》1《
Usiadłam na łóżku przy Lukasie. Wpatrywałam sie w ziemie. W ciszy siedzieliśmy obok siebie.
-Przepraszam... - odpowiedział Lukas a ja wzruszyłam ramionami - bedziesz mnie ignorować? - dodał.
-Nie... skąd? Ale nie rozumiem jednego czemu... nie powiedziałeś mi od początku że masz dziewczyne? Przez to wszystko ty prawie straciłeś dziewczynę a ja straciłam całkiem przyjaciela... - powiedziałam ocierając policzek od łzy.
-Wiem... wykorzytałem cię ale to nic nie zmienia że nie będziemy się przyjaźnić... - powiedział cichym głosem, prawie szeptem.
-Wykorzystałeś... dobre słowo... wykorzystałem... - zaczęłam sie śmiać i płakać jednocześnie.
-Przepraszam jeszcze raz... - wstał i podszedł do mojej komody na który stało nasze wspólne zdjęcie.
Wziął je to ręki i spojrzał na nie. Wziął karteczke samoprzylepną z biurka i jakiś długopis. Coś na niej napisał i przykleił na ramke od naszego zdjęcia.
Odwrócił sie w moja stronę. Spojrzałam na niego niechetnie i ujrzałam spłtwającą łze po jego policzku. Pociagnął nosem i otarł łzę.
-Przepraszam i trzymaj się - posłał mi ostatni ciepły uśmiech i wyszedł z pokoju.
Rozpłakałam się. Ryczałam i ryczałam tak cały dzień i noc. Rano wstałam z podkrążonymu oczami.
Chwyciłam za telefon i wykierowałam numer do Luke'a. Usłyszałam jeden sygnął i nagle jego zaspany głos w telefonie.
->L-luke... - pociagnęłam nosem i prubowałam coś z siebie wydobyć, ale zabrakło mi tchu.
<-Mówiłem ci, nie dzwoń do mnie! - krzyknął do słuchawki i sie rozłaczył.
Popadłam w histerię. Nie mogłam sie uspokoić. Usłyszałam skrzyp otwierajacych się a w nich stanęła moja siostra. Przestraszona lekko podbiegła do mnie i przejrzała mnie na wylot.
Po chwili usiadła obok i mnie przytuliła, gładząc moje włosy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro