Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2


Veronica

To jest ten dzień. Dzień, na który czekałam kilka miesięcy. Dzisiaj mam rozmowę o pracę. Jeśli mi się nie uda, to będę zmuszona wrócić do rodzinnego miasta i zapomnieć o wszystkich swoich marzeniach.Zaczynając studia, porzuciłam swoje dotychczasowe życie, rodzinę, znajomych i wyjechałam do wielkiego miasta. Pracowałam w 2 miejscach jednocześnie za marne grosze, aby móc przeżyć. Miałam chwile zwątpienia, ale nie poddałam się. Teraz Novoa Fashion to moja ostatnia szansa. Mam nadzieję, że dostanę tę pracę.

Już od 3 godzin chodzę po mieszkaniu bez większego sensu. Nie mogłam spać z nerwów. Zjadłam tylko tosta z dżemem, który miał mi służyć za śniadanie i wypiłam kawę. Liczę, że postawi mnie ona na nogi i nie pozwoli mi zasnąć aż do wieczora.
Jest godzina 8 a w firmie powinnam być kilkanaście minut przed 10. Zostało mi dużo czasu, ale wolę przyjść za wcześnie, niż się spóźnić.

Ubieram czarne spodnie, elegancką koszulę w kolorze pudrowego różu i marynarkę w kolorze dołu. Nie jest najgorzej. Do tego zakładam szpilki. Swoje długie brązowe włosy rozczesuję i zostawiam rozpuszczone. Patrzę na zegarek i przypominam sobie, że miałam zadzwonić do Davida i przypomnieć mu o tym, aby przyjechał po mnie. Szybko podnoszę telefon z łóżka i wybieram numer do swojego przyjaciela. Odbiera od razu.

- Proszę, powiedz, że nie zapomniałeś - mówię z nadzieją.
- Mała. - Śmieje się. - Jak mógłbym zapomnieć? Zbieraj swój tyłek. Czekam na dole.
- Kocham cię - mówię i rozłączam się.

Gdy stoję już przed drzwiami, gotowa do wyjścia, mam wrażenie, że zapomniałam o czymś. Rozglądam się dookoła, ale nadal nie wiem, o co mogłoby chodzić.
To pewnie nic ważnego.
Wzruszam ramionami i wychodzę.

Mieszkam w starej kamienicy, w której większość lokatorów to starsi ludzie bez samochodów, więc znalezienie Davida nie stanowi problemu. Zauważam go, jak tylko wychodzę na zewnątrz. Mój przyjaciel stoi oparty o bok pojazdu i uśmiecha się. Witam się z nim szybkim buziakiem w policzek.

- Wiesz, jak tam dojechać? - pytam.

- Pewnie, że tak. - Przewraca oczami. - Czy ktoś w tym mieście nie wie, gdzie jest Novoa Fashion?

Racja, wszyscy to wiedzą.

Po kilkunastu minutach jazdy jesteśmy na miejscu. David parkuje na przeznaczonym do tego miejscu przed firmą, a ja wysiadam samochodu i patrzę w górę na niesamowicie wysoki i cały oszklony budynek. Wiele razy przejeżdżałam obok niego, ale dopiero teraz robi na mnie największe wrażenie. To pewnie dlatego, że teraz mam szansę, aby do niego wejść. Aby tu pracować.

    - Zamknij usta, bo ci mucha wleci do środka - żartuje David, a ja powiadam mu kuksańcem w brzuch.

    - Nie mów, że ty nie jesteś pod wrażeniem.
- Pewnie, że jestem, ale patrzę na to realnie. Nie ma tam dla mnie miejsca.

Jego słowa wywołują we mnie smutek i wracam do rzeczywistości.
- Masz rację. - Kiwam lekko głową. - To nie jest nasz świat.

    Chyba docierają do niego jego własne słowa i ich znaczenie.

    - Ej, mała. -Przytula mnie.- Nie to miałem na myśl. Wiem, jak ciężko pracowałaś, aby dostać tę szansę. Nie zmarnuj jej przez moje głupie gadanie.

Wchodzę do ogromnego biurowca i od razu wita mnie kobieta na recepcji. Z plakietki na jej ubraniu wyczytuje, że ma na imię Natalie.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - O matko, ten głos. Nie wiem, czy to mądre, aby ona witała przychodzących tu ludzi.

Tłumaczę jej powód, dla którego tutaj jestem i po wysłuchaniu jej instrukcji, dostaję jednorazową kartę, która pozwoli mi uruchomić windę j jadę na odpowiednie piętro. Na miejscu szybko zauważam, że organizacja nie jest na najwyższym poziomie. W oczy od razu rzucają mi się kobiety, które z pretensjami krzyczą na jakiegoś mężczyznę. Podchodzę do nich, bo domyślam się, że to są moje konkurentki o pracę. Staję z boku i przysłuchuję się.

,,Gdzie jest Aaron?!" ,,Ile jeszcze mamy czekać?!" krzyczy jedna przez drugą. Mężczyzna bierze głęboki wdech i tłumaczy.

- Pan Aaron, bo tak powinna się pani o nim wyrażać, ma bardzo ważną sprawę do załatwienia, więc nie będzie mógł wziąć udziału w rozmowach.

- Jak to? W takim razie ja wychodzę. - Najgłośniejsza dziewczyna robi tak, jak mówi i chwilę pózniej już jej nie ma. W jej ślady idzie kilka kolejnych.

Konkurencja wyeliminowana - mowię do siebie po cichu.

Okazuje się jednak, że nie tak cicho, jakbym chciała. Mężczyzna, który do tej pory próbował załagodzić sytuację, spojrzał w moją stronę i lekko się zaśmiał.

- Veronica, zamknij się, bo zaraz sama stąd wylecisz. - Zaskoczona spojrzałam na czerwonowłosą dziewczynę, która to powiedziała. Skąd zna moje imię? - No co się tak przyglądasz? Nie pamiętasz mnie?

Kamila. Dziwka, która ukradła mi chłopaka kilka lat temu.

Domyśliła się, że ją rozpoznałam i uśmiechnęła się z wyższością. Z nerwów zaczęło się we mnie gotować. Zacisnęłam zęby i powstrzymałam się przed wyrwaniem jej tych farbowanych kłaków.

- No dobrze, moje panie. - Brunet wyczuwa napięta sytuacje i ponownie próbuje zapanować nad nią. - Rozmowy przeprowadzi dyrektor finansowy, który zajmuje się zatrudnieniem pracowników, pan Matteo Brown.

Kilka kobiet westchnęło z niezadowoleniem.

- Będziecie wchodzić w kolejności, którą zaraz wyznaczę. - Zaczął szukać czegoś w swojej teczce. - Oto wasze numerki.

Jestem ostatnia.

Czas dłużył się niemiłosiernie, gdy wszystkie dziewczyny wchodziły i wychodziły, a ja czekałam na swoją kolej.

Jakieś dwie godziny później zostaje wezwana do gabinetu. Przed wejściem biorę dwa głębokie wdechy i czuję, że jestem gotowa.

Tak, jak oczekiwałam, Matteo, był całkowicie profesjonalny. Rozmowa szła po mojej myśli, aż padło to jedno pytanie.

- Mogę zobaczyć pani CV?

Cholera jasna.

Nerwowo grzebię w swojej torebce w poszukiwaniu dokumentu, który został w moim mieszkaniu.

    - Bardzo mi przykro, ale chyba o nim zapomniałam - mówię i automatycznie robi mi się głupio.

    Mężczyzna patrzy na mnie jak na wariatkę i widzę, że próbuje powstrzymać śmiech.

    - Zapomniała pani swojego CV na rozmowę o pracę?

    - Ja wiem, jak to może wyglądać, ale wydarzyło się coś okropnego. - Improwizuję. - Obudziłam się rano i...

Wtedy do biura wchodzi pewna kobieta. Łatwo zauważyć, że jest zdenerwowana. Mierzy mnie wzrokiem i zwraca się do mężczyzny, z którym chwilę temu rozmawiałam.

    - To jest ostatnia kandydatka na asystentkę Aarona?

    Aarona? Jest na ty z szefem? Kim ona jest?

    - Monica, nie możesz tak wpadać do mojego gabinetu.

    A więc to jest Monica.

    - Nie waż się mnie upominać - mówi coraz bardziej zirytowana. - Nie wystarczy ci, że o to stanowisko ubiega się kochanka mojego narzeczonego?

Chwila. Co?

    - O czym ty mówisz? - pyta zdezorientowany.

Czuję się dziwnie siedząc między nimi, ale nie wiem co zrobić. Powinnam wstać i wyjść? Co jak nie dadzą mi kolejnej szansy na tę rozmowę? Nie wychodzę!

    - Ta dziewucha miała romans z moim mężem, a teraz przyszła tutaj w sprawie pracy! - krzyczy i macha w moją stronę rękami.

    - To jakieś nieporozumienie. - Wstaje z fotela mężczyzna, a ja zaraz za nim. - Aaron nie zna tej kobiety. Właściwie to nikt z nas jej nie zna. Jest po prostu jedną z kandydatek.

- Ja przepraszam, ale naprawdę nie wiem, o co pani chodzi. - Próbuję się bronić.

- Nie waż się bezczelnie kłamać! Wynoś się z mojej firmy.

- Monica! - Tym razem mężczyzna podnosi głos. - Natychmiast stąd wyjdź. Porozmawiamy, jak się uspokoisz.

- Wyjdę, jeśli ta kobieta także to zrobi.

Patrzę zdezorientowana raz na nią, a raz na niego. Nie mam pojęcia, o co chodzi i dlaczego jestem oskarżana o romans z kimś, kogo nigdy nie spotkałam.

- Przepraszam, panią bardzo - mówi pan Brown. - Proszę zostawić swój numer u Boba. To ten chłopak, który stał z wami na korytarzu. Zadzwonimy do pani.

Mam ogromną chęć wygarnąć tej kobiecie wszystko i sprawić, aby zadławiła się swoimi słowami, ale czuję, że nic by to nie dało. Robię tak, jak mówi dyrektor.

----------

- Że co? - pyta David. - Tak po prostu przerwała waszą rozmowę i oskarżyła cię o romans z jej chłopakiem?

Potwierdzam kiwnięciem głowy. Nie mam ochoty kolejny raz tego powtarzać. Ta firma to jakiś cyrk, a nie do mody. Nie wrócę tam nigdy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro