Rozdział 2
Veronica
To jest ten dzień. Dzień, na który czekałam kilka miesięcy. Dzisiaj mam rozmowę o pracę. Jeśli mi się nie uda, to będę zmuszona wrócić do rodzinnego miasta i zapomnieć o wszystkich swoich marzeniach.Zaczynając studia, porzuciłam swoje dotychczasowe życie, rodzinę, znajomych i wyjechałam do wielkiego miasta. Pracowałam w 2 miejscach jednocześnie za marne grosze, aby móc przeżyć. Miałam chwile zwątpienia, ale nie poddałam się. Teraz Novoa Fashion to moja ostatnia szansa. Mam nadzieję, że dostanę tę pracę.
Już od 3 godzin chodzę po mieszkaniu bez większego sensu. Nie mogłam spać z nerwów. Zjadłam tylko tosta z dżemem, który miał mi służyć za śniadanie i wypiłam kawę. Liczę, że postawi mnie ona na nogi i nie pozwoli mi zasnąć aż do wieczora.
Jest godzina 8 a w firmie powinnam być kilkanaście minut przed 10. Zostało mi dużo czasu, ale wolę przyjść za wcześnie, niż się spóźnić.
Ubieram czarne spodnie, elegancką koszulę w kolorze pudrowego różu i marynarkę w kolorze dołu. Nie jest najgorzej. Do tego zakładam szpilki. Swoje długie brązowe włosy rozczesuję i zostawiam rozpuszczone. Patrzę na zegarek i przypominam sobie, że miałam zadzwonić do Davida i przypomnieć mu o tym, aby przyjechał po mnie. Szybko podnoszę telefon z łóżka i wybieram numer do swojego przyjaciela. Odbiera od razu.
- Proszę, powiedz, że nie zapomniałeś - mówię z nadzieją.
- Mała. - Śmieje się. - Jak mógłbym zapomnieć? Zbieraj swój tyłek. Czekam na dole.
- Kocham cię - mówię i rozłączam się.
Gdy stoję już przed drzwiami, gotowa do wyjścia, mam wrażenie, że zapomniałam o czymś. Rozglądam się dookoła, ale nadal nie wiem, o co mogłoby chodzić.
To pewnie nic ważnego.
Wzruszam ramionami i wychodzę.
Mieszkam w starej kamienicy, w której większość lokatorów to starsi ludzie bez samochodów, więc znalezienie Davida nie stanowi problemu. Zauważam go, jak tylko wychodzę na zewnątrz. Mój przyjaciel stoi oparty o bok pojazdu i uśmiecha się. Witam się z nim szybkim buziakiem w policzek.
- Wiesz, jak tam dojechać? - pytam.
- Pewnie, że tak. - Przewraca oczami. - Czy ktoś w tym mieście nie wie, gdzie jest Novoa Fashion?
Racja, wszyscy to wiedzą.
Po kilkunastu minutach jazdy jesteśmy na miejscu. David parkuje na przeznaczonym do tego miejscu przed firmą, a ja wysiadam samochodu i patrzę w górę na niesamowicie wysoki i cały oszklony budynek. Wiele razy przejeżdżałam obok niego, ale dopiero teraz robi na mnie największe wrażenie. To pewnie dlatego, że teraz mam szansę, aby do niego wejść. Aby tu pracować.
- Zamknij usta, bo ci mucha wleci do środka - żartuje David, a ja powiadam mu kuksańcem w brzuch.
- Nie mów, że ty nie jesteś pod wrażeniem.
- Pewnie, że jestem, ale patrzę na to realnie. Nie ma tam dla mnie miejsca.
Jego słowa wywołują we mnie smutek i wracam do rzeczywistości.
- Masz rację. - Kiwam lekko głową. - To nie jest nasz świat.
Chyba docierają do niego jego własne słowa i ich znaczenie.
- Ej, mała. -Przytula mnie.- Nie to miałem na myśl. Wiem, jak ciężko pracowałaś, aby dostać tę szansę. Nie zmarnuj jej przez moje głupie gadanie.
Wchodzę do ogromnego biurowca i od razu wita mnie kobieta na recepcji. Z plakietki na jej ubraniu wyczytuje, że ma na imię Natalie.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - O matko, ten głos. Nie wiem, czy to mądre, aby ona witała przychodzących tu ludzi.
Tłumaczę jej powód, dla którego tutaj jestem i po wysłuchaniu jej instrukcji, dostaję jednorazową kartę, która pozwoli mi uruchomić windę j jadę na odpowiednie piętro. Na miejscu szybko zauważam, że organizacja nie jest na najwyższym poziomie. W oczy od razu rzucają mi się kobiety, które z pretensjami krzyczą na jakiegoś mężczyznę. Podchodzę do nich, bo domyślam się, że to są moje konkurentki o pracę. Staję z boku i przysłuchuję się.
,,Gdzie jest Aaron?!" ,,Ile jeszcze mamy czekać?!" krzyczy jedna przez drugą. Mężczyzna bierze głęboki wdech i tłumaczy.
- Pan Aaron, bo tak powinna się pani o nim wyrażać, ma bardzo ważną sprawę do załatwienia, więc nie będzie mógł wziąć udziału w rozmowach.
- Jak to? W takim razie ja wychodzę. - Najgłośniejsza dziewczyna robi tak, jak mówi i chwilę pózniej już jej nie ma. W jej ślady idzie kilka kolejnych.
Konkurencja wyeliminowana - mowię do siebie po cichu.
Okazuje się jednak, że nie tak cicho, jakbym chciała. Mężczyzna, który do tej pory próbował załagodzić sytuację, spojrzał w moją stronę i lekko się zaśmiał.
- Veronica, zamknij się, bo zaraz sama stąd wylecisz. - Zaskoczona spojrzałam na czerwonowłosą dziewczynę, która to powiedziała. Skąd zna moje imię? - No co się tak przyglądasz? Nie pamiętasz mnie?
Kamila. Dziwka, która ukradła mi chłopaka kilka lat temu.
Domyśliła się, że ją rozpoznałam i uśmiechnęła się z wyższością. Z nerwów zaczęło się we mnie gotować. Zacisnęłam zęby i powstrzymałam się przed wyrwaniem jej tych farbowanych kłaków.
- No dobrze, moje panie. - Brunet wyczuwa napięta sytuacje i ponownie próbuje zapanować nad nią. - Rozmowy przeprowadzi dyrektor finansowy, który zajmuje się zatrudnieniem pracowników, pan Matteo Brown.
Kilka kobiet westchnęło z niezadowoleniem.
- Będziecie wchodzić w kolejności, którą zaraz wyznaczę. - Zaczął szukać czegoś w swojej teczce. - Oto wasze numerki.
Jestem ostatnia.
Czas dłużył się niemiłosiernie, gdy wszystkie dziewczyny wchodziły i wychodziły, a ja czekałam na swoją kolej.
Jakieś dwie godziny później zostaje wezwana do gabinetu. Przed wejściem biorę dwa głębokie wdechy i czuję, że jestem gotowa.
Tak, jak oczekiwałam, Matteo, był całkowicie profesjonalny. Rozmowa szła po mojej myśli, aż padło to jedno pytanie.
- Mogę zobaczyć pani CV?
Cholera jasna.
Nerwowo grzebię w swojej torebce w poszukiwaniu dokumentu, który został w moim mieszkaniu.
- Bardzo mi przykro, ale chyba o nim zapomniałam - mówię i automatycznie robi mi się głupio.
Mężczyzna patrzy na mnie jak na wariatkę i widzę, że próbuje powstrzymać śmiech.
- Zapomniała pani swojego CV na rozmowę o pracę?
- Ja wiem, jak to może wyglądać, ale wydarzyło się coś okropnego. - Improwizuję. - Obudziłam się rano i...
Wtedy do biura wchodzi pewna kobieta. Łatwo zauważyć, że jest zdenerwowana. Mierzy mnie wzrokiem i zwraca się do mężczyzny, z którym chwilę temu rozmawiałam.
- To jest ostatnia kandydatka na asystentkę Aarona?
Aarona? Jest na ty z szefem? Kim ona jest?
- Monica, nie możesz tak wpadać do mojego gabinetu.
A więc to jest Monica.
- Nie waż się mnie upominać - mówi coraz bardziej zirytowana. - Nie wystarczy ci, że o to stanowisko ubiega się kochanka mojego narzeczonego?
Chwila. Co?
- O czym ty mówisz? - pyta zdezorientowany.
Czuję się dziwnie siedząc między nimi, ale nie wiem co zrobić. Powinnam wstać i wyjść? Co jak nie dadzą mi kolejnej szansy na tę rozmowę? Nie wychodzę!
- Ta dziewucha miała romans z moim mężem, a teraz przyszła tutaj w sprawie pracy! - krzyczy i macha w moją stronę rękami.
- To jakieś nieporozumienie. - Wstaje z fotela mężczyzna, a ja zaraz za nim. - Aaron nie zna tej kobiety. Właściwie to nikt z nas jej nie zna. Jest po prostu jedną z kandydatek.
- Ja przepraszam, ale naprawdę nie wiem, o co pani chodzi. - Próbuję się bronić.
- Nie waż się bezczelnie kłamać! Wynoś się z mojej firmy.
- Monica! - Tym razem mężczyzna podnosi głos. - Natychmiast stąd wyjdź. Porozmawiamy, jak się uspokoisz.
- Wyjdę, jeśli ta kobieta także to zrobi.
Patrzę zdezorientowana raz na nią, a raz na niego. Nie mam pojęcia, o co chodzi i dlaczego jestem oskarżana o romans z kimś, kogo nigdy nie spotkałam.
- Przepraszam, panią bardzo - mówi pan Brown. - Proszę zostawić swój numer u Boba. To ten chłopak, który stał z wami na korytarzu. Zadzwonimy do pani.
Mam ogromną chęć wygarnąć tej kobiecie wszystko i sprawić, aby zadławiła się swoimi słowami, ale czuję, że nic by to nie dało. Robię tak, jak mówi dyrektor.
----------
- Że co? - pyta David. - Tak po prostu przerwała waszą rozmowę i oskarżyła cię o romans z jej chłopakiem?
Potwierdzam kiwnięciem głowy. Nie mam ochoty kolejny raz tego powtarzać. Ta firma to jakiś cyrk, a nie do mody. Nie wrócę tam nigdy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro