Rozdział 14
Rozdział 14
Malia Lewis
━━━
— Zamierzasz coś powiedzieć? — Malia wpatrywała się w Imogen ze zmarszczonymi brwiami. Hybryda czarownicy nic nie powiedziała podczas jazdy do jej domu. — Powiedziałaś mi, że musisz powiedzieć mi coś ważnego, co ma związek z moim nazwiskiem na liście. Więc o co chodzi?
Imogen przełknęła ślinę, zerkając na dziewczynę, która stała w salonie i wręczyła jej listę z nazwiskiem, które miało zmienić jej życie. Patrzyła, jak kojotołaczka bierze listę.
Malia Lewis, imię było napisane pogrubionymi literami i trudno było go nie zauważyć.
Obserwowała różne emocje, które grały na twarzy dziewczyny.
— Scott powiedział mi zeszłej nocy i chciałam poczekać, aż będzie po teście.
— Więc jestem twoją kuzynką? — Malia wypuściła powietrze, w końcu spoglądając na nią. — Czy to dlatego gapisz się na mnie cały dzień? Nie byłaś do końca subtelna.
Jej policzki zabarwiły się na różowo.
— Nie mogłam nie zauważyć, że wyglądasz jak on.
Zauważyła, jak oczy kojotołaczki wydawały się łzawić i przypomniała sobie, że ten mężczyzna, jej prawdziwy ojciec, nie żyje.
— Naprawdę? — wymamrotała, czując ucisk w klatce piersiowej. Nie była pewna, co to było, wciąż dostosowywała się do uczuć, które towarzyszyły ponownemu byciu człowiekiem.
— O tak — Imogen podeszła, by podnieść ramkę ze zdjęciem — Proszę.
Malia wpatrywała się w zdjęcie mężczyzny, który był jej biologicznym ojcem. Miał niebieskie oczy i ciemne włosy, szeroki uśmiech na twarzy. Z fragmentu opowieści, którą usłyszała od Isaaca, był lekarzem w szpitalu, w którym pracowała mama Scotta.
— Ja... Uh... Masz — oddała zdjęcie. Czuła się dziwnie. Wyglądał znajomo.
— Wszystko w porządku? — zapytała cicho Imogen z zatroskaną miną. — Wiem, że to dużo i rozumiem, jeśli potrzebujesz czasu.
— To po prostu dziwne, bo miałam rodziców, którzy mnie wychowali. Przynajmniej do czasu wypadku i dopiero niedawno mój tata, to znaczy pan Tate... — Dziwnie było to powiedzieć. — Właśnie zaczęliśmy czuć się komfortowo ze sobą po tylu latach, kiedy mnie nie było, a teraz...
— To przytłaczające. Rozumiem. Mój wujek był najbliższą osobą, jaką miałam, a potem dowiedziałem się, że Peter Hale był moim prawdziwym ojcem. Człowiek, który dokonał wielu okropnych rzeczy, a także był obcy. Wujek Ben jest ci obcy, a pan Tate to człowiek, który wychował cię przez te lata, zanim zamieniłaś się w kojota.
— Zawsze myślałam, że moi biologiczni rodzice mnie nie chcą. Dlatego nie chciałam, żebyś pomogła mi ich znaleźć — zadrwiła do siebie — Okazuje się, że mój prawdziwy tata nie żyje i kto wie, kim była moja matka.
Imogen wyciągnęła znalezione zdjęcie i pokazała je jej.
— Nie wiem dokładnie, czy to twoja matka, ale myślę, że tak jest. Masz jej oczy.
— Myślisz, że żyje? Właściwie nie chcę wiedzieć. To oczywiste, że mnie nie chciała — wymamrotała gorzko. To by tłumaczyło, że została oddana do adopcji.
— Wiem na pewno, że gdyby wujek Ben wiedział o tobie, wychowałby cię. Gdyby tak było, dorastalibyśmy razem — Imogen powiedziała cicho ze smutnym spojrzeniem — Może nie mam żadnych odpowiedzi na pytania o twoją matkę, ale jeśli chcesz wiedzieć coś o wujku Benie, mogę ci powiedzieć.
Malia czuła smutek i żal dziewczyny, która była jej kuzynką. Przygryzła wargę, rozważając to przez chwilę. Chociaż bardzo troszczyła się o pana Tate, było między nimi napięcie, które było dość zauważalne. Wiedziała, że kochał ją jak córkę, ale prawda była taka, że nie była jego prawdziwą córką. Malia zabiła ją wraz z żoną tyle lat temu. Wspomnienie było słabe, ale wiedziała, że ich zabiła.
To dlatego jej oczy były niebieskie. Więc mając te myśli w pamięci, spojrzała na dziewczynę, która była jedyną osobą poza matką, która dzieliła jej krew. Imogen miała rację, być może w innym życiu dorastaliby razem. Prawdopodobnie byłyby o wiele bliżej niż obecnie.
Nie chodziło o to, że nie lubiła Imogen, po prostu tak naprawdę nie znała jej zbyt dobrze. Szczególnie że gdy dołączyła do stada, Imogen przechodziła żałobę.
Malia odchrząknęła, podejmując decyzję. Chciała mieć rodzinę. Chciała nawiązać więź z kimś oprócz Isaaciem i Stilesem. Chciała rodzinnej więzi.
— Chcę o nim wiedzieć. Tyle, ile możesz mi powiedzieć — wiedziała, że to dla niej trudne, było oczywiste, że tak naprawdę nie mówiła o nim aktywnie.
Imogen poczuła, jak stare rany ponownie się otwierają, ale lepiej, żeby je otworzyła. To nie bolało tak bardzo, ponieważ ta dziewczyna przed nią była jej ostatnim pozostałym połączeniem z Benem. Była mu winna nie tylko opiekę nad nią, ale także opowiedzenie jej o nim.
Jej usta uniosły się lekko i zaczęła opowiadać jej o początkach spotkania z Benem.
─────
— Hej — Scott przywitał ją, gdy wszedł do jej pokoju, zastając ją siedzącą na łóżku z grimuarem przed nią.
Imogen podniosła wzrok, opanowując zmęczony uśmiech.
— Hej, co tu robisz? — spędziła prawie całą noc, rozmawiając z Malią, która spała w pokoju gościnnym.
— Napisałem ci wczoraj wieczorem, ale nie odczytałaś, więc pomyślałem, że wpadnę — powiedział, opadając na łóżko obok niej. — Ponadto, Stiles i ja opracowaliśmy plan, który może pomóc nam ustalić, kto jest Dobroczyńcą...
Dziewczyna spojrzała na niego, zauważając jego niepokój i zmarszczyła brwi.
— Co jest?
Przełknął ślinę, bojąc się jej reakcji, ale to był jedyny plan, jaki mieli na znalezienie Dobroczyńcy.
— Cóż, wiemy, że potrzebuje potwierdzenia wizualnego, prawda?
Skinęła głową.
— Tak, więc? — Jej oczy wbiły się w niego i wyczuły zapach strachu. — To nie tak, że mamy ciało dla Dobroczyńcy... — uświadomiła sobie teraz, dlaczego wyglądał tak nieswojo, opowiadając jej o planie. — Nie ma mowy! — wstała z łóżka, patrząc na niego z niedowierzaniem.
— Im, to jedyny sposób — błagał, idąc za nią. — Musimy położyć temu kres, zanim znowu ktoś umrze.
— Dlaczego to musisz być ty?! — krzyknęła.
— Ponieważ to ja jestem najwyżej na liście — powiedział delikatnie, chwytając jej dłoń w swoją. — Mamy plan. Kira porazi mnie prądem, a ja tylko chwilowo umrę, a potem przywróci mnie do życia.
Jej oczy wpatrywały się w niego z niepokojem i strachem.
— A jeśli to nie zadziała? — wyszeptała. — Kazałeś mi obiecać, że nie będę ponownie ryzykować życia i miałam nadzieję, że obiecasz to samo.
— Nie chcę tego robić, ale muszę — czuł się odpowiedzialny za wszystkich, nawet jeśli nie był. Ale był alfą i to na niego spadła odpowiedzialność.
Dziewczyna otworzyła usta, żeby się spierać, ale Omar wszedł do jej pokoju.
— Przepraszam, że przerywam, ale myślę, że mogę pomóc — zaproponował, zerkając między nimi. — Nie chciałem podsłuchiwać...
Scott spojrzał na brata.
— Co masz na myśli?
— Cóż, nie mam nic do Kiry, ale naprawdę uważasz, że nowa Kitsune ma ponieść taką odpowiedzialność? Musisz pamiętać, że jeśli to się nie powiedzie, będzie czuła się winna, że cię zabiła. — przypomniał swojemu młodszemu bratu. — Nie tylko to, ale nawet nie wiesz, czy będzie w stanie to zrobić.
Scott zmarszczył brwi.
— Co mam zrobić? Nasz plan zakładał, że umrę, a Dobroczyńca przyjdzie, aby uzyskać wizualne potwierdzenie.
— Cóż, myślę, że mam coś lepszego i prawdopodobnie o wiele bezpieczniejszego — Omar zerknął na Imogen, która wyglądała na całkowicie nieufną wobec planu jego brata. — To rodzaj zaklęcia łączącego. Potrzebuję lalki i trochę twoich włosów. Wbiję szpilkę w serce lalki, zatrzymując je u ciebie. Kiedy nadejdzie czas, wszystko, co muszę zrobić, to wyciągnąć szpilkę, a twoje serce znów zacznie bić.
— To wydaje się zbyt proste — powiedziała Imogen, wpatrując się w swojego opiekuna z obawą.
Wypuścił powietrze.
— Muszę rzucić wystarczająco silne zaklęcie ochronne na lalkę, żeby kiedy nadejdzie czas, Scott tak naprawdę nie był martwy. Masz wystarczająco dużo mocy, abyśmy oboje byli w stanie stworzyć jedną wystarczająco silną między nami — powiedział — Ale minie trochę czasu, zanim będzie gotowe.
Imogen spojrzała na swojego chłopaka.
— Poczułabym się lepiej, gdybyś w ogóle tego nie zrobił — powiedziała, bojąc się, że coś złego może się stać, ale wiedziała, że nie ma znaczenia, co powie, on już podjął decyzję. — Ale znam cię i wiem, że zrobisz to bez względu na to, co mam do powiedzenia.
— Dziękuję — szepnął, trzymając ją za rękę. Wiedział, jakie to było dla niej trudne, ale nie mógł bezradnie patrzeć, jak umiera kolejna osoba. Odwrócił się do brata i spojrzał na niego z wdzięcznością.
Omar skinął głową.
— W porządku, Imogen i ja zaczniemy rzucać zaklęcie ochronne i prawdopodobnie powinieneś powiedzieć swoim przyjaciołom o zmianie planu.
Scott wyciągnął telefon, żeby zadzwonić do Stilesa, podczas gdy jego brat i dziewczyna wyszli, aby pracować nad zaklęciem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro