Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Rozdział 11

Prawda

━━━

Był dzień Superksiężyca i wydawało się, że wszyscy starają się unikać siebie nawzajem.

Sama Allison czuła napięcie między wszystkimi i zauważyła, że ​​wszystkie ich problemy zaczęły się w czasie, gdy Theo się pojawił. Było oczywiste, że Imogen również to zauważyła i skonfrontowała się ze swoją przyjaciółką, która zaproponowała jej podwiezienie do domu tej nocy, kiedy Theo znalazł Liama ​​i Hayden.

Imogen powiedziała jej, że nic nie wie, ale nie wierzyła jej i dalej podążała za nią. Ostatnie sześć dni wypełniło jej podążanie za Imogen po szkole i do jej pokoju, gdzie hybryda czytała grimuary. Allison szybko zauważyła, że ​​są wypełnione zaklęciami leczniczymi i wiążącymi.

Minęło kilka godzin, zanim wilkołaki poczują pełną moc superksiężyca.

— Więc w końcu zamierzasz mi powiedzieć, co ukrywasz przed wszystkimi?

— Czy mogę dostać tę bransoletkę, którą ty, Lydia i ja mamy? — spytała Imogen, ignorując jej pytanie, podnosząc wzrok znad grimuaru.

Allison prychnęła.

— Dobrze — pochyliła się i odpięła zapięcie na kostce, zanim przekazała ją swojej przyjaciółce. — Co robisz?

Hybryda wrzuciła ją do miski z wodą na stole i zaczęła intonować zaklęcie. Allison zauważyła, że ​​tam też był zegarek i pierścionek. Była para, ale nic się nie spaliło się ani nie pękło. Zatrzymała się i woda ostygła. Imogen podniosła pierścionek i podała ją swojej przyjaciółce.

— Załóż to z powrotem.

— Poważnie? — wymamrotała, ale zrobiła tak, jak powiedziała jej przyjaciółka. — Co teraz?

— Ręka — wyciągnęła własną rękę i Allison włożyła swoją do przyjaciółki, która nagle wyciągnęła mały nóż i skaleczyła ją w palec.

— Kurwa, Imogen! — krzyknęła z szoku. — Co jest z tobą nie tak?

Zagoiło się? - zapytała niebieskooka.

— Oczywiście, że tak... — urwała, patrząc na swój palec, na którym nie było już małego skaleczenia. Zmarszczyła brwi, patrząc na przyjaciółkę. — Co zrobiłaś?

— To na wypadek, gdybyś została ranna. To znacznie silniejsze zaklęcie — podniosła również zegarek, który był w misce. — Musisz coś zrobić. Cóż, właściwie potrzebuję, żebyś zrobił dla mnie dwie rzeczy.

— Co?

Imogen unikała jej spojrzenia, gdy wycierała zegarek.

— Potrzebuję, żebyś przywróciła mnie do życia, kiedy umrę — Lydia najwyraźniej coś wyczuła, przez co Imogen robiła, co w jej mocy, by uniknąć Banshee z tego powodu.

Szczęka Allison opadła na słowa przyjaciółki.

─────

Scott warknął pod nosem, przechadzając się tam i z powrotem po bibliotece. Starał się nie dopuścić do tego, aby moc pełni na niego wpłynęła, gdy próbował skupić się na planie. Jego oczy przesunęły się na popiół i urządzenie, które powstrzymywało go od dzwonienia do kogokolwiek.

Była jednak jedna dobra rzecz. Theo najwyraźniej nie wiedział, jak on i Imogen mogli komunikować się telepatycznie, a nawet gdyby wiedział, był pewien, że Chimera wierzył, że ​​są w separacji.

Wrócił myślami do zeszłego tygodnia, gdy znalazł drabinę prowadzącą na dach. Dzień, w którym Theo znalazł Liama ​​i Hayden.

To było wtedy, gdy on i Imogen szli do jego domu, aby opracować plan odnalezienia jego bety i chimery.

Scott, zatrzymaj się. Naprawdę muszę z tobą porozmawiaćGłos Imogen błagał w jego umyśle, gdy prowadził.

Wypuścił powietrze pod hełmem i zrobił, o co prosiła. Zjechał na pobocze i zsiadł z motoru, a ona zaparkowała za nim i wysiadła z własnego samochodu.

— Co jest? — zapytał, rozglądając się dookoła, jakby ktoś mógł ich podsłuchać. — Coś nie tak?

Odetchnęła gwałtownie.

— Pamiętasz, jak wczoraj spędziłam cAs na rzucaniu zaklęcia, o którym mówiłam, że pomoże mi zdecydować, czy mogę zaufać Theo, czy nie?

Zmarszczył brwi.

— Tak. Dlaczego? Widziałaś coś?

— Widziałam dużo, ale za mało, żeby poznać całą historię — powiedziała — Nie miałam dość magii, aby wszystko zobaczyć, ale wiem wystarczająco, by wiedzieć, że nie możemy mu ufać.

— Co widziałaś? — zapytał.

Zdecydowała, że ​​lepiej mu to pokazać i pozwoliła mu zobaczyć wszystko, co udało jej się zobaczyć, kiedy rzucała zaklęcie.

─────

Imogen zmarszczyła brwi, kończąc krąg soli w swojej piwnicy. To było jedyne miejsce, o którym mogła pomyśleć, że nikt jej nie znajdzie. Nie spojrzała na Allison, która weszła po zrobieniu pierwszej rzeczy, o którą ją poprosiła.

— Zrobiłaś to?

— Tak, dałam mu zegarek — wymamrotała, wpatrując się w krąg i świece. Jej oczy przesunęły się na lalki leżące w kręgu z Imogen siedzącą na piętach w pozycji klęczącej. — Co zamierzasz teraz zrobić? Nie powiedziałaś mi, jak to jest, że umierasz lub jak cię sprowadzam?

— Musisz mi zaufać, Allison — powiedziała Imogen, patrząc jej w oczy. — Ufasz mi?

— Oczywiście, że tak — odparła bez wahania.

— Więc po prostu wiedz, że w chwili, gdy dźgnę te dwie lalki tymi igłami, zatrzymam swoje serce. Musisz poczekać dokładnie dwadzieścia minut, zanim je wyciągniesz. Kiedy to zrobisz, my... Znaczy, wrócę do życia. To łatwe. Po prostu zrób to na czas, bo naprawdę pozostanę martwa — zażartowała, a Allison w odpowiedzi posłała jej tylko nerwowe spojrzenie.

─────

Scott dotknął powietrza i wzdrygnął się, gdy poczuł ostre ukłucie dochodzące z bariery z popiołu. Odetchnął ciężko, kiedy złapał zapach zbliżającego się bety i gniewu, który z niego emanował.

W chwili, gdy ciało Imogen upadło na podłogę, obudziła się z westchnieniem. Nie wiedziała, gdzie jest, wiedziała tylko, że znajdowała się w pomieszczeniu wypełnionym rurami i gigantycznymi czołgami. Obeszła dookoła, zanim zatrzymała się, kiedy rozpoznała chłopaka. To był Theo.

Prawie się uśmiechnęła, że ​​jej zaklęcie zadziałało. Udało jej się włamać do jego wspomnień. Uśmiechnęłaby się, ale zdała sobie sprawę, że to nie było normalne. Patrzyła z szokiem, jak Potworni Doktorzy pojawili się przed nim. Zaczęli mu mówić, że aby zrobić z niego Chimerę, będą musieli mieć drugi zestaw DNA.

Był Chimerą, pomyślała z przerażeniem.

Poczuła, jak jej serce przyspieszyło, gdy zmieniło się jej otoczenie. Rozpoznała las i zauważyła, że ​​są teraz na moście, a przez to miała na myśli ją i małego Theo.

Zauważyła, że ​​coś obserwuje.  Spojrzała przez most i sapnęła, gdy zobaczyła w wodzie dziewczynę, która wyglądała coraz bardziej blado. Jej oczy powędrowały do ​​Theo, który wydawał się niewzruszony umierającą dziewczyną.

— Przepraszam, siostro, ale potrzebuję twojego serca — Młody Theo mruknął tak delikatnie, że prawie go nie usłyszała.

Jej żołądek opadł, to była jego siostra. Siostra, którą zabił, żeby stać się Chimerą.

Wspomnienia ciągle się zmieniały, ale z tego, co udało jej się zebrać, Theo chciał mocy Scotta i jego stada. Jedyny sposób, w jaki mógł to zrobić, to stworzyć na tyle duży bałagan, że stado i Scott zostaną rozdzieleni. Chciał również, aby Scott zginął z ręki Liama, aby mógł ukraść moc z bety. Ostatnią rzeczą, jaką udało jej się zobaczyć, było to, że gdyby nie udało mu się ich przeciągnąć na swoją stronę, planował przywrócić Chimery do życia, aby mieć je jako swoje stado.

Oddech Scotta stał się cięższy ze złości. Jego oczy zamigotały od czerwieni do brązu.

— Zabiję go.

— Nie możesz. Przynajmniej jeszcze nie — powiedziała, chwytając go za ramiona. — Wciąż nie wiemy, co próbują stworzyć Doktorzy i nie wiemy, gdzie dokładnie tworzą Chimery.

Nie miała szansy zobaczyć wszystkiego, czego chciała, ale wiedziała wystarczająco, że Theo nie jest kimś, komu można ufać.

— Nie możemy tak po prostu pozwolić mu kręcić się w pobliżu naszych przyjaciół. I jeszcze, jak patrzył, jak Stiles był atakowany przez Donovana... — warknął.

Imogen zdołała rzucić okiem na to, co stało się z Donovanem. Chociaż to wyjaśniało, dlaczego Stiles zachowywał się przy nim poddenerwowany.

Ujęła go w twarz.

— Dlatego potrzebujemy planu. Chce, żebyś był sam i bezbronny, aby mógł przejąć twoje moce. Musimy to obejść i nie mówić stadu. Im mniej osób wie, tym lepiej. Nie możemy ryzykować, że ktoś się wygada, że wiemy o Theo.

— Więc musimy pozwolić mu myśleć, że wygrywa — wymamrotał, powoli się uspokajając. Spojrzał na nią — Będziemy musieli kłócić się przed nim i zachować dystans, żeby myślał, że to prawda. Mamy czas do superksiężyca w przyszłym tygodniu.

Nie podobał jej się pomysł udawania złości na Scotta, ale trzeba było to zrobić.

— Muszę znaleźć zaklęcie, abyś tak naprawdę nie umarł — powiedziała.

Scott wiedział, że odmawianie pomocy swojej becie było błędem, ale nawet jeśli nie wiedział o Theo, wiedział, że nie może zmienić Hayden. Naprawdę nie wiedział, co jego ugryzienie by jej zrobiło. Równie łatwo mogło ją zabić. Niezależnie od tego, nadal nie podobało mu się, że jego beta przyszła po niego z zamiarem zabicia.

Chociaż czuł się winny, że on i Imogen okłamali wszystkich, nadal potrzebował Theo, aby mogli dokończyć swój plan.

Prawdziwy alfa jęknął, kiedy Liam mocno wbił mu szpony w brzuch i wypluł krew. Jego wzrok i słuch były nieco zamazane po mocnym uderzeniu w głowę, ale był pewien, że słyszał Masona, ponieważ Liam przestał go ranić.

Jęknął z bólu, gdy Mason próbował mu pomóc. Wtedy zobaczył, jak Theo wpadł do środka.

— Złe wyczucie czasu. Poważnie. Nie mogłeś czekać pięć minut? — odepchnął Masona, powalając go na ziemię. — Powinienem był zostać. Powinienem się upewnić.

— Bo teraz sam musisz mnie zabić — wymamrotał alfa — Przygotuj się, Im.

— Oni są moi — mruknął Theo, wpatrując się w niego. — Może jeszcze nie, ale zaraz będą.

— Nie — chrząknął, kiedy Theo wepchnął w niego pazury. Słyszał spanikowane myśli Imogen i ukoił jej zmartwienie — Oni nie są tacy jak ty. Nigdy nie będą.

— Bo jestem Chimerą? Bo nie jestem prawdziwym wilkołakiem?

— Bo ledwie jesteś człowiekiem — szepnął szorstko, zanim Theo z furią rzucił go na schody i wepchnął głębiej pazury. — Teraz — pomyślał.

Poczuł ostry ból w sercu i cały jego świat pociemniał.

W piwnicy Allison obserwowała, jak światło księżyca w pełni oświetla krąg, w którym przebywała Imogen. Nadal była w szoku, że jej przyjaciółka padła martwa, kiedy w tym samym czasie dźgnęła lalki.

Podskoczyła, gdy nagle włączył się minutnik, szybko podeszła do lalek i wyciągnęła igły. W chwili, gdy to zrobiła, jej przyjaciółka usiadła z ostrym westchnieniem.

W bibliotece prawdziwy alfa nagle wstał, wydając głośny ryk, zaskakując Masona i jego płaczącą matkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro