✘33✘
Cisza z początku wydawała się Christianowi wybawieniem od ciągłego gderania matki i uszczypliwości ze strony ojca. Z każdą kolejną chwilą, którą marnował na bezsensowne wpatrywanie się w sufit, stawała się jednak nie do zniesienia.
Świadomość, że Carla spędzała czas z rodzicami, świetnie się przy tym bawiąc, mimowolnie wywoływała w nim zazdrość oraz złość. Nienawidził faktu, iż to ona była oczkiem w ich głowie. Zdołała nawet usidlić rodziców przez miesiąc w domu, a wszystko za sprawą porwania, które obróciło ich życie go góry nogami. Christian nigdy nie widział tak przerażonego ojca i zrozpaczonej matki. Najgorsze w tym wszystkim było to, że skupili się na odnalezieniu córki, zupełnie go ignorując, a przecież również odchodził od zmysłów.
Nie potrafił poradzić sobie ze strachem i wyrzutami sumienia, więc ćpał.
Gdy Carla się znalazła, a rodzice zaczęli skakać wokół niej jak nad złotym jajem, ćpał coraz więcej i więcej, chcąc uciszyć ból, niszczący go od środka.
Czuł się nikomu niepotrzebny. Siostra, która zawsze stawała w jego obronie, nagle przestała się odzywać. Jej puste spojrzenie oraz milczenie tak wkradło mu się w pamięć, że do dziś przechodziły go dreszcze, gdy o tym wspominał.
Zatracał się więc w narkotykach, uciekając z domu. Ostatecznie został wywieziony i zamknięty na odwyku, a Carla została zupełnie sama, ponieważ rodzicom znudziło się jej niańczenie.
Był egoistą. Nawet po czymś tak brutalnym jak porwanie, użalał się nad swoim losem, zamiast stanąć na wysokości zadania i trwać u boku Carli, by zdołała podnieść się po traumatycznych przeżyciach. Ojciec oczywiście nie omieszkał mu o tym przypomnieć dwa razy, odkąd ponownie zawitał w willi bliźniaków.
Słysząc niepewne pukanie do drzwi, przeklął pod nosem i przymknął oczy. Łudził się, że jeśli będzie cicho, osoba po drugiej stronie sobie pójdzie, jednak po chwili usłyszał odgłos uchylonych drzwi.
Jeśli to ojciec, pójdę siedzieć, pomyślał zmęczony.
Miał dość negatywnych emocji, które zawładnęły jego myślami. Nic nie układało się tak, jak powinno. Choć otaczał go luksus i cieszył się z powrotu do Hiszpanii, cała ta radość znikła wraz z brakiem imprez. Dobiła go świadomość tego, jak niewielu prawdziwych przyjaciół miał u boku i czuł się żałośnie, ponieważ coraz częściej myślał o Ecstasy.
Myślał też o Anderze, który był tak zajęty tymi żałosnymi zaręczynami, że nawet nie miał czasu na rozmowę, a przecież nawet się jeszcze nie pogodzili! Impreza zbliżała się wielkimi krokami i zapowiadało się na to, że dla niego przyjęcie będzie jedną wielką stypą.
– Wszystko w porządku?
Z rozmyślań wyrwał go niepewny głos Lei. Nie spodziewał się jej. Po niezbyt przyjemnym zapoznaniu z Juaną i Teo zniknęła w swoim pokoju, a potem wyszła do pracy. Najwidoczniej zdążyła wrócić.
– Carla wyszła właśnie z twoimi rodzicami na kolację. Dlaczego nie poszedłeś z nimi?
Na ustach Christiana wtargnął ponury uśmiech.
– Nie zostałem zaproszony.
Lea zmarszczyła brwi, a dłonie skrzyżowała na piersiach.
– Chyba żartujesz – odparła w końcu z niedowierzaniem, nieświadomie doprowadzając go do szału.
Christian podniósł się na łokcie i wbił w nią spojrzenie tak przepełnione bólem, że momentalnie zrobiło jej się głupio.
– Czy wyglądam, jakbym, kurwa, żartował?! – wysyczał przez zęby. – Wyjdź z mojego pokoju. Chcę być sam.
Wyładowywał na niej swój gniew, choć nie miał do tego prawa. Lea jednak nie czuła złości z tego powodu. Choć jej znajomość z tym narcystycznym egoistą była niczym jazda na kolejce górskiej, w ostatnim czasie ich relacja była poprawna. Wspierał ją po śmierci matki i pomógł w uprzątnięciu jej mieszkania. Sama nie byłaby w stanie ponownie tam pójść.
Teraz gdy poznała rodziców bliźniaków, zaczynała rozumieć, dlaczego Christian stał się takim dupkiem. Bawił się kobietami i porzucał je, ponieważ bał się porzucenia. Choć pragnął miłości, bronił się przed nią rękami i nogami. Carla pod tym względem była do niego bardzo podobna, jednak za jej zachowaniem stało coś zupełnie innego.
Podczas gdy Carla dorastała ze świadomością, że rodzice kochali ją ponad wszystko, Christian żebrał o choćby krztę uczucia. Ostatecznie jedynie stwarzanie problemów sprawiało, iż w końcu został dostrzeżony.
Przysiadła na skraju łóżka, a blondyn odwrócił od niej wzrok. Nie chciał, by ujrzała, co się kryło za jego spojrzeniem.
– Wcale nie chcesz być sam – odezwała się ostrożnie, nie spuszczając wzroku z jego bladej twarzy. Usta miał zaciśnięte w wąską kreskę, jasne włosy sterczały na wszystkie strony.
– Nie jesteśmy przyjaciółmi, Laleczko. Chyba coś ci się pomieszało w tej główce po śmierci twojej matki. – Christian wbił w nią surowe spojrzenie. Celowo chciał ją zranić, ponieważ miał nadzieję, że dzięki temu będzie miał święty spokój. Ta jednak nie spuszczała z niego wzroku. – Naprawdę nie jestem w nastroju na to, by cię niańczyć. Wyjdź.
Lea wzruszyła ramionami, siląc się na uśmiech.
– No to masz pecha, ponieważ nigdzie się stąd nie ruszę.
– O co ci chodzi? – warknął, zaciskając palce na kołdrze. – Czego ty ode mnie chcesz?!
– Żebyś przestał udawać dupka – oznajmiła stanowczo, lecz spokojnie. Nie dała wyprowadzić się z równowagi, choć była na skraju od wycofania się z pokoju i pokazania mu środkowego palca. – Masz okropnych rodziców i zapewne twoje dzieciństwo było do dupy, ale to nie oznacza, że musisz traktować każdego człowieka jak ewentualne zagrożenie przed zranieniem.
– Z reguły nie obracam się w towarzystwie biedaczek, a tak się składa, że ty do nich należysz.
– Z reguły nie marnuję czasu na kretynów, a jednak tutaj jestem – odwarknęła, jednak momentalnie wzięła głęboki oddech, przymknęła na moment powieki i dodała spokojniej: – Jesteś samotny i nieszczęśliwy. Twój ojciec to okropny buc i nie ma prawa traktować cię w taki sposób. Za wszelką cenę musisz mu udowodnić, że już dawno przestał mieć na ciebie wpływ i może pocałować cię w dupę.
– Szkoda, że nie byłaś taka mądra, gdy chodziło o twoją matkę.
– Wiesz, mimo wszystko moja matka nie była zła. Dopóki nie stoczyła się na dno, dbała o mnie i nauczyła, bym nigdy nie wstydziła się tego, kim jestem. Może i jestem biedna, ale miałam prawdziwą rodzinę i byłam szczęśliwym dzieckiem.
Christian westchnął, rozluźniając napięte mięśnie. Nagle odechciało mu się wszczynania awantury.
– Opowiesz mi o tym? – Widząc pytające spojrzenie Lei, dodał nieśmiało: – Chciałbym usłyszeć, jak wygląda szczęśliwe dzieciństwo. Może opowiedz mi o jakimś zdarzeniu, które szczególnie utkwiło ci w głowie?
Na usta Lei wtargnął promienny uśmiech, a w sercu pojawiła się tęsknota.
Skinęła głową i położyła się na łóżku, wzrok skupiając na suficie. Christian podążył jej śladem, przez co leżeli obok siebie, stykając się ramionami.
W chwili, gdy Lea zaczęła swoją opowieść, przestał przejmować się rodzicami oraz tym, że nigdy nie zasłuży sobie na ich bezwarunkową miłość.
♥
– Powinniśmy zajrzeć do Christiana, zanim wyszliśmy – odezwała się Carla, dłubiąc widelcem w sałatce, którą zamówiła jej matka.
Juana miała obsesję na punkcie wyglądu, dlatego Carla wpychała w siebie samą zieleninę, gdy ta przyjeżdżała. Nigdy nie miała problemów z wagą, mimo to Juana karciła ją za każdym razem, gdy sięgała po jakiegoś fast fooda lub inną niezbyt zdrową przekąskę.
– Twoja przyjaciółeczka powiadomiła go o naszym wyjściu – zauważył Teo, krojąc krwistoczerwonego steka, na którego Carla mimowolnie zerkała z zazdrością.
– Pewnie zasnął, skoro bolała go głowa. Biedny musiał się zestresować naszym przyjazdem. – Juana wydawała się szczerze zmartwiona. Wbiła widelec w oliwkę i posłała mężowi karcące spojrzenie. – Niepotrzebnie tak go karcisz. Wiele przeszedł i jest na dobrej drodze, a ty...
– Nasz syn to bezwartościowy ćpun, którego trzeba trzymać krótko, inaczej znów wszystko wymknie się spod kontroli – Theo ściszył głos i nachylił się nad stołem, wbijając w żonę ostrzegawcze spojrzenie. Nienawidził, gdy ktoś mu się stawiał. – Daliśmy mu zbyt dużo swobody i dobrze wiesz, do czego to doprowadziło.
Juana spuściła wzrok, wróciwszy do jedzenia. Nie chciała urządzać scen w restauracji ani kłócić się z mężem. Niestety każdy powrót do dzieci kończył się nieprzyjemną wymianą zdań oraz ochłodzeniem ich relacji. Dlatego też rzadko decydowali się na rodzinne spotkania, uważając, że wszystkim było lepiej z dala od siebie.
Carla zaś odłożyła głośno widelec na stolik, wbijając w ojca wściekłe spojrzenie.
– Christian jest czysty i się stara. Nie zasłużył na to, jak go traktujesz – odparła, wbijając chłodne spojrzenie w ojca, ignorując przy tym strach wymalowany na twarzy matki. Dawniej potrafiła przemilczeć pewne kwestie, w obawie przed tym, że przestanie być ukochaną córeczką tatusia. Wraz z wiekiem zrozumiała jednak, że za całym cierpieniem jej brata stał nie kto inny, jak rodzice i fakt, iż nie traktowali ich jednakowo.
Kochała Christiana całym sercem i była gotowa wskoczyć za nim w ogień. On, w przeciwieństwie do rodziców, był przy niej zawsze. Wychowywali się wśród nianiek oraz gosposi. Mogli liczyć tylko i wyłącznie na siebie, podczas gdy rodzice bywali gośćmi we własnym domu.
– Zasłużył. Przynosi rozczarowanie, odkąd zaczął mówić – Teo nie odpuszczał.
– Może opowiesz nam, co u Andera? – Juana próbowała zmienić temat, wymuszając przy tym na ustach promienny uśmiech. – Nie mogę się doczekać, aż go zobaczę. To taki przemiły chłopak.
– Może robi to, ponieważ inne sposoby nie sprawiły, żebyście zwrócili na niego uwagę? – Carla biła się z ojcem na spojrzenia. – Oczywiście, gdy łaskawie pojawiliście się w domu.
– Chcesz się kłócić, Carlo?
– Zbliżają się twoje urodziny, kochanie. Zostały dwa dni... – świergotała Juana, starając się za wszelką cenę ugasić żarzący się ogień, który byłby gotów spalić cały wszechświat.
– To są również urodziny Christiana! – krzyknęła Carla, podnosząc się z krzesła. Starała się być spokojna, ale zachowanie rodziców doprowadziło ją do szału. – To wasz syn! Jak możecie zachowywać się w taki sposób?!
– Gdyby nam na nim nie zależało, nie posłalibyśmy go na odwyk – próbowała się bronić Juana, ale to jeszcze bardziej rozwścieczyło Carlę.
– Zrobiliście to, by chronić swoje nazwisko – zauważyła szorstko. – Baliście się, że wasze imperium zostanie skażone przez jego problemy. Szkoda tylko, że nie pomyśleliście o tym, że to wszystko wasza wina. To wy stoicie za całym nieszczęściem, jakie nas spotkało.
– Nie wiem, co się z tobą stało, córeczko, ale nie zamierzam rozmawiać z tobą w taki sposób. – Teo posłał Carli ostrzegawcze spojrzenie. Świadomość, iż przyglądali im się ludzie, nie pozwalała na to, by ukazał gniew w pełnej okazałości.
Carla wzruszyła obojętnie ramionami.
– Drogę do waszej willi znacie. Gdy przypomnicie sobie, że macie dwójkę dzieci, a nie jedno, wpadnijcie przed wyjazdem. Bez wątpienia nie zostaniecie w Barcelonie zbyt długo.
– Carlo...
Dziewczyna ucałowała rodziców na pożegnanie, ignorując łzy w oczach kobiety. Nie miała ochoty dłużej odgrywać tej szopki. Czuła się sfrustrowana i zmęczona. Starała się z całych sił, by wizyta przebiegła pomyślnie. Zignorowała nawet liczne komentarze dotyczące Christiana, jednak miarka się przebrała.
– Pragnę ci tylko przypomnieć, że willa, w której mieszkanie to także nasza willa. – Nie omieszkał wspomnieć Teo, nim zdążyła się oddalić.
Odwróciła się w jego stronę i odparła ze sztucznym uśmiechem:
– Oczywiście, tatusiu. Wszystko zawdzięczamy twojej ciężkiej pracy i nazwisku.
Za tymi słowami kryło się wiele podtekstów i Teo doskonale o tym wiedział.
♥
Zdjęła czarne szpilki i ruszyła w stronę salonu, skąd dobiegał dźwięk wydobywający się z telewizora.
Nim poprosiła Ernesto, by zawiózł ją do domu, kazała zrobić mu duże kółko uliczkami Barcelony. Musiała opanować emocje i pozwolić ciału na wylanie tylu łez, ile potrzebowało. Kochała rodziców mimo wszystko, dlatego chcąc nie chcąc, przeżyła tę zupełnie niepotrzebną kłótnię. Cała radość z ich przyjazdu wyparowała, a jej miejsce zastąpiło ogromne rozczarowanie.
Było jej przykro, ponieważ wiedziała, że Christian nie zasłużył na takie traktowanie z ich strony. Popełniał błędy, jak każdy człowiek. Upadł nie raz, ale w końcu się podniósł i Carla widziała, że bardzo się starał. Wierzyła w niego i nie chciała, by rodzice znów zniszczyli jego postępy.
Zamrugała kilkukrotnie oczami i wymusiła na usta uśmiech, po czym przekroczyła próg salonu.
– Co oglądacie? – spytała, kierując się na ogromną rogówkę.
Christian i Lea siedzieli ramię w ramię, zajadając się popcornem, co było nietuzinkowym, doprawdy uroczym widokiem.
Blondyn oddał miskę z popcornem szatynce i momentalnie skupił całą uwagę na siostrze.
– Co się stało?
– Nic.
– Szybko skończyła się ta wasza rodzinna kolacja. Musiało coś się stać.
– A ciebie nagle przestała boleć głowa? Czyżbyś celowo kłamał, by wymigać się od spędzenia czasu z rodzicami?
Christian zmarszczył brwi, a Lea patrzyła na rodzeństwo po kolei, zajadając się popcornem. Ciężko było jej się skupić na filmie.
– Nie bolała mnie żadna głowa. Co ty wygadujesz?
– Rodzice mówili, że nie chcesz z nami iść, bo źle się czujesz i boli cię głowa...
Carlę momentalnie opuściły wyrzuty sumienia, gdy zrozumiała, że ojciec dopuścił się kłamstwa, nie chcąc wziąć Christiana na rodzinną kolację. Nieważne jak bardzo był zły za to, do jakiego stanu doprowadził się jego syn, powinien nadal widzieć w nim swoje dziecko. Czy miłość rodzica była doprawdy taka trudna? Czy nie powinna objawiać się bezwarunkowo i nigdy się nie kończyć?
Na cholerę komuś dzieci, skoro nie szło to w parze z oddaniem oraz chęcią wychowania?
Zajęła miejsce po drugiej stronie brata i przytuliła go, szepcząc:
– Nie miałam o tym pojęcia. Jeśli cię to pocieszy, spieprzyłam im tę cudowną kolację i posłałam w diabły.
Christian poczuł pieczenie w oczach, a serce cisnęło mu się do gardła. Położył dłoń na ramieniu siostry, wdychając zapach jej szamponu.
– Nie zrobiłaś tego.
– Zrobiłam. Gdybyś tylko widział minę ojca... – Na samo wspomnienie, przeszły ją ciarki. – Nie był zadowolony.
Christian się roześmiał.
– Nie musisz się kłócić z nimi z mojego powodu. Chcę, byś o tym wiedziała.
– To oni są problemem, nie ty – stanowczość w jej głosie sprawiła, że mimowolnie poczuł się pewniej. – My jesteśmy ich dziećmi i to oni dają dupy po całości, jeśli chodzi o rodzicielstwo.
– Tu się akurat zgodzę.
Lea przyglądała się rodzeństwu ze łzami w oczach, a film przestał mieć jakiekolwiek znaczenie.
W tamtej chwili czuła się jednością tej wzruszającej sceny, choć ta w ogóle jej nie dotyczyła. Była jednak świadkiem prawdziwej więzi pomiędzy rodzeństwem i cieszyła się, że Christian miał tak dobrą relację z siostrą.
Carla Granch była odważna i potrafiła przeciwstawić się całemu światu, jeśli ten zamierzał skrzywdzić bliską jej osobę. Tym razem stoczyła bitwę z własnymi rodzicami. Christian nie mógł lepiej trafić.
Choć Lea nie posiadała rodzeństwa, czuła, że łączyła ją z Carlą identyczna więź.
– Jesteście cudowni – odezwała się wzruszona, ściskając palce na misce z popcornem.
Bliźniacy posłali jej zaskoczone spojrzenie, by po chwili wybuchnąć jednocześnie śmiechem.
– Dlaczego ty ryczysz? – Śmiał się Christian. Objął szatynkę ramieniem, dodając: – Laleczko, kto by pomyślał, że jesteś taka wrażliwa!
Śmiech roznosił się po salonie, rozwiewając wszelakie zmartwienia oraz troski.
Christian przestał czuć się przerażająco samotny, Carla odczuwała dumę z tego, kim była, a Lea pragnęła, by ta chwila nigdy się nie skończyła. Zdała sobie bowiem sprawę z tego, że pragnęła już na zawsze zostać w życiu tego pokręconego, nieidealnego rodzeństwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro