Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Problemy

Fabia właśnie skończyła swoje zajęcia z storaneathańskiego, Minęły już tydzień od kiedy Jin wjechał na ćwiczenia terenowe. Mimo, że każdy myślał, że pojawienie się Jina będzie dla Fabii dużą zmianą w życiu, wszystko było takie jak dawniej. Zwłaszcza teraz gdy Jin wyjechał. Nudziło jej się niemiłosiernie, tym bardziej, że należała do typu osób, którym wszystko szybko się nudzi. Jedyne co ostatnio się stało to kolejne pogorszenie się stanu zdrowia królowej. Najwięcej ze wszystkich martwiła się Serena- o matkę, o ojca, o Fabię, o dwór, o królestwo i o samą siebie. Bała się, że jak jeszcze raz się pogorszy to jej matka nie będzie mogła pełnić swoich obowiązków, ojciec się załamie w związku z kolejnym pogorszeniem, Fabia nie wyrobi z nowościami(Jin, choroba matki, rozpoczęcie życia jako przedstawicielka rodziny królewskiej), na dworze zapanuje chaos i nikt nie będzie mógł nic zaradzić, w królestwie także zapanuje nieład powiązany z problemami królowej, a co najbardziej ją sterowało: jeżeli stan jej matki się jeszcze pogorszy, to ona jako pierworodna córka królowej przejmie tytuł i te wszystkie problemy przejdą na nią. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego co miało nadejść. Nikt także nie zdawał sobie sprawy z tego co teraz czuła Serena, ponieważ jak zwykle nikomu nie mówiła o tym co teraz czuje. Zawsze czuła się źle mówiąc o swoich uczuciach. Wtedy się otwierała, a uważała, że ona nie musi się otwierać przed innymi, ponieważ to jej problemy i musi je rozwiązać sama, a nie obarczań nimi innych. Była osobą zawsze gotową pomóc, ale nie potrafiącą poprosić o pomoc, chociaż jak ktoś już jej takową zaoferował nie miała przeciwwskazań. Całe życie była troszeczkę jak wielkie dziecko, które najchętniej zrobiłoby wszystko samo. Jednak trzeba przyznać, że w odróżnieniu od Fabii nie zachowywała się w ogóle jak małe dziecko. Zawsze była poważna. Głownie z powodu, że wiedziała jak okrutne może być życie.

Siedziała sobie pod drzewem w ogrodach. Wzięła ze sobą tylko jedną książkę i już w połowie jej uznała, że kiepsko zrobiła. Była taka... zmęczona tym co się dzieje, że nie chciała jeszcze wracać, ale wiedziała, że szybko zanudzi się na śmierć jak tylko skończy tą książkę, której wcale nie zostało dużo stron. Istny mól książkowy. Czytała każdą książkę, która wpadnie jej w ręce. W bibliotece jest ich mnóstwo, ale niektóre są w językach, których nie znała. Na przykład nie znała gundlaliańskiego, czy też żadnego z jego dialektów. Pamiętała jak jeszcze dziadek(który zaraził ją bibliofilią) opowiadał jej jak była mała, skąd są niektóre książki. Ta którą trzymała w rękach to na przykład jedna ze kolekcji jej prababci, którą to z kolei otrzymała jako prezent od swojego nauczyciela kiedy nauczyła się płynnie czytać po staroneathańsku. Za to większość książek po gundaliańsku pochodzi właśnie z Gundalii. Podobno(dziadek księżniczek uwielbiał koloryzować świat) gdy tylko ówczesny cesarz dowiedział się, że królowa zbiera stare książki(kit z tym, że dla swojego syna) przekazał wiele, jeszcze ręcznie pisanych egzemplarzy, oczarowany pięknem kobiety(mąż, jaki mąż?)

 Jedno było trzeba przyznać. "Jeżeli to prawda to prababcia musiała być przepiękna" myśli Sereny zawędrowały na troszeczkę inny tor niż użalanie się na swoim losem i światem.

Kulminacyjny moment w powieści- cała zagadka rozwiązana, teraz tylko złapać przestępce! Na kartkach przewijała się historia tak szybko i niespodziewanie, że Serena musiała na chwilę oderwać wzrok. Spojrzała w dal i ujrzała dwie postacie. Niedaleko kończyły się ogrody zamkowe i zaczynał się teren koszar, więc wywnioskowała, że to dwoje przyjaciół, którzy wyszli się przejść. Szli ścieżką, więc, podchodzili coraz bliżej, o co się z tym wiąże lepiej było ich widać. Obydwoje wydawali się Serenie(zakładam, że także byli) niezwykle przystojni. Spojrzała jeszcze raz na książkę i pomyślała, że to ona mogłaby był bohaterką powieści, która rozwiązuje zagadki wraz z swoim ukochanym. Oczywiście wyobraziła sobie jak przechadza się po miejscu zdarzenia z jednym z chłopaków w dali. Po chwili jednak zesmutniała. Oficjalnie była mężatką. Jej męża tu nie było, a nikt go nie widział od dnia ślubu, ale jednak oficjalnie była mężatką. Nie może zakochać się w kimś jeżeli ma kogoś. Nawet jak tego kogoś nie ma przy niej i praktycznie go nie zna. Tak uważała i tego się trzymała. Popatrzyła jeszcze raz na książkę. Tak jak na początku widziała w niej wspaniałą historią detektywistyczną tak teraz odczuwała, że to jeden wielki romans pędzący bezkresną krainę rozwiązywania problemów w 20 minut. Nic nie było już takie jak kiedy zaczęła czytać. Zamknęła książkę i wstała. Nie miała ochoty dalej czytać, ale było za wcześnie, żeby wrócić. Chciała pobyć sama, a dopiero wschodziło południe. "Gdybym powiedziała matce o co się martwię na pewno znalazłaby odpowiedź i wyjście z sytuacji..." znowu zaczęła myśleć o problemach trawiących ją od wielu lat. O tej samotności i braku perspektyw. Tego nieustającego uczucia odrzucenia przez najbliższych, wszystko przez jednego faceta. Szła w stronę pałacu, lecz zaraz przed końcem brukowanej ścieżki, wraz z którą kończyły się ogrody spojrzała przed siebie. Złapała książkę w dwie ręce i przytrzymała przy piersi po czym odwróciła się i pobiegła daleko przed siebie. Kiedy się zatrzymała była koło jeziorka- miejsca, gdzie mało osób spędzała czas ze względu na komary. Usiadła na kamieniu. "Po co mam obarczać moim problemem kogoś, kto ma swoje własne problemy?" zapytała w myślach i spojrzała w taflę wody. Zobaczyła swoje odbije- wąską figurę, zarumienione od wysiłku policzki i zapłakane oczy.

-Głupia! Jak nie potrafisz sobie poradzić z swoim własnym problemem, to jak zamierzasz zostać królową i rozwiązywać problemy innych!- wykrzyczała sama do siebie po czym na dobre się rozpłakała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro