Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Magiczny wir

Marylka wirowała gdzieś w niebycie, a naprzeciwko niej znajdowała się Sandra. Kobiety wyciągnęły ku sobie ręce i musnęły się opuszkami palców. Przeszedł je impuls elektryczny.

Maryla zacisnęła powieki i obawiała się je otworzyć. Kręciło się jej w głowie. Dotknęła twarzy i misternie ułożonych przez Sandrę włosów. Otworzyła oczy. Malediwy i Janek zniknęły. Zamrugała gwałtownie i uszczypnęła się lekko.

Stała na chodniku, nieopodal rozległego parku. To z pewnością była Łeba. Spojrzała z ulgą na swoją ulubioną sukienkę. Dotknęła ramion i położyła ręce na biodrach. Pragnęła tańczyć i krzyczeć z radości.

Do tej uszu dobiegł znajomy, choć lekko zaniepokojony głos Tomka:

– Wszystko w porządku?

Maryla uśmiechnęła się płomiennie i nie odpowiedziała. Zamiast tego złożyła na ustach męża gorący, powitalny pocałunek. Oddał go niespiesznie. Przywarła do niego całą sobą i nie zwracała uwagi na ludzi poruszających się po chodniku. Pocałunki smakowały niespodzianką i letnią nocą. Delektowała się nimi z obawą, że zaraz zniknie. Nawet nie sądziła, że była ta spragniona: dotyku, czułości, bliskości. Jej oczy zapłonęły nowym blaskiem. Mimo upływu lat Tomek nadal wydawał jej się atrakcyjny. Dziś nawet bardziej.

A Janek? – przemknęło jej przez myśl. – To Sandra go pragnęła. Tak z pewnością tylko ona.

– Wróciłam! – rzekła, gdy oderwała się od męża. – Chciałam powiedzieć, że ty... Bardzo się cieszę, że już jesteś.

– Od jakiegoś czasu – powiedział zdezorientowany mężczyzna.

– Potrzebowałam wspólnego wyjścia.

– Już się martwiłem o ciebie, o nas. Od wyjazdu prawie nie rozmawialiśmy... Tęskniłem za tobą, za wami. Nawet nie wiesz, jak cisza w domu mnie dołowała.

– Też mi ciebie brakowało.

– Powinniśmy częściej wychodzić bez dzieci. Już całkiem zapomniałem, jak to jest.

– W końcu randkować można też z żoną. – Twarz Maryli promieniała szczęściem.

– Bardzo piękną i mądrą. – Musnął jej wargi, a ona zachwiała się lekko. – Niepotrzebnie dolewałem ci wina.

– To nie sprawka wina, tylko obcasa. – Kobieta pokazała mu zniszczony but. – Może powinnam zrobić jak w tej starej reklamie i oberwać drugi do pary.

– Może zaniosę cię do domku? To niedaleko.

Zanim Maryla zdążyła zaprotestować, wziął ją w ramiona, jakby była lekka jak piórko i zaczął nieść. Zachichotała. Poczuła się, jakby znów miała dwadzieścia kilka lat. Piekły ją policzki, a lekki wietrzyk przyprawiał o drżenie. Tak bardzo brakowało jej wspólnych chwil. Tomek ostatni raz przeniósł ją przez próg mieszkania zaraz po ślubie. Czyżby coś zmieniło się pod jej nieobecność? Czy to sprawka Sandry, czy tęsknoty za rodziną?

Tomek otworzył drzwi i weszli do pustego mieszkania. Marylkę zdziwiła cisza i rzuciła mu zdezorientowane spojrzenie.

– Zapomniałaś, że dzieci są z moimi rodzicami? Jesteśmy sami i mam nadzieję, że nikt nie będzie nam przeszkadzał. – Przekręcił klucz w drzwiach i kładąc je koło drugiej identycznej pary. – Zabrałem mamie zapasowe klucze.

– Usatysfakcjonowałeś mnie tym zdaniem. – Popatrzyła wymownie na Tomka.

– Poczekaj, aż zrobię to w inny sposób.

– Wspólna kąpiel? – zaproponowała Maryla.

– Jak najbardziej. Może podwójne bąbelki? – Wyjął z lodówki butelkę szampana.

Maryla skinęła głową. W jej oczach lśniły łzy szczęścia. Znów była na swoim miejscu. Nie liczyło się już nic więcej.

Napełniła wannę ciepłą wodą i włączyła tryb hydromasażu. W łazience unosił się aromat płynu do kąpieli i oczekiwania. Tomek wszedł cichutko i objął kobietę w pasie. Pocałował ją w kark, a ta od razu odwróciła się do niego przodem i delikatnie dotknęła jego warg, by za sekundę zrobić to zachłannie.

– Nie pamiętam, kiedy ostatnio byliśmy razem sam na sam – wymruczał Tomek.

– Pewnie wieki temu – odparła Maryla, szukając w pamięci daty, po chwili dała sobie z tym spokój.

– Ciągle mam wrażenie, że za chwilę wejdzie tu Marcel albo Malwinka. – Zerknął w kierunku drzwi.

– Twoja mama zaskoczyła mnie.

– Nie chcę się chwalić, ale to moja zasługa. Narzekała, że zabrałaś dzieciaki. Podobno nie miała nic do gadania. Zaproponowałem, żeby zajęła się nimi dziś wieczorem i nie mogła odmówić.

– Dobrze to rozegrałeś.

– Przemyślałem sobie wszystko. Powinienem bardziej cię wspierać. Te kilka dni bez was dały mi do myślenia. Doceniam to, co robisz i nie mam pojęcia, jak to ogarniasz.

Marylkę rozbroiła szczerość w jego głosie. W końcu ją docenił.

– Zazwyczaj jestem strasznie zmęczona. Poza tym nie lubię prosić o pomoc.

– Nie zawsze musisz robić wszystkiego sama. Poczekaj chwilę, zapomniałem o czymś. – Pocałował ją w czoło.

Mężczyzna poszedł do lodówki i wyjął butelkę schłodzonego szampana. Wszedł do łazienki z dwoma kieliszkami w dłoni. Maryla siedziała w wannie, a z telefonu płynęła nastrojowa muzyka.

– Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. – Wskazał na podgrzewacze ustawione w łazience. Zaczął je zapalać jeden po drugim.

– Mam nadzieję, że nie włączymy czujnika dymu.

– Sprawdziłem, jest tylko w kuchni. To na czym stanęliśmy? – Pocałował ją w obojczyk.

Popijali powoli szampana, delektując się smakiem. Maryla owinęła się szlafrokiem, a Tomek stał w samym ręczniku. Kobieta wzięła męża za rękę:

– To, co teraz?

– Co tylko chcesz – Tomek pogładził ją po policzku.

– Biorę wszystko.

Ledwo przywarli do siebie ustami, gdy usłyszeli pukanie do drzwi. Maryla spojrzała pytająco na męża.

– Zamawiałeś room service?

– Nie. Zakładam, że ty też nie.

Maryla pokręciła głową. Tomek włożył koszulkę.

– Nici z dzisiejszego wieczoru – bąknęła pod nosem.

Po drugiej stronie stała Beatka z dziećmi, a krok za nimi Janusz, który z uporem maniaka sprawdzał coś w telefonie. Teściowa weszła żwawym krokiem do domku i zatrzasnęła drzwi z irytacją.

Maryla podeszła do maluchów i przytuliła je mocno, nie zwracając uwagi na wzburzoną kobietę. Wycałowała je w policzki i zmierzwiła im czupryny. Nie przejęła się nawet, że Malwinka wytarła ukradkiem buziaka.

– To skandal! Wyobraźcie sobie, że w naszym pokoju był szczur! Nie mogłam pozwolić, żeby biedne dzieci mieszkały w takich warunkach. Janusz właśnie szuka nowego miejsca na nocleg. Dzisiaj mam nadzieję, że jakoś się pomieścimy. Nie możemy przecież spać w takich warunkach – grzmiała Beata.

– Myślałem, że jutro wracacie do Prozin – odparł Tomek.

– Szukamy miejsca dla was. Tu też z pewnością roi się od szczurów. – Teściowa zaglądała do każdego pomieszczenia.

– Żadnego tu nie widziałam – powiedziała zdecydowanie Maryla. – Dzieci zaprowadzę was do łóżek.

Marcel i Malwina posłusznie powędrowali za matkę. Oboje wydawali się strasznie zmęczeni.

– My też żadnego nie widzieliśmy. Babcia się zdenerwowała, bo nie chcieliśmy iść spać. Tęskniliśmy – szepnęła Malwinka. – Mamo jakoś inaczej pachniesz – dodała.

– To pewnie po kąpieli – odparła Maryla.

– Dobrze, że jesteś. – Dziewczynka i przytuliła się mocno do mamy.

Maryla przykryła dzieci kocykami i opowiedziała bajkę na dobranoc. Marcel usnął, głaskany czule przez matkę po niesfornych włosach. Popatrzyła z rozczuleniem na dzieci. Wydawało się jej, że urosły przez te kilka dni.

Maryla weszła do salonu i przystanęła w progu. Nie miała ochoty dołączać się do dyskusji. Przysłuchiwała się w milczeniu.

– Zrozum, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie możecie tu zostać, z pewnością roi się tu od szczurów. – Nie dawała za wygraną Beata.

– Skąd ta pewność? Nawet jeśli jakiegoś widziałaś, to nie znaczy, że są w domku letniskowym – bronił swego Tomek.

– W końcu to ten sam ośrodek. Musicie się stąd wynieść.

– Mamo, jest środek sezonu! Gdzie my znajdziemy wolne miejsca? Dopiero co przyjechałem, a pobyt mamy opłacony.

– Na pewno coś się trafi, a jak nie to ciocia Halinka mieszka nad morzem.

– Ciocia mieszka w Gdańsku i ma dwa pokoje. Poza tym nie przypominam sobie, żeby nas zapraszała.

– Zapraszała, nie zapraszała, w końcu to rodzina. Na pewno by się ucieszyła.

– Mamo, takie rzeczy jak odwiedziny u cioci trzeba ustalić wcześniej.

– Akurat dobrze się składa, bo dziś rozmawiałam z Halinką. Mówiła, że bardzo chciałaby zobaczyć dzieci – upierała się Beata.

– Więc to o to chodzi mamo? Umówiłaś się z ciocią i dlatego chcesz, żebyśmy zmienili plany?

– Od razu umówiłam! Zgadałam się z nią po prostu. Sam dopiero tu dotarłeś.

– To inna sytuacja – obruszył się Tomek.

– Nie unoś się synku. Pamiętaj o moim sercu. – Pogroziła mu palcem, a drugą rękę przycisnęła do piersi.

Maryla przygryzła nerwowo wargę i zacisnęła pięści. Jeszcze chwilę temu promieniała szczęściem, a teraz dobry nastrój gdzieś wyparował. Czuła się, jakby zeszło z niej całe powietrze. Teściowa i jej pomysły przyprawiały ją o ból głowy. Nie wierzyła w szczura w pokoju. Podejrzewała, że dzieci za bardzo dokazywały, a Beata za nic w świecie nie przyznałaby się do porażki.

Na zewnątrz padało. Deszcz był urwisty i gwałtowny. Wtem na nos Marylki spadła kropla, a potem następna i następna. Odsunęła się zaskoczona i wytarła ją przegubem dłoni.

Co do jasnej ciasnej? – pomyślała.

Długo szukała odpowiedniej oferty i popełniła taki błąd... Popatrzyła w górę i zobaczyła dziurę, przez którą deszcz dostawał się do mieszkania. Pobiegła po ręcznik i zaklęła ze złością.

– Cholera!

Beata i Tomek spojrzeli na nią zaskoczeni.

– Widzisz, to znak, że dach przecieka! Trzeba to natychmiast zgłosić i stąd uciekać. Janusz idź po kogoś, niech to obejrzy. Co za skandal! Co za warunki! – psioczyła Beata.

– Nie za późno na takie rzeczy? – powiedział Tomek.

– Podobno mają tu całodobową obsługę – odpowiedziała władczo, a Janusz czmychnął w podskokach. Nie odezwał się ani słowem.

Po chwili ojciec Tomka przyprowadził zaspanego pracownika, który ocenił szkodę i prowizorycznie zabezpieczył przeciek.

– W tej chwili nie jestem w stanie nic więcej zrobić. Naprawimy to najwcześniej jutro rano. Bardzo mi przykro, ale nie mamy innych wolnych pokoi. Mogę zaoferować zwrot za nocleg i kupony promocyjne w ramach przeprosin – zaproponował młody mężczyzna.

– To, co my teraz zrobimy? – Beata dotknęła czoła.

– Mamo, tato idźcie spać do pokoju z dziećmi, tam nic nie przecieka. My z Tomkiem pójdziemy do waszego pokoju – zaproponowała Maryla.

– Oddałam już klucze, więc pewnie ktoś się już wprowadził.

– W takim razie odsuniemy kanapę w drugi kąt i zostaniemy tu z Tomkiem.

– Mam nadzieję, że dach nie spadnie nam na głowę – rzekła groźnym tonem teściowa. – To jakieś wariactwo. Jutro będą to naprawiać cały dzień. Przemyślicie wyjazd do cioci Halinki – dodała.

– W tej sytuacji... może to dobre rozwiązanie. – Maryla poczuła gorycz w ustach, gdy wypowiadała te słowa.

Długo patrzyła w sufit i zastanawiała się, jak wieczór mógł skończyć się tak niefortunnie. Rozczarowanie to odpowiednie słowo, żeby go podsumować. Znów wszystko poszło nie tak, jak trzeba. Teściowa, dach i jeszcze ciocia...

Czekał ją trudny dzień. Duet Beaty i Haliny nie raz dawał jej w kość. Prześcigały się w złośliwościach pod jej adresem, ona zwykle zbywała je milczeniem. Dopiero co wróciła, aż już miała ochotę uciec. Zasnęła z myślą, że życie przyjaciółki było o wiele prostsze. Śniły jej się słoneczne Malediwy i Sandra wołająca ją z oddali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro