Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Rozdział 15

Bariery

━━━

Wyszło na to, że poprzednia rozmowa z ich opiekunami została zepchnięta w tył ich umysłów, gdy poruszali ustami w namiętnym szale.

Scott nie mógł odczuwać większej ulgi, wiedząc, że jego mama pracuje, gdy pchnął swoją dziewczynę na łóżko, nie odrywając ust od jej. Jej palce przebiegły przez jego czekoladowobrązowe loki, a jego ciepłe dłonie spływały po jej bokach. Ubrania szybko zostały zdjęte, a pokój wypełniały jęki i krzyki przyjemności. 

Odsuwając się, oboje dyszeli z zarumienionymi policzkami, a ich ciała były śliskie od potu. Scott oblizał usta, ściągając narzutę z łóżka, by osłonić ich nagie ciała i wciągając ją w ramiona.

— Jesteś gotowa, żeby to się dzisiaj skończyło? — zapytał miękko, mieli już wszystko zaplanowane, aby złapać Jacksona i jego pana.

Imogen wpatrywała się w niego, przesuwając palcami po jego klatce piersiowej.

— Tak. Oby wszystko się skończyło. Chce mieć znów normalne życie, które nie obejmuje nadnaturalnych zabójców biegających dookoła — mruknęła cicho.

— Wyjdźmy gdzieś — wypalił po chwili.

Jej brwi zmarszczyły się lekko.

— W sensie, że na randkę? — zapytała, podekscytowana tym pomysłem.

Scott uśmiechnął się, obracając swoje ciało tak, że był na boku.

— Tak, nie byliśmy od jakiegoś czasu, bo to wszystko się działo — Jego brązowe oczy rozbłysły, gdy spojrzały na nią. — Chodźmy na randkę, gdy to się skończy.

Jej usta uniosły się w promiennym uśmiechu.

— W porządku. Pójdziemy na randkę — roześmiała się, kiedy chłopak zaczął obsypywać jej twarz pocałunkami.

─────

Imogen wpatrywała się w budynek ubrana w czarną bluzkę bez rękawów, ciemnoniebieską spódniczkę i długi, kremowy sweter z dzianiny, który chronił przed zimnem. W połączeniu ubrała czarne podkolanówki do kolan i czarne botki na koturnie.

Ufała, że ​​Stiles będzie w stanie umieścić popiół górski wokół budynku, ale na wszelki wypadek planowała również stworzenie bariery wokół budynku.

Martwiła się jednak o magiczną moc, której będzie potrzebowała i nie mogła złapać Lii. Jej blond przyjaciółka wydawała się nieobecna przez ostatnie kilka dni, a ona nie miała czasu, by myśleć jej nieobecność.

W tej chwili skupiła się na swojej obecnej sytuacji. Wpadła na pomysł, kiedy spojrzała w dół na swój nadgarstek i bransoletkę, którą dała jej mama. Wciąż tkwiła w nim magiczna moc, którą mogła wykorzystać jako sposób na utrzymanie bariery bez używania zbyt dużej ilości magii. Wyciągnęła mapę budynku i położyła ją na masce swojego samochodu, zanim zaczęła rzucać zaklęcie, łącząc ją ze swoją bransoletką.

Kiedy skończyła, odetchnęła, zdziwiona, że ​​nie jest tak zmęczona, jak myślała, że ​​będzie. Brzęczenie telefonu odciągnęło jej uwagę od wewnętrznego podekscytowania. To była wiadomość od Isaaca dotycząca Allison i zaczęła panikować, zanim wbiegła do budynku.

Muzyka była głośna, wszędzie spocone ciała, a jej oczy szukały brunetki, na którą obecnie była zirytowana. Naprawdę miała nadzieję, że Allison nie było tutaj z powodu swojej rodziny. Kiedy jej wzrok padł na łowczynię, młoda Argent wyglądała na zaskoczoną jej widokiem i podeszła do niej po tym, jak powiedziała coś Mattowi. Imogen nie wiedziała, że ​​jej przyjaciółka spotyka się z Mattem i zwykle już by o to pytała, ale w tej chwili bardziej martwiła się o plan.

— Co ty tutaj robisz? — spytała Imogen, patrząc na nią z niedowierzaniem. — Mamy plan.

Allison wpatrywała się szeroko otwartymi oczami.

— Macie plan? Dobrze, ale mój ojciec i Gerard zaraz przyjadą.

Imogen gapiła się na nią.

— Co im powiedziałaś?

— Ja... powiedziałam im...

— Allison! — wykrzyknęła, łapiąc, że dziewczyna powiedziała swojej rodzinie prawdę. Gdyby to zdarzyło się wcześniej, nie przeszkadzałoby jej, ale w tej chwili mieli plan — Dlaczego im powiedziałaś?

— Ja... Musiałam — Łowczyni jąkała się, czując się winna, ale nie miała wyboru.

— Wiedzą, że to Jackson, prawda? — stwierdziła, wiedząc, że muszą to jakoś naprawić.

— Ludzie umierają, Imogen — Allison warknęła, wyglądając na wyraźnie sfrustrowaną. — Co miałam zrobić?

— Zaufać mi — odparła Imogen.

Allison przełknęła.

— Ufam ci bardziej niż komukolwiek.

— Mieliśmy plan — wymamrotała, wyciągając telefon.

— Oni też.

Potrząsnęła głową, wiedząc, że musi zadzwonić do Scotta i mieć nadzieję, że uda im się jakoś zrealizować swój plan.

— To się nie uda.

— Co chcesz, abym zrobiła? Dobra, mogę... Mogę to naprawić — Allison błagała, nie chciała, żeby przyjaciele ją odpychali. Chciała uratować każdą część planu, jaką mieli. — Proszę, Imogen. Po prostu mi powiedz.

— Po prostu trzymaj się z daleka — prychnęła.

Czuła się zirytowana zachowaniem przyjaciółki. Wszystko mieli gotowe. Założyła barierę, której nie byłaby w stanie łatwo zdjąć i była pewna, że ​​Stiles już stworzył linię z popiołu górskiego. Był też fakt, że udało im się zaangażować Dereka w plan.

— Imogen!

Czarownica pokręciła głową.

— Proszę, trzymaj się z daleka! — odeszła, wykręciła numer swojego chłopaka i szybko powiedziała mu, co się dzieje.

Scott powiedział jej, że muszą się szybko spotkać.


────

Isaac patrzył zdezorientowany na dziewczynę, patrząc na przedmiot, który mu podała.

— Dlaczego ja? — Mogli poprosić o to kogokolwiek innego, ale ona prosiła go.

— Ponieważ Scott postanowił się upewnić, że Argent nie zrujnuje całkowicie planu. — powiedziała Imogen, zanim pokazała mu, jak używać igły, tak jak pokazał jej Scott. — Okej, spójrz, lepiej zrób to dożylnie, czyli w żyle. Kiedy ją znajdziesz, odciągasz ten tłok właśnie tak. W szyję prawdopodobnie będzie najłatwiej. Więc znajdujesz żyłę, wpychasz to tam i wpuszczasz substancję — przerwała — Uważaj.

— Och, wątpię, żeby go to choć trochę zraniło — powiedział, nie dbając o to, jak czuł się Jackson. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że sprawienie Jacksonowi jakiegokolwiek bólu, przyprawiała go o satysfakcję.

— Nie, miałam na myśli ciebie — odparła, patrząc na niego niebieskimi oczami, które były pełne troski.

Był jej przyjacielem i wiedziała, że ​​Jackson jest niebezpieczny, więc nie miała możliwości przewidzenia jego zachowania, jeśli coś pójdzie nie tak.

— Nie chcę, żeby coś ci się stało.

— Och... — wymamrotał, wpatrując się w nią.

Minęło trochę czasu, odkąd ktokolwiek okazał mu szczerą troskę. Nawet Derek, który był jego alfą, nie patrzył na niego w ten sposób. Ale z drugiej strony Derek był praktycznie mistrzem w ukrywaniu swoich emocji i trzymaniu wszystkich na dystans.

Niebieskooka posłała mu szczery uśmiech.

— Muszę coś zrobić, więc ufam, że sobie poradzisz.

Blondyn skinął głową, obserwując, jak odchodzi i spojrzał na tłumy tańczących ludzi wokół nich. Jęknął, przesuwając dłonią po twarzy z frustracją, gdy znów przypomniał sobie jej zatroskaną minę.

— O kurcze.


────

Imogen wyszła na zewnątrz, a jej wzrok padł na Stilesa, który wydawał się szczęśliwy. Spojrzała na linię na podłodze, zanim podeszła do niego.

— Hej, zrobiłeś to.

Uśmiechnął się.

— To faktycznie zadziałało — zmarszczył brwi. — Zaczekaj, czy nie powinnaś być w środku i pomagać Scottowi?

— Poszedł porozmawiać z Argentem, bo Allison powiedziała swojej rodzinie o tym, co się dzieje, więc teraz spróbuje to naprawić — odparła.

Próbowała iść ze Scottem, ale powiedział jej, żeby upewniła się, że Stiles narysuje linię.

Patrzył na nią w szoku.

— Allison powiedziała swojej rodzinie? — powtórzył z niedowierzaniem i zobaczył, że kiwa głową. Westchnął. — Po prostu świetnie.

— Dopóki ta linia i moja bariera działają, nic nie powinno się zjebać — powiedziała optymistycznie.

Oboje byli zaskoczeni strzałami i odgłosem warczenia. Na jej różowych ustach pojawił się grymas.

— Och, to nie brzmi dobrze.

— No dobrze, może zignorujemy to i poszukamy pozostałych? Mam nadzieję, że już znokautowali Jacksona i w końcu możemy to skończyć — powiedział Stiles, zanim udali się w stronę ustalonego miejsca spotkania.

────

Jego wzrok był zamazany, a głowa pulsowała tak samo, jak reszta ciała. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał, było potrącenie przez samochód, zanim wszystko się ściemniło. Gdy jego wizja stała się nieco jaśniejsza, zobaczył, że to Victoria Argent.

Na jej twarzy pojawił się zimny wyraz, gdy wpatrywała się w niego.

— Och jesteś taki głupiutki. Odnoszę wrażenie, że w dzisiejszych czasach wszystkie dzieci są tak głupie, że otrzymują wszystko, co chcą, nawet kartę na medyczną marihuanę, byle się zjarać. No cóż, świata nie zmienię. Widzisz, ten rodzaj wilczego ziela jest jednym z moich ulubionych — powąchała zawartość fiolki, wydając z siebie ciche miałknięcie — Piękny zapach. Prawdopodobnie ty tak nie pomyślisz.

— Co? — zaskrzeczał, nie mogąc wstać. — Co robisz?

— Czy to nieoczywiste? Zabijam cię — powiedziała bez ogródek, fałszywy uśmiech zniknął, a zamiast tego zmarszczyła brwi.

Chłopak zaczął się powoli zmieniać, gdy dym zaczął wypełniać powietrze.

— To będzie wyglądać na wypadek. Jakbyś miał atak astmy i nie mógł dostać się do inhalatora na czas. Twoje szkolne akta pokazują, że masz dość ciężki przypadek astmy.

— Przestań! — błagał, jego oczy zmieniły kolor z żółtego na brązowy, wysuwając pazury. Musiał się stamtąd wydostać i od niej oddalić.

— Za późno — uśmiechnęła się mrocznie, ciesząc się zbolałym wyrazem jego twarzy. — Wygląda na to, że działa — kopnęła go tak, że znów upadł na ziemię.

────

Imogen stała ze Stilesem, wciąż oszołomiona tym, co zobaczyli w małym pokoju z Isaaciem i Ericą, kiedy mieli Jacksona. Nadal czuła się zaniepokojona tym, jak osoba kontrolująca Jacksona była w stanie przez niego przemawiać. Jackson naprawdę był jak marionetka. Jedyną rzeczą było to, że pomimo tego, że uciekł, nie byłby w stanie wydostać się z barier, nawet gdyby chciał.

Spojrzała za siebie, gdy zobaczyła zbliżającego się Dereka, po czym przeniosła wzrok na Isaaca i Ericę, którzy wydawali się utknąć przy barierze. 

— Hej, um, więc trochę straciliśmy Jacksona w środku, ale to... O mój Boże. To działa. Och, wreszcie, coś ci zrobiłem, zadziałało! — powiedział podekscytowany Stiles.

Był z siebie taki dumny. Dopóki nie zobaczył, że Isaac sięgnął i dotknął do przodu i krzyknął z powodu uczucia pieczenia, które poczuł.

— Ale to nie moja wina — powiedział Stiles z szeroko otwartymi oczami.

— Myślę, że moje zaklęcie działa — zadumała się Imogen, uśmiechając się lekko, zanim upadła, kiedy dostrzegła spojrzenie, jakie posłał jej Isaac. Posłała mu przepraszający uśmiech. — Przepraszam.

Stiles ostrożnie wsadził palec w niewidzialną ścianę i wysunął dolną wargę, marszcząc brwi w skupieniu, gdy nic się nie wydarzyło.

— Więc wpływa tylko na siły nadprzyrodzone — mruknął.

Imogen skinęła głową, czując dumę z siebie, ale nagle poczuła w brzuchu, że coś jest nie tak.

— To tylko dodatkowa ochrona, ale tak czy inaczej, Jackson i osoba, która go kontroluje, nie będzie w stanie się wydostać.

— Dobrze — Derek powiedział, krzyżując ręce na piersi. — Mam nadzieję, że to się skończy.

Stiles i Imogen wymienili spojrzenia, zanim zaczęli przymilać się do swoich prac. Stiles był dumny, że był w stanie w czymś pomóc, zwłaszcza że był tylko człowiekiem, a Imogen zdołała rzucić ciężkie zaklęcie bez reperkusji.

────

Victoria wyglądała na zadowoloną, że jej plan zadziałał. W końcu pozbędzie się Scotta McCalla i wkrótce pozbędzie się tej małej wiedźmy. Była pewna, że ​​jej mąż i teść w końcu zabiją Dereka.

— Alfa, beta, ale kim jesteś, Scott? Omegą. Czy nie wiesz, że samotny wilk nigdy nie przeżyje bez stada? Słyszałam krzyk omegi. To żałosny dźwięk. Wycie samotnego wilka.

— Nie jestem — wychrypiał.

— Co? — Smutek Victorii pogłębił się.

— Nie jestem sam — wykrztusił, zanim zawył, mając nadzieję, że Derek go usłyszy i uratuje.

Wiedział, że jeśli Derek nie zdąży do niego na czas, umrze. Jego ostatnie myśli dotyczyły przyjaciół i dziewczyny, gdy zaczął tracić przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro