Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Rozdział 11

Darach

━━━

Imogen zamknęła swoją szafkę i udała się do wyjścia, aby wrócić do domu, myśląc o ostatnim tygodniu i wydarzeniach, które miały miejsce. Pomimo szczęścia, jakie czuła będąc ponownie dziewczyną Scotta, obawiała się tego, co wydarzyło się później.

Kilka dni po tym, jak się ponownie spotkali, para towarzyszyła Allison w odwiedzinach u jej dziadka i wypytaniu go o Deucaliona. Jedynym sposobem, by stary łowca zaczął mówić, było odebranie mu bólu przez Scotta w zamian za opowieść o tym, jak walczył z Deucalionem lata temu.

Przez cały czas, kiedy opowiadał im tę historię, Scott uważał za podejrzane, że bicie serca Gerarda nigdy nie przyspieszyło i nigdy nie spadło. Sprawiło, że wątpił, czy Gerard powiedział całą prawdę. Opowiedział im, jak Deucalion zastawił zasadzkę na niego i jego myśliwych, ale w rzeczywistości starszy Argent sprawił, że tak to wyglądało, zabijając własnych ludzi, zanim oślepił alfę strzałami.

Jedyną inną informacją, która wydawała się ważna poza tą historią, było to, że według Gerarda Deucalion nie zawsze był ślepy.

Potem Stiles powiedział im o powodach, dla których Derek był tak zamknięty w sobie i przyczyniły się do zmiany koloru jego oczu. Najwyraźniej zakochał się w dziewczynie w liceum i zmusił Ennisa, by ją przemienił, ale się nie udało. Zabił dziewczynę, którą kochał, z powodu ogromnego bólu, który odczuwała przy Nemetonie.

Dla Imogen trochę niepokojące było to, że Peter opowiedział Stilesowi i Corze tę historię, zwłaszcza że nie był osobą godną zaufania.

Nie wspominając o tym, że ostatniej nocy Lydia znalazła kolejne martwe ciało. Tym razem był to zastępca.

Westchnęła. Nic nie było łatwe. Jedyną rzeczą, o którą musiała się dziś martwić, był dzisiejszy recital ku czci tych, którzy zostali zamordowani, ale z powodu życia, jakie prowadziła, była pewna, że ​​nawet to się komplikuje.

Dźwięk warczenia i krzyków sprawił, że zatrzymała się i spojrzała w kierunku szatni. Podeszła ostrożnie i była oszołomiona, widząc Aidena i Corę walczących z Lydią krzyczącą na nich z boku.

— Dość! — warknęła, odpychając ich za pomocą magii, gdy pojawili się Stiles, Scott i Ethan.

Aiden wstał, warcząc na Corę, nie czując się zniechęcony przez czarownicę i zaatakował bezbronną betę, ale został zatrzymany przez swojego brata.

— Aiden, przestań! — Ethan spojrzał na swojego brata. — Nie możesz tego zrobić!

— Ona zaczęła! — powiedział Aiden defensywnie, czując, jak jego klatka piersiowa zaczyna się leczyć.

— To nie ma znaczenia! — pstryknął. — Kali dał Derekowi czas do następnej pełni księżyca. Nie możesz go ani jej dotknąć.

Wzrok Aidena padł na truskawkową blondynkę klęczącą obok Cory, a jego gniewny wyraz twarzy zniknął pod wpływem jej miny. Właściwie wstydził się swoich działań i szybko odszedł z bratem za sobą.

Stiles pomógł Corze wstać. Dziewczyna odepchnęła jego ręce, gdy podeszła do zlewu, czyszcząc krew z twarzy. Scott spojrzał na Imogen, sprawdzając, czy została skrzywdzona. Zauważyła jego spojrzenie i posłała mu mały uśmiech. Poczuł ulgę, że nic jej nie jest.

— Wszystko w porządku? — zapytał z niepokojem Stiles bety. Może nie przepadał za dziewczyną, ponieważ nie była dla niego zbyt miła, ale chciałby myśleć, że byli trochę bliżej po tym, jak oboje usiedli, słuchając tragicznej historii miłosnej Dereka.

Lydia czuła się teraz swobodniej, odkąd Aidenowi nie udało się bardziej skrzywdzić Cory dzięki jej przyjaciółce.

— Ona nie wygląda dobrze — mruknęła pod nosem.

— Wyzdrowieję — Cora zadrwiła.

Stiles skrzywił się, widząc krew na jej czole.

Odłożyła papier, cofnęła się i poczuła, że ​​jej wzrok lekko się zamazuje. Odepchnęła ich, gdy próbowali uchronić ją przed upadkiem.

— Powiedziała, że wszystko w porządku.

— Czy ty masz skłonności samobójcze? — Stiles prychnął, posyłając jej besztające spojrzenie. — Co sobie myślałaś, idąc za nimi?

— Zrobiłam to dla Boyda — powiedziała, zaskakując ich. — Żaden z was nic nie robił.

— Próbujemy — Scott powiedział słabo, choć tak naprawdę nie zrobili wiele, by uratować kogokolwiek poza Deatonem.

— Zawodzisz — Młoda Hale warknęła ostro, jej twarz była nieco bledsza. — Jesteście tylko bandą głupich nastolatków biegających dookoła, myślących, że można powstrzymać ludzi przed śmiercią. Ale wszystko, co robicie, to spóźnienie się — Jej głos ściszył się. — Wszystko, co naprawdę robicie, to znajdowanie ciał.

Patrzyli, jak wychodzi z szatni, a Stiles westchnął.

— Typowa Hale. Upewnię się, że wróci do domu — poszedł za nią.

— Idę do domu — mruknęła Lydia, pozostawiając parę w milczeniu.

Imogen zacisnęła usta, myśląc o tym, co powiedziała Cora.

— Nie myli się aż tak bardzo. Nie zrobiliśmy zbyt wiele, aby powstrzymać Daracha — Jej ton był pełen żalu.

— Ale nie możemy się poddać — Scott powiedział, odwracając się do niej i położył ręce na jej ramionach, patrząc w jej niebieskie oczy. — Sama to powiedziałaś, nie jesteśmy sami. Wszyscy robią wszystko, co w ich mocy, aby dowiedzieć się jak najwięcej informacji o Darachu i kim może być.

Widząc na jego determinację i niechęć do poddania się, uśmiechnęła się.

— Masz rację.

— Zawsze mam rację w wielu sprawach — powiedział sugestywnie, pochylając się i całując ją w szyję. — Jak to, co cię kręci...

Imogen zaśmiała się z szybkiej zmiany napięcia i jego wyrazu twarzy, gdy się odsunęła.

— Dobra, pozostawię cię dalej w tym przekonaniu — mruknęła złośliwie, wychodząc z szatni.

Jego wyraz twarzy nieco opadł.

— Hej, Im, czekaj! Mogę ci to udowodnić!

─────

Grasz w jego grę. A kiedy próbujesz wymyślić, co dalej, on myśli dziesięć ruchów do przodu, a szach-mat jest już w zasięgu wzroku.

Rozmowa, którą Scott odbył z Morrell, dźwięczała mu w głowie. Po intensywnej sesji całowania, którą odbył ze swoją dziewczyną, poszedł porozmawiać z emisariuszką Deucaliona, którą akurat była pani Morell. Deucalion był tu dla niego i najwyraźniej nie było to dobre.

Wszedł do audytorium, miejsca szybko się zapełniały, ale stanął z tyłu, gdzie były drzwi. Wkrótce dołączyła do niego Imogen z Lydią u boku. Jego brwi zmarszczyły się w zmieszaniu, widząc tu Lydię. Nie była zbyt subtelna, gdy powiedziała, że ma w dupie gen recital.

Lydia spojrzała pomiędzy parę.

— Nie wiem, dlaczego to ja wciąż znajduję ciała, ale może gdybym przestała próbować z tym walczyć, znalazłabym je, zanim to się stanie, aby ktoś taki jak wasza dwójka coś z tym zrobiła.

Wilkołak wyprostował się.

— Daj mi czas, a coś z tym zrobię — obiecał, zerkając na swoją dziewczynę. — Przysięgam, że ​​tak zrobimy.

— Zamierzamy się upewnić, że nikt nie zginie — Imogen powiedziała jej poważnie, ciesząc się, że przed przyjazdem zrobiła sobie krótką drzemkę i poczuła się naładowana energią.

Lydia uśmiechnęła się z ulgą.

— Dobrze — przerwała, zerkając na scenę. — Idę poszukać miejsca. Usiądziecie, czy...

— Postoimy — Scott powiedział, kiedy Imogen wsunęła dłoń w jego dłoń, a truskawkowa blondynka skinęła głową, po czym podeszła do pustego siedzenia. Spojrzał na swoją dziewczynę. — Wiesz, wciąż jestem ci winien randkę.

Jej usta uniosły się lekko w górę.

— Co powiesz na to, że kiedy to wszystko się skończy, obejrzymy film tak, jak zrobiłaby to normalna para nastolatków?

Scott uśmiechnął się.

— Świetny pomysł.

Oboje spojrzeli w kierunku sceny, gdy rozbrzmiała muzyka.

Allison, Isaac i jej tata pojawili się w samą porę. Imogen posłała Isaacowi zaciekawione spojrzenie, zastanawiając się, czy nadal jej unika. Niewiele ze sobą rozmawiali, odkąd wprowadził się do McCallów i nawet podczas zajęć ledwo na nią patrzył. Może to było samolubne z jej strony, ale chciała odzyskać przyjaciela.

Doprowadziło ją to również do zastanowienia się, gdzie jest Lia. Nie było jej dzisiaj w szkole i zastanawiała się, gdzie jest blondynka. Jej koleżanka zachowywała się dość cicho, nawet gdy była w pobliżu i wydawało się, że czasami unika przebywania w ich towarzystwie. To sprawiło, że zaczęła się zastanawiać, czy Lii po prostu nie podobało się to, jak bardzo się angażowali, gdy pojawiały się problemy. Możliwe, że blondynka po prostu nie lubiła stawiać się w niebezpiecznych sytuacjach, co rozumiała i nigdy nie zrobiłaby niczego, co sprawiłoby jej dyskomfort. Więc jeśli Lia zdecydowała, że ​​nie będzie angażować się w ich problemy, to w porządku, ale będzie musiała coś powiedzieć.

— Hej — Stiles pojawił się po drugiej stronie Scotta, mrugając nerwowo. — Stało się coś?

Scott potrząsnął głową.

— Nie.

— No dobrze, gdzie są wszyscy? — zapytał, widząc tylko ich dwójkę.

Imogen wskazała, gdzie wszyscy byli.

— Allison, Isaac i jej tata są tam. Bliźniacy są pośrodku, a Lydia jest tam... — wskazała, ale nie zauważyła swojej przyjaciółki tam, gdzie wcześniej siedziała.

Stiles podążył za jej wzrokiem i nie zobaczył dziewczyny, za którą uganiał się od lat.

— Gdzie jest Lydia?

— Była tam — powiedział Scott, widząc ich spanikowane miny.

Szybko wybiegli za drzwi, by jej poszukać, gdy zdali sobie sprawę, że nie ma jej już w audytorium. Wykrzykiwali jej imię w nadziei, że może ich zawołać.

Stiles spojrzał między dwoma nadprzyrodzonymi istotami i na swój telefon.

— Nie odpowiada na SMS-y. Co robimy? Scott? Imogen? — spojrzał na czarownicę błagalnym spojrzeniem. — Czy możesz coś zrobić?

Niebieskooka nie pozwoliła zabić swojej najlepszej przyjaciółki, mimo że zabranie jej nie miało sensu.

— Tak — pochyliła się i rozpięła buta.

— Myślałem, że potrzebujesz mapy, żeby ją wyśledzić? — Scott spojrzał na nią z ciekawością.

Imogen spojrzała na nich.

— Zrobiłabym normalne zaklęcie śledzące, ale ostatnio nad jednym sama pracowałam. Nie jest jeszcze w pełni gotowe, ale powinno działać, dopóki ona nadal przebywa na terenie szkoły — pozwoliła swojemu ciału rozluźnić się, trzymając łańcuszek na kostkę w dłoni i zakrywając ją drugą ręką. — Upewnij się, że nikt nie przyjdzie.

— W porządku — Stiles i Scott rozglądali się na wypadek, gdyby ktoś szedł w ich kierunku. Słyszeli mruczenie czarownicy pod nosem, przez co zmarszczyła brwi. Po chwili byli zaskoczeni nagłym śladem ognia na ziemi. — Czy to to? Zadziałało? — zapytał niecierpliwie.

Skinęła głową, gdy otworzyła oczy.

— Zaprowadzi nas do Lydii — powiedziała i zaczęli podążać śladem ognia, który nie pozostawił żadnych śladów.

Weszli do drugiego wejścia do szkoły i podążyli śladem ognia. Głośne, wysokie krzyki, które praktycznie wstrząsały szafkami, sprawiły, że się zatrzymali. Zarówno Stiles, jak i Imogen spojrzeli na Scotta, który zakrywał uszy z grymasem na twarzy.

Stiles rzucił przyjacielowi spanikowane spojrzenie.

— Scott!

Wkrótce alfa odsłonił uszy, gdy krzyki ucichły i pobiegł. Oboje szybko pobiegli za nim, ale był znacznie szybszy od nich, więc pierwszy dotarł do Lydii.

Szybko dotarli do klasy, gdzie mogli zobaczyć Scotta walczącego z Jennifer, a Lydia była przywiązana do krzesła z poplamionymi łzami policzkami. Stiles poczuł, że serce mu opada, gdy zobaczył swojego ojca w klasie. Jennifer zobaczyła, jak stoją bezczynnie i użyła swojej mocy, by popchnąć biurko do drzwi, żeby ich nie dopuścić.

— Tato! — wrzasnął Stiles, próbując pchnąć drzwi.

Imogen spojrzała na niego.

— Stiles, odsuń się! — rozkazała.

Chłopak odszedł na bok, wiedząc, że dziewczyna użyje magii, by otworzyć drzwi i tak zrobiła.

Ale było za późno. Stiles wbiegł i nie widział swojego ojca ani Jennifer. Powoli podszedł do rozbitego okna, a Scott stał z poczuciem winy. Imogen była zajęta odwiązywaniem Lydii z krzesła i wzięła ją w ramiona, gdy dziewczyna cicho szlochała, że niemal ktoś podciął jej gardło garotą.

Oczy czarownicy odnalazły jej chłopaka. Oboje czuli się winni, że nie byli w stanie temu zapobiec, mimo że obiecali, że to zrobią. Teraz liczyło się tylko to, że wiedzieli, kim jest Darach i że będą musieli znaleźć szeryfa, zanim stanie mu się coś złego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro