Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~14~

...OFF'S POV...

~... kontynuacja wspomnienia z dnia pierwszego spotkania...~

"Co dalej Off?"

"Gun, jesteś pewien że to ja mam ponownie wybierać?" Uśmiechnąłem się do niego zadziornie.

"Będziesz tego później żałować." Chłopak po chwili namysłu kiwnął głową zmieniając zdanie.

"W takim razie ja wybiorę nasz następny cel podróży."

"Podróży? Serio Gun?" Oboje się roześmialismy słysząc jak to zabrzmiało.

"Po prostu się zgódź Off. Chodźmy do...-" Gun wskazał palcem na... Chwila... że co?!!

"Gun, nie! Nigdzie z Tobą nie idę. Nie tam..."

"Ale Off... Ja poszedłem z Tobą na kolejkę górską a wiesz dobrze jak mocno byłem przerażony. Pff... To nie fair. Jesteś niesprawiedliwy."

On serio zamierza strzelić mi focha? Ja też powinienem się na niego zezłościć, ale On... wygląda tak rozkosznie że nie potrafię...

"No dobra, niech będzie..."

"Ale... Teraz Ty nagle pobladłeś. Boisz się?" Próbował mi dokuczyć ale się nie dałem.

"Ja? Bać się? Wolne żarty, wcale się nie boję." Próbowałem go przkeonać do tego że wcale a wcale nie jestem przerażony, kiedy w rzeczywistości umierałem ze strachu...

Zgadnijcie co wybrał... Dom grozy...Możecie się ze mnie nabijać, proszę bardzo, ale ja naprawdę nie nawidzę duchów. Nie jestem w stanie oglądać horrorów a co dopiero to...

"No to w drogę!" Gun wszedł do środka, a ja podążyłem niepewnie za nim.

Pierwsze co zrobiłem zaraz po wejściu w ciemność, było chwycenie się ramienia chłopaka.

"Mówiłeś że się nie boisz, a spójrz jak kurczowo trzymasz się mojego rękawa."

"Wygrałeś! Przyznaję... Jestem przerażony! Zadowolony?"

Poczułem jak chwycił moją dłoń i złączył nasze palce. Na ten dotyk przeszyły mnie dreszcze, zacząłem się nawet rumienić... Na szczęście czerwień na twarzy zatuszował panujący w pomieszczeniu mrok.

"Coś Ci powiem. To samo co Ty mi wcześniej... Nie bój się Off. Jestem tu z Tobą."

Szliśmy powoli... W pewnej chwili głośno krzyknąłem, czując że ktoś kto nie jest Gunem niespodziewanie łapie mnie za ramiona. Ja krzyczałem, a Gun się ze mnie naśmiewał. Co za cymbał...

Przez kilka kolejnych minut przemierzaliśmy naszą drogę w spokoju. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo... Znacie to uczucie kiedy ktoś stoi za Waszymi plecami? No właśnie... Odwróciłem powoli głowę i ujrzałem przed sobą... pieprzonego klauna!

Nie mogłem się ruszyć z miejsca. Z oddali, jak przez mgłę słyszałem głos Guna. Klaun po chwili schował się za zasłoną, ale ja wciąż stałem jak sparaliżowany.

"Off? Hey Off! Wszytko okey? Czemu się nie ruszasz?" Nie potrafiłem mu odpowiedzieć, wciąż będąc przerażony sytuacją która miała miejsce chwilę temu.

"G-Gun...Ja... Widziałem klauna... Był tutaj... Gun! Widziałem klauna! T-tutaj! Za moimi plecami... Gun wychodzimy stąd! Proszę... Gun, nie chcę tu być... Chcę stąd wyjść! Nie podoba mi się to! Nie chce tu dłużej... Błagam, Chodźmy już stąd, ja... Wycho-"

Mój atak paniki został uciszony przez coś miękkiego, co poczułem na swoich ustach. Pomimo otaczającej nas ciemności jestem w stu procentach pewien, że to co dotknęło moich warg było pełnymi usteczkami chłopaka... Po tym szybkim pocałunku odsunął się ode mnie...

"Spokojnie... Kierujemy się już do wyjścia."

Pociągnął mnie na zewnątrz, za co byłem mu dozgonnie wdzięczny.

"Teraz lepiej?"

"Tak, zdecydowanie... Ty gnojku! Broń Ci Boże abyś komukolwiek o tym powiedział bo zginiesz marnie!" Dla własnego bezpieczeństwa, a raczej zachowania godności musiałem zastosować względem niego mały szantażyk.

"Eh... Jesteś pewien że chcesz mnie zabijać? W takim razie zadzwonię po tego kolegę klauna, co się z nim już wcześniej zapoznałeś."

"Gun!"

"Tylko żartuję! Gdzie chcesz iść teraz?"

"Niech będzie na... Ah, chwileczkę..." Zatrzymałem się w pół kroku o czymś sobie przypominając.

"Dlaczego... mnie... pocałowałeś?"

Zobaczyłem jak jego policzki przybierają kolor purpury. No bez jaj... Czyżby się zawstydził?

"Za głośno! Mów ciszej... Nie wiedziałem co robić abyś się uspokoił, więc dlatego ja... P-po prostu Cię p-pocałowałem." Odpowiedział patrząc się wszędzie indziej byle nie w moje oczy.

"Spójrz na mnie." Poprosiłem, co oczywiście zignorował.

"Gun, proszę popatrz na mnie."

"Nie. Wstydzę się teraz. Po prostu powiedz gdzie idziemy i tyle."

"Nie powiem Ci do momentu, aż nie uniesiesz swojego wzroku na moją twarz."

"To nie mów! Sam sobie pójdę."

Gun wyruszył pierwszy, ale to ja pociągnąłem go za sobą tam gdzie chciałem. Odwiedziliśmy jeszcze kilka atrakcji, a na zakończenie oboje zdecydowaliśmy się na diabelski młyn.

Wielkie koło poszło w ruch, a my podziwialiśmy otaczające nas widoki.

"To jest takie piękne..." Powiedział patrząc dookoła.

Zawiesiłem na nim swoje spojrzenie...
"Tak, rzeczywiście piękny..." Odpowiedziałem nieświadomie, nawet na chwilę nie spuszczając chłopaka z oczu.

Po chwili Gun odwzajemnił moje spojrzenie i na jego twarzy również pojawił się uśmiech.

I właśnie w tym momencie poczułem szybsze bicie serca.

Tak więc... Niech to szlag! Ja właśnie... się zakochałem.

...

"Off! Gun! Gdzie Wy się podziewaliście?" Usłyszałem jak New woła nas z oddali. "Szukaliśmy Was."

"To Wy pierwsi zostawiliście nas samych, a teraz się pytacie gdzie sobie poszliśmy?"

"To wina Tay'a. To był jego pomysł." New wskazał palcem na swojego chłopaka, który zdziwiony podniósł swoją brew w pytającym geście...

"Ja? To Ty mi powiedziałeś że powinniśmy stamtąd iść i dać im trochę czasu sam na sam!"

Ja i Gun spojrzeliśmy na siebie i kiwnęliśmy głową zawierając niemy pakt. Podeszliśmy jednocześnie do naszych przyjaciół i pociągnęliśmy ich za ucho.

"Przestańcie się kłócić. Oboje to wcześniej zaplanowaliście."

Potwierdzili skinieniem głowy.

"Bo my myśleliśmy... że jak zostawimy Was samych to zbliżycie się trochę do siebie..."

"I zbliżyliśmy... Prawda Papii?"

Ja, New i Tay otworzyliśmy szeroko oczy, wykrzykując jednocześnie "Papii???"... Co znaczy słowo Papi?

"Ja...uh. Mam na myśli... prawda Off?" Dostrzegłem jak policzki Guna znowu się rumienią.

"Gun... Wspominałeś nam już kiedyś o tym... Czy to znaczy że-"

"-Zamknij się Tay! Ani słowa więcej!"

"Okay, w porządku. Uspokój się..."

"O co chodzi?" Zapytałem Tay'a z ciekawości.

"To... Nic takiego... heheh"

Kątem oka zauważyłem jak Gun coś zapisuje, ale nie zwróciłem na to większej uwagi. Wydawało mi się to wtedy mało istotne.

Pozwiedzaliśmy jeszcze trochę wesołe miasteczko całą naszą czwórką, zatrzymując się co chwilę przy stoiskach z jedzeniem, po czym postanowiliśmy wrócić do naszych domów.

"Dziękuję za podwózkę Tay. Do zobaczenia New. Pa Off." Gun uśmiechnął się do mnie na pożegnanie, ale zanim nas opuścił wcisnął mi w dłoń zwiniętą karteczkę.

Przeczytałem ją w ciszy... Z każdym kolejnym słowem widniejącym na papierze czułem jak płonę od środka coraz bardziej...

'Kiedyś powiedziałem naszym przyjaciołom, że jeżeli nazwę kogoś Papii to znaczy, że ten ktoś jest tym jedynym.'

Właśnie taką treść zdradził mi tajemniczy liścik...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro