Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Rozdział 1

Zaginiona

━━━

Zdyszany śmiech uciekł z jej ust, kiedy zauważyła jego walkę ze zdjęciem koszuli, gdy odsuwali się od pocałunku. 

— Potrzebujesz pomocy? — drażniła się miękko.

Spojrzał na nią z rozbawieniem w brązowych oczach. 

— Myślę, że dam sobie radę — prychnął, w końcu po minucie był w stanie ją zdjąć i zobaczył drażniące spojrzenie w jej niebieskich oczach. Warknął żartobliwie. — Teraz twoja kolej — zaatakował ją, powodując pisk wydostający się z jej ust i zaczął całować ją w usta.

Skończyło się na tym, że spadła z łóżka, przypadkowo przewracając lampę. 

— To była twoja wina — wymamrotała, wciąż się do niego uśmiechając, gdy unosił się nad nią na podłodze, mimo zepsutej lampy.

Spojrzał na nią z uśmiechem. 

— Odkupię ci — wymamrotał, zanim ją podniósł i położył na łóżku, wznawiając ich wcześniejsze zajęcia, gdy przycisnął usta do jej różowych.

Kiedy nagle się odsunął, spojrzała na niego z ciekawością, mrugając niebieskimi oczami. 

— Co jest? — zapytała.

— Twój wujek jest w domu — powiedział, a jego brązowe oczy rozszerzyły się w panice.

Jej oczy rozszerzyły się. 

— O nie.

Oboje szybko włożyli resztę ubrań i usłyszeli ciężkie kroki na schodach.

Drzwi nagle otworzyły się z trzaskiem. 

— Aha! — Ben wszedł z poważnym wyrazem twarzy, który zachwiał się, gdy zobaczył swoją siostrzenicę na jej łóżku, całkowicie ubraną z jej grymuarem, zanim jego oczy przemknęły do ​​Scotta, który siedział przy jej biurku z zakłopotanym spojrzeniem. Odchrząknął. 

— Myślałem, że kazałem ci trzymać drzwi otwarte.

— Nie było cię nawet w domu — zauważyła Imogen, defensywnie krzyżując ramiona na piersi. — I to nie jest tak, że robiliśmy coś złego.

— Może nie teraz, ale nie zapominaj, że go widziałem... — Ben wskazał na niewinnie wyglądającego betę z poirytowanym wyrazem twarzy. — Wczoraj wymknął się z sypialni wczesnym rankiem — zauważył zaczerwienienie na ich twarzach, gdy nadal udawali niewiniątka. — Więc robiliście to! — wykrzyknął, niepewny, czy ma się obrażać, że jego siostrzenica uprawiała seks, czy wściekać się na nastoletniego chłopaka, który zbezcześcił jego siostrzenicę.

Imogen zignorowała sposób, w jaki jej twarz nagle zrobiła się ciepła przez jego oskarżenie i odwróciła od niego wzrok. 

— Czy naprawdę musimy o tym rozmawiać? — zapytała, wiedząc, że jej chłopak czuł się tak samo nieswojo, jak ona w tym momencie.

Ben wpatrywał się w nią, nagle czując się niezręcznie. 

— Nie — wymamrotał i spojrzał na nich z poważną/błagalną miną. — Po prostu... Po prostu nie rób tego, kiedy jestem w domu i błagam, zabezpieczajcie się. Idę robić obiad, więc proszę, nie teraz — Szybko wyszedł z pokoju, pozostawiając dwóch nastolatków z czerwonymi policzkami.


────

Po opuszczeniu domu swojej dziewczyny Scott udał się prosto do szpitala, gdzie czekał na niego przyjaciel. Najwyraźniej Lydia uciekła ze szpitala i obecnie zaginęła.

— To miała na sobie? — Scott zapytał Stilesa, gdy wsiadł do jeepa i wziął zakrwawioną koszulę szpitalną. Dostrzegł zmartwiony wyraz twarzy swojego najlepszego przyjaciela.  — Nie pozwolę jej skrzywdzić. 
Nie znowu.

Teraz zrozumiał, że Imogen jest czarownicą, a złe przeczucie, jakie miała tej nocy, było spowodowane tym, że Peter zaatakował truskawkową blondynkę. Czuł się okropnie, że jego najlepszy przyjaciel musiał tam być, kiedy Peter zaatakował dziewczynę, którą kochał i nie był w stanie zrobić nic, by go powstrzymać.

Stiles skinął głową. 

— W porządku, po prostu wepchnij to sobie w twarz i znajdźmy ją — włączył samochód i podskoczył na miejscu, gdy zobaczył Imogen stojącą przed jeepem z Allison biegnącą za nią. — O mój Boże! — wykrzyknął zdziwiony.

— Co ty tutaj robisz? — Scott zapytał swoją dziewczynę, która stała teraz obok niego, gdy opuszczał okno.

Imogen spojrzała na niego. 

— Mój wujek otrzymał telefon z informacją, że jego pacjentka zaginęła, a ja pomyślałam, że to musi być Lydia. Ale co do niej, to nie wiem — wymamrotała, zerkając na Allison, zastanawiając się, jak się dowiedziała.

— Widziałam mojego tatę i kilku innych facetów wyjeżdżających SUV-ami — Allison wyjaśniła w pośpiechu.

Stiles pochylił się, patrząc na niebieskooką dziewczynę. 

— Masz złe przeczucia? — zapytał, wiedząc o wszystkim, co powiedziała mu Imogen.

Potrząsnęła głową. 

— Nie i nie wiem, czy to dobrze, czy źle.

— W porządku, odbiorę to jako pozytyw  — Stiles mruknął, próbując być optymistą, siedząc z powrotem na swoim miejscu.

— Wsiadajcie — Scott odchylił się do tyłu, by pozwolić swojej dziewczynie i Allison przeskoczyć go i usiąść z tyłu.

Stiles w końcu odjechał, gotowy szukać dziewczyny, w której był zakochany od trzeciej klasy.

Kierowca spojrzał na łowczynię. 

— W porządku, ale jeśli się przemieni, czy rzeczywiście ją zabiją?

— Nie wiem — Młoda Argent westchnęła, nienawidząc tego, jak dyskretny był jej ojciec. — Nic mi nie powiedzą. Mówią tylko, że porozmawiamy po pogrzebie Kate, kiedy inni tu przyjdą.

Imogen zmarszczyła brwi, zerkając na przyjaciółkę z zakłopotaniem. 

— Jacy inni?

— Nie wiem, jeszcze mi tego nie powiedzieli — Allison odpowiedziała z kolejnym westchnieniem.

— W porządku, twoja rodzina ma poważne problemy z komunikacją, nad czym musicie popracować — Stiles prychnął, zanim spojrzał na przyjaciela, który wystawił głowę przez okno. — Scott?

Beta powąchał powietrze. 

— W prawo! — Wrócił do środka, kiedy Stiles wykonał ostry zakręt, spojrzał we wsteczne lusterko, aby zobaczyć swoją dziewczynę ukrywającą rozbawienie z powodu jego działań. Jego policzki zarumieniły się.

────

Czwórka znalazła się nagle na posesji domu Hale. Stiles szybko odwrócił się do Scotta z wyrazem niedowierzania na twarzy. 

— Przyszła tutaj? Jesteś pewien?

Beta krótko skinął mu głową. 

— Tak, tutaj prowadzi zapach.

Stiles westchnął cicho, przyglądając się spalonemu domowi, po czym spojrzał na trójkę stojącą za nim. 

— No dobrze, ale czy Lydia kiedykolwiek tu była?

— Nie ze mną — powiedziała Allison, lekko kręcąc głową.

Scott wzruszył ramionami, nie rozmawiał z Lydią, więc nie wiedział, czy chodziła tu na wycieczki.

— Lydia narzekała, że ​​ostatnim razem chodziliśmy po lesie. Nie nadaje się na takie wyprawy — Imogen zacisnęła usta w zamyśleniu, obserwując, jak Stiles i Allison szli kawałek dalej. Spojrzała na swojego chłopaka. — Może przyszła tu instynktownie, jakby szukała Dereka?

Scott zmarszczył brwi, patrząc na nią. 

— Masz na myśli, że szuka alfy?

Skinęła głową. 

— Wilki potrzebują stada, prawda?

— Nie koniecznie — powiedział. — A co z czarownicami?

— Nie nazywalibyśmy się stadem, ale sabatem i nie. Ale według mojego wuja bylibyśmy silniejsi — powiedziała — Czy Lydia zostałaby przyciągnięta do alfy? Czy to instynkt, by być częścią stada?

Scott zastanowił się chwilę, po czym powoli skinął głową. 

— Tak, jesteśmy silniejsi w stadach.

— W sensie jak? — szła dalej, wciąż niepewna wszystkiego, co dotyczyło wilkołaków.

Potrząsnął głową. 

— Dosłownie stajesz się silniejszy, szybszy, lepszy pod każdym względem.

Imogen zamrugała, zerkając na dom. 

— Czy tak samo jest z alfą?

— Derek też będzie silniejszy — potwierdził, zdając sobie sprawę, że jeśli Lydia dołączy do Dereka, oznacza to, że on też stanie się silniejszy. Wciąż był wściekły na niego za to, że w zasadzie wykorzystał go do znalezienia Petera i zabicia go.

— Hej, hej, spójrzcie na to! — wykrzyknął Stiles, przyciągając ich uwagę, gdy przykucnął obok Allison. — O cholera, myślę, że to potykacz — przejechał po lince palcem, a następnie ją pociągnął.

Imogen sapnęła, gdy zobaczyła, że ​​jej chłopak nagle się przewrócił i teraz wisi do góry nogami. 

— Stiles. — powiedział zirytowany Scott.

— No, co tam? — Uśmiech Stilesa przeszedł w „O", kiedy zobaczył, jak jego najlepszy przyjaciel wisi do góry nogami. — Och...

Beta patrzył tępo na przyjaciela. 

— Następnym razem, gdy zobaczysz podejrzanie leżącą linkę na ziemi, nie ruszaj jej.

— Tak, zapamiętam — Człowiek skinął głową.

Imogen z rozbawionym spojrzeniem, wpatrywała się w swojego chłopaka. 

— Dlaczego zawsze wpadasz w najdziwniejsze kłopoty? — zadumała się.

— Nie wiem, ale przestań tak bardzo się tym cieszyć — powiedział, widząc sposób, w jaki powstrzymywała śmiech, ale nie mógł powstrzymać własnego chichotu. Na jego twarzy pojawiła się panika, gdy usłyszał zbliżające się kroki. — Czekaj, czekaj. Ktoś idzie. Ukryjcie się!

Imogen niechętnie zostawiła swojego chłopaka, by podążyć za Stilesem i Allison, ukrywając się za drzewem. Allison starała się opanować oddech, kiedy zobaczyła, że ​​to jej ojciec. Stiles i Imogen wyglądali na zmartwionych, że łowca może coś zrobić Scottowi.

— Scott? — Chris wyraził zmieszanie, gdy zobaczył, że w pułapce utknął szesnastolatek.

— A dzień dobry — powiedział zmieszany Scott. — Co tam?

— Dobrze, a u ciebie?

— Nie narzekam — odpowiedział, a jego głos nagle wypełnił się sarkazmem. — A tak sobie kreatywnie spędzam czas. To pana? Jest... Um... Solidne i ten design... 

Chris tylko wpatrywał się w niego tępo, nie wyglądając na rozbawionego. 

— Co tu robisz, Scott?

— Wiszę sobie — odparł nonszalancko.

— Co tu robisz? — powtórzył surowo mężczyzna.

— Szukam przyjaciółki — powiedział, zaczynając czuć krew napływającą mu do głowy.

— Ach, zgadza się — westchnął. — Lydia jest teraz w twojej grupie, prawda? Czy to słowo, którego używasz? A może jest inny sposób, aby to ująć? Częścią twojego stada?

— Właściwie grupa wydaje mi się odpowiednia.

— Mam nadzieję. Bo wiem, że jest przyjaciółką Allison i wpadką. Imogen się nie liczy, bo mam umowę z jej wujkiem, no, chyba że użyje czarnej magii — poinformował go. — Ale ty mi już wyjątkowo działasz na nerwy.

— Pan by sobie życie odebrał, jakby wilkołakiem był Stiles. Ten to potrafi z ludzi robić idiotów... — wymamrotał.

— Scott, czy wiesz, co to jest hemikorporektomia?

— Mam wrażenie, że nie chcę wiedzieć.  

— Medyczne określenie amputacji czegoś poniżej talii — Chris powiedział poważnym tonem. — Jednak przecięcie tkanki i kości wymaga ogromnej siły. Miejmy nadzieję, że demonstracja nie będzie konieczna — kiwnął głową swoim ludziom, żeby mogli odejść.

Imogen natychmiast podbiegła do swojego chłopaka, czując ulgę, że myśliwy nic nie zrobił Scottowi. 

— Wszystko w porządku?

— Tak — westchnął.

— Potrzebujesz pomocy w zejściu? — zapytała go, zerkając na Stilesa i Allison, którzy szukali sposobu na przecięcie liny.

— Nie — wysunął pazury i sięgnął w górę, przecinając linę, zanim opadł. 

— Stary, za ten tekst o mnie to się obrażam — mruknął obrażony Stiles.

Scott uśmiechnął się, kręcić z politowaniem głową i wskazując w stronę domu. 

— Wchodzimy?

Cała trójka nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy szybko poszli za nim w poszukiwaniu zaginionej przyjaciółki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro