✘21✘
Siedział w niewielkim, hotelowym pokoju na szarej kanapie, bez słowa poklepując płaczącą Elenę po ramieniu.
Nastolatka wciąż nie wydusiła z siebie słowa, choć wyraźnie było widać, iż coś się stało. Za to nie omieszkała poprosić Carli, by ta kupiła jej takie samo, różowe porsche, gdy zostaną rodziną, co Granch, ku jego zdziwieniu, rozbawiło. Szybko się ulotniła, uznając, iż płaczące nastolatki ją przerażały, a on nie miał jej tego za złe. Wolał nie wprowadzać jej w świat swojej rodziny.
– Naprawdę nie rozumiem, jak możesz żyć w tak małym pokoju. – Niespodziewany głos Eleny sprawił, że Dario momentalnie utkwił w niej cierpliwe, błękitne niczym niebo, spojrzenie. – Nawet nie masz lodówki. Ani dużej szafy na ubrania. Jesz ty coś w ogóle?
– A wyglądam na wychudzonego? – spytał rozbawiony, prężąc umięśnione ramiona. – Jak nie jem u was, to schodzę do restauracji. A malutką lodówkę mam w szafie z ciuchami. Jestem facetem, nie potrzebuję ogromnej garderoby. Dobrze mi tu. Prysznic też mam w pokoju, czego mi więcej potrzeba?
– Dziewczyny? – Wzruszyła ramionami. – Chociaż chyba właśnie ją poznałam. Ładna jest i widać, że bogata. Poproś ją, to kupi ci mieszkanie.
Dario pokręcił z niedowierzaniem głową. To zabawne, jak Elena potrafiła skupić się na kimś innym, byleby odpędzić własne demony z głowy. Dawniej dziewczyna łatwiej rozmawiała o swoich uczuciach. Po śmierci matki stała się bardziej skryta i choć zdarzało jej się zwierzyć bratu, robiła to niezwykle rzadko.
– Carla nie jest moją dziewczyną.
– To spraw, by nią była.
– Może skupmy się na tobie i na tym, dlaczego do mnie przyszłaś? – poprosił, a nastolatka momentalnie posmutniała. Jej duże, piwne oczy momentalnie zaszkliły się od łez. – Znowu pokłóciłaś się z ojcem?
Elena przecząco pokiwała głową. Zaciskała usta, starając się stłumić emocje, od których miała wrażenie, że za moment pęknie. Czuła się przytłoczona życiem. Miała dość mieszkania z ojcem, szkoły, znajomych i nienawidziła faktu, iż to właśnie jej matka musiała umrzeć. Na świecie było tylu ludzi, dlaczego taka tragedia musiała spotkać akurat ją? Dlaczego kierowca nie wjechał w jakąś kobietę, która zaniedbywała swoje dzieci i ich nie kochała? Dlaczego nie wjechał w jakiegoś faceta, który codziennie katował swoją żonę i pociechy?
Dlaczego ona nie potrafiła być szczęśliwa dłużej, niż przez ulotną chwilę?
W jej umyśle kotłowało się milion myśli i sama nie wiedziała, czy powinna dzielić się nimi ze starszym bratem. Prawda była jednak taka, że czuła się cholernie samotna i nie miała nikogo, prócz niego.
– Vera nazwała mnie przy znajomych pozerką, która chciała poeksperymentować z dziewczyną i ją potem rzucić... – wyznała w końcu łamiącym się głosem. – A to przecież nie moja wina, że tak nagle zadurzyłam się w Fabio! Przecież tego nie planowałam!
Nastolatka znów wybuchnęła płaczem, chowając twarz w dłoniach.
Dario patrzył zaś na siostrę z niedowierzaniem, choć niczego innego nie mógł się spodziewać po jej kochliwej naturze. Elena zakochiwała się zwykle podczas pierwszego spojrzenia, a najdłuższymi miłostkami były te nieodwzajemnione. Każdy jej związek przetrwał maksymalnie trzy miesiące, a było ich doprawdy zbyt wiele jak na jej młody wiek.
Dario wydawało się, iż w ten sposób siostra starała się nadrobić braki ze strony matki.
Uwielbiała uczucie pierwszego zauroczenia, fascynacji drugim człowiekiem i magicznych chwil, które chciało się zatrzymać w pamięci. Gdy tylko pojawiała się rutyna lub kłótnie, zaczynała rozglądać się za nowym obiektem westchnień i uciekała w popłochu, by od nowa zaznać jedynie szczęścia.
A on nie mógł jej za to winić, ponieważ sam znał definicję miłości jedynie z filmów. Nigdy nie był w poważnym związku, ponieważ od zawsze uważał codzienność we dwoje za stratę czasu. Wolał życie swobodnego ducha oraz niezobowiązujący seks, dlatego bez problemu odnalazł się w swojej pracy i momentalnie ją polubił.
Dopiero Carla sprawiła, że odczuł potrzebę, by poznać ją bliżej. Fakt, iż nie okazywała mu nadmiernego zainteresowania i nie uwieszała się na jego szyi niczym zakochana nastolatka, sprawił, że pragnął za wszelką cenę ją zdobyć.
– Chcesz mi powiedzieć, że już się nią znudziłaś? – spytał, a jego pytanie momentalnie wywołało oburzenie ze strony dziewczyny.
– Nie znudziłam się! Po prostu zakochałam się w kimś innym!
Dario westchnął. Pogładził wyprostowane, gładkie włosy siostry i posłał jej słaby uśmiech. Nawet jeśli nie chciał ingerować w jej osobiste sprawy, czuł, że nadszedł moment na poważną rozmowę.
– Myślę, że powinnaś przez jakiś czas odpuścić sobie związki. Odkąd zginęła mama, starasz się na siłę odnaleźć szczęście u boku drugiej osoby. Za każdym razem, gdy z kimś zrywasz i odchodzisz do kogoś innego, łamiesz im serca.
– Ludzie ze sobą zrywają. To przecież nic nadzwyczajnego! – fuknęła Elena, marszcząc gniewnie ciemne brwi.
– Nie, ale twoje związki trwają krótko i to ty zawsze jesteś osobą, która łamie serca innym – zauważył słusznie Dario, dając dziewczynie wiele do myślenia. – Bawisz się uczuciami innych, odnajdując dla siebie chwilę szczęścia, a potem łamiesz im serca. Odchodzisz i znów świetnie bawisz się u boku kogoś innego, podczas gdy twoja poprzednia, wielka miłość przeżywa załamanie i możliwe, że twoje zachowanie odciśnie na niej piętno na długie lata. Wiem, że masz jeszcze naście lat, ale musisz nauczyć się postępować z ludźmi i przestać ich ranić przez własne widzi-mi-się.
Elena bawiła się dłońmi ze strapioną miną. Słowa brata choć z początku wywołały złość, ostatecznie ugrzęzły na dnie poczucia winy, otwierając jej nowe spojrzenie na samą siebie.
Czy to możliwe, by na siłę pakowała się w coraz to nowsze związki, pragnąc uwagi i miłości ze strony drugiego człowieka?
Faktycznie uciekała w chwili, gdy kończyła się sielanka i zaczynała szara, ponura rzeczywistość. Wystarczyła byle pierdoła, by z kimś zerwała i momentalnie odnajdywała nowy obiekt westchnień.
Verna była jej pierwszą dziewczyną. Porzuciła ją tuż po tym, jak doszło między nimi do zbliżenia, ponieważ choć Elenie podobało się to, co dziewczyna wyrabiała swoim językiem, sama nie potrafiła jej się odwdzięczyć. Myśl o dotknięciu intymnego, kobiecego miejsca zwyczajnie ją przerosła i zrozumiała, że jednak nie podobały jej się dziewczyny. Nie miała nawet ochoty o tym rozmawiać, dlatego zerwała z Verną przez SMS-a.
Nic dziwnego, że ta postanowiła się zemścić, niszcząc jej reputację wśród znajomych.
– Ja po prostu nie jestem jednak lesbijką... – wyszeptała, starając się choć odrobinę wybielić. – Pomyliłam ekscytację z miłością, ale gdy zrozumiałam, że to nie jest jednak to, zwyczajnie uciekłam. Nie będę z kimś, tylko dlatego, by nie sprawić mu przykrości.
– Możesz jednak zachowywać się rozważniej i poczekać na rozpoczęcie kolejnego związku do momentu, aż zwyczajnie do niego dorośniesz.
Jeśli Elenie przeszło przeszło przez myśl, iż jej brat był bezmyślnym, umięśnionym tancerzem, dla którego kobiety oznaczały jedynie worek z pieniędzmi, właśnie dotarło do niej, jak bardzo się myliła.
Wbrew pozorom Dario dostrzegał w ludziach emocje i uważał ranienie innych za cios poniżej pasa.
Elena nie chciała być zapamiętana jako ktoś, kto ranił innych. Nie chciała, by przez nią ktoś miał problem z zaufaniem i otworzeniem serca na nową miłość.
Do tej pory nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji swoich czynów, jednak Dario otworzył jej oczy. Sprawił, iż zapragnęła być kimś lepszym.
I chyba faktycznie powinna odpuścić sobie związki i skupić się na nauce.
– Przeproszę Vernę – zdecydowała, wywołując na twarzy brata uśmiech. – Przyznasz jednak, że ojciec będzie skakał z radości, gdy dowie się, że jednak nie przyjdzie mu pewnego dnia gościć dziewczyny swojej córki.
Dario roześmiał się na samą myśl o uldze, jaka spłynie na Matteo Ferrerę.
– Z pewnością odczuje ogromną ulgę – zgodził się. – A ja jestem z ciebie dumny. Verna bez wątpienia zasługuję na przeprosiny i wyjaśnienie z twojej strony. Ludzie to nie śmieci, by porzucać ich ot tak.
♥
Carla przywitała się z gosposią radosnym uśmiechem i momentalnie ruszyła w stronę schodów, by czym prędzej znaleźć się w swoim pokoju.
Miniony dzień, choć niezwykle udany, zdołał wypruć ją z wszelakich sił i jedyne, o czym marzyła, to kąpiel w ciepłej wodzie z różanym płynem.
Rozglądając się po luksusowej willi, mimowolnie wróciła myślami do czterogwiazdkowego hotelu, w którym mieszkał Dario. Nie rozumiała, jak ktoś, kogo było stać na mieszkanie, zdecydował się na życie w taki sposób. Sama uwielbiała hotele, jednak nie potrafiłaby zamienić jednego z pokoi w swój dom. Świadomość obcych ludzi, wiecznie kręcących się wokół, wywołałaby w niej mdłości.
Dario miał jednak swoją idylliczną wizję domu, odpowiedniej kobiety i psa u boku, a jej nie chciało się nad nimi dłużej zastanawiać. Kim w końcu była, by karcić go za tak bezsensowne marzenia?
Otworzyła drzwi i momentalnie podskoczyła w miejscu, dostrzegając siedzącą na jej łóżku męską sylwetkę.
Christian posłał jej słaby uśmiech i uniósł szklankę z jakimś ciemnym trunkiem, jakby wzbijał za nią toast.
– Od kiedy poruszasz się sama, siostrzyczko? – zagaił, mierząc ją ciekawskim spojrzeniem. – Czyżbyś przestała obawiać się o swoje życie?
– Metoda małych kroczków. Mówi ci to coś? – spytała wyzywająco, uważnie przyglądając się jego spiętej pozie.
Pomimo uśmiechu, wydawał się czymś przejęty. W jego zielonych oczach czaiły się troska oraz smutek, które momentalnie ją zmartwiły.
Była tak zaabsorbowana Dario, że zapomniała o bracie, za którym jeszcze chwilę temu tak bardzo tęskniła. Wiedziała, że Christian dźwigał wiele demonów. Walczył z nimi każdego dnia i nienawidził samotności równie mocno jak ona. Dlatego też zdecydowali się zamieszkać razem.
– Coś się stało? – spytała w końcu.
Usiadła obok brata, z irytacją poprawiając przeklętą, różową kieckę, która ciągle się podwijała. Normalnie by się przebrała, jednak widziała, iż brat potrzebował porozmawiać. Jej niewygoda była teraz mało ważna.
– Jak dobrze znasz swoją przyjaciółeczkę? – spytał prosto z mostu, wbijając w nią takie spojrzenie, że momentalnie przeszły ją ciarki po całym ciele.
– Leę?
– A masz jakąś inną przyjaciółkę?
Nie miała. Dziewczyny od zawsze jej nienawidziły. W dodatku ze wzajemnością. Otaczały ją jedynie fałszywe koleżanki, z którymi pokazywała się od czasu do czasu, gdy wymagały od tego jakieś przyjęcia.
– Znam ją bardzo dobrze – odparła z pewnością, mierząc brata ostrzegawczym spojrzeniem. – Wiem, że jej obecność może wydawać ci się uciążliwa, ale jest dla mnie jak siostra i zamierzam jej pomóc. Nie chce moich pieniędzy, więc chociaż mogę zaoferować jej dach nad głową.
– Pieniądze są rodziców – przypomniał, choć sam nie wiedział, w jakim celu. – Carlitos, słońce. – Jego spojrzenie momentalnie wywołało w niej wątpliwości, a serce ścisnęło się ze zdenerwowania. – Martwi mnie to, jak łatwo dajesz się omamić takim biednym, z pozoru nieszkodliwym ludziom.
Nie miała najmniejszej ochoty na tego rodzaju gierki. Kochała Leę i czuła wyrzuty sumienia, ponieważ Christian sprawił, że w nią zwątpiła. Intuicja podpowiadała jednak, że brat nie bez powodu poruszył jej temat. Musiał dowiedzieć się czegoś, o czym ona nie miała bladego pojęcia.
A przecież dopiero co wrócił!
Jakim cudem tak szybko zdołał zjednać się z Anderem w sprawie Lei?
Christian pogładził opuszkiem krawędź szklanki, po czym upił whisky, krzywiąc się niemiłosiernie tuż po połknięciu. Nienawidził tego smaku, a mimo to co jakiś czas po niego sięgał.
– Długo się nad tym zastanawiałem i wiesz, Carlitos, nikt nie zna cię tak dobrze jak ja. W końcu jesteśmy bliźniętami. Ty jesteś starszą, najukochańszą córunią rodziców, mi zaś przyszła rola młodszego buntownika. Czarnej owcy, hańbiącej wspaniałe nazwisko Granch...
– Możesz w końcu przejść do rzeczy? – Niecierpliwiła się.
Christian patrzył na siostrę. Przygniatało go ogromne poczucie winy, choć jeszcze niczego nie wyjawił. Świadomość, iż jej serce znów potłucze się niczym figurka z porcelany, wywoływała w nim smutek i gdyby tylko mógł, ukryłby swoją rozmowę z Leą w zakamarkach pamięci.
Nie mógł jednak tego zrobić, ponieważ Carla była najważniejszą osobą w jego życiu i był gotów do największych poświęceń, byleby ją ocalić. Nawet jeśli czasem czuł zazdrość i żal o to, że to nie on był dzieckiem, którego rodzice kochali.
Christian sięgnął po pogięty list i wepchnął w jej dłoń, uważnie obserwując widoczne emocje wymalowane na twarzy siostry, która momentalnie straciła kolory.
Carla Granch doznała pierwszego ciosu, który wytrącił ją z równowagi. Drżące dłonie ściskały skrawek papieru, a przerażone, niebieskie oczy wpatrywały się w imię swojego oprawcy z niedowierzaniem.
Nie miała siły się odezwać, dlatego Christian zdecydował się wszystko wyjaśnić.
– Lea przechwytywała listy od tego bydlaka. W jakiś sposób udało jej się przekonać Sarę, by to przed tobą ukryła. Ja dowiedziałem się o tym dopiero dzisiaj.
– Jak to możliwe? – Głos Carli brzmiał słabo. Był roztrzęsiony. – Przecież Lea dopiero co się wprowadziła.
– Jeszcze tego nie rozgryzłem, ale zamierzam zabawić się w detektywa. – Dotknął dłoni siostry, chcąc pokazać, że mogła na niego liczyć. – Istotny jest jednak fakt, że wie, kim jest Poncho. Podobno powiedziałaś jej o nim, gdy chciałaś się zabić, ale znam cię zbyt długo, by wiedzieć, że to kłamstwo.
Świadomość bycia oszukaną, spłynęła na Carlę niczym żrący kwas. Łzy spłynęły po jej bladych policzkach, rozmazując tusz i psując idealny makijaż.
Obcisła, irytująca kiecka momentalnie straciła jakiekolwiek znaczenie.
Chciała się zabić, owszem. Lea faktycznie ją uratowała, pojawiając się znikąd, jakby dreptała tuż po jej piętach, wyczuwając kierujące nią emocje. Do tej pory jednak przez myśl jej nie przeszło, że to spotkanie mogło wcale nie być przypadkowe.
– Nigdy nie opowiedziałam jej o Poncho, a o porwaniu dowiedziała się z mediów, które same niewiele wiedzą o całym zajściu, bo z nikim nie chciałam o tym rozmawiać – odezwała się w końcu, zaciskając palce na złotej narzucie. – A Poncho nie udziela żadnych wywiadów. Nawet podczas rozprawy sądowej nie odezwał się słowem.
– Skąd więc twoja przyjaciółeczka wie o tym, co się wydarzyło?
– Nie mam pojęcia, ale zamierzam się tego dowiedzieć. – Carla patrzyła na brata z zaciętością. – Do tego czasu masz udawać, że wszystko jest jak dawniej. Jakby ta rozmowa nigdy nie miała miejsca.
– Jesteś pewna, że dasz radę? Masz kruche serduszko.
– Ale dobra ze mnie aktorka, braciszku – odparła pewnie, siląc się na uśmiech. – Nikt nie będzie robił ze mnie idiotki. Wiesz, że nienawidzę, gdy igra się z moimi uczuciami.
Oczywiście, że wiedział. W końcu znał ją jak nikt inny i zamierzał jej pomóc.
Carla potargała list i podniosła się z łóżka, by wyrzucić jego pozostałości do niewielkiego kosza. Krótka sukienka ledwo zasłaniała jej tyłek.
– Carlitos, zamknę cię w domu, jeśli będziesz nosić takie kiecki. – Christian zacmokał z niezadowoleniem. – Ander zrobi to samo, gdy w końcu zostaniesz jego żoną. Wiesz, ilu psycholi łazi po tym świecie, a i tak ubierasz się tak wyzywająco.
– Przecież nie chodzę tak na co dzień. – Carla wywróciła oczami. – Zaraz wywalę tę kieckę. Chciałam po prostu kogoś do siebie zniechęcić.
– Dlatego pojechałaś tym swoim różowym cackiem? – Zaciekawił się.
– Mhm.
– I jak efekt?
Na ustach Carli mimowolnie wtargnął radosny uśmiech. Myśl o Dario jakimś cudem przyćmiła wiszące nad nią ciemne chmury, wyłaniając zza nich radosne słońce.
– Odwrotny od zamierzonego.
Nie zamierzała zdradzić nic więcej.
Wyprosiła brata z pokoju, chcąc się w końcu uwolnić z ubrań i wziąć upragnioną kąpiel.
Musiała poradzić sobie z emocjami, jakie pojawiły się po rozmowie z Christianem, a tego nie zdołałaby zrobić w jego obecności.
W chwilach załamania zawsze wolała być sama.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro