Rozdział 11
Rozdział 11
Szepty
━━━
Imogen nie mogła powstrzymać westchnienia ulgi, kiedy wysiadła z samochodu. W końcu poczuła nogi i spojrzała na Allison z politowaniem, wiedząc, że obie ledwo się zmieściły na tylnym siedzeniu.
Jej oczy pomknęły w kierunku szkoły i zobaczyła, że drzwi są otwarte, wskazując, że zarówno Scott, jak i Stiles włamali się do budynku.
— Co oni tu w ogóle robią? — zapytał Jackson, stojąc przed samochodem i ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na szkołę.
Imogen zacisnęła usta i potrząsnęła głową.
— Nie wiem. Wiadomość, którą wysłał, mówiła tylko, że mam przyjść do szkoły. Dlaczego? Nie mogę ci tego dokładnie powiedzieć. — odparła, rzucając mu spojrzenie.
— A wy wiecie, że na noc ją zamykają? — Lydia włączyła się.
— Cóż, może dziś zapomnieli? — Imogen wskazała na otwarte drzwi, gdy wraz z Jacksonem szli w kierunku schodów.
Niebieskooki posłał jej spojrzenie.
— Nie potrzebujesz, żebym mówił o rzeczach oczywistych, prawda?
— Że wygląda na to, że się włamali? — odparła, zastanawiając się, dlaczego jej chłopak to zrobił. — Nie, to oczywiste.
— Chcesz, żebym poszedł z tobą? — zapytał z wahaniem.
— Dam sobie radę, ale dzięki. — powiedziała cicho i zaczęła iść w kierunku szkoły.
— Imogen...
Zatrzymała się w połowie kroku i spojrzała na niego. Pochwyciła wyraz jego twarzy i powstrzymała uśmiech.
— Wyglądasz tak, jakbyś chciał powiedzieć „uważaj na siebie".
— Nie prawda. — odparł i zobaczył, że dziewczyna powstrzymuje uśmiech. Zmrużył oczy. — Co?
— Nic, jestem zdziwiona twoim zatroskaniem. — zwróciła uwagę, posyłając mu przyjazny uśmiech. — Nigdy u ciebie tego nie widziałam.
— Cóż, martwię się. — mruknął obronnym tonem, wręczając jej latarkę, którą miał.
— Nie martw się. Zaraz wracam. — powiedziała, zanim poszła do szkoły, aby poszukać swojego chłopaka.
Jackson uśmiechnął się, kiwając głową.
— W porządku.
Patrzył, jak odchodzi, i spojrzał na swoją dziewczynę, która wpatrywała się w niego, więc szybko odwrócił wzrok.
─────
— Scott?! — zawołała Imogen, idąc ciemnymi, pustymi korytarzami szkoły.
Wypuściła drżący oddech, gdy go nie widziała. Minęło tylko 10 minut, ale i tak już by na niego wpadła.
Zesztywniała, kiedy poczuła dziwny dreszcz. Odwróciła się, ale nic nie znalazła. Przełknęła ślinę, mając nadzieję, że wkrótce wpadnie na chłopaka. Nadal wołała jego imię, ale nie otrzymała odpowiedzi.
Próbowała zadzwonić pod numer, z którego została wysłana wiadomość, ale wyglądało na to, że została zablokowana.
Następnie usłyszała ciche szepty, ale nie mogła zrozumieć, co mówią. Poczuła przyspieszone bicie serca, kiedy zdołała rozróżnić jedno słowo.
Uciekaj
Serce prawie wyskoczyło jej z piersi, gdy telefon zaczął dzwonić. Odebrała, widząc, że to Allison. Powiedziała, że nie znalazła Scotta i nie miała pojęcia, gdzie jest. Młoda Argent zasugerowała, żeby spotkała się z nią, Jacksonem i Lydią, aby mogli pojechać, ponieważ było oczywiste, że Imogen nie znajdzie Scotta.
Niebieskooka niechętnie się zgodziła i przerwała połączenie. Jej telefon zadzwonił ponownie i tym razem był to Stiles. Zmarszczyła brwi, odbierając telefon.
— Halo? — zapytała cicho, zastanawiając się, dlaczego do niej dzwoni.
— To ja, gdzie jesteś? — Scott odezwał się po drugiej stronie linii.
— Jestem w szkole i cię szukam. — odpowiedziała, zauważając lekkie poruszenie w jego tonie.
— Gdzie teraz jesteś?
— Przy basenie.
— Idź do głównego korytarza. — ponaglał. — No już.
— Dobrze, idę. — rozłączyła się i skierowała się w stronę holu, pisząc do Allison, gdzie mają się spotkać.
— Dlaczego przyszłaś? — Były to pierwsze słowa, które umknęły z ust Scotta, kiedy weszła do holu, gdzie był ze Stilesem. — Co ty tutaj robisz? — bał się, że Alfa może jej coś zrobić.
Imogen zmarszczyła brwi.
— Bo mnie o to poprosiłeś.
Marszcząc brwi, Scott patrzył na nią zmieszany.
— Poprosiłem cię o to?
Dziewczyna skinęła głową, wyjęła telefon i pokazała mu wiadomość. Kiedy zobaczyła jego minę, jej serce zaczęło walić w piersi.
— To nie ty wysłałeś wiadomość, prawda?
— Nie. — szepnął ze strachem.
— Przyjechałaś samochodem? — zapytał Stiles, wtrącając się w ich rozmowę. Chciał jak najszybciej wydostać się ze szkoły.
— Jackson przyjechał. — odpowiedziała, zastanawiając się, dlaczego wyglądali na tak nerwowych, a także zastanawiając się, kto wysłał jej wiadomość.
— Jackson też tu jest? — Scott powstrzymał jęk, jak źle się sprawy mają, zwłaszcza teraz, gdy jest tu więcej ludzi. Wszyscy byli teraz celami.
— Podobnie jak Lydia i Allison. — dodała, wciąż wpatrując się w nich z pytającym wyrazem twarzy. Sprawdziła swój telefon, kiedy zaczął dzwonić. — Gdzie jesteście?
Jej odpowiedź nadeszła, gdy Lydia, Allison i Jackson wyszli zza rogu.
— Wreszcie. Możemy już iść? — zapytała truskawkowa blondynka, widząc, że Imogen znalazła swojego chłopaka.
Wszyscy poczuli nieprzyjemny dreszcz, kiedy usłyszeli ruch nad sobą. Scott wyciągnął rękę i splótł palce z Imogen, chcąc się upewnić, że jest bezpieczna.
Gdy Alfa spadł przez sufit, Scott zaczął ją ciągnąć.
— Biegnijcie! — krzyknął i wszyscy to zrobili.
Kiedy znaleźli pustą klasę, Scott i Jackson zaczęli stawiać rzeczy przed drzwiami, aby nikt nie mógł wejść. Spanikowane Lydia i Allison stały z boku, by po chwili przyłączyć się, aby im pomóc.
Imogen zignorowała wszystko, co się działo, gdy ponownie usłyszała szepty, ale tym razem były bardziej przytłumione, więc nie mogła nic zrozumieć.
Tak było przynajmniej do czasu, gdy mentalnie zaczęła krzyczeć, żeby to się skończyło i w końcu tak się stało. Nie rozumiała, dlaczego tak się dzieje, ale zaczynało ją to przerażać.
— Ktoś zabił woźnego. — wypalił Stiles, zauważając, jak jego najlepszy przyjaciel stara się coś wymyślić.
Imogen wpatrywała się w swojego chłopaka, który wydawał się niespokojny.
— Co? — Lydia spojrzała na niego zszokowana.
Stiles pokiwał głową.
— Tak, woźny nie żyje.
— O czym on mówi? — Allison wypuściła powietrze. — Czy to żart?
— Co? Kto go zabił? — zapytał niecierpliwie Jackson.
Lydia potrząsnęła głową, wpadając w hiperwentylację.
— Nie, nie, nie, nie. To miało się skończyć. Zabity lew górski...
— Nie rozumiesz? — Sportowiec spojrzał na swoją dziewczynę, marszcząc brwi. — Nie było żadnego lwa górskiego.
— Kto to był? Czego on chce?! — wykrzyknęła Allison ze łzami w oczach. — Co się dzieje? Scott! — spojrzała na chłopaka, który był powodem, dla którego wszyscy tu byli.
— Ja... Nie wiem. Ja... Ja tylko... — Scott wyjąkał na zarzucane mu pytania. — Jeśli... Jeśli tam wyjdziemy, on nas zabije.
— Nas? — Lydia jęknęła — Zabije?
— On, czyli kto? — zapytała wreszcie Imogen, obserwując swojego chłopaka.
Scott przełknął ślinę, wiedząc, że jeśli Derek nie umarł, to zabije go za to, co zamierzał zrobić.
— To Derek. Derek Hale.
— Derek zabił woźnego? — zapytał z niedowierzaniem Jackson.
Allison spojrzała na niego niepewnie.
— Jesteś pewny?
Scott skinął głową.
— Widziałem go.
Imogen zmarszczyła brwi na wieść, że Derek zabił swoją siostrę, faceta ze sklepu wideo i woźnego. Ale jej chłopak mówił, że to prawda.
Zignorowała kłótnię Jacksona ze Stilesem o wezwanie policji.
Kilka razy spotkała Dereka i tak, wyglądał, jak samotnik, ale wątpiła, by miał motyw, by kogoś zabić. To nie miało sensu. Jedyny powód, dlaczego Derek chciałby kogoś zabić, oznaczałby, że był walnięty z powodu tego, co stało się z jego rodziną. Imogen słyszała plotki o tym, jak zginęła jego rodzina.
Ale jaki mógł mieć powód, by ścigać ich wszystkich?
I nie wspominając, że był sam, prawdopodobnie nieuzbrojony. Jednak sądząc po tym, jak Stiles i Scott wyglądali na przerażonych, obstawiała, że w tej kwestii się myliła. Wszystko to tylko mieszało jej w głowie, a szepty, które słyszała, zdecydowanie nie pomagały.
Zaczęła się zastanawiać, czy jej babcia miała rację, że jest czarownicą. Albo po prostu oszalała.
— Dlaczego wszyscy na mnie patrzą?! — wykrzyknął Scott, podczas gdy jego dziewczyna była z boku, patrząc się na niego, jakby mu nie wierzyła.
Chłopak starał się nie czuć zbytnio zraniony, zwłaszcza że okłamał ich. Ale nie mógł powiedzieć, że to Alfa próbował ich zabić.
Lydia wpatrywała się w niego załzawionymi oczami.
— Czy to on wysłał wiadomość do Imogen? — zapytała.
— Nie. — Scott jąkał się nerwowo — To znaczy, nie wiem.
— Czy to on wezwał policję? — zapytała cicho Imogen, w końcu odzywając się po raz pierwszy od jakiegoś czasu.
— Nie wiem! — Scott warknął na nią, powodując, że wzdrygnęła się na jego ton.
Oczy Scotta zmiękły, kiedy zdał sobie sprawę, co zrobił. Natychmiast poczuł wyrzuty sumienia.
Imogen zacisnęła usta, powstrzymując się od wrzeszczenia na niego za to, że rzucił się na nią bez powodu. Zadała mu proste pytanie. Wiedziała, że w tej chwili wszyscy byli zdenerwowani mordercą na wolności, ale i tak niepokoiło ją, że na niej się wyżył. Starała się to zignorować, ale nadal ją to bolało.
Stiles złapał za ramię przyjaciela, zwracając uwagę na zranioną minę Imogen.
— W porządku, musimy pogadać. — zabrał Scotta na bok. — Dobra, po pierwsze, zrzucenie winy na Dereka to idealna taktyka. — powiedział pod wrażeniem.
— Nie wiedziałem, co powiedzieć. A jeśli on nie żyje, to nie ma znaczenia, prawda? Chyba że żyje, to mamy ostro przejebane. — jęknął, patrząc na swoją dziewczynę, która na niego nie patrzyła, ale mógł powiedzieć, że była teraz na niego zła. — O Boże, mam tak bardzo przejebane...
Stiles westchnął, spoglądając na niebieskooką dziewczynę.
— Poradzi sobie. Za bardzo cię lubi. — przerwał, ciężko wzdychając. — Skupmy się na tym, jak wyjść z tego żywi.
— Przecież żyjemy. Jeśli by chciał, już dawno by nas zabił. — powiedział nastoletni wilkołak, wiedząc, że Alfa był o wiele silniejszy od niego. — To tak, jakby starał się nas otoczyć, czy coś.
Stiles skrzywił się.
— I co, chce zjeść nas wszystkich w tym samym czasie? Na grilla mu się zebrało?
Scott potrząsnął głową, przypominając sobie słowa Dereka.
— Nie! Derek powiedział, że chce zemsty.
— Na kim?
McCall wzruszył ramionami, jego brązowe oczy powędrowały na chwilę do Allison, zanim spojrzał na Stilesa.
— Rodzinie Allison? — zasugerował, wiedząc, że Argentowie polowali na wilkołaki.
— Może to mieć sens. — powiedział Stiles. — Ponadto ktoś musiał wysłać SMS-a, wiedząc, że Imogen i Allison są razem, więc zwabił ich tutaj.
Scott wyglądał na przerażonego myślą, że jego dziewczyna była śledzona przez Alfę.
Jackson odchrząknął, posyłając im spojrzenie. Irytowała go ich prywatna rozmowa i po prostu chciał wracać do domu.
— W porządku, dupki – nowy plan. Stiles dzwoni do swojego bezużytecznego ojca i każe mu wysłać kogoś z bronią i przyzwoitym celem. Czy ktoś się nie zgadza?
— On ma rację. — Scott mruknął cicho do przyjaciela, wiedząc, jak bardzo to na niego wpłynie. — Powiedz mu prawdę, jeśli musisz, po prostu zadzwoń do niego.
Stiles zmarszczył brwi.
— Nie będę oglądał, jak mój tata jest zjadany żywcem. To nie program przyrodniczy!
— W porządku, daj mi telefon. — Jackson próbował odebrać komórkę tylko po to, by Stiles uderzył go w twarz i niebieskooki upadł na ziemię.
Allison wykrzyczała jego imię i natychmiast poszła mu pomóc. Imogen jednak obserwowała reakcję Lydii i zauważyła błysk zazdrości, który przemknął przez jej spojrzenie. Zadrżała, gdy poczuła chłód i nie lubiła tego uczucia. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że cokolwiek lub ktokolwiek ją ścigał, zbliżał się.
Z dużą niechęcią ze swojej strony Stiles wyciągnął telefon i zadzwonił.
— Tato, hej, to ja. — westchnął, nagrywając się na pocztę głosową. — Słuchaj, chcę, żebyś teraz do mnie oddzwonił. — Drzwi zaczęły grzechotać, gdy ktoś próbował się przez nie przedostać. — Jak najszybciej. Jesteśmy w szkole. Tato, jesteśmy w szkole.
Lydia jęknęła, chwytając ramię swojego chłopaka.
— O mój Boże.
— Te drzwi prowadzą na klatkę schodową. — Stiles poinformował ich, gdy wszyscy cofnęli się od drzwi, ale wciąż obserwowali wszystko z czujnością.
Scott objął ramieniem swoją dziewczynę, wiedząc, że wciąż jest na niego zła z powodu jego wcześniejszego wybuchu, ale martwił się o jej bezpieczeństwo.
— Ale prowadzą na górę. — wymamrotał.
— Lepiej być na górze niż tutaj.
Słysząc trzaskanie drzwiami, podjęli decyzję i pobiegli do tylnych drzwi i natychmiast uciekli od mordercy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro