6
Szłam przez las. Nic poza drzewami do okoła nie widziałam. Było bardzo zimno. Jeszcze raz rozejrzałam sie dookoła. Przedemną była wąska ścieszka. Poszłam prosto i trafiłam do małego, zniszczonego, drewnianego domku. Nagle zrobiło mi się jeszcze zimniej. Postanowiłam wejść do środka. Naprzciwko mnie znajdowała się łazienka. Po lewej stronie był mały salon a po prawej kuchnia. Weszłam do salonu. Po środku stała mała kanapa a naprzeciwko jej stoliczek kawowy. Tylko że... Wszystko było we krwi! Szybko udałam się do kuchni. Normalna kuchnia gdyby nie to, że wszędzie jest krew! Na moim karku poczułam ciepły oddech. Przełknełam głośno śline i się odwróciłam. Moim oczom ukazał się dobrze znany mi chłopak. Jungkook. Był bardzo blisko. Prawie stykaliśmy się nosami. Energicznie odsunełam się od niego.
-Co ty tutaj robisz?- Zapytałam.
-Przyszedłem po Ciebie, skarbie- Nie zdąrzyłam nic powiedzieć po wbił się w moje usta przecinając mi przy tym nożem brzuch. Próbowałam się wyrwać, lecz jego uścisk był za silny. Obraz przed moimi oczyma zaczął się zosmazywać. Ostatnie co widziałam to zwycięski uśmiech Jungkooka.
Obudziłam się cała zalana zimnym potem. To był tylko sen. Popatrzyłam na godzine na telefonie. Była druga w nocy. Jednogłośnie stwierdziłam, że nie zasne. Wziełam mój ukochany kocyk i poszłam do tymczasowego pokoju Sugi. Jakie szczęście, że to akurat on miał sam! Delikatnie odsłoniłam jego kołdrę i weszłam na łóżko. Położyłam się i przykryłam jak najszczelniej puchową kołdrą. Wtuliłam się w Yoongiego i zasnełam.
>Time skip<
Obudzilam się w kogoś objeciach. Otworzyłam leniwie oczka i zobaczłam twarz kuzyna przed sobą. Chłopak zabawnie wyglądał z włosami rozrzuconymi po całej twarzy. Próbowałam wstać ręka rapera uniemożliwiła mi tą czynność.
>Po długich próbach wydostania się z sideł Sugi<
Wreszcie! Ile można leżeć w jednej pozycji?! Ale przynajmniej w końcu się udało. Skubany silny jest. Zeszłam na dół. Otworzyłam lodówke w poszukiwaniu mojej sałatki owocowej, lecz jej nie było. To na pewno któryś z tych wiecznie nienajedzonych Azjatów. Szybko stworzyłam grupkę z nimi na kakaotalku i zwołałam zebranie. Nie musiałam długo czekać, bo po 5 minutach wszyscy byli w salonie.
-Dobrze kluseczki. Skoro już wszyscy są to możemy przejść do BARDZO ważnego tematu- Wyraźnie podkreśliłam słowo "Bardzo".
-Otóż któryś z was zjadł moją ukochaną saładkę owocową- Dokączyłam moją wypowiedź bardzo poważnym głosem.
-I po to to całe zebranie?- Prychnął Jimin. Ja tą niewychowaną kluske do pionu postawie!
-Tak. Coś ci nie pasuje? Czyli to ty ją zjadłeś, czyli zamykam cię w piwnycy. Proste? Proste.- Dogryzłam mu.
-Dobrze. To teraz ten, który popełnił tą zbrodnie się przyzna i wszyscy będziemy szczęśliwi.- Ciągnełam przesłuchanie dalej. Zapadła cisza.
-Emm... To nie ja to zrobiłem. Moge iść już do pokoju?- Zapytał Taehyung.
-Nie- Odpowiedziałam szybko.
-Ale to nie my!
-Ktoś ją zjeść musiał. Sama nie znikneła przecierz.
-Jak ci mamy udowodnić, że to nie my Soo?- Zapytał RapMonster.
-Domyśl się. Przecierz jesteś liderem.
Znowu zapadła cisza. RM ustalał coś z resztą Bangtanów. Po chwili zaczął.
-Mamy pomysł. Tylko potrzebujemy na chwile wyjść z domu.
-Dobrze. Ale tylko na chwile, bo jak nie przyjdziecie po dłuższym czasie zamkne wam drzwi.- Ustaliłam z nimi zasady i poszli.
Mineło 10 minut, a ich nadal nie było. Już miałam zamykać drzwi, gdy 7 zdyszanych Koreańczyków wpadło do domu. J-hope podał mi białą siatkę. Spojrzałam do środka. Były tam chipsy, żelki, dwie czekolady, i mój ulubiony smak lodów. Na samy dole znalazłam jeszcze moją sałateczke owocową! Uradowana wytuliłam wszystkich i popędzłam pałaszować do pokoju.
><><><><><><><><><><><><><
Siemaneczko Cukiereczki! Mam nadzieje że rozdział się podobał.
💬+⭐=motywacja!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro