Rozdział 15
Rozdział 15
Utracić Kontrolę
━━━
Scott westchnął, kładąc telefon z powrotem na łóżko i poszedł do łazienki. Nie miał żadnej informacji od Imogen. Isaac powiedział mu, że znokautowała go zaklęciem i porzuciła na parkingu. Chociaż mniej się martwił, wiedząc, że jest z nią Peter.
Nie mógł udawać, że nie zna prawdziwego powodu, dla którego odeszła, kiedy go znał. Wiedział, że pragnęła zemsty. Chociaż bardzo chciał zrobić to samo, musiał stłumić cały ten gniew z powodu Anuk-Ite. Czuł się zobowiązany do powstrzymania tego stwora i miał nadzieję na zmniejszenia liczebności wroga poprzez jego zabicie.
Tyle że Imogen brała zemstę we własne ręce. Wiedział o tym nawet bez pytania Isaaca, że aktualnie szuka osób odpowiedzialnych. Chwycił zlew, czując się bezsilny, że nie ma go u jej boku.
Mógł tylko mieć nadzieję, że Peter będzie w stanie jej pomóc w sposób, w jaki nie mógł w tej chwili.
─────
Gabe wrócił do domu późno w nocy, wciąż wstrząśnięty tym, co zobaczył. Ci łowcy zostali zamienieni w kamień, a jedynym powodem, dla którego on nie był, było to, że słyszał rozmowę między Isaaciem a Liamem. Starszy wspomniał o telefonie od Malii i na szczęście Gabe zdążył usłyszeć ostrzeżenie na czas, by uniknąć zamienienia się w kamień.
Podczas gdy jego rodzice wiedzieli trochę o tym, co dzieje się w mieście, nie wiedzieli, że również aktywnie brał udział w polowaniu na te potwory. Nie potrzebował, żeby próbowali go powstrzymać.
Zamknął za sobą frontowe drzwi i włączył światła. Szybko podniósł broń do dwóch intruzów w swoim domu. Natychmiast rozpoznał ich ze zdjęć, które pokazała mu Monroe.
— Gdzie są moi rodzice? — zapytał ostrym tonem.
— Nie martw się o nich — powiedziała Imogen, używając swojej magii, by go rozbroić i odrzucić broń daleko od niego. — Musisz tylko odpowiedzieć na kilka pytań, a pozwolę im wyjść bez szwanku.
— A jeśli nie odpowiem? — zadrwił. — Nie skrzywdzisz mnie. Liam też nie. — wyglądał na zadowolonego z tego, co zrobił.
— Ale ja nie jestem Liamem — poruszyła palcami i poczuł pieczenie na ramieniu, jakby był przypalany. Spojrzał na swoje ramię i zobaczył, jak tworzą się pęcherze. — A teraz powiedz mi, kto jeszcze był częścią grupy, która zaatakowała dom Scotta?
Zacisnął zęby, starając się nie krzyczeć z bólu.
— Myślisz, że sprzedałbym moich przyjaciół? — Piekący ból powoli pełzał po jego ramieniu.
— Jak myślisz, kto powiedział mi, że to ty zorganizowałeś atak tamtej nocy?
— To nie ma znaczenia. Nic ci nie powiem. — przerwał. — Żałuję tylko, że naprawdę kogoś nie załatwiliśmy tej nocy. Biorąc pod uwagę te wszystkie kule... — roześmiał się. „To zaskakujące, że nikt nie umarł.
Coś w jej wnętrzu pękło i Peter patrzył szeroko otwartymi oczami, jak chwyciła dzieciaka za kołnierz, po czym rzuciła go na ziemię i zaczęła ciąć go pazurami. Nastolatek zaczął krzyczeć z bólu, gdy jej pazury wbiły się w jego ciało, a Peter mógł wyczuć krew w powietrzu wraz z jej żądzą krwi.
Poszedł ją złapać, ale nie ustępowała w ataku na młodszego mężczyznę. Krzyknął na nią, żeby przestała, ale nie słuchała.
Wszystko, o czym Imogen mogła myśleć, to jej strata i to, jak ten dzieciak był za to odpowiedzialny. Musiała zmusić go do zapłaty za swoje czyny. Czuła jego ciało pod pazurami i strach w jego oczach, gdy na nią patrzył. Im dłużej drapała go pazurami, tym bardziej obraz Gabe'a zmieniał się na Monroe, a nawet Gerarda.
Cała ta sytuacja zaczęła się od nich. Włożyli broń w ręce ludzi. Sprawili, że strach narastał.
— Imogen! Przestań!
Wzdrygnęła się na ryk i spojrzała na Petera, zanim spojrzała na chłopca, na którym siedziała okrakiem. Jej oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyła ślady cięcia, które miał i jak jego ciało było rozdarte. W powietrzu unosił się silny zapach krwi.
Wyglądał na martwego. Nasłuchiwała przez chwilę i po chwili mogła to usłyszeć. Zemdlał z bólu. A może z utraty krwi.
Zsiadła z niego i zaczęła patrzeć na swoje zakrwawione ręce. Serce waliło jej w piersi i czuła, że Peter do niej mówi, ale zignorowała go. Jej wzrok znów padł na Gabe'a. Podczas jej wściekłości to nie jego wyobrażała sobie. Byli to Monroe i Gerard. To oni zaczęli cały ten bałagan.
Gdyby Gerard nie włożył broni w ręce tych ludzi, jej dziecko nadal by żyło.
Upadła na kolana obok Gabe'a i niechętnie zaczęła wypowiadać zaklęcie, które było w jej grimuarze. Przeczytała kilka starych książek medycznych swojego wuja i dowiedziała się o szyciu cięć i otarć. Ta wiedza była raczej pomocna, jeśli chodzi o wyleczenie ran, które zadała i zrobiła to w ciągu kilku minut.
Kiedy skończyła, wstała i powiedziała kolejne zaklęcie, które otwierało drzwi na górze, gdzie zamknęła oboje rodziców Gabe'a. Znokautowała ich, żeby obudzili się za kilka godzin, ale była pewna, że Gabe obudzi się przed nimi, więc wyszła.
— Czekaj. Musimy porozmawiać o tym, co się właśnie wydarzyło — odparł Peter, stając przed nią, zanim zdążyła wsiąść do samochodu.
Posłała mu znudzone spojrzenie.
— Czy to ma znaczenie? Uzdrowiłam dzieciaka, żeby przeżył — powiedziała niecierpliwym tonem, chcąc się stamtąd wydostać, zanim ktoś ich zobaczy.
— Prawie go zabiłaś — zadrwił.
— Ale tego nie zrobiłam — odparła, krzyżując ręce pod klatką piersiową — Poza tym, dlaczego tak mnie osądzasz? Czy nie powinieneś być szczęśliwy, że staję się taka jak ty?
— Nie pozwolę ci zmienić się w potwora — warknął, zmartwiony, że stała się tym, czego najbardziej się obawiał. Potworem. Wiedział, jak to jest zatracić się na ścieżce zemsty i nie chciał, żeby wpadła w ciemną dziurę.
Dziewczyna patrzyła na niego, powoli zdając sobie sprawę, że nie zamierza jej pomóc. Zatrzyma ją, jeśli stanie twarzą w twarz z Monroe lub Gerardem. Bez wahania machnęła ręką, a on upadł na ziemię nieprzytomny. Podniosła go i wsadziła do swojego samochodu, odjeżdżając.
Na szczęście nie było nikogo w jej domu i zostawiła go tam na kanapie przed ponownym wyjściem.
─────
Malia patrzyła, jak jej chłopak wygląda na zdenerwowanego, gdy dzwoni do jej kuzynki.
— Wiesz, że ona nie odbierze, prawda?
— Jak możesz być tak spokojna? — zapytał ją i zamiast tego spróbował wysłać wiadomość do Imogen. — Ona kogoś zabije.
Podeszła do niego.
— Może, ale kim jesteśmy, żeby ją powstrzymać? Nie powstrzymała mnie, kiedy próbowałam zabić moją biologiczną matkę, poza tym nie sądzę, żeby dała radę.
Potrząsnął głową.
— Nie widziałaś, jak zraniła Nolana. Nie wahała się.
— Ona cierpi, Isaac.
Westchnął.
— Rozumiem. Naprawdę, ale jeśli kogoś zabije, będzie musiała to nosić do końca życia. Nie mówię, że ci faceci na to nie zasługują, ale czy to naprawdę w porządku, że Imogen ubrudzi sobie ręce?
Coś ją gryzło. Tak jak zawsze, gdy Isaac mówił o Imogen. To nie było tak, że chciała się tak czuć, ale tak się stało.
— Nadal ją lubisz? — Nie mogła się powstrzymać od pytania.
Blondyn wyglądał na wyraźnie zaskoczonego jej pytaniem.
— Co? Nie! Dlaczego o to pytasz?
— Bo wiem, że kiedyś ją lubiłeś, a my jesteśmy kuzynkami, więc...
— Lubiłem ją — powiedział, przerywając jej. Poczuła ostre ukłucie w piersi. — Przez jakiś czas i kiedy zdałem sobie sprawę, że nigdy mnie nie polubi, ruszyłem dalej. Odpuściłem swoje uczucia do niej. A potem spotkałem cię i nigdy nic nie przyszło mi do głowy w ten sposób. Kiedy na ciebie patrzę, nie widzę jej. Jesteście zupełnie różnymi ludźmi. Możesz być spokrewniona z nią, ale nie zakochałem się w tobie. Musisz w to uwierzyć.
— Kochasz mnie? — zapytała zdziwiona.
Isaac wyglądał na zirytowanego.
— To wszystko, co wyłapałaś? Oczywiście, że cię kocham! — Jego twarz zrobiła się gorąca, kiedy zdał sobie sprawę, że wyrzucił z siebie dwa słowa, które chciał jej powiedzieć. — Teraz odpowiesz, czy co?
Malia złapała go za kołnierz i przyciągnęła bliżej.
— Ja też cię kocham — szepnęła, zanim go pocałowała.
─────
Scott, który był nieświadomy tego, co działo się po drugiej stronie korytarza, próbował ponownie zadzwonić do swojej dziewczyny, ale nie miał szczęścia. Zapytał już Omara, czy mógłby ją wyśledzić, kiedy szedł po lekcje od Deucaliona, jak walczyć z Anuk-Ite. Miał nadzieję, że wkrótce wszystko się skończy.
Gdzie indziej Imogen siedziała w swoim samochodzie, czytając wszystkie wiadomości pozostawione przez jej przyjaciół i chłopaka. Dwie połówki Anuk-Ite połączyły się. Potem poczuła lekkie pieczenie w swoim tatuażu, które pasowało do Dereka. To nie było niebezpieczeństwo, ale był ranny.
Wciągnęła powietrze i powiedziała zaklęcie, które pozwoliło jej zobaczyć, gdzie jest i znalazła się na ziemi. Jej oczy zamigotały do postaci o blond włosach, która uciekała. Sapnęła i z powrotem była we własnym ciele. Czuł się dobrze, a osobą, która go skrzywdziła, była Kate.
Jej oczy spojrzały na zegarek i postanowiła przespać się przynajmniej kilka godzin. Używała zbyt dużo magii i musiała się naładować. Zasnęła, zastanawiając się, dlaczego Derek został zaatakowany przez Kate w pierwszej kolejności.
Nie wiedziała, że Kate uciekła z fiolką wilczego ziela, które miało zabić Scotta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro