Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✘03✘

Przyjemne promienie słońca gładziły bladą skórę Carli, niespiesznie wybudzając ją z błogiego snu.

Śniła o czasach, gdy życie wydawało się bajką, a umysł nie został naznaczony przez strach, wywołany traumatycznymi przeżyciami. Znów była tą bezwzględnie szczęśliwą dziewczyną, której nic nie zdołało złamać. Obdarowywała uśmiechem każdego, kto obracał się w jej towarzystwie. Chętnie chadzała też na imprezy.

Życie bogatych dzieciaków było bowiem usłane substancjami odurzającymi, które pomagały imprezować i cały tydzień. Przynajmniej Carla Granch znała życie w luksusach właśnie z tej strony i nigdy jej to nie przeszkadzało. Uwielbiała świadomość, iż każdy dzień przywodził na myśl wymarzone wakacje i była wdzięczna rodzicom za to, jak wiele jej podarowali.

Choć Carla uwielbiała się zabawić i nie stroniła od narkotyków, zażywała je z głową. Zupełnie inaczej było z Christianem, ukochanym młodszym bliźniaczym bratem, który nie potrafił normalnie funkcjonować bez Ecstazy. Bez wspomagania był niezdolny do odczuwania radości i nie potrafił zwlec się z łóżka. To sprawiło, że jedyny syn Alfonso Granch został zamknięty w ośrodku uzależnień poza granicami kraju, gdy prośby i groźby nie przyniosły żadnych efektów.

Blondynka leniwie uchyliła powieki, gładząc szczupłymi, długimi palcami puste miejsce, gdzie powinien leżeć przystojny mężczyzna o perłowym uśmiechu. Nie wyczuwszy go, podniosła się na łokcie i uważnie rozejrzała się po dużym pomieszczeniu, nigdzie jednak nie dostrzegając ani Dario, ani jego torby z ubraniami. Pozostał po nim jedynie zapach męskich perfum. Prawdopodobnie podróby Giorgio Armani, nie mniej pachniały ładnie. Nie była też pewna, czy faktycznie mężczyzna używał podrabianych perfum. W końcu nie wiedziała, ile zarabiał na swojej profesji.

W powietrzu unosił się jeszcze zapach potu i seksu.

Wspomnienie tego, co silne, umięśnione ciało Dario z nią robiło na tym łóżku i w jacuzzi, uniosło kąciki jej ust, tworząc uśmiech.

Dario znał się na rzeczy, a ona na własnej skórze przekonała się, że faceci do wynajęcia potrafili odpowiednio zająć się kobietą i jakimś sposobem wytrzymywali dłużej, niż przysłowiowe pięć minut.

Zdając sobie sprawę, że nie zapłaciła za usługę, zeszła z łóżka i wciąż naga, skierowała się w stronę torebki. Była pewna, iż Dario sam się obsłużył i zabrał należną zapłatę, może nawet pokusiło go na kradzież, jednak wszystko pozostało nietknięte.

Dumając nad tym, jakim cudem opuścił pokój niepostrzeżenie, podeszła do nocnej półki, by sięgnąć po komórkę i wtem ujrzała niewielką karteczkę z koślawym, niezbyt ładnym pismem.

Sięgnęła po nią i zaczęła czytać.


"Nie oczekuję żadnej zapłaty. Przyszedłem, ponieważ mi się spodobałaś i dziękuję za wspaniały wieczór. Gdybyś miała ochotę na ponowne spotkanie, zostawiam swój numer. Będę czekał z nadzieją, że się odezwiesz".


Urocze. Myślał, że ktoś jego pokroju byłby w stanie wyrwać kogoś takiego jak ona. Najwyraźniej nawet mężczyźni marzyli o księżniczce, która odmieniłaby ich smutne, biedne życie.

Postanowiła jednak wklepać numer do kontaktów. Tak na wszelki wypadek.

Znudzona przeglądała rejestr połączeń i odczytała wiadomości, w których zarówno Lea, jak i Ander błagali, by się odezwała i dała znak, że nic jej się nie stało. Żadne z nich nie miało pojęcia o jej pobycie w hotelu, który był konkurencją rodzinnej firmy. Nie miała w końcu powodu, by się nikomu tłumaczyć, choć ich troska była zrozumiała, zważywszy na to, co ją kiedyś spotkało.

Wystukała chłodne zapewnienie, że żyła i ruszyła pod prysznic, chcąc zmyć z siebie upojną noc, która nadal tkwiła w jej głowie.


– Gdyby mama żyła, wiedziałaby, co powiedzieć! Ty się do niczego nie nadajesz! – Krzyk, a zaraz po nim głośny trzask drzwiami.

Dario rzucił torbę na ziemię. Zdjął buty, po czym ruszył do kuchni, by skupić spojrzenie na szczupłym ciele zgarbionego ojca. Jego czarne, nieco wyłupiaste oczy wpatrywały się w przezroczysty kubek z przerażającą pustką.

Dario przypominał ojca, gdy ten był jeszcze młody i szalały za nim kobiety. Wśród adoratorek były także rówieśniczki syna, co nie raz doprowadzało Dario do szału.

Dziś jednak po wysportowanym, uśmiechniętym mężczyźnie został zaledwie cień. Śmierć ukochanej żony oraz samotne wychowywanie nastolatki, naznaczyły go widocznymi bliznami w postaci zmarszczek oraz kilku siwych pasm wśród gęstych, kruczoczarnych włosów. Ciało zaś wyglądało na zbyt chude, naznaczone jedynie nieco odstającym brzuchem.

– Co tym razem? – Dario ze znudzeniem otworzył lodówkę. Był przyzwyczajony do wiecznych kłótni w tym domu.

Momentalnie uderzył w niego zapach ziemniaczanego gnocchi z sosem serowym, które czekało na niego od wczoraj. Była to specjalność ojca, który po przeprowadzce do Hiszpanii, nie zrezygnował z gotowania włoskich potraw. A co jak co, ale Matteo Ferrera był znakomitym kucharzem. Jednym z najlepszych w szanowanej restauracji, gdzie jadali ludzie pokroju jego stałych klientek.

Matteo przeczesał palcami ciemne włosy i spojrzał na syna, siląc się na uśmiech.

– Oznajmiła mi, że zakochała się w koleżance z klasy – wyznał, a Dario omal nie upuścił talerza na ziemię. – Sam widzisz. Nie miałem pojęcia, jak zareagować. Gapiłem się na nią tak, jak ty teraz na mnie, więc się wkurzyła i wyszła. – Wzruszył ramionami.

Dario się nie dziwił. Byli tolerancyjnymi ludźmi, jednak nagła informacja o tym, iż Elena interesowała się dziewczynami, była niczym grom z jasnego nieba. Na coś takiego nie dało się przygotować. Przynajmniej nie w momencie, gdy ciągle słuchało się opowieści o coraz to fajniejszych chłopakach i ogromnej miłości względem idoli.

– Może to etap przejściowy. Nastolatki mają wiele różnych pomysłów – powiedział w końcu Dario i wsadził talerz do mikrofalówki.

Nawet jeśli gnocchi nie nadawało się na śniadanie, jemu to nie przeszkadzało. Tym bardziej że dochodziła już dziewiąta, a on nic nie przełknął, odkąd wstał i wyszedł z hotelowego pokoju.

Na samo wspomnienie blondynki o cudownych, niebieskich oczach, poczuł przyjemne ciepło, rozlewające się w okolicy serca.

Wiele go kosztowało, by opuścić pokój. Pragnął bowiem powitać ją całusem i zjeść wspólne śniadanie, jednak obawiał się tego, jak by się wówczas zachowała. Nie chciał, by czar prysł i potraktowała go jak śmiecia, któremu trzeba zapłacić i wykopać za drzwi.

Dlatego też nie wziął pieniędzy, choć był pewien, że za tę noc otrzymałby solidne wynagrodzenie.

Pozostało mu mieć nadzieję, iż Carla pewnego dnia do niego napisze i ich ścieżki znów się zejdą. Nawet jeśli zwykł patrzeć na świat realistycznie i twardo stąpał po ziemi, marzenia czasem wychodziły na prowadzenie i pozwalały mu wierzyć, iż zasługiwał na wszystko, czego pragnął.

Może i nie pochodził z bogatej rodziny, ale ciężko pracował na swój wygląd i bez wątpienia stanowił fantazję niejednej kobiety.

– Może. Ja już nie wiem, jak z nią rozmawiać. Wścieka się o wszystko, co powiem. No i zaczęła wagarować.

– Pogadam z nią – obiecał Dario.

Zamierzał najpierw zjeść, jednak widząc wzrok ojca, westchnął i ruszył w stronę pokoju siedemnastoletniej siostry.

Zapukał do drzwi i wszedł, pomimo głośnego rozkazu, by spadał.

Elena leżała na łóżku, odwrócona do niego plecami i wpatrywała się w ekran komórki. Długie, proste jak drut włosy leżały na jasnym prześcieradle, tworząc ciekawy wzór, przypominając groźne węże.

– Czego nie zrozumiałeś w słowie „spadaj"?! – spytała szorstko Elena, nie racząc go nawet spojrzeniem.

Dario doskonale pamiętał, jak to jest być nastolatkiem. On miał jednak to szczęście, by wychowywać się w pełnej rodzinie, podczas gdy Elenie brutalnie odebrano matkę dwa lata temu. Miała wówczas zaledwie piętnaście lat i potrzebowała matki.

Dlatego też wrócił do Barcelony, choć wyprowadził się po ukończeniu pełnoletności, porzucając naukę. Nienawidził rodziców i kontroli, jaką próbowali nad nim mieć. Był buntownikiem i trudnym dzieckiem. Nieciekawe towarzystwo miało ogromny wpływ na jego decyzję, jednak koniec końców wrócił do rodziny, porzucając życie miejscowego dilera.

Usiadł na niewielkim łóżku, które zaskrzypiało pod jego ciężarem.

– Jak jej na imię? – spytał, a palec siostry momentalnie przestał przesuwać kolejne strony na Facebooku.

Niepewnie odwróciła się w jego stronę, uważnie obserwując owalną twarz z ciemnym, idealnie obstrzyżonym, krótkim zaroście. Brat przypominał typowego złego chłopca, który uśmiechem sprawiał, iż dziewczynom uginały się kolana, a serca biły w oszalałym tempie. Był podobny do ojca. Jedynie błękitne oczy odziedziczył po matce, czego Elena ogromnie mu zazdrościła.

– Vera. Całowałyśmy się podczas szkolnej dyskoteki... – Czekała na wzburzenie, bądź inną negatywną reakcję, a gdy ta nie nadeszła, podniosła się do siadu i zaczęła mówić wyraźnie rozentuzjazmowana: – To ona przejęła inicjatywę. Nie spodziewałam się tego, ale gdy odwzajemniłam pocałunek, poczułam się dobrze. Jakby to było właściwe. Od tamtej pory nie umiem przestać o niej myśleć, a gdy dostaję od niej wiadomość, mam ochotę skakać z radości.

Dario uśmiechnął się i pogładził siostrę po pulchnym ramieniu. Elena nie należała do szczupłych dziewcząt. Miała krągłości tu i ówdzie, jednak zdecydowanie nie odejmowało to jej urody. Przypominała bardzo matkę. Zarówno wyglądem, jak i charakterem.

Była też niesamowicie kochliwa. Odkąd Dario wrócił do domu, przeprowadził z nią wiele podobnych rozmów. Pierwszy raz jednak dotyczyła ona dziewczyny.

– Najważniejsze, żebyś była szczęśliwa – zapewnił, nie spuszczając wzroku z jej lśniących oczu. – Reszta nie ma żadnego znaczenia. Nikt za ciebie życia nie przeżyje, dlatego żyj tak, żebyś nigdy niczego nie żałowała. I nie wstydź się miłości. Ona nie zna płci. Miłość to miłość – zapewnił, a Elena niespodziewanie wtuliła się w jego klatkę piersiową.

– Cieszę się, że wróciłeś. Dzięki tobie jest mi trochę łatwiej – przyznała, łamiącym się głosem. – Tęsknię za mamą.

– Wszyscy za nią tęsknimy. – Pogłaskał miękkie włosy siostry, z bólem wpatrując się w powieszone rodzinne zdjęcie, na którym wszyscy się uśmiechali. – A tata naprawdę się stara. Postaraj się być dla niego milsza.

– Dobrze. Postaram się.


Ander krążył nerwowo po ogromnej posesji rodziny Granch, co chwilę zerkając na komórkę.

Umierał ze strachu, a Carla jedyne, na co się zdobyła to na SMS-a, z krótką informacją, pt. „Żyję". I tyle. Zero wyjaśnienia ani przeprosin. Nawet nie raczyła odebrać od niego połączeń, choć wydzwaniał z milion razy!

Skąd mógł mieć pewność, że wiadomość została w ogóle wysłana przez nią, a nie przez jakiegoś porywacza, który chciał kupić sobie czas? Już raz została porwana! Powinna wziąć pod uwagę, ile nerwów kosztowało jej bliskich takie nagłe zniknięcia!

Nawet Lea odchodziła od zmysłów, mając wyrzuty sumienia, ponieważ pojechała bez niej do domu.

Gdy żelazna brama się otworzyła, pobiegł w jej stronę brukowaną ścieżką.

Na widok Carli, obładowanej torbami z najdroższymi markami, przyspieszył i już po chwili trzymał ją w silnym uścisku, ledwo powstrzymując się od płaczu. Chyba jeszcze nigdy nie czuł takiej ulgi. Był wdzięczny losowi za to, że tym razem nie spotkało jej nic złego.

Mógłby nawet stwierdzić, że promieniała, podczas gdy on odchodził od zmysłów.

W dodatku kierowca za nic nie chciał powiedzieć, gdzie po raz ostatni ją podwiózł, powołując się na umowę zawartą z rodziną Granch. A niech go diabli!

– Rany, to Gucci! – pisnęła Carla, ubolewając nad torbami, które wypuściła, zaskoczona nagłym, mocnym objęciem chłopaka.

– Kupię ci, co tylko zechcesz, ale nie rób tak więcej! – poprosił, odsuwając ją na długość ramion. – Myślałem, że zwariuję! Gdy dowiedziałem się, że nie wróciłaś do domu, a Lea nie wie, gdzie się podziewasz, chciałem poruszyć niebo i ziemię, by cię odnaleźć! Co się z tobą działo?

– Musiałam pomyśleć – odparła wymijająco, wpatrując się w pociągłą, szczupłą twarz o czarnym zaroście. Jasne, niebieskie oczy idealnie komponowały się z ciemnymi, idealnie ułożonymi włosami. Ander był przystojny i miał w sobie coś pociągającego, dlatego nie rozumiała, dlaczego nie potrafiła go pokochać.

Może zwyczajnie nie była zdolna do takich uczuć?

– Powinnaś dać znać, żebym się nie martwił.

– Przepraszam. Straciłam poczucie czasu.

– Carla, to nie jest żadne wyjaśnienie! – żachnął się. – Jak byś się czuła na moim miejscu, co? Chciałem do razu lecieć na policję, ale są te przeklęte procedury, które mówią, że musi minąć tak wiele godzin, zanim będzie można zgłosić zaginięcie...

– Rany! – Carla wyrwała się z uścisku chłopaka, cisnąc teraz w niego piorunujące spojrzenie. Była zirytowana tą całą gadaniną. – Nawet mnie nie znałeś, gdy zostałam porwana, więc po cholerę o tym wspominasz?! To ciebie nawet nie dotyczyło!

Ander momentalnie się spiął.

– Bałem się, że to cię ponownie spotkało...

Zignorował torby, które zostały na ziemi i ruszył za Carlą. Nie rozumiał jej reakcji. To źle, że się o nią martwił?

– Stój! O co ci chodzi?!

Zatrzymała się gwałtownie, przez co omal na nią nie wpadł.

– O to, że zepsułeś mój dobry nastrój! Wszystko było super, dopóki cię nie spotkałam!

– Martwiłem się o ciebie, bo mi na tobie zależy! Naprawdę uważasz, że to źle? – Nie dowierzał.

Nagle dotarło do niej, jak irracjonalnie się zachowywała.

Miała problem z postawieniem się w czyjejś sytuacji, jednak widok szczerej troski, wymalowanej w oczach Andera kazał jej się zatrzymać i pomyśleć przez krótką chwilę.

Miał prawo się martwić. W końcu nikomu nie powiedziała, gdzie się wybierała, ani kiedy wróci.

Zważywszy na jej status społeczny i jedno porwanie na koncie, Ander miał cholerne prawo odchodzić od zmysłów.

Wariował ze strachu o nią, podczas gdy ona świetnie bawiła się w ramionach Dario.

Jeśli odczuwała wyrzuty sumienia, były one malutkie niczym drobinki potłuczonego szkła.

– Napijmy się – zdecydowała i ponownie ruszyła do mieszkania.

– Dochodzi dopiero dwunasta...

– Mam ochotę się napić. Jeśli ci to nie odpowiada, spadaj! – krzyknęła, pozostawiając go za plecami.

Ander przeklął, kopiąc krzak, który posadzono po obu stronach dróżki.

Był wściekły. Miał ochotę iść w cholerę i zostawić Carlę, jednak serce mu na to nie pozwalało.

Zawołał więc służbę, by wniosła torby do willi i ruszył tropem swojej dziewczyny, starając się ochłonąć podczas spaceru.

𒆨ꕥ𒆨


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro