Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Rozdział 10

Znowu Razem

━━━

Scott skończył przygotowywać się do szkoły i spojrzał na drzwi, gdy Isaac wszedł do jego pokoju.

— Gotowy do wyjścia? — zapytał niebieskooki beta.

Nastoletni wilkołak wpatrywał się w niego przez chwilę.

— Czy mogę cię o coś zapytać? — Isaac kiwnął głową z lekkim wahaniem. — Kiedy mieszkałeś w domu Imogen, czy coś się kiedykolwiek wydarzyło? — zauważył, że Isaac wydawał się nieco odległy od niej, kiedy jechali autobusem. Było między nimi niezręczne napięcie.

Blondyn zarumienił się lekko, wiercąc się nerwowo na nogach.

— Co sprawia, że ​​tak myślisz? Powiedziała coś? — Od jakiegoś czasu tak naprawdę nie rozmawiał z nią.

Scott lekko zmrużył oczy.

— Coś się stało — zdał sobie sprawę, prostując się, a Isaac spiął się na jego działania. — Zrobiłeś coś?

— Tak — przełknął nerwowo.

Scott zacisnął usta, przyglądając mu się.

— Pocałowałeś ją? — patrzył z lekkim rozbawieniem i zazdrością, jak twarz chłopaka czerwienieje.

— Tak — Isaac przyznał się i został nagle rzucony na ścianę w korytarzu. Spojrzał na wilkołaka nerwowym spojrzeniem. — Jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej, nie oddała pocałunku. Dała jasno do zrozumienia, że ​​nadal coś do ciebie czuje — wymamrotał, wciąż próbując się z tym uporać.

— Naprawdę? — Nastoletni wilkołak wpatrywał się w niego z nadzieją rozkwitającą w piersi.

Wrócił myślami do tego, kiedy ponownie go zszywała i wydawało mu się, że słyszał, jak mówi mu, jak bardzo go kocha. Myślał, że to jego wyobraźnia, ale zaczynał wierzyć, że to się stało.

Isaac skinął głową i wtedy usłyszeli Melissę krzyczącą na nich z dołu z wyraźnym irytacją w głosie.

— Hej! Wy dwaj nadprzyrodzeni nastoletni chłopcy. Nie testuj mojego całkowicie nienadprzyrodzonego poziomu cierpliwości.

Dwoje nastolatków miało zakłopotaną minę.

─────

Imogen weszła do mieszkania Argentów po otrzymaniu wiadomości od Allison. Posłała przyjaciółce uśmiech, gdy weszła do środka.

— Więc o co chodzi? — zapytała, trzymała Zeusa w ramionach. Był w jej pokoju, kiedy pracowała nad zaklęciem namierzającym, aby znaleźć Deatona, ale tak jak zakładała, to nie zadziałało. Ciągle coś ja blokowało.

— Dzwoniłaś do Scotta, prawda? On też musi to zobaczyć — Allison powiedziała i pochyliła się, by pogłaskać małego psa, gdy Imogen go postawiła. Polizał jej rękę, a ona się uśmiechnęła.

Czarownica skinęła głową.

— Tak. Powiedział, że tu będzie — odparła. — Myślałam, że będzie szybciej, bo ma bliżej.

Rozległo się pukanie do drzwi.

— No i jest — Łowczyni otworzyła drzwi i wpuściła Scotta do środka.

Zamrugał na małego psa, który się na niego gapił.

— Zgaduję, że to Zeus — zamyślił się, przykucając, by pogłaskać chętnego psa, który skomlał. Nie miał jeszcze okazji go poznać. Wstał, mimo że pies protestował, chcąc więcej pieszczot — Co takiego znalazłaś?

— Chodźcie — Allison zaprowadziła ich do swojego pokoju. — Okej, więc przeglądałam jedną z szuflad mojego taty i znalazłam to — przerwała, słysząc, jak otwierają się drzwi wejściowe do mieszkania. Odwróciła się do nich, wyglądając na równie spanikowaną, jak oni. — Nie miał jeszcze wrócić.

— Co robimy? — Imogen syknęła z obawą, że Chris Argent ich zobaczy. Wiedziała, że ​​tata Allison nie chciał, żeby angażowała się w sprawy alf lub Daracha.

Allison popchnęła ich oboje do swojej szafy.

— Schowajcie się tam.

Czarownica i wilkołak chrząknęli, wepchnięci do małej szafy. Imogen była przyciśnięta do piersi Scotta.

— A co z Zeusem? — wyszeptała.

— Jestem pewien, że coś wymyśli — Scott powiedział cicho, próbując ją uspokoić.

Czuł, jak jej piersi przyciskają się do niego i przełknął ciężko, próbując wyprzeć brudne myśli z głowy. Na czele jego umysłu pojawiło się przypomnienie tego, co wydarzyło się ostatnim razem, gdy byli sami. Zrobił co w jego mocy, by trzymać ręce przy bokach i nie przyciągnąć jej do pocałunku, tak jak chciał.

Imogen zmarszczyła brwi, czując, jak nagle ją szturcha.

— Scott, czy możesz przestać? — powiedziała nisko, patrząc na niego. Naprawdę bardzo się starała nie myśleć o tym, ile mięśni nabrał od zeszłego roku.

Spojrzał na nią, marszcząc brwi w zmieszaniu.

— Czekaj co?

— Dźgasz mnie i jest to trochę denerwujące — szepnęła, zastanawiając się, dlaczego w ogóle ją szturchał.

— Cóż, ja nie... — podążył, patrząc w dół i zdał sobie sprawę, że jego niegrzeczne myśli wytrąciły go z równowagi. — Okej, to nie było celowe.

Imogen zamrugała, podążając za jego wzrokiem i zarumieniła się.

— Oł... — Jej twarz robiła się cieplejsza. — Ja... Uch... Ja się odwrócę — wymamrotała trochę zdenerwowana. Teraz nie było na to czasu.

Scott przełknął ślinę, czując, że staje się coraz twardszy z jej tyłkiem przyciśniętym do niego.

— Um... Ja... Jest gorzej — czuł się zakłopotany.

Imogen stłumiła uśmiech, gdy odwróciła się, spojrzała na niego i zobaczyła, że ​​odwrócił się od niej z zarumienionymi policzkami. Kiedy w końcu na nią spojrzał, jego oczy przesunęły się na jej usta i powoli zaczął się pochylać.

Drzwi szafy otworzyły się gwałtownie, powodując, że ta dwójka wytoczyła się. Zeus warknął na nich, a Allison wpatrywała się w nich z rozbawieniem.

— Chodźcie — zaprowadziła ich do gabinetu ojca. Na szczęście jej tata nie wszedł do jej pokoju i jej nie widział. — Widzicie tę mapę? — pokazała im mapę na biurku. — Ostatnim razem, gdy tu rozmawialiśmy, mój tata położył na niej książkę. Było coś w sposobie, w jaki to zrobił. To było jak... Jakby próbował to ukryć.

— Nic nie widzę — Scott mruknął, a Imogen też nic nie widziała.

— Nie, dopóki tego nie użyjesz — uniosła światło ultrafioletowe i pokazała im oznaczenia na mapie. — On śledzi i oznacza wszystko. Cora i Boyd w banku, biuro w apartamencie nad nami, wszystkie trupy. Ma symbol miejsca, do którego ktoś został zabrany, a następnie inny znak miejsca znalezienia zwłok. A teraz przerażająca część. Było sześć ofiar, prawda? Na mapie jest 12 oznaczeń.

Imogen zmarszczyła brwi.

— Co to znaczy?

— Czy twój tata znalazł inne ciała i nikomu nie powiedział? — Scott zapytał z niedowierzaniem.

Allison zacisnęła usta.

— Nie sądzę. Myślę, że wie, gdzie zostanie znalezione ciało, więc w jednym z tych sześciu miejsc może skończyć Deaton. To znaczy, nie wie, gdzie jest teraz przetrzymywany, ale...

Scott nagle poczuł nadzieję, że uda mu się znaleźć Deatona i go uratować.

— Ale jest blisko rozgryzienia tego.

— Tak -l— skinęła głową.

Scott wyjął telefon i zrobił zdjęcie. Imogen usłyszała otwieranie frontowych drzwi.

— Myślę, że twój tata wraca.

— Ukryjcie się w innym pokoju. Postaram się odwrócić jego uwagę — Allison wybiegła, Imogen podniosła Zeusa i podążyła za Scottem.

Kiedy Chris przeszedł obok pokoju, w którym się znajdowali, oboje wybiegli tak cicho, jak tylko mogli i wyszli z mieszkania. Odetchnął z ulgą, kiedy weszli do windy.
Imogen spojrzała na swojego psa.

— Dziękuję, że nie wydałeś dźwięku — mruknęła, uśmiechając się lekko, kiedy psiak szczeknął.

─────

Po tym, jak oboje wyszli na zewnątrz, Scott odebrał telefon od Stilesa i umówili się na spotkanie w klinice weterynaryjnej.

— No dobrze, a co praca domowa tego dzieciaka ma wspólnego ze znalezieniem Deatona? — spytała Cora, wszyscy stali wokół stołu z papierem Danny'ego i wydrukowaną mapą z biura Chrisa.

— Bo to nie tylko praca domowa, dobrze? — powiedział Stiles. — To projekt dotyczący pól geomagnetycznych. Płyną przez ziemię. Mogą na nie wpływać nawet fazy księżyca. Spójrzcie na to. To notatka od Harrisa na temat propozycji Danny'ego.

— „Zdecydowanie radzę wybrać inny temat". — Lydia przeczytała na głos. — „Pomysły, choć innowacyjne i przemyślane, graniczą z pseudonauką. Nieodpowiednie na zajęcia.

— Harris nie był tylko ofiarą. On coś wiedział.

— Teraz spójrzcie na to. Tata Allison nie był jedynym, który miał mapę. Danny też miał. Zaznaczył wszystkie prądy telluryczne. Najdziwniejsze w przypadku Beacon Hills jest to, że w rzeczywistości jest to latarnia morska dla istot nadprzyrodzonych — Stiles wskazywał na mapie. — Nie uwierzycie, ile energii przepływa przez ziemię wokół tego miasta.

Scott przyglądał się, jak mapa, która należała do Danny'ego i ta z Argents pasują do siebie.

— Stiles, spójrz, pasują do siebie. Są trzy miejsca, prawda? Gdzie zostali porwani, a następnie miejsce, w którym znaleziono ich ciało.

Imogen zobaczyła rysunki, które Danny wykonał sam, aby zaznaczyć prądy telluryczne.

— To jest właśnie w nurcie tellurycznym.

— Więc może miejsce, w którym składane są ofiary, jest gdzieś pośrodku — Scott zaczął zaznaczać mapę.

Człowiek spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela i wyciągnął rękę po marker.

— Daj mi to. Powiedziałeś, że do znalezienia jest jeszcze sześć ciał. Jednym z nich jest Deaton. Musi być gdzieś pośrodku, prawda?

Cora położyła rękę na jego dłoni, aby powstrzymać go przed zaznaczeniem mapy.

— Czekaj — przesunęła jego rękę tam, gdzie był bank i spojrzała na niego. — Jest w krypcie. Jest w tej samej krypcie.

Po tym wszyscy ruszyli, ale Lydia zawołała ich, zanim wyszli.

— Czekajcie!

Stiles odwrócił się, patrząc na nią z niedowierzaniem. Musieli uratować Deatona.

— Lydio, nie mamy czasu — Jego oczy przesunęły się na siostrę Dereka, która wyglądała blado.

— To Boyd — Cora przeczytała wiadomość, którą jej wysłał i martwiła się o nich. — Plan nie zadziałał. Odcięli prąd.

— Jest tak, jak powiedział — Scott mruknął pod nosem i spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela. — Sam mogę uratować Deatona.

— Co? Scott, a co z nami? — Stiles nie chciał, żeby szedł sam.

— Cora nie dotrze tam szybko bez was — powiedział im, zerkając na Imogen, która wyglądała na zmartwioną o niego. Lekko skinął jej głową. — Uda się. Możemy uratować ich obu — Scott wybiegł, by ratować swojego szefa/mentora.

Stiles westchnął, zwracając się do dziewczyn.

— Dobra, chodźmy.

─────

Scott leżał na łóżku, wpatrując się w sufit, kontemplując nocne wydarzenia. Choć cieszył się z uratowania Deatona na czas, czuł się winny, że nie mógł powstrzymać alf przed zabiciem Boyda. Potem była rozmowa, którą odbył z Deatonem o tym, jak jego oczy świeciły się na czerwono, kiedy próbował przejść przez popiół górski.

Oznaczało to, że Deucalion był tu dla niego, a nie Dereka. Nie był pewien, jak się czuć w związku z możliwością, że stanie się Prawdziwą Alfą. Z jednej strony nigdy nie było to coś, czego naprawdę pragnął. Nie miał nic przeciwko byciu zwykłym wilkołakiem. Jedyną dobrą rzeczą było to, że nie musiał nikogo zabijać, aby nim zostać, a to oznaczało również, że będzie wystarczająco silny, aby zapewnić wszystkim bezpieczeństwo.

Rozległo się pukanie do drzwi, a on dalej leżał.

— Możesz wejść — pomyślał, że to może być Isaac, ponieważ został w lofcie Dereka po tym, jak zadzwonił i zaproponował, że go odbierze, ale odmówił.

— Hej.

Usiadł gwałtownie, widząc Imogen stojącą w drzwiach z nieczytelnym wyrazem twarzy.

— No cześć. Co ty tutaj robisz?

Zacisnęła usta, wpatrując się w niego, próbując znaleźć właściwe słowa.

— Nie wiem — wymamrotała, nagle spoglądając w dół.

Wstał z łóżka i podszedł do niej.

— Nie wiesz? — zapytał, wyglądając na zdezorientowanego.

— Właściwie wiem, dlaczego tu jestem, ale po prostu... Po prostu trudno to powiedzieć — przerwała, patrząc na niego. — Ty i ja tak długo odkładaliśmy tę rozmowę i obiecałam sobie, że powiem ci następnym razem, gdy będziemy sami. A dzisiaj byliśmy sami w szafie Allison i bycie tak blisko ciebie i niemożność pocałowania cię była dla mnie najtrudniejszą rzeczą. Bo chociaż spaliśmy razem, to wcale nie znaczy, że nadal czujesz do mnie to samo. To mógł być tylko impuls lub cokolwiek.

Jego usta się rozchyliły.

— Im...

— I to w porządku. Ale nie mogę ciągle udawać, że... — odetchnęła drżącym powietrzem. — Jakbym cię nie kochała ani nie chciała być z tobą, bo chcę. Nadal cię kocham i to przerażające, że możesz nie czuć tego do mnie. To znaczy, zerwałam z tobą i powiedziałeś, że poczekasz, ale jeśli odszedłeś, to też w porządku — W tym momencie jej oczy były nieco szkliste, kiedy przekazywała mu swoje uczucia. — Chciałam tylko żebyś wiedział, że ​​nadal chcę z tobą być — Ciężar został zdjęty z jej ramion.

Jego spojrzenie na nią sprawiło, że nagle poczuła się zawstydzona tym, jak to wszystko powiedziała, a on nadal patrzył na nią, nic nie mówiąc. Z gorzkim uśmiechem powiedziała:

— Więc prawdopodobnie nie chcesz być ze mną, a ja właśnie ci to powiedziałam. Wow. Myślę, że po prostu pójdę i możesz zapomnieć, że ja po prostu... Tak.

Scott wpatrywał się w nią, obserwując, jak robi krok w kierunku drzwi.

Wychodziła.

Ona zamierzała odejść.

Ponieważ nic nie powiedział. Powiedz coś idioto! Jego umysł krzyczał.

Otrząsnął się z odrętwienia i wyrzucił:

— Chcę cię.

Imogen zatrzymała się w drzwiach, odwróciła się i spojrzała na niego. Jego twarz była ciepła.

— To znaczy, nadal cię kocham i chcę być z tobą. Byłem trochę zszokowany, że powiedziałaś to wszystko, ale w dobry sposób — uśmiechnął się uspokajająco. — Zacząłem się martwić, że nie chcesz być ze mną — zbliżył się do niej, a dzieliło ich zaledwie kilkadziesiąt centymetrów. — Nigdy ani przez sekundę nie przestałem cię kochać.

Imogen nie mogła przestać się do niego uśmiechać.

— Kocham cię, Scott — szepnęła cicho, a jej niebieskie oczy wypełniły się czystym uwielbieniem.

Wilkołak pochylił się, łącząc ich usta. To było inne niż ostatni pocałunek, który dzielili. Poprzedni był przepełniony desperacją i strachem, jakby to miała być ich ostatnia chwila, teraz była to czysta miłość.

W końcu byli razem, mimo że wszystko wokół nich wciąż było bałaganem. W tej chwili nie czuli nic poza czystą błogością i szczęściem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro