Rozdział 1
Rozdział 1
Zaginiona
━━━
Zdyszany śmiech uciekł z jej ust, kiedy zauważyła jego walkę ze zdjęciem koszuli, gdy odsuwali się od pocałunku.
— Potrzebujesz pomocy? — drażniła się miękko.
Spojrzał na nią z rozbawieniem w brązowych oczach.
— Myślę, że dam sobie radę — prychnął, w końcu po minucie był w stanie ją zdjąć i zobaczył drażniące spojrzenie w jej niebieskich oczach. Warknął żartobliwie. — Teraz twoja kolej — zaatakował ją, powodując pisk wydostający się z jej ust i zaczął całować ją w usta.
Skończyło się na tym, że spadła z łóżka, przypadkowo przewracając lampę.
— To była twoja wina — wymamrotała, wciąż się do niego uśmiechając, gdy unosił się nad nią na podłodze, mimo zepsutej lampy.
Spojrzał na nią z uśmiechem.
— Odkupię ci — wymamrotał, zanim ją podniósł i położył na łóżku, wznawiając ich wcześniejsze zajęcia, gdy przycisnął usta do jej różowych.
Kiedy nagle się odsunął, spojrzała na niego z ciekawością, mrugając niebieskimi oczami.
— Co jest? — zapytała.
— Twój wujek jest w domu — powiedział, a jego brązowe oczy rozszerzyły się w panice.
Jej oczy rozszerzyły się.
— O nie.
Oboje szybko włożyli resztę ubrań i usłyszeli ciężkie kroki na schodach.
Drzwi nagle otworzyły się z trzaskiem.
— Aha! — Ben wszedł z poważnym wyrazem twarzy, który zachwiał się, gdy zobaczył swoją siostrzenicę na jej łóżku, całkowicie ubraną z jej grymuarem, zanim jego oczy przemknęły do Scotta, który siedział przy jej biurku z zakłopotanym spojrzeniem. Odchrząknął.
— Myślałem, że kazałem ci trzymać drzwi otwarte.
— Nie było cię nawet w domu — zauważyła Imogen, defensywnie krzyżując ramiona na piersi. — I to nie jest tak, że robiliśmy coś złego.
— Może nie teraz, ale nie zapominaj, że go widziałem... — Ben wskazał na niewinnie wyglądającego betę z poirytowanym wyrazem twarzy. — Wczoraj wymknął się z sypialni wczesnym rankiem — zauważył zaczerwienienie na ich twarzach, gdy nadal udawali niewiniątka. — Więc robiliście to! — wykrzyknął, niepewny, czy ma się obrażać, że jego siostrzenica uprawiała seks, czy wściekać się na nastoletniego chłopaka, który zbezcześcił jego siostrzenicę.
Imogen zignorowała sposób, w jaki jej twarz nagle zrobiła się ciepła przez jego oskarżenie i odwróciła od niego wzrok.
— Czy naprawdę musimy o tym rozmawiać? — zapytała, wiedząc, że jej chłopak czuł się tak samo nieswojo, jak ona w tym momencie.
Ben wpatrywał się w nią, nagle czując się niezręcznie.
— Nie — wymamrotał i spojrzał na nich z poważną/błagalną miną. — Po prostu... Po prostu nie rób tego, kiedy jestem w domu i błagam, zabezpieczajcie się. Idę robić obiad, więc proszę, nie teraz — Szybko wyszedł z pokoju, pozostawiając dwóch nastolatków z czerwonymi policzkami.
─────
Po opuszczeniu domu swojej dziewczyny Scott udał się prosto do szpitala, gdzie czekał na niego przyjaciel. Najwyraźniej Lydia uciekła ze szpitala i obecnie zaginęła.
— To miała na sobie? — Scott zapytał Stilesa, gdy wsiadł do jeepa i wziął zakrwawioną koszulę szpitalną. Dostrzegł zmartwiony wyraz twarzy swojego najlepszego przyjaciela. — Nie pozwolę jej skrzywdzić.
Nie znowu.
Teraz zrozumiał, że Imogen jest czarownicą, a złe przeczucie, jakie miała tej nocy, było spowodowane tym, że Peter zaatakował truskawkową blondynkę. Czuł się okropnie, że jego najlepszy przyjaciel musiał tam być, kiedy Peter zaatakował dziewczynę, którą kochał i nie był w stanie zrobić nic, by go powstrzymać.
Stiles skinął głową.
— W porządku, po prostu wepchnij to sobie w twarz i znajdźmy ją — włączył samochód i podskoczył na miejscu, gdy zobaczył Imogen stojącą przed jeepem z Allison biegnącą za nią. — O mój Boże! — wykrzyknął zdziwiony.
— Co ty tutaj robisz? — Scott zapytał swoją dziewczynę, która stała teraz obok niego, gdy opuszczał okno.
Imogen spojrzała na niego.
— Mój wujek otrzymał telefon z informacją, że jego pacjentka zaginęła, a ja pomyślałam, że to musi być Lydia. Ale co do niej, to nie wiem — wymamrotała, zerkając na Allison, zastanawiając się, jak się dowiedziała.
— Widziałam mojego tatę i kilku innych facetów wyjeżdżających SUV-ami — Allison wyjaśniła w pośpiechu.
Stiles pochylił się, patrząc na niebieskooką dziewczynę.
— Masz złe przeczucia? — zapytał, wiedząc o wszystkim, co powiedziała mu Imogen.
Potrząsnęła głową.
— Nie i nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
— W porządku, odbiorę to jako pozytyw — Stiles mruknął, próbując być optymistą, siedząc z powrotem na swoim miejscu.
— Wsiadajcie — Scott odchylił się do tyłu, by pozwolić swojej dziewczynie i Allison przeskoczyć go i usiąść z tyłu.
Stiles w końcu odjechał, gotowy szukać dziewczyny, w której był zakochany od trzeciej klasy.
Kierowca spojrzał na łowczynię.
— W porządku, ale jeśli się przemieni, czy rzeczywiście ją zabiją?
— Nie wiem — Młoda Argent westchnęła, nienawidząc tego, jak dyskretny był jej ojciec. — Nic mi nie powiedzą. Mówią tylko, że porozmawiamy po pogrzebie Kate, kiedy inni tu przyjdą.
Imogen zmarszczyła brwi, zerkając na przyjaciółkę z zakłopotaniem.
— Jacy inni?
— Nie wiem, jeszcze mi tego nie powiedzieli — Allison odpowiedziała z kolejnym westchnieniem.
— W porządku, twoja rodzina ma poważne problemy z komunikacją, nad czym musicie popracować — Stiles prychnął, zanim spojrzał na przyjaciela, który wystawił głowę przez okno. — Scott?
Beta powąchał powietrze.
— W prawo! — Wrócił do środka, kiedy Stiles wykonał ostry zakręt, spojrzał we wsteczne lusterko, aby zobaczyć swoją dziewczynę ukrywającą rozbawienie z powodu jego działań. Jego policzki zarumieniły się.
─────
Czwórka znalazła się nagle na posesji domu Hale. Stiles szybko odwrócił się do Scotta z wyrazem niedowierzania na twarzy.
— Przyszła tutaj? Jesteś pewien?
Beta krótko skinął mu głową.
— Tak, tutaj prowadzi zapach.
Stiles westchnął cicho, przyglądając się spalonemu domowi, po czym spojrzał na trójkę stojącą za nim.
— No dobrze, ale czy Lydia kiedykolwiek tu była?
— Nie ze mną — powiedziała Allison, lekko kręcąc głową.
Scott wzruszył ramionami, nie rozmawiał z Lydią, więc nie wiedział, czy chodziła tu na wycieczki.
— Lydia narzekała, że ostatnim razem chodziliśmy po lesie. Nie nadaje się na takie wyprawy — Imogen zacisnęła usta w zamyśleniu, obserwując, jak Stiles i Allison szli kawałek dalej. Spojrzała na swojego chłopaka. — Może przyszła tu instynktownie, jakby szukała Dereka?
Scott zmarszczył brwi, patrząc na nią.
— Masz na myśli, że szuka alfy?
Skinęła głową.
— Wilki potrzebują stada, prawda?
— Nie koniecznie — powiedział. — A co z czarownicami?
— Nie nazywalibyśmy się stadem, ale sabatem i nie. Ale według mojego wuja bylibyśmy silniejsi — powiedziała — Czy Lydia zostałaby przyciągnięta do alfy? Czy to instynkt, by być częścią stada?
Scott zastanowił się chwilę, po czym powoli skinął głową.
— Tak, jesteśmy silniejsi w stadach.
— W sensie jak? — szła dalej, wciąż niepewna wszystkiego, co dotyczyło wilkołaków.
Potrząsnął głową.
— Dosłownie stajesz się silniejszy, szybszy, lepszy pod każdym względem.
Imogen zamrugała, zerkając na dom.
— Czy tak samo jest z alfą?
— Derek też będzie silniejszy — potwierdził, zdając sobie sprawę, że jeśli Lydia dołączy do Dereka, oznacza to, że on też stanie się silniejszy. Wciąż był wściekły na niego za to, że w zasadzie wykorzystał go do znalezienia Petera i zabicia go.
— Hej, hej, spójrzcie na to! — wykrzyknął Stiles, przyciągając ich uwagę, gdy przykucnął obok Allison. — O cholera, myślę, że to potykacz — przejechał po lince palcem, a następnie ją pociągnął.
Imogen sapnęła, gdy zobaczyła, że jej chłopak nagle się przewrócił i teraz wisi do góry nogami.
— Stiles. — powiedział zirytowany Scott.
— No, co tam? — Uśmiech Stilesa przeszedł w „O", kiedy zobaczył, jak jego najlepszy przyjaciel wisi do góry nogami. — Och...
Beta patrzył tępo na przyjaciela.
— Następnym razem, gdy zobaczysz podejrzanie leżącą linkę na ziemi, nie ruszaj jej.
— Tak, zapamiętam — Człowiek skinął głową.
Imogen z rozbawionym spojrzeniem, wpatrywała się w swojego chłopaka.
— Dlaczego zawsze wpadasz w najdziwniejsze kłopoty? — zadumała się.
— Nie wiem, ale przestań tak bardzo się tym cieszyć — powiedział, widząc sposób, w jaki powstrzymywała śmiech, ale nie mógł powstrzymać własnego chichotu. Na jego twarzy pojawiła się panika, gdy usłyszał zbliżające się kroki. — Czekaj, czekaj. Ktoś idzie. Ukryjcie się!
Imogen niechętnie zostawiła swojego chłopaka, by podążyć za Stilesem i Allison, ukrywając się za drzewem. Allison starała się opanować oddech, kiedy zobaczyła, że to jej ojciec. Stiles i Imogen wyglądali na zmartwionych, że łowca może coś zrobić Scottowi.
— Scott? — Chris wyraził zmieszanie, gdy zobaczył, że w pułapce utknął szesnastolatek.
— A dzień dobry — powiedział zmieszany Scott. — Co tam?
— Dobrze, a u ciebie?
— Nie narzekam — odpowiedział, a jego głos nagle wypełnił się sarkazmem. — A tak sobie kreatywnie spędzam czas. To pana? Jest... Um... Solidne i ten design...
Chris tylko wpatrywał się w niego tępo, nie wyglądając na rozbawionego.
— Co tu robisz, Scott?
— Wiszę sobie — odparł nonszalancko.
— Co tu robisz? — powtórzył surowo mężczyzna.
— Szukam przyjaciółki — powiedział, zaczynając czuć krew napływającą mu do głowy.
— Ach, zgadza się — westchnął. — Lydia jest teraz w twojej grupie, prawda? Czy to słowo, którego używasz? A może jest inny sposób, aby to ująć? Częścią twojego stada?
— Właściwie grupa wydaje mi się odpowiednia.
— Mam nadzieję. Bo wiem, że jest przyjaciółką Allison i wpadką. Imogen się nie liczy, bo mam umowę z jej wujkiem, no, chyba że użyje czarnej magii — poinformował go. — Ale ty mi już wyjątkowo działasz na nerwy.
— Pan by sobie życie odebrał, jakby wilkołakiem był Stiles. Ten to potrafi z ludzi robić idiotów... — wymamrotał.
— Scott, czy wiesz, co to jest hemikorporektomia?
— Mam wrażenie, że nie chcę wiedzieć.
— Medyczne określenie amputacji czegoś poniżej talii — Chris powiedział poważnym tonem. — Jednak przecięcie tkanki i kości wymaga ogromnej siły. Miejmy nadzieję, że demonstracja nie będzie konieczna — kiwnął głową swoim ludziom, żeby mogli odejść.
Imogen natychmiast podbiegła do swojego chłopaka, czując ulgę, że myśliwy nic nie zrobił Scottowi.
— Wszystko w porządku?
— Tak — westchnął.
— Potrzebujesz pomocy w zejściu? — zapytała go, zerkając na Stilesa i Allison, którzy szukali sposobu na przecięcie liny.
— Nie — wysunął pazury i sięgnął w górę, przecinając linę, zanim opadł.
— Stary, za ten tekst o mnie to się obrażam — mruknął obrażony Stiles.
Scott uśmiechnął się, kręcić z politowaniem głową i wskazując w stronę domu.
— Wchodzimy?
Cała trójka nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy szybko poszli za nim w poszukiwaniu zaginionej przyjaciółki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro