Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Rozdział 13

Biblioteczny Chaos

━━━

Kiedy lekcje się skończyły, grupa poszła do biblioteki, aby mogli odbębnić szlaban.

Scott wciąż trząsł się z wściekłości na widok tego, co zobaczył w szatni. Pomimo że Imogen nic się nie stało, nadal czuł się zdenerwowany, gdy zobaczył, że Jackson jest całkowicie nagi w jej obecności. Nie chciał myśleć, że niebieskooki byłby w stanie skrzywdzić Imogen lub jakąkolwiek inną dziewczynę, ale był kontrolowany, więc nie miał możliwości poznania jego intencji.

Opadł na krzesło, przyglądając się Jacksonowi, który minął jego stolik i usiadł przy tym za nim. Stiles usiadł obok niego, a Erica opadła na siedzenie naprzeciwko. Zignorował jej spojrzenie, gdy jego wzrok padł na Imogen, która siedziała samotnie i zauważył jej zatroskane spojrzenie w jego kierunku.

— Och, um... Nie możemy być razem na szlabanie — Jackson piszczał, siedząc przy stole z Allison i Mattem. — Mają zakaz zbliżania się do mnie.

Harris uniósł brew.

— Wszyscy?

Stiles westchnął, wskazując na siebie i Scotta, który przewrócił oczami.

— Nie, tylko my.

— W porządku — Wzrok Harrisa padł na stół, przy którym siedziała młoda Lewis. — Wy dwoje, tam.

Scott i Stiles wstali, zanim podeszli do stołu Imogen. Scott usiadł naprzeciwko niej, a obok niej Stiles. Odwrócił głowę, wpatrując się w kanimę.

— Zamierzam go zabić.

— Nie — Imogen śmiertelnie sapnęła, marszcząc brwi.

— Ona ma rację — powiedział Stiles, również marszcząc brwi — Dowiesz się, kto go kontroluje, a potem pomożesz go uratować.

— Nie — Scott potrząsnął głową, wpatrując się w Jacksona, który wydawał się tego nie zauważać, a może po prostu go to nie obchodziło. — Miałeś rację, zabijmy go.

Stiles zerknął na Imogen, która również wydawała się równie zatroskana. Westchnął.

— O nie.

Imogen wyciągnęła rękę i złapała Scotta za ręce, a on spojrzał na nią ze zdziwieniem.

— Słuchaj, rozumiem, że jesteś zły na Jacksona, ale pamiętaj, że w tej chwili nie jest on sobą — powiedziała cicho. Jej brwi zmarszczyły się lekko. — A teraz, kiedy o tym myślę, wydawał się dość zszokowany, kiedy rzuciłam go na ziemię. To było tak, jakby on nawet nie wiedział, jak i dlaczego byłam w szatni. Więc nie zabijaj go.

Scott dąsał się lekko, jego brązowe oczy nigdy nie opuszczały jej niebieskich.

— Dobrze. Ale lepiej niech trzyma się od ciebie z daleka — wymamrotał, chcąc sięgnąć i ją pocałować, ale był pewien, że Harris znów na niego nawrzeszczy.

Stiles zignorował ich małą chwilę, gdy spojrzał na stół, przy którym był Jackson, i jego wzrok padł na chłopaka obok Allison. Zacisnął usta, przyglądając się mu z irytacją.

— Hej. A jeśli to Matt? — zaczął, zwracając na siebie ich uwagę. — To znaczy, cała ta sprawa wraca do filmu, prawda?

Scott zamrugał.

— Danny powiedział, że Matt znalazł brakujące dwie godziny materiału — powiedział, dzieląc spojrzenie ze swoją dziewczyną.

— Dokładnie! Próbuje zrzucić z siebie podejrzenia.

Para nie wyglądała na przekonaną jego słowami.

— Więc każe Jacksonowi zabić tatę Isaaca, jednego z łowców Argenta i mechanika pracującego przy twoim jeepie?

— Tak!

— Dlaczego? — spytali Scott i Imogen, wpatrując się w niego z niedowierzaniem.

Żadne z nich tak naprawdę nie znało Matta, więc nie byli pewni, dlaczego Stiles wybrał go na podejrzanego.

— Ponieważ... On jest zły — wymamrotał, marszcząc brwi. Nie podobała mu się atmosfera, gdy Matt był w pobliżu.

Imogen ukryła uśmiech, podczas gdy Scott rzucił przyjacielowi zdezorientowane spojrzenie.

— Po prostu go nie lubisz.

— Facet... — prychnął. — Błagam. Ja miałbym kogoś nie lubić? Spójrz tylko na jego twarz.

Cała trójka spojrzała na Matta oferującego żelki Jacksonowi. Młoda czarownica zachichotała cicho do siebie.

— Tak, wydaje mi się naprawdę zły.

Scott westchnął.

— Jakieś inne teorie? — patrzył, jak jego najlepszy przyjaciel patrzy za niego i odwrócił się lekko, powstrzymując warkot, kiedy zdał sobie sprawę, że chce poprosić Ericę o informacje.

Blondynka najwyraźniej ich słyszała i starała się ukryć mały uśmieszek, który się pojawił na jej ustach. 

— Nie możesz być poważny — wymamrotał.

— To ona wie, co się stało z rodzicami Jacksona — Stiles przypomniał mu.

— Ja też tego nie popieram, ale nie mamy innego wyjścia — Imogen powiedziała łagodnie. Nie podobał jej się pomysł pójścia po pomoc do dziewczyny, która flirtowała z jej chłopakiem.

Zostali odciągnięci od rozmowy, kiedy Jackson uciekł z biblioteki z bólem głowy, a Harris szybko poszedł za nim, wcześniej ostrzegał ich, by pozostali na swoich miejscach. Cała trójka szybko wstała i usiadła przy stole Erici. Blondynka ukryła swój uśmieszek, gdy czytała.

— Stiles mówi, że wiesz, jak zginęli rodzice Jacksona — Scott zaczął.

Blondynka nie oderwała wzroku od książki.

— Może.

— Gadaj — zażądała Imogen, jej oczy zwęziły się na dziewczynę, która zesztywniała. — Chyba że ​​chcesz przypomnieć sobie ostatni raz.

Erica odłożyła książkę, patrząc na nią, bo nie chciała, żeby czarownica spełniła swoją groźbę.

— To był wypadek samochodowy. Mój tata był ubezpieczycielem i za każdym razem, gdy widzi Jacksona przejeżdżającego swoim porsche, komentuje ogromną ugodę, którą otrzyma, gdy będzie miał 18 lat.

Stiles zbladł na tę wiadomość.

— Więc Jackson, który jest teraz bogaty, gdy skończy 18 lat, będzie jeszcze bogatszy?

— Tak — skinęła głową.

— Wow — Imogen zamrugała w szoku.

— Jest w tym coś bardzo nie tak — Stiles mruknął pod nosem.

— Wiesz co? — Erica otworzyła laptopa. — Mogłabym spróbować znaleźć raport ubezpieczeniowy w skrzynce odbiorczej mojego taty.

Imogen Lewis do gabinetu dyrektora.

Dziewczyna napięła się, a Scott i Stiles posłali jej zmartwione spojrzenia. Wstała, zerkając na Allison, która wyglądała na przestraszoną i westchnęła.

— Zaraz wracam — wymamrotała, nie oglądając się na Scotta, który był gotów pójść z nią, ale został powstrzymany przez Stilesa, który przypomniał mu, że nie może nic zrobić.

─────

Imogen weszła do biura, starając się nie wyglądać na niespokojną, gdy podeszła do recepcji, gdzie pani Argent siedziała i ostrzyła ołówki.

— Dyrektor chciał mnie widzieć?

— Właściwie chciałam z tobą porozmawiać. — powiedziała rudowłosa kobieta, z tym samym stoickim wyrazem twarzy i zimnymi oczami, gdy wpatrywała się w nią. — Martwię się dzisiejszym szlabanem. Zastanawiam się, jak Allison znalazła się tam z wami, panem McCall i panem Stilinskim — powiedziała szorstkim tonem. — Umywalka została zerwana ze ściany. Masz szczęście, że jakoś to wyjaśniłam. Zdajesz sobie z tego sprawę?

— Tak — Imogen przełknęła ślinę, słysząc ton kobiety.

— Dobrze — Jej spojrzenie było zimne, gdy mówiła. — Nadal rozmawiasz z Allison?

Wzrok młodej czarownicy nie drgnął, mimo że serce waliło jej w piersi. Ta kobieta onieśmielała ją, mimo że była normalnym człowiekiem.

— Nie, oczywiście, że nie. Nie rozmawiałam z nią, odkąd pani mąż praktycznie groził mi i mojemu chłopakowi — powiedziała, starając się utrzymać spokojny głos.

— Dobrze — Victoria przerwała. — Chciałabym też, żeby twoja blond przyjaciółka trzymała się z dala od mojej córki. Teraz jestem w pełni świadoma, że ​​ona też jest czarownicą, więc wyświadcz mi przysługę i przekaż wiadomość.

— W porządku — wypuściła powietrze, zanim kobieta powiedziała jej, żeby wróciła do biblioteki i nie czuła się ani trochę zawstydzona, że ​​praktycznie stamtąd uciekła.

────

Scott niechętnie wstał z resztą grupy, podszedł do wózków wypełnionych książkami i podniósł parę. Harris nie pozwoli im wyjść bez odłożenia książek. Mogliby wyjść, ale znając Harrisa, dowiedziałby się.

Spojrzał na drzwi, gdy znajomy zapach jego dziewczyny uniósł się do jego nosa. Pachniała słodko, co mógł stwierdzić, że pochodziło z jej perfum i lubił to. Ale pod zapachem perfum unosił się zapach ziół, który najwyraźniej pochodził z roślin, z którymi miała do czynienia w domu.

Odetchnął z ulgą, widząc, że wszystko z nią w porządku i machnął do niej. Gdy była już blisko, przyciągnął ją do swojej piersi. Nie było na niej żadnego zapachu od Gerarda, co oznacza, że ​​nie była na tyle blisko, by mógł ją skrzywdzić.

— Co się stało? Dlaczego wezwano cię do gabinetu dyrektora? — położył ręce na jej ramionach, żeby na nią spojrzeć.

Imogen odwróciła się od niego i spojrzała na Allison, która wydawała się nieświadoma ich spojrzenia.

— Jej mama chciała się upewnić, że z nią nie rozmawiam i bardzo subtelnie mi groziła. Ale w porządku — zapewniła go, pochylając się i całując go w usta. — Więc co robisz? — zapytała, przyglądając się książkom w jego rękach.

— Harris powiedział, że możemy wyjść dopiero po odłożeniu wszystkich książek — wymamrotał.

— Och — zamrugała. — A tak przy okazji, dowiedzieliście się więcej o rodzicach Jacksona? — zapytała cicho, zerkając na Jacksona, który szedł za Mattem z wózkiem książek.

Scott skinął głową, ciągnąc ją za sobą do miejsca, gdzie Allison i Stiles byli z własnym wózkiem z książkami.

— Erica opowiedziała nam o tym, jak Jackson wciąż był w swojej mamie, kiedy umarła.

Jej oczy zasmuciły się, a Stiles klepnął przyjaciela w ramie, gdy zdał sobie sprawę, że mówi jej o Jacksonie.

— To znaczy... Urodził się po śmierci mamy przez cesarskie cięcie — Stiles kontynuował. — Musieli go wyciągnąć z jej martwego ciała.

— Więc to był wypadek? — zapytała ciekawie Allison.

Westchnął.

— W całym raporcie użyto słowa niejednoznaczne.

— Więc jego rodzice mogli zostać zamordowani? — powiedziała Imogen, współczując Jacksonowi, odkąd zrozumiała utratę rodzica. Tęskniła za matką każdego dnia i nic nie mogło wypełnić tej pustki w jej sercu bez względu na wszystko.

— Gdyby tak było, to zgadza się to z mitem kanimy. Wyszukuje i zabija morderców.

— Ale Jackson? — zapytała łowczyni brunetką niskim szeptem. — A może osoba, która go kontroluje?

— Musimy z nim porozmawiać — Scott wypalił, zdając sobie sprawę, że muszą opowiedzieć Jacksonowi wszystko. Miał nadzieję, że ich posłucha. — Musimy mu powiedzieć.

Allison pokręciła głową.

— On nie...

Scott odszedł, zanim zdążyła dokończyć zdanie. Prychnęła, zerkając na przyjaciółkę, która wzruszyła ramionami.

— Możesz mieć rację, ale musimy przynajmniej spróbować — powiedziała Imogen, zanim całe jej ciało napięło się, gdy poczuła złe przeczucia. 

— Erica! — Scott krzyknął w panice, gdy zobaczył, że Matt leży na podłodze i szybko zdał sobie sprawę, że Jackson zmienił się w Kanimę.

Stiles szybko pociągnął dziewczyny na ziemię, gdy półki wokół nich zaczęły spadać. Byli prawie zmiażdżeni pod jedną z nich. Tylko że była podtrzymywana przez magię Imogen, która zaciskała zęby pod ciężarem książek i półki.

— Było blisko — Stiles wypuścił powietrze, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w książkę, która unosiła się nad jego twarzą.

— Zbyt blisko — Imogen odsunęła półkę na miejsce, wypuszczając powietrze, gdy nie trzymała już ciężaru.

Usiadła, a cała trójka szła za Scottem, który spojrzał na nich z ulgą, że nic im nie jest, zanim ponownie spojrzał na Jacksona.
Imogen była gotowa zaatakować Jacksona, dopóki nie zorientowała się, że pisze coś na tablicy.

ZEJDŹCIE MI Z DROGI ALBO WSZYSTKICH WAS ZABIJĘ

Jackson szybko uciekł przez okno i cała czwórka wstała, wpatrując się w wiadomość z mieszanymi emocjami. Stiles szybko zauważył Ericę, która trzęsła się na podłodze.

— Hej, hej! — trzymał ją w ramionach. — Myślę, że ma atak.

Imogen i Allison podbiegły do ​​Matta, który wciąż leżał na ziemi.

— Żyje — Imogen wypuściła powietrze, po sprawdzeniu jego pulsu.

— Musimy zabrać ją do szpitala — powiedział Scott, patrząc przez szczelinę w półce, żeby na nią spojrzeć.

— Derek... Do Dereka — Blondynka wykrztusiła.

Scott spojrzał na swoją dziewczynę.

— Kiedy zawieziemy ją do szpitala...

— Do Dereka — powtórzyła, wiedząc, że alfa może jej pomóc.

Imogen wpatrywała się w niego, wiedząc, że nie może zostawić tutaj Allison samej z Mattem. Nadal musieli pozbyć się ostrzeżenia z tablicy.

— Idź — powiedziała mu.

Scott zignorował protest Stilesa, gdy podbiegł do swojej dziewczyny, która wstała.

— Zostaję z tobą — odparł cicho, nie chciał jej zostawić.

— Stiles nie może zabrać jej samej — Jej głos był łagodny, a oczy przekazały, że rozumie sytuację, w której się znaleźli. — A Matt... Musimy wezwać po niego karetkę. Idź.

— To nie jest w porządku — ujął jej dłonie. — Powinniśmy zostać razem.

— W porządku — zapewniła go, posyłając mu mały uśmiech. — Scott, nie musisz się o mnie martwić. Zabierz Ericę do Dereka. Będzie wiedział, jak jej pomóc.

— Nie — potrząsnął głową i zmarszczył brwi. — Nie, to nie w porządku.

— Cholera, po prostu idź — Nadal byli razem, ale to nie znaczyło, że musieli pozostać razem, bez względu na to, jak bardzo chcieli.

— Ale...

— Scott, idź. Uda się — spojrzała na niego spod gęstych rzęs. — Zadzwonię do ciebie, jeśli coś się wydarzy, ale musisz pomóc Stilesowi z Ericą.

— W porządku — zrezygnował, wiedząc, jaka była uparta. Złożył delikatny pocałunek na jej czole, zanim wyszedł ze Stilesem i Ericą.

Imogen podeszła do Allison i Matta. Wyjęła telefon i zadzwoniła po karetkę, po czym za pomocą magii wymazała wiadomość z tablicy. Usiadła obok Allison, tak że były ukryte przed kamerą. Obie wpatrywały się w nieprzytomnego chłopaka leżącego na podłodze, czekając na przybycie karetki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro