Rozdział 1
Rozdział 1
Och, Bracie
━━━
— Więc nie będziemy o tym rozmawiać?
— Nie teraz — Scott mruknął, składając pocałunki wzdłuż jej szczęki, mając nadzieję, że odwróci jej uwagę od tego tematu.
Imogen mruknęła, zarówno zadowolona, jak i sfrustrowana, gdy chwyciła jego twarz w dłonie, marszcząc brwi.
— Cóż, powinniśmy. Trudno to zignorować, kiedy mieszka w moim domu.
— Dlatego jesteśmy tutaj, a nie tam lub w moim domu — powiedział, wskazując, że byli w jej samochodzie zaparkowanym w lesie. — Teraz możemy udawać, że nie mam starszego przyrodniego brata i wracać do tego — wrócił do całowania jej szyi.
— W porządku — Jęknęła, poddając się, gdy położył ją na tylnym siedzeniu.
Po kilku chwilach wypoczynku znów wrócili do tego ponownie.
─────
— To coś nowego — Lydia zadumała się, wpatrując się w malinkę na szyi przyjaciółki.
Imogen zarumieniła się, zakrywając ją.
— Zapomniałam to zakryć — powiedziała, wyglądając na zażenowaną, gdy natychmiast zaczęła przekopywać swoją torbę w poszukiwaniu korektora i na szczęście jej przyjaciółka zlitowała się nad nią, pomagając jej go zakryć. — Dzięki — wymamrotała.
Truskawkowa blondynka zachichotała.
— Nie ma problemu. Chociaż możesz powiedzieć swojemu chłopakowi, aby nie zostawiał śladów, gdyby wszyscy mogą to zobaczyć.
— Mogliśmy wczoraj trochę przesadzić — westchnęła, myśląc o tym, jak spędzali razem godziny w lesie. Jej twarz lekko pobladła, gdy zobaczyła Sylvię stojącą jakieś dziesięć metrów dalej, wśród chodzących wokół niej uczniów.
— Imogen? Wszystko w porządku?
Spojrzała na Lydię, która wyglądała na zaniepokojoną, po czym spojrzała ponownie, gdzie była Sylvia, ale nikogo tam nie było i zaczęła się rozglądać.
— Tak. W porządku. Po prostu myślałam, że widziałam...
— Ciotkę? Znowu? — Truskawkowa blondynka spojrzała na nią z troską. To nie był pierwszy raz, kiedy to się zdarzyło. Chociaż ostatni raz zdarzyło się, to gdy dziewczyny nocowały u siebie, a Imogen twierdziła, że widziała matkę na zewnątrz, ale nikogo tam nie było. Osoba, którą widziała, zawsze była inna.
Czarownica powoli skinęła głową, próbując uspokoić bijące serce.
— To się zdarza coraz częściej — wymamrotała. Lydia była pierwszą, która zobaczyła, jak niebieskooka panikuje. Na szczęście Scott i reszta nie zauważyli. Miała nadzieję, że w końcu to się skończy.
— Cześć dziewczyny! — Lia podbiegła do nich z promiennym uśmiechem na twarzy.
Lydia przyglądała się jej uważnie, podczas gdy Imogen zmarszczyła brwi.
— Gdzie byłaś? To tak, jakbyś zniknęła — powiedziała, widząc nieobecność blondynki.
Wyraz twarzy blond wiedźmy zachwiał się.
— Byłam na pogrzebie. Odszedł przyjaciel rodziny, więc spędziłam ten czas z rodzicami — Łatwo skłamała, przypominając sobie ostrzeżenia Sylvii.
Imogen spojrzała na nią smutno.
— Przykro mi to słyszeć. Z rodzicami wszystko w porządku?
— Nic im nie będzie — Lia powiedziała — To była szybka śmierć, więc ich przyjaciel nie odczuwał wielkiego bólu — musiała zmienić temat i na szczęście zauważyła zarówno Stilesa, jak i Scotta. — Chłopaki tam są — wskazała, uniemożliwiając Imogen pytanie o cokolwiek.
Oczy dziewczyny rozjaśniły się na widok jej chłopaka.
— Chodźmy.
Gdy zbliżali się do nich, słyszeli ich rozmowę.
— Nie, nie jesteś. Tobie też się to przytrafia. — powiedział Stiles, patrząc na swojego przyjaciela szeroko otwartymi oczami. — Widzisz różne rzeczy, prawda?
Scott wyglądał na zaskoczonego.
— Skąd wiesz?
— Ponieważ to przydarza się wam trojgu — Lydia poinformowała ich, ignorując spojrzenie, jakie otrzymała od Imogen, gdy się uśmiechnęła. — Cóż, jesteście stuknięci, jak ja.
— Nie jesteśmy — Imogen mruknęła z irytacją.
Jej brwi uniosły się.
— Halucynacje? Paraliż senny? — zadrwiła. — Tak, nic wam nie jest.
Prawdziwy Alfa poruszył się na nogach.
— Umarliśmy i wróciliśmy do życia. To musi mieć jakieś skutki uboczne, prawda?
Zaczął dzwonić dzwonek szkolny, co oznaczało, że musieli iść na zajęcia. Stiles spojrzał na nich.
— Miejmy na siebie oko, dobrze? — Jego spojrzenie padło na truskawkową blondynkę. — Lydia, przestań się tym tak bardzo cieszyć.
— Co? — Niewinnie wzruszyła ramionami.
Scott chwycił Imogen za rękę, kiedy szli do klasy i spojrzał na nią.
— Nie powiedziałaś, że masz halucynacje.
— Ty też nie — zażartowała, ale widząc jego minę, przeprosiła. — Przepraszam, nie spałam zbyt dużo ostatniej nocy. Omar miał gościa i robili dużo hałasu — Jej nos zmarszczył się z obrzydzenia, podobnie jak jego. — Musiałam użyć zaklęcia wyciszającego w pokoju, aby ich uciszyć.
— Widzę, że przejął nawyki mojego taty — Scott mruknął gorzko, myśląc o tym, jak jego tata flirtowałby z inną kobietą, gdy był żonaty z Melissą.
Imogen posłała mu zaniepokojone spojrzenie.
— Nadal mieszka z wami?
— Tak, nie planuje wyjazdu. Mówi, że chce zadośćuczynić — powiedział, ciężko wzdychając. — Ale nie mogę tak po prostu zapomnieć, że odszedł od nas. Czy zrobił to, bo miał inną tajną rodzinę? Czy dlatego jest tutaj Omar?
— Naprawdę nie wiem. Niewiele mówi, a kiedy to robi, pyta o ciebie. W ogóle nie pyta o ojca, a Grace też nic mi o nim nie powie — odparła niezadowolonym tonem. — Mój wujek powiedział mi tylko, że powinnam być miła dla Omara.
Scott skrzywił się.
— Co on tu robi?
Imogen podążyła za jego wzrokiem i uniosła brwi ze zdziwienia, widząc Omara rozmawiającego z dyrektorem.
— Czy on... — podążyła za nim, obserwując, jak nagle wchodzi do jednej z klas z dyrektorem. — Czy on właśnie wszedł do naszej klasy?
— Chodźmy — wymamrotał, ciągnąc ją za sobą, gdy weszli do klasy, gdzie miejsca były już zajęte.
Usiadł za Stilesem, a ona przed Lydią, Allison była obok niej po jej prawej stronie. Lia siedziała z przodu. Zauważyła, że młoda Argent jest zajęta przekopywaniem się przez swoją torbę i spojrzała na Scotta, który wpatrywał się w Omara.
Dyrektor uśmiechnął się do uczniów.
— W porządku, chciałbym przedstawić wam Omara McCalla.
Stiles, Lydia i Lia wszyscy spojrzeli na Scotta w szoku, podczas gdy Allison wyglądała na bledszą niż zwykle. Imogen była zszokowana, że był o wiele starszy, niż początkowo się spodziewała.
— Będzie waszym nowym nauczycielem angielskiego, odkąd panna Blake odeszła. Miejcie do niego szacunek — ostrzegł, zanim obdarzył młodego mężczyznę uprzejmym uśmiechem i wyszedł.
— Cześć wszystkim — powiedział Omar, odwracając się od klasy, pisząc na tablicy. — Chciałbym, żeby wszyscy nazywali mnie panem McCall... — rozpoczął lekcję, nie spuszczając oczu ze swojego przyrodniego brata.
─────
— Nie wiedziałem, że masz brata — To była pierwsza rzecz, którą powiedział Stiles, kiedy wyszli z klasy i razem szli na historię. Dziewczyny szły za nimi, rozmawiając własnymi przyciszonymi szeptami.
Scott zacisnął szczękę. Nie był zły na pytanie przyjaciela, ale na sytuację.
— Ja też nie, dopóki Imogen nie powiedziała mi, że mieszka w jej domu.
Jego oczy rozszerzyły się.
— Czy to oznacza, że twój tata poderwał jakąś dziewczynę, zanim poznał twoją mamę i po prostu nic nie powiedział? Bo Omar ma chyba z 21? 22 lat? A może miał romans? — zapytał z zaciekawieniem — A dlaczego w ogóle zamieszka z Imogen? Nie uważasz tego za dziwne? Czy on wie o tobie?
Scott wypuścił powietrze.
— Nic nie wiem, Stiles i naprawdę nie wiem, czy wie, że jestem wilkołakiem. Myślę, że może, skoro zna Grace i zostaje w domu Im — spojrzał na Stilesa. — Nie chcę już o tym mówić — powiedział, wchodząc do klasy, zostawiając Stilesa samego.
Niczego nie pragnął bardziej niż wrócić do klasy angielskiego i krzyczeć na swojego tak zwanego przyrodniego brata, żeby spieprzał. Nie mógł znieść faktu, że jego ojciec był w pobliżu, a teraz ma brata w mieście.
Imogen usiadła za nim i złapała go za rękę, gdy nauczyciel wszedł do klasy.
— W porządku — szepnęła, wiedząc, że ją słyszy.
Praktycznie mogła poczuć, jak jego gniew słabnie, gdy splótł ich palce i oparła głowę na ręce. Ścisnął jej dłoń na znak podziękowania.
Ich nauczyciel historii uśmiechnął się do nich.
— Dzień dobry wszystkim. Nazywam się Yukimura. Zajmę stanowisko waszego poprzedniego nauczyciela historii. Moja rodzina i ja przeprowadziliśmy się tu trzy tygodnie temu. Jestem pewien, że już wszyscy znacie moją córkę Kirę — wskazał na kruczowłosą dziewczynę z tyłu, która wyglądała na przerażoną nagłą uwagą klasy — Albo nie, ponieważ nie wspomniała o nikim ze szkoły. Albo przyprowadziła przyjaciela do domu — Kira opuściła głowę na biurko, podczas gdy jej ojciec niezręcznie odchrząknął. — Tak czy inaczej, oto ona. A teraz zacznijmy od historii Ameryki na przełomie XIX i XX wieku.
Imogen spojrzała na dziewczynę, wyczuwając coś w niej. Spojrzała z powrotem na pana Yukimurę, który wyjaśniał lekcję.
─────
Imogen spojrzała gniewnie na Omara, który w odpowiedzi rzucił jej rozbawione spojrzenie.
— Dlaczego nie powiedziałeś, że będziesz tutaj nauczycielem?! — warknęła niskim tonem, żadne z nich nie zwróciło uwagi na Scotta obserwującego ich z korytarza.
Wzruszył ramionami.
— Nie sądziłem, że to ma znaczenie — powiedział, krzyżując ręce na piersi. — Zanim zaczniesz na mnie krzyczeć, wiem, że mój brat tu chodzi do szkoły, a ponieważ bardzo chciał mnie unikać... Pomyślałem, że tak będzie lepiej. Nie może pominąć zajęć, chyba że planuje oblać rok.
— Nie dałeś mu powodu, żeby chcieć się poznać. O sobie też nic mi nie powiesz i nie wspomniałeś, że jesteś dużo starszy od nas — syknęła.
— To nie moja wina, że wyglądam naturalnie młodo, a poza tym, gdyby mnie nie unikał, odpowiedziałbym na wszystkie jego pytania — powiedział z westchnieniem, decydując, że równie dobrze może jej powiedzieć. — Rok temu nawet nie wiedziałem, że mam brata.
— Więc nie jesteś jakimś sekretnym dzieckiem, które miał Rafael, gdy był żonaty z Melissą? — zapytała.
Bardzo zaczęła dbać o Scotta i Melissę. Od czasu całego incydentu z Nemetonem, kobieta upierała się, żeby zapraszać Imogen na kolację, kiedy nie pracowała. Chociaż zawsze jedli na mieście, aby uniknąć Rafaela w domu.
Zaczął chichotać.
— Oczywiście, że nie — przyznał się. — Urodziłem się kilka lat przed ich spotkaniem, a mój ojciec nawet nie wie, że jestem w mieście. Wie, że istnieję, ale nigdy go nie spotkałem i nie przeszkadza mi to. Bardziej interesuje mnie poznanie mojego młodszego brata.
— Więc wiesz o nim i o mnie? — Jej brwi zmarszczyły się. Oboje nie zauważyli Scotta, który zaczął się przesuwać na środku korytarza i Stilesa, który go odciągał. — Skąd znasz Grace?
— Oczywiście, że o tobie wiem — zadrwił, pozwalając, by jego usta drgnęły w uśmieszku. — Jest jedyną osobą, która może mi pomóc w moich mocach. Jestem czarownikiem, Imogen.
— Jesteś jak ja — szepnęła.
— Mam nie tylko magię. Jestem też wilkołakiem — Jego oczy świeciły na żółto. — Można powiedzieć, że jestem hybrydą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro