Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.

Długo oczekiwany rozdział, w którym między bohaterami zaczyna dziać się coś więcej 😁

Wieczór zastał Jaspera na kanapie w salonie Rachel. Podczas gdy dziewczyna kąpała się przed snem, on siedział, opierając łokcie na kolanach, a dłońmi pocierając czoło. W tle słyszał program przyrodniczy, który dla niego włączyła, jednak nie miał nawet dość siły, by podnieść głowę i go obejrzeć. Większość popołudnia snuł się po obcym mieszkaniu jak cień, to wychodząc na balkon, to wracając do pokoju, a w międzyczasie odrzucał kolejne połączenia od kolegów z policji.

Gdy Rachel wyszła z łazienki, rozłożyła kanapę i przygotowała mu posłanie. Poduszki w kwiatki pachniały jakimś przyjemnym odświeżaczem powietrza, który musiała mieć w szafie, jednak to wcale nie sprawiło, że Jazz poczuł się bardziej swojsko. Świadomość, że mieszkała tu kiedyś ze swoim facetem, była przytłaczająca, a do tego gnębiły go myśli o chłopaku, którego doprowadził na skraj śmierci.

Nie chciał być jak Pratt senior, gwałt napawał go obrzydzeniem, a zrobienie komuś krzywdy sprawiało, że dostawał torsji. A jednak to zrobił. Zniszczył komuś życie.

— To był długi dzień. — Rachel ziewnęła. Spodnie od jej piżamy wydawały się nieco zbyt długie, opadając miękko na bose stopy. Tors dziewczyny skutecznie zakrywał luźny, męski T-shirt, a jej włosy wydawały się jeszcze bardziej poskręcane pod wpływem wody. — Chyba powinniśmy iść spać.

Jasper przytaknął. Był cholernie zmęczony i powieki same mu opadały. Kiedy szesnaście godzin temu wstawał do pracy, nie spodziewał się, że sprawy przyjmą aż tak beznadziejny obrót. To miał być typowy dzień na służbie, a przemienił się w koszmar, przez który mężczyzna przypomniał sobie demony, z którymi od kilku lat próbował sobie poradzić, znalazł się na celowniku dziennikarzy, a także stracił odznakę i został zawieszony, przynajmniej do wyjaśnienia sprawy przez wydział wewnętrzny. A ci goście nie mieli w zwyczaju się śpieszyć.

Usłyszał, jak Rachel gasi światło i zamyka drzwi do sypialni. Też się położył, ale pomimo wyczerpania nie był w stanie zasnąć. Gdy tylko zamykał oczy, pod powiekami widział krew i przerażoną minę nastoletniego chłopca, któremu zapadnięte płuco nie pozwalało nabrać powietrza. Usiłował wymazać te obrazy, pocierając twarz wnętrzem dłoni, ale na próżno. Zrezygnowany, sięgnął po pilot do telewizora i postanowił urządzić sobie nocny maraton filmowy.

Blok reklamowy właśnie dobiegał końca i na ekranie pojawiła się zapowiedź filmu "Uwierz w ducha", kiedy usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi. Rachel stanęła przed nim jak mała dziewczynka, obudzona przez rodziców. W ręce brakowało jej tylko misia.

— Za głośno? — Wskazał na telewizor ze zmartwioną miną. Dziewczyna tylko pokręciła głową. Przeciągnęła się, potarła oczy i dopiero wtedy zapytała:

— Nie możesz spać? — Gdy skinął głową, uśmiechnęła się współczująco, ze zrozumieniem. Poczłapała do kuchni, by za chwilę przynieść mu szklankę wody oraz okrągłą, bladozieloną tabletkę.

— Co to?

— Ecstasy — mruknęła. Jasper szeroko otworzył oczy, w których odmalowała się groza. — No co, za słabe? Mogę załatwić coś mocniejszego, jeśli potrzebujesz.

— Chryste, Rachel, ja jestem gliną! — Kiedy odruchowo położył dłoń na biodrze, szukając odznaki, dziewczyna nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.

— Szkoda, że nie widziałeś swojej miny — wykrztusiła w końcu.

— Tak myślałem, że żartujesz. — Uniósł się dumą, ale Rachel wiedziała swoje. Wciąż się śmiała, gdy podała mu tabletkę. Nie wziął jej, lecz patrzył na zawartość dłoni gospodyni, jak na jadowitego węża. — Więc co to jest?

— Melatonina i zioła usypiające. — Zniżyła głos do szeptu. — Też czasem tego potrzebuję, kiedy za dużo myśli nie pozwala mi zasnąć.

— Mogę zobaczyć opakowanie? — Tak jak się spodziewał, tym podejrzliwym pytaniem wywołał kolejną salwę śmiechu. Rachel przyniosła mu jednak kartonik i ulotkę. Starannie przeczytawszy skład, Jazz wreszcie zażył lek.

— O, "Uwierz w ducha". Mogę? — zapytała, wskazując na kanapę obok niego. Wyglądało na to, że nie ma zamiaru wracać do sypialni.

— Myślałem, że idziesz spać — zauważył Jazz, ale przesunął się skwapliwie, robiąc jej miejsce.

Czuł się bardzo dziwnie, gdy przez materiał ubrań ich obojga poczuł ciepło jej ciała. Choć z zewnątrz sytuacja wyglądała niewinnie i tłumaczył sobie, że to tylko przyjacielskie wsparcie i wspólne oglądanie telewizji, to w jego głowie ta bliskość się potęgowała. Chyba brakowało mu przytulenia się do drugiej osoby — tak po prostu, bez seksualnych podtekstów — tyle że na co dzień tak sobie tego nie uświadamiał. Zbliżył twarz do włosów dziewczyny i wciągnął w nozdrza zapach miętowego szamponu, którego wcześniej i on używał.

Choć było im trochę ciasno, to pozycja, w której plecy Rachel pozostawały oparte o klatkę piersiową Jaspera, pozostawała całkiem wygodna. Chłopak spoglądał na ekran telewizora ponad jej ramieniem i czuł, jak po raz pierwszy od rana ogarnia go spokój. Zastanawiał się, czy to zasługa tabletek, które mu dała, czy otaczającego go ciepła. To paradoks, że w tak trudnej sytuacji odnalazł to, czego szukał przez ostatnie lata. Jak widać, mama miała rację, gdy powtarzała, że nawet najgorsze chwile mogą nam przynieść coś dobrego.

Ze zdumieniem uświadomił sobie, że dziewczyna zasnęła. Uśmiechnął się, nazywając ją w myślach śpiochem. Jednak wkrótce i jemu twarze Demi Moore oraz Patricka Swayze zaczęły się rozmywać przed oczami, a ich głosy cichnąć w uszach. Gdy rzeczywistość do niego wróciła, wydawało mu się, że dopiero co przymknął powieki, tymczasem za przeszklonymi, balkonowymi drzwiami wstawał blady świt.

Jasper był chyba za stary na spanie we dwoje na rozkładanej, niezbyt wygodnej kanapie. Choć nie chciał budzić oddychającej miarowo Rachel, to jej włosy łaskotały go w nos, a kręgosłup dopominał się o ruch, choć odrobinę. Mężczyzna przeciągnął się ostrożnie, ale na nic się to zdało — jego towarzyszka westchnęła, a po chwili zaczęła się kręcić.

— Chryste, nie sądziłam, że mam tak niewygodną kanapę — mruknęła. Jazz roześmiał jej się do ucha.

— Dzień dobry, śpiąca królewno. Jak ci się podobał film... A raczej dziesięć sekund, które zdążyłaś obejrzeć? — przekomarzał się.

— Może i dobrze, że go nie widziałam. Zawsze beczę jak najęta. — Kiedy to powiedziała, mimowolnie przypomniał sobie, jak nieświadomie doprowadził ją do płaczu w trakcie pierwszej randki, którą starał się zorganizować. Cieszył się, że poprzedniego wieczoru nie widział jej łez, bo im bardziej się do niej zbliżał, tym głębsze miał przekonanie, że ten widok rozłupie mu serce. — Następnym razem, gdy wpadnę na to, żeby z tobą spać, przypomnij mi, żebyśmy poszli do sypialni.

— Następnym razem? — Znacząco uniósł brwi. Powstrzymała go przed dalszym komentarzem, dźgając go palcem wskazującym w klatkę piersiową.

— Żadnych głupich tekstów o tym, że się ze mną przespałeś, dobra?

— Formalnie rzecz biorąc, przespaliśmy się ze sobą. — Uśmiechnął się łobuzersko, ale zaraz jego twarz zrobiła się poważna. I to bynajmniej nie tylko dlatego, że skrzywił się z bólu, gdy wreszcie mógł w pełni rozprostować kończyny. Jak to rankiem bywa, tak i teraz powoli wracała mu świadomość o całym koszmarze na jawie, który stał się jego udziałem. Zerknął z niechęcią w kierunku telefonu. Będzie musiał zbierać się na przesłuchanie.

— Zadzwonię do Jamesa, żeby przywiózł ci jakiś garnitur. Ale nie wypuszczę cię stąd bez śniadania — oznajmiła Rachel, jakby czytając w jego myślach. Miał nadzieję, że znów go przytuli, ale ona już ruszyła do kuchni. Postanowił odsunąć na razie ponure myśli i skupić się właśnie na niej, pięknej w zupełnie niewymuszony, nieoczywisty sposób, gdy nieokiełznana fryzura sterczała jej na wszystkie strony, a luźna piżama zakrywała większość ciała.

— Jesteś cudowna — wyszeptał do jej pleców, chociaż nie miała szans tego usłyszeć. Prawienie komplementów i niewinny flirt wydawały się znacznie łatwiejsze, gdy Jasper robił to z kobietami, na których mu nie zależało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro