Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Rozdział 15

Chłopcy są Dziwni

━━━


Oboje patrzyli na siebie z czułością, gdy stali przy szafce Scotta. 

— Widzimy się później? — wyszeptała, ponownie składając miękkie pocałunki na jego ustach.

Uśmiechnął się do niej i skinął głową. 

— Tak. — pocałował ją w czoło, po czym patrzył, jak podchodzi do Lydii i Allison, które na nią czekały. 

Zignorował zirytowane i nieufne spojrzenia, jakie rzuciły mu dziewczyny. Nadal musiał wymyślić, jak zbliżyć się wystarczająco blisko do Argent i przyjrzeć się jej naszyjnikowi. Jeśli kiedykolwiek chciał być normalny, potrzebował naszyjnika i zabić Alfę.

Betę zaskoczył głośny huk i odwrócił się, by zobaczyć, jak Jackson patrzy na niego z zadowoleniem.

— Wiem, kim jesteś, McCall. — Jackson ujawnił, że w końcu udało mu się zrozumieć, jak Scott stał się tak dobry w lacrosse.

— C-co? — jąkał się nerwowo, starając się zachować spokój, ale wewnętrznie spanikował.

Niebieskooki uśmiechnął się, widząc jego panikę. 

— Wiem, kim jesteś.

— Przepraszam, nie mam pojęcia, o czym mówisz. — skłamał.

— Tak, tak, wiesz. — powiedział bez ogródek. — Niezależnie od tego, kim jesteś, chcę tego.

To nie mogło się dziać. Scott zmrużył oczy, zaczynając się denerwować. 

— Co?

— Cokolwiek to jest. — Jackson powiedział cicho, ostrym tonem. — Ugryzienie, zadrapanie, wąchanie magicznego pyłu wróżek w świetle księżyca - nie obchodzi mnie to. Zdobędziesz to dla mnie albo, hm... — odwrócił głowę do niebieskookiej piękności, która rozmawiała z Lydią i Allison. — Ona też się o tym dowie.

Scott poczuł, jak jego serce zatrzymuje się na tę groźbę i zanim zdążył się kłócić, Jacksona nie było. Spojrzał na swoją dziewczynę, która złapała jego spojrzenie i posłała mu promienny uśmiech.

─────

Szesnastoletni beta skończył opowiadać Stilesowi, że nie udało mu się zbliżyć na tyle blisko Allison, by zobaczyć, czy ma na sobie naszyjnik, który chciał Derek. Nie mógł nazwać jej przyjaciółką, ponieważ kręcili się wokół siebie z powodu Imogen.

Zesztywniał, kiedy odwrócił wzrok od swojej dziewczyny i zobaczył, jak Jackson wpatruje się w nich. 

— Stiles, on nas obserwuje. — syknął, który podskoczył na jego słowa.

Scott... Słyszysz mnie? — Jackson powiedział z uśmieszkiem na ustach, gdy zobaczył, że drugi nastolatek sztywnieje. — Słyszysz, prawda?

Stiles otarł usta. 

— Co jest?

— Jackson do mnie mówi. — Scott powiedział cicho, wyglądając na spanikowanego. — Wie, że go słyszę.  Spójrz na mnie. — szturchnął go, widząc, że odwraca się, by spojrzeć na sportowca. — Po prostu mów do mnie. Udawaj, że nic się nie dzieje.

Próbujesz udawać, że mnie nie słyszysz? — drwił.

— Powiedz coś. — syknął Scott do przyjaciela. — Mów do mnie!

— Nic nie przychodzi mi do głowy. — Stiles wyjąkał. — Mam pustkę w głowie.

— Ty masz pustkę w głowie? — spojrzał na niego z niedowierzaniem. Ten jeden raz, kiedy potrzebował go, by o czymś gadał, nie miał nic do powiedzenia. — Nie możesz czegoś wymyślić?

— Nie pod taką presją. — powiedział Stiles w obronie. Jego brązowe oczy skierowały się w oddalony od nich stolik i stwierdził, że Jacksona nie było. — Ej, on już nawet z nimi nie siedzi.

Scott spojrzał i zobaczył, że go nie ma. 

— Gdzie on jest, do cholery?

Szukasz mnie, McCall? — zapytał Jackson. — Jestem tutaj. Co jeszcze potrafisz? Widzisz lepiej? Jesteś szybszy, silniejszy? Niemożliwe, żebyś nagle stał się dobry w lacrosse. Co oznacza, że ​​jesteś oszustem, prawda? — zadrwił, ciesząc się, jak Scott wydawał się spiąć na jego słowa. — Czy w ogóle umiesz grać w lacrosse?

— Tak. — Scott wybełkotał.

Założę się, że mój nowy współkapitan strzeli dziś wieczorem kilka strzałów, nieprawdaż? Zrujnuję ci życie, jeśli nie dasz mi tego, czego chcę. A wiesz, od czego zacznę? — spojrzał na Imogen. Scott podążył za jego wzrokiem. — Od niej. Zniweczę każdą szansę, jaką od niej dostaniesz. A kiedy skończę, dostanę ją na wyłączność. Położę ręce na tym dziewiczym, małym ciałku.

Stiles podążył za wzrokiem przyjaciela i od razu wiedział, że Jackson prawdopodobnie mówił o Imogen. 

— Scott, daj spokój, nie możesz mu na to pozwolić. Nie możesz pozwolić, żeby miał nad tobą taką władzę. 

Zrobię wszystko, na co nie miałeś szansy, i Scott, ona będzie błagać o więcej. 

Młody McCall poczuł, jak jego krew krąży z wściekłości na myśl, że Jackson kiedykolwiek dotknąłby Imogen. 

Założę się, że potrafi być głośna. Jak się poczujesz, Scott, kiedy będzie krzyczeć moje imię?

Wszyscy w stołówce, łącznie z dziewczyną, o której mówił Jackson, spojrzeli na Scotta, który z gniewem zepsuł tace przed sobą. 

Imogen zmarszczyła brwi, uznając to za nieco dziwne, że Jackson wyglądał na rozbawionego, gdy jego oczy pozostały skupione na jej zdenerwowanym chłopaku.


────

Imogen śmiała się ze sposobu, w jaki Jackson poruszał brwiami, gdy siedzieli w bibliotece. 

— Dobrze, więc nie kłamałeś, mówiąc, że możesz to zrobić. — powiedziała, wręczając mu drugą połowę swojego ciasteczka. — Proszę.

— Mówiłem ci, że potrafię. — uśmiechnął się, naprawdę dobrze się bawiąc. 

Tak naprawdę nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio cieszył się zwyczajnym spędzaniem czasu z kimś, kto nie był Dannym. Albo nawet Lydią, ale ostatnio bardzo się kłócili i nie mógł sobie przypomnieć, kiedy naprawdę lubił kręcić się wokół niej. Nie miało to już znaczenia, odkąd planował zakończyć ich związek.

— Imogen!

Dziewczyna podskoczyła, słysząc głośny wrzask pochodzący od Allison. Oboje spojrzeli w górę, aby zobaczyć, jak młoda Argent kipi ze złości, gdy szła w ich kierunku.

— Tak? — Niebieskooka spojrzała na nią nieufnie.

— Musisz zerwać ze swoim zboczonym chłopakiem! — wykrzyknęła Allison ze złością, która najwyraźniej nie była skierowana na dziewczynę, ale na chłopaka, który właśnie wchodził do biblioteki z wyrazem zakłopotania na twarzy, gdy zobaczył, że prawie połowa biblioteki patrzy w jego stronę. — Mówiłam ci, żebyś trzymał się ode mnie z daleka! — warknęła na niego.

Scott nie mógł sformułować słów, gdy Imogen zerkała między nimi zdezorientowana, podczas gdy Jackson miał rozbawioną minę.

— J-ja... — wyjąkał.

— Co zrobiłeś McCall? — zapytał Jackson, zastanawiając się, co ten dziwak zrobił, by wywołać taką reakcję u Argent.

Allison zacisnęła szczękę. 

— Obmacywał mnie. — syknęła cicho, mając nadzieję, że nikt nie usłyszy i nie zobaczy, jak jej policzki zaczerwieniły się.

Imogen zbladła.

— Co?

Jej oczy przesunęły się na chłopaka, który zobaczył przemijający wyraz bólu w jej niebieskich oczach. Nie chciała wierzyć, że zrobiłby coś takiego, ale sposób, w jaki wyglądał na tak zdenerwowanego, sprawił, że serce jej pękło.

— Nie, nie zrobiłem. — zaprzeczył.  Nienawidził tego, jak to wszystko zmieniało się w jeden wielki bałagan. — Nie tknąłem jej. — Scott warknął na Allison. — Kłamiesz.

— Cóż, twoja ręka zmierzała w kierunku mojej klatki piersiowej. Jestem prawie pewna, że to oznacza, że ​​zamierzałeś mnie obmacywać. — skrzyżowała ramiona na piersi, prychając. — Co jeszcze chciałeś zrobić, co?!

— Chciałem tylko zobaczyć ten naszyjnik, który zawsze nosisz! — Scott warknął, posyłając jej kipiącą minę. — Nigdy bym cię tak nie dotknął! — Jego oczy powędrowały do ​​Imogen, a rysy twarzy złagodniały. — Wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił. Jesteś jedyną dziewczyną, z którą chcę być.

Allison prychnęła, ale na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, gdy nagle poczuła się zawstydzona własnym wybuchem.

Z drugiej strony Imogen odwróciła wzrok od swojego chłopaka, by spojrzeć na przyjaciółkę.

— To było tylko nieporozumienie, Ally. — powiedziała delikatnie.

Młoda Argent spojrzała na kudłatego chłopaka, który zacisnął usta, jakby powstrzymywał się przed ponownym wybuchem.

— Przepraszam, że przesadziłam, ale powinieneś po prostu zapytać. — wymamrotała, unikając kontaktu wzrokowego i zdjęła zawieszkę, którą miała na sobie. — Proszę. — podała mu go.

Scott niepewnie spojrzał na naszyjnik, który zdecydowanie nie był tym, który zawsze nosiła. Był to złoty wisiorek ze strzałą. Jego twarz była pusta, aby nie zdradzić niczego.

— Dzięki.

— Dlaczego w ogóle chciałeś na to spojrzeć? — zapytała z zaciekawieniem i zobaczyła, jak jego oczy spoglądają na Imogen, która dzieliła spojrzenie z Jacksonem. Zrozumiała i posłała mu blady uśmiech. — Powinieneś wybrać coś, co ma większe znaczenie niż strzała. — spojrzała na swoją przyjaciółkę i spojrzała na nią przepraszająco. — Muszę iść. Jeszcze raz przepraszam za to.

— W porządku. — powiedziała cicho Imogen, machając ręką na ten dziwny incydent, po czym druga brunetka wyszła. 

Scott stał bezczynnie przy ich stole z niezręczną miną.

— Naprawdę jesteś dziwakiem, McCall. — Jackson prychnął.

— Hej, nie nazywaj go tak. — Imogen go zbeształa, chociaż wcześniej sama nazywała tak swojego chłopaka. 

Jackson wzruszył ramionami, nadal się uśmiechając. 

— Ale to prawda.

Niebieskooka spojrzała na swojego chłopaka i zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła, że ​​go nie ma. Nieświadoma, że był właśnie w drodze, by wkraść się do domu Allison, aby móc zdobyć naszyjnik.

Westchnęła. 

— Najpierw spójrz na siebie, delfinie. — dokuczała mu, odnosząc się do tego, jak powiedział jej, że jest najlepszym pływakiem w drużynie ze względu na jego kości policzkowe.

— Nie bądź zazdrosna o moje umiejętności pływackie, Immy. — Żartobliwie przewrócił oczami, nie mogąc ukryć uśmiechu.

Zmarszczyła nos. 

— Ew. Nikt mnie tak nie nazywa. 

Jej wujek zwykł ją tak nazywać, kiedy była mała.

— Cóż, teraz ja cię tak nazywam. — dokuczał. — Immy.

Niebieskooka prychnęła, rzucając w niego kawałkiem ciasteczka. 

— Ucisz się.

Jackson zachichotał z rozbawieniem na widok jej nadąsanej miny.


────

Imogen szła korytarzem, trzymając w dłoni księgę, zadowolona, ​​że ​​położyła na niej okładkę innej książki, żeby nikt nie wiedział, co czyta. Była tak skupiona na czytaniu, że kiedy skręciła za róg, zderzyła się z kimś. Natychmiastowe poczucie winy spowodowało, że przeprosiny wyślizgnęły się jej z ust, gdy zobaczyła czyjeś książki na podłodze. 

— Tak mi przykro. Powinnam patrzeć, dokąd idę.

— W porządku. — Chłopak powiedział cicho, prawie szeptem tak, że ledwo go słyszała.

Imogen uklękła, podnosząc jego książki. 

— Proszę, pozwól mi pomóc. 

Podniosła dwa zeszyty leżące na podłodze i wręczyła mu je.

— Wyglądasz znajomo. Jesteś w drużynie lacrosse?

— Tak. — wymamrotał, mamrocząc ciche podziękowanie. — Jestem też z tobą na angielskim i chemii.

— Dobrze. — powiedziała, kiwając głową, przypominając sobie, że widziała go na zajęciach, chociaż większość czasu spędzała na szeptaniu do Scotta lub przyjaciół. Pamiętała też, jak siedziała obok niego na ławce, kiedy obserwowała trening Scotta, ale nigdy nie pytała o jego imię, co nagle sprawiło, że poczuła się niegrzeczna. — Jestem Imo-

— Imogen Lewis. — skończył za nią, a gdy zobaczył jej minę, jego twarz zrobiła się czerwona. — To dlatego, że wszyscy wiedzą, że jesteś nowa. — Nie chciał brzmieć jak jakiś gnojek. 

Jasne, uważał ją za atrakcyjną, ale wiedział, że nigdy nie miał szans w starciu ze Scottem, który wydawał się przyciągać jej uwagę. I tak nie było, że dziewczyny ustawiały się w kolejce, by się z nim umówić. Nie był popularny.

— Przepraszam, ale nie znam twojego imienia. — Imogen posłała mu zakłopotany uśmiech. 

Chłopak posłał jej mały uśmiech, a jego niebieskie oczy skupiły się na niej.

— Jestem Isaac Lahey.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro