę. — Więc nie masz problemu ze mną i nią?

— Tak długo, jak będzie z tobą szczęśliwa. Nie mam problemu — Chris wiedział, że gdyby próbował trzymać córkę z dala od Omara i tak by go zobaczyła.

Omar wstał, myśląc o tym, co wyszeptała mu Allison, kiedy dotarli do szpitala, zanim znowu zemdlała i lekarze zabrali ją na operację.

— Udało jej się zabić jednego z Oni, zanim... — ruszył, przyciągając uwagę mężczyzny. — Wiesz. Kiedy tu przybyliśmy, mamrotała coś o srebrnych strzałach. Czy wiesz, o czym mówiła?

Chris zmarszczył brwi, myśląc o tym, zanim się wyprostował.

— Chodź.

— Co? Dlaczego? — Nie chciał stąd wychodzić na wypadek, gdyby Allison wyszła z operacji.

Szczęka łowcy zacisnęła się, czując tak samo niechęć do odejścia, jak on, ale czuł potrzebę pomszczenia córki.

— Ponieważ wiem, o czym mówisz i jeśli mam rację, to będziemy w stanie zabić te cholery.

To było wszystko, co Omar musiał usłyszeć, żeby z nim pojechać.

─────

Scott patrzył na swoją dziewczynę, która siedziała na siedzeniu pasażera samochodu Lydii.

— Nic jej nie będzie — zapewnił ją cicho. Truskawkowa blondynka czekała cierpliwie przy drzwiach kliniki z Lią i Isaaciem.

Jej dolna warga drżała, nie mogąc zapomnieć, jak ratownicy medyczni ożywiali Allison, kiedy wyjeżdżali karetką. Tylko dlatego, że Omar wysłał jej krótki SMS, informując, że jest na operacji, wiedziała, że ​​jej przyjaciółka wciąż żyje.

— Mam taką nadzieję — wymamrotała.

Scott objął jej twarz, widząc, jak zmęczona wygląda.

— Chcesz tu zostać? — zapytał — Możemy porozmawiać z Deatonem i zobaczyć, czy coś wie, a ty odpoczniesz.

— W porządku — szepnęła niechętnie. Chociaż bardzo chciała iść z nimi, aby porozmawiać z mężczyzną, ledwo czuła w sobie magię.

Pocałował ją w czoło.

— Wrócę — wpatrywał się w nią przed pójściem z innymi na rozmowę ze swoim szefem w nadziei, że uda im się jakoś uwięzić Nogitsune, a nawet zabić, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Imogen odchyliła się na siedzeniu, wypuszczając powietrze ze zmęczenia, a jej spojrzenie powędrowało na bransoletkę. Posępne miny, które wszyscy mieli na twarzy po tym, jak byli świadkami zranienia przyjaciółki, wywołały w jej ciele ukłucie winy. Mogła sobie tylko wyobrazić, jakie emocje będą odczuwać, gdy zrozumieją, co zaplanowała dla Sylvii.

Decydując się zablokować nieznaną przyszłość, spojrzała w dół na swój telefon, aby sprawdzić, czy ma jakieś nowe wiadomości. Jedna była od jej wujka Bena, który się martwił. Postanowiła do niego zadzwonić, żeby powiedzieć mu, że wszystko w porządku, ale nie odebrał. Westchnęła, wysyłając mu szybką wiadomość.

Pędzące kroki zwróciły jej uwagę i zobaczyła, że ​​wszyscy wychodzą na zewnątrz. Imogen spojrzała na swojego chłopaka, który wspiął się na motor, posyłając jej pełne nadziei spojrzenie, podczas gdy Lydia szybko wsiadła do samochodu.

— Sądzimy, że znamy sposób na uwięzienie Nogitsune — powiedziała, nie dając Imogen szansy zapytać, czy czegoś się dowiedzieli.

Po tym, truskawkowa blondynka odjechała, gdy tylko Isaac i Lia weszli do środka. Szybko opowiedziała jej o pojemniku, który miał w środku pazury Talii. Został zrobiony z drewna z Nemetonu i to wystarczyłoby na uwięzienie Nogitsune.

─────

— Scott, poczekaj. — powiedział Stiles zmęczonym tonem. Jego najlepszy przyjaciel puścił klamkę do wejścia do szkoły. Wszyscy spojrzeli na niego. — Wiem, o czym myślicie. Jeśli to zadziała, mnie też może zabić — przełknął ślinę, obwiniał się za to, co stało się z Allison.
Chętnie by umarł, gdyby to oznaczało, że nikt inny nie zostałby ranny. — Ale nawet jeśli tak, musicie przez to przejść. Trzymajcie się planu, dobrze?

Lydia, Kira i Imogen przyglądali się parze, nie wiedząc, co powiedzieć. Isaac i Lia poszli pomóc Derekowi na wypadek, gdyby on i bliźniacy potrzebowali pomocy. Nie mogli być pewni, czy Nogitsune ma tu w pobliżu Oni.

— Plan jest taki, żeby cię uratować — Scott powiedział, nie pozwalając umrzeć swojemu przyjacielowi/bratu. — To jest jedyny słuszny plan — otworzył drzwi i weszli do środka, oszołomieni, gdy znaleźli się gdzie indziej zamiast szkolnego korytarza.

Wokół nich padał śnieg i znajdowali się w jakimś ogrodzie.

— Och, to zdecydowanie nie jest częścią planu — mruknął Stiles, przyglądając się otoczeniu.

Imogen rozejrzała się wokół, czując, że coś było w miejscu, w którym się znajdowali.

— To nie może być prawdziwe — szepnęła, ale nikt nie usłyszał, ponieważ nagle skupili się na mężczyźnie okrytym bandażami, wychodzącym w przerażający sposób.

— Tak jak obiecałem, Stiles — Nogitsune powiedział. — Zabijemy ich wszystkich. Jednego po drugim.

Stiles spojrzał na niego.

— Co to do diabła jest? Gdzie jesteśmy?

— Między życiem a śmiercią.

— Bardo — szepnęła Lidia.

— Ale nie ma tu pokojowych bóstw, Lydio — Zły duch szydził, gdy otoczyli ich Oni. — Umierasz, Stiles. A teraz wszyscy, na których ci zależy, też umierają.

Człowiek napiął się.

— Co? Co masz na myśli?

— Zdobyłem prawie wszystkie terytoria na planszy, Stiles — wymienił, zerkając na nich wszystkich. — Szpital. Posterunek szeryfa. A teraz klinika weterynaryjna — Imogen, Stiles i Scott zesztywnieli, wiedząc, że ludzie, na których im zależało, prawdopodobnie właśnie zostali zaatakowani. Byli bezbronni. — Znasz rytuał seppuku, Stiles?

— Nie i nie chcę.

Nogitsune nie przejął się jego odpowiedzią.

— Samuraj wypatroszy się własnym mieczem, by zachować honor, ale to nie to go zabija. Zabójczego ciosu dokonuje jego Kaishakunin, który ścina głowę samurajowi własną kataną — przechylił głowę w kierunku Prawdziwej alfy i powoli podszedł do człowieka, który był przytrzymywany przez Banshee. — Scott... Scott jest twoim kaishakuninem. Sprawię, że twój najlepszy przyjaciel cię zabije, Stiles. A ty mu na to pozwolisz. Ponieważ tak jak ty, oni wszyscy umrą. Wszyscy dotknięci ostrzem Oni. Chyba że Scott zabije cię pierwszy.

Stiles patrzył na niego.

— Dlaczego? Dlaczego to robisz?

— Aby wygrać grę — powiedział prostym, ale dosadnym tonem.

Wszyscy byli gotowi do ataku, kiedy Oni zaczęli wymachiwać mieczami, a Imogen skinęła głową Lydii, by wycofała się ze Stilesem, ponieważ mogliby zostać zranieni. Oni wykonali pierwszy ruch, ruszając w stronę Scotta.

─────

Pot spływał mu po czole, gdy oparł się o drzwi, próbując zignorować krzyki i panikę na zewnątrz korytarza. Zamknął drzwi, oparł o nie jedno z krzeseł i poszedł sprawdzić, czy dziewczynie leżącej na łóżku nic nie jest.

Ben odetchnął z ulgą, gdy sprawdził jej funkcje życiowe.

— Cóż, przynajmniej wszystko w porządku — mruknął, krzywiąc się z bólu, gdy spojrzał na ranę na ramieniu. Podszedł do szafek, żeby owinąć ranę.

Jak na razie to był stosunkowo prosty dzień, z wyjątkiem zaginięcia jego siostrzenicy, ale uspokoił się, gdy usłyszał, że jest bezpieczna. Tylko po to, by być zdenerwowanym, gdy Allison Argent pojawiła się z raną kłutą brzucha. Potem pojawiły się te Oni i zaczęli atakować wszystkich w zasięgu wzroku.

Naprawdę miał nadzieję, że jego siostrzenica i jej przyjaciele są w porządku. Spojrzał na Allison, która wciąż była nieprzytomna.

Lekarz skrzywił się na widok czarnego dymu wydobywającego się z rany, gdy czyścił ją środkiem antyseptycznym i zdał sobie sprawę, że czyszczenie nic nie da. Więc zamiast tego owinął to, gdy jego umysł dryfował w rozmowie z Peterem Hale zeszłej nocy. Wciąż denerwował go fakt, że nie był w stanie dotrzymać obietnicy danej siostrze o ukrywaniu ojca Imogen, ale wydawało się, że sekrety zawsze mają sposób na ujawnienie.

Wiedział, że Imogen się dowie i chociaż bardzo nie lubił Petera Hale'a, nie mógł zaprzeczyć, że starszy mężczyzna rzeczywiście wyglądał, jakby troszczył się o Imogen. Przerażało go, że nadejdzie dzień, w którym Imogen dowie się, kim był jej ojciec, ponieważ wiedział, jak manipulujący potrafił być Peter Hale, a ostatnią rzeczą, jakiej by chciał, było rozczarowanie siostrzenicy.

─────

Imogen zacisnęła zęby, używając swojej magii, by chronić Scotta i Kirę. Próbowała używać zaklęć ognia i skręcać Oni karki, ale wydawało się to bezużyteczne. To, co Allison zrobiła, by zabić oni, wydawało się jedynym możliwym sposobem na zabicie ich.

— Stiles, nie! — Scott przerwał to, co robił, gdy zobaczył swojego przyjaciela trzymającego katanę przy brzuchu. — Stiles.

— A jeśli to cię uratuje? — powiedział człowiek drżący, zerkając na nich. — A jeśli to uratuje was wszystkich?

Oczy Lydii zaszły łzami, widząc, na co był przygotowany.

— A jeśli to tylko kolejna sztuczka?

Nogitsune zawarczał.

— Żadnych więcej sztuczek, Lydio. Skończ z tym, Scott. Niech twój przyjaciel zginie. Zrób dla niego to, czego on sam nie może zrobić. Zrób to, Scott. Bądź jego kaishakuninem. Nie masz już żadnych ruchów.

— Mam — Stiles zdał sobie sprawę, że to wszystko było złudzeniem i rzucił katanę z powrotem do Kiry. — Boski ruch — To wydawało się rozzłościć Nogitsune i Lydia wróciła do podtrzymywania Stilesa. — Przestańcie z nimi walczyć. To iluzja. Musicie przestać z nimi walczyć. Wygląda na prawdziwe i wydaje się prawdziwe, ale Scott, musisz mi zaufać, to iluzja.

Postanowili zaufać jego osądowi i przeszli obok Oni, którzy ich przecięli, chociaż ból wydawał się prawdziwy, kiedy minęli drzwi, zniknął. Rany i skaleczenia, które mieli, również zniknęły. Scott prychnął z ulgą i poczuł nadzieję.

— Nic nam nie jest. Jesteśmy... — Nagle został rzucony na szafki, a Kira została odepchnięta.

Imogen była gotowa rzucić zaklęcie na Nogitsune, kiedy go zobaczyła, ale poruszył się szybciej i złapał ją za szyję, dusząc ją, zanim rzucił na szafki.

Oczy Nogitsune w ciele Stilesa pociemniały, kiedy zwrócił się do Stilesa i Lydii, którzy zaczęli się cofać ze strachem.

— To moja gra. Myślisz, że możesz mnie pokonać w mojej grze? — ruszył w ich kierunku z wściekłym wyrazem twarzy. — Boski ruch. Boski ruch. Myślisz, że masz w ogóle jakieś ruchy? Możesz zabić Oni. Ale mnie? Mnie? Mam tysiąc lat. Nie możesz mnie zabić!

— Ale możemy cię zmienić — wypaliła Lydia, widząc trójkę stojącą za złym duchem. To sprawiło, że się zatrzymał. 

— Co?

— Zapomniałeś o zwoju — Lydia uśmiechnęła się.

— Zwój Shugendo — powiedział cicho Stiles, wiedząc, że wygrali.

Void zdał sobie sprawę, że wygrają.

— Zmiana gospodarza.

— Nie możesz być lisem i wilkołakiem.

Próbował uciec, ale nie mógł się ruszyć i przeklął wiedźmę. Wrzasnął z bólu, kiedy Scott podszedł do niego i go ugryzł. Nogitsune poczuł, jak coś ostrego przeszywa go od tyłu i zdał sobie sprawę, że to Kitsune właśnie dźgnęła go swoją kataną. Wszyscy patrzyli, jak upadł na kolana, a z jego ust wyleciał świetlik.

Pojawił się Isaac, łapiąc go w pudełko, które kiedyś trzymało pazury Talii. Spojrzeli z powrotem na Nogitsune, którego twarz zaczęła pękać i nagle opadła w chmurę dymu.

Stiles nagle przewrócił się, sprawiając, że wszyscy zebrali się wokół niego, gdy zobaczyli, że ma zamknięte oczy.

— Czy on właśnie zemdlał? — zapytał z niedowierzaniem Isaac.

Imogen zamrugała, obserwując, jak pierś Stilesa unosi się i opada.

— Chyba tak. Przynajmniej nie wygląda tak blado, jak wcześniej.

Nagle oczy Stilesa otworzyły się i spojrzał na nich. Westchnął.

— O Boże, zemdlałem, prawda? — Scott i reszta mieli rozbawione uśmiechy. — Żyjemy. Wszyscy żyjemy?

Jego najlepszy przyjaciel skinął mu głową.

— Tak. Nic nam nie jest — powiedział mu cicho. Pomógł przyjacielowi wstać. — Powinniśmy sprawdzić, co u pozostałych.

Wszyscy wyszli na zewnątrz i zobaczyli Dereka trzymającego Aidena z Ethanem. Lydia sapnęła i szybko do nich podbiegła. Omar był zajęty mruczeniem pod nosem, a rana, którą miał Aiden, jarzyła się delikatnym białym odcieniem. Wydawało się, że łagodzi ból byłego alfy, który nie krzywił się tak bardzo.

— Czy z nim wszystko będzie dobrze? — zapytała ich Lydia.

Derek skinął głową.

— Tak, zabierzemy go do Deatona i zobaczymy, czy poradzi sobie z raną — powiedział, gdy wraz z Ethanem zanieśli Aidena do jego samochodu, żeby go zabrać.

Scott złapał swoją dziewczynę za rękę, podczas gdy Stiles trzymał się u boku Lydii, a Kira niezręcznie stała obok nich. Isaac trzymał pudło z Nogitsune obok Lii.

Chris spojrzał na nich wszystkich.

— Dzwonili ze szpitala i powiedzieli, że Allison się obudziła.

Wiadomość zdawała się ich wszystkich ożywić szczęściem, że ich przyjaciółka żyje i jest w porządku. Szybko zdecydowali się odwiedzić ją, aby powiedzieć jej, że w końcu pokonali Nogitsune i to częściowo dzięki niej, że odkryła, jak zabić Oni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro