Rozdział 13
Rozdział 13
Skórozmienni
━━━
Następnego dnia Imogen poszła do domu wziąć prysznic i się przebrać. Kiedy zeszła po schodach, prawie wpadła na Omara.
— Znowu wychodzisz? — zapytał, walcząc z ziewnięciem.
Oboje weszli do kuchni, a ona złapała batonika z musli.
— Tak, muszę porozmawiać z Malią.
Ona i Scott zgodzili się rozdzielić, aby porozmawiać z przyjaciółmi. On odszedł, aby spróbować nakłonić Stilesa do wybaczenia mu, ponieważ człowiek nadal wydawał się zraniony, że zachował to wszystko w tajemnicy.
Mężczyzna nalał sobie kawy.
— Bo ty i mój brat zdecydowaliście się udawać jego śmierć przed Theo, a teraz musisz jej powiedzieć? — zobaczył jej spojrzenie — Allison mi powiedziała.
Westchnęła.
— Oczywiście, że tak — nalała sobie kawy do termosu — Nie spędziła z tobą nocy?
— Nie — zmarszczył brwi — Powiedziała, że musi porozmawiać z tatą.
Jej niebieskie oczy spojrzały na niego na chwilę.
— Jesteś zły, że użyłam tego zaklęcia na Scotta i mnie?
Omar odstawił kubek.
— Na początku byłem, ale Allison powiedziała mi, że mieliście swoje powody. Tylko proszę, nigdy nie rób takiego zaklęcia. Nie chcę, żeby twoja rodzina mnie prześladowała — zadrżał.
— W porządku — zachichotała — Cóż, muszę porozmawiać z Malią i Isaaciem. Zobaczymy się później?
— Tak, upewnij się, że wrócisz do domu w jednym kawałku! — zawołał, gdy drzwi się zamknęły. Westchnął, prawie uderzając głowę o blat.
Kto by pomyślał, że bycie odpowiedzialnym za nastolatkę może być tak stresujące?
─────
Imogen zapukała do drzwi, marszcząc brwi, gdy usłyszała w środku trzy uderzenia serca oprócz Malii, która wyszła na zewnątrz, upewniając się, że nie może zajrzeć do środka.
— Zanim poprosisz, nie mogę ci pomóc — powiedziała Malia, starając się ukryć emocje.
Hybryda zmarszczyła brwi.
— Dlaczego nie? Scott i ja potrzebujemy cię i Isaaca. Musimy porozmawiać, zwłaszcza po tym, co zrobił Theo.
— Słuchaj, wydarzy się coś, czego ani tobie, ani Scottowi się nie spodoba — przerwała — Możecie mnie za to znienawidzić.
Imogen zdała sobie sprawę, że jeden z zapachów w środku należy do Braeden.
— Chodzi o twoją mamę?
Kojotołaczka przełknęła, unikając jej wzroku.
— Proszę, idź. Nie chcę nic więcej mówić. Im mniej wiesz, tym lepiej.
— Malia... — Imogen mogła teraz powiedzieć wiele rzeczy, ale w głębi duszy wiedziała, że byłoby hipokryzją z jej strony, gdyby próbowała odwieść kuzynkę od tego, co chciała zrobić. Imogen zabiła kobietę, która zabrała jej ważnych ludzi, ale kosztem własnego życia, a potem wujka. Nagle uściskała Malię. — Nie zamierzam cię zatrzymywać, ale proszę, nie umieraj. Nadal jesteś moją rodziną i zależy mi na tobie.
Kojotołaczka zamrugała, by odgonić łzy, krótko przytulając kuzynkę, zanim odsunęła się.
— Powinnaś iść.
Hybryda skinęła głową, odwróciła się i odeszła. To było trudne, ale nawet jeśli chciała pomóc Malii, nie mogła.
Jedyne, co mogła zrobić, to nałożyć na nią zaklęcie ochronne, kiedy ją przytuliła, co powstrzymałoby matkę przed zabiciem jej.
─────
— Proszę, powiedz mi, że nie umrzesz ponownie — błagała Allison, patrząc, jak jej przyjaciółka tworzy krąg z soli.
Potrzebowała odwrócenia uwagi od tego, co powiedział jej ojciec dziś rano. Naprawdę nie miała ochoty powiedzieć swoim przyjaciołom, że jej dziadek zostanie uzdrowiony przez jej ojca. Nawet ona chciała uniknąć ponownego spotkania z nim.
Imogen zachichotała.
— Nie martw się. To tylko zaklęcie projekcji astralnej. Muszę porozmawiać z Kirą. Rozmawialiśmy tylko krótko, zanim opuściła miasto z rodzicami.
Krótkowłosa brunetka zacisnęła usta.
— Jak zamierzasz to zrobić? Nie potrzebujesz czegoś od niej?
— Kira zostawiła tu swoją koszulkę, gdy wszyscy spaliśmy — powiedziała, podnosząc jasnoniebieską bluzkę — Ciągle zapominałam, żeby jej oddać, a teraz cieszę się, że tego nie zrobiłam.
— Gdzie zabrali ją jej rodzice?
— Shiprock, Nowy Meksyk — odpowiedziała i położyła się na podłodze w kręgu. — Okej, więc pójdę się z nią zobaczyć. Zaraz wracam.
Allison otworzyła usta, ale zobaczyła, jak jej przyjaciółka zamyka oczy i westchnęła. Wzdrygnęła się, kiedy drzwi się otworzyły i zobaczyła wchodzącego jej chłopaka. Wzrok Omara padł na Imogen.
— Proszę, powiedz mi, że nie umarła.
— Projekcja astralna — wymamrotała, na co odetchnął z ulgą.
— Przez jej pomysły będę miał siwe włosy, zanim skończę trzydziestkę — narzekał, na co zachichotała.
Tymczasem Imogen pojawiła się na małej przestrzeni. Jej oczy rozeszły się po pokoju i padły na Kirę, która siedziała na podłodze z rannym ramieniem.
— O mój Boże, Kira! Co się stało?! — wykrzyknęła.
Oczy Kiry rozszerzyły się na jej widok i pomyślały, że ma halucynacje.
— Co? — krzyknęła i rozejrzała się w obawie, że Skórozmienni mogą wejść.
— Używam projekcji astralnej. Chciałam się upewnić, że wszystko w porządku — powiedziała, zerkając na miski na podłodze z różnokolorowymi proszkami. Jej oczy zatrzymały się na ramieniu, na którym była naklejona pasta.
Kira zauważyła, na co patrzy i skrzywiła się.
— Jedna z nich dźgnęła mnie włócznią. Moja mama użyła pasty, żeby szybciej się goiło.
Imogen przykucnęła, przyglądając mu się.
— Moja mama używała tego na mnie, ilekroć miałam zadrapane kolano. To raczej przydatne — wymamrotała. Minęło trochę czasu, odkąd musiała tego używać. Teraz kiedy miała moc uzdrawiania, nie potrzebowała już pasty. — Co powiedzieli o lisie?
— Najpierw muszę zdać jeden z ich testów, a jeśli zdam, zaczną mnie uczyć kontroli, ale jeśli mi się nie uda... Muszę z nimi zostać i być jedną z nich — przyznała się, nie chcąc wspominać, że mogłaby tu trenować latami, gdyby jakoś zdała egzamin.
Hybryda wpatrywała się w nią z niedowierzaniem.
— Skórozmienni? — Myśl, że będzie musiała zostać i być jedną z nich, gdyby jej się nie udało, była niepokojąca. — Przyjedziemy po ciebie — powiedziała nagle, kiedy poczuła, że jej ciało zostało zranione. Wiedziała, że to nie ona, ale Scott został ranny. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła, był Kira mówiąca coś do niej, jednocześnie kręcąc głową.
Imogen obudziła się z powrotem w swoim ciele i wstała z westchnieniem. Spojrzała na Omara i Allison, którzy patrzyli na nią ze zmartwieniem.
— Wszystko w porządku, Scott? — zawołała swojego chłopaka ze zmartwieniem.
— W porządku. Pojawił się Theo i wiedział, że żyję — odparł, kiedy wstała. — Co się stało z Malią, Isaaciem i Kirą?
Zacisnęła usta.
— Malia i Isaac skupiają się na Corrine. Nie pomogą nam. Przynajmniej nie teraz. A Kira zajmuje się Skórozmiennymi. Musi zdać ich test.
— W porządku — Dziewczyna pokazała mu swoją rozmowę z Kirą, na co westchnął po swojej stronie. — Nie możemy jej z nimi zostawić, prawda?
— Nie jestem pewna, czy im ufam, a nie mogę używać projekcji astralnej zbyt długo. Muszę zobaczyć ją twarzą w twarz — Nie mogła też wyrzucić z głowy tego, co Kira do niej wyszeptała. Spojrzała na Allison, gdy Scott powiedział jej, że powinni spotkać się w jego domu. — Chcesz wybrać się w podróż?
Allison zamrugała zdezorientowana.
— Dlaczego nie — wzruszyła ramionami, dopóki nie będzie musiała spotkać Gerarda, pójdzie wszędzie.
─────
— Czy to była twoja przyjaciółka? — Skórozmienna zapytała ją, kiedy weszła do namiotu, żeby sprawdzić kitsune.
Głowa Kiry poderwała się do góry, wpatrując się w jej szeroko otwarte oczy.
— Widziałaś ją?
Skórozmienna zadrwiła.
— Widziałam? Wszyscy czuliśmy magiczną moc, którą wydzielała, nawet jeśli nie była w swoim ciele. Ale nie jest pełną czarownicą, prawda?
— Jest pół wilkołakiem i pół czarownicą. Umarła jako wiedźma i obudziła swoją stronę wilkołaka — wyjaśniła, dłubiąc w paznokciach.
— Hm... Dlaczego jej nie powiedziałaś, że możesz tu zostać przez lata? — Kobieta zapytała ją z ciekawością.
Kira przygryzła wewnętrzną stronę policzka i spojrzała na swoje kolana.
— Wiesz, my Skórozmienni nie różnimy się aż tak bardzo od twojej przyjaciółki. Możemy leczyć i rozmawiać ze zmarłymi, jeśli chcemy — przyznała się. — Ale uzyskanie dostępu do tego rodzaju umiejętności zajmuje nam więcej czasu — spojrzała na nią i zobaczyła, jak bardzo to wszystko wpłynęło na młodą Kitsune. — Nawet jeśli ci się nie uda, inni po prostu próbowali cię przestraszyć, że będziesz musiał zostać z nami na zawsze.
— Ale nawet moja mama powiedziała...
Starsza kobieta uśmiechnęła się złośliwie.
— Ona chce, żebyś zrobiła wszystko, co w twojej mocy, aby zdać test. Myśli, że jeśli masz presję, poczujesz, że musisz użyć całej swojej siły, aby zdać. Masz rację, że się boisz, ale niezależnie od tego, czy zdasz, czy przegrasz... Już postanowiliśmy ci pomóc.
— Tak? — Kira była zakłopotana.
Skórozmienna wstała.
— Chociaż to od ciebie zależy, czy chcesz się uczyć, czy nie. Może się to wydawać trudnym wyborem... Musisz zdecydować, co się liczy. Lis już wykorzystał cię do zabicia kogoś. Dlaczego myślisz, że to się więcej nie powtórzy? — stała przy wejściu i obejrzała się na dziewczynę, która była bliska łez. — Nawet jeśli twoi przyjaciele przyjdą... Jedyną osobą, która może zdecydować, co jest dla ciebie właściwe, jesteś... Ty.
Kira patrzył, jak odchodzi, i została pozostawiona własnym myślom.
Skórozmienna miała rację... To do niej należało podjęcie decyzji, czy zdecyduje się odejść z przyjaciółmi, jeśli się pojawią.
Ale była to również jej decyzja, by zostać, aby przejąć kontrolę nad morderczym lisem w jej wnętrzu.
Spojrzała na swoje ręce, które bez względu na to, jak bardzo starała się ignorować, były już zakrwawione.
Czy naprawdę poradzi sobie z odpowiedzialnością za życie innych, jeśli lis zdecyduje się ponownie ją kontrolować?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro