7. Ważna rozmowa
Ten jest już chyba nowy :))
Marinette wbiegła do domu nie zważając na to, czy kogoś przypadkiem nie obudzi. Zatrzasnęła za sobą drzwi i pognała do pokoju, w którym zamknęła się szczelnie. Zdjęła bluzę Chloe i weszła pod kołdrę.
Zamknęła oczy i zaczęła wmawiać sobie, że to tylko sen. Niestety, jednak, wiedziała, że jej przechadzka do latarni była zbyt realna. I to małe stworzonko w szafce też.
Nagle usłyszała pukanie do drzwi.
- Marinette? Wszystko w porządku?
Głos zaniepokojonego Adriena przebijał się przez ścianę niczym wiertarka.
- Tak – odparła Marinette. – Chyba...
- Wpuścisz mnie?
Dziewczyna podeszła do drzwi i odkluczyła je. Po drugiej stronie stał rozczochrany blondyn w t-shircie, który prawdopodobnie należał do Nathaniela. Jego oczy były na wpół zamknięte, jak gdyby chłopak walczył ze sobą, żeby nie zasnąć.
- Co tak rano na nogach? – zapytał, ziewając i usiadł na łóżku dziewczyny.
- Byłam na spacerze – odparła, jak gdyby nie było to nic szczególnego. – Wiesz, przewietrzyć się tylko...
- Taaak, słyszałem. Przestraszyłaś się czegoś?
- Nie, nie – zaprzeczyła szybko Marinette. – Skąd ci to mogło przyjść do głowy?
Adrien podrapał się po głowie.
- Narobiłaś trochę hałasu, przy okazji wbiegania po schodach i w sumie trudno było nie usłyszeć. Wyobraź sobie, że słyszysz tupiącego słonia – to może zwrócić twoją uwagę.
- Przepraszam Adrien... Ja nie mam pojęcia co się teraz ze mną dzieje...
- Rozumiem cię bardzo dobrze.
- Nie. Po prostu chodzi o to... - Marinette zawiesiła głos i podeszła do okna. – Wszyscy coś przede mną ukrywali przez całe moje życie. I nagle wylądowałam tutaj i okazało się, że nadal coś ukrywają. Czy nie mogliby zwyczajnie powiedzieć mi o co chodzi? Wytłumaczyć?
- Uwierz mi – rozumiem cię bardzo, bardzo dobrze – powiedział Adrien, podchodząc do Marinette. – Moja mama i mama Chloe umarły kiedy byliśmy bardzo mali. To były jeszcze czasy, w których nasze rodziny były szczęśliwe i spędzały razem dużo czasu. Po ich wypadku samochodowym wszystko się zmieniło. Taty ciągle nie było, przychodzili do niego różni, dziwni ludzie... Zaczęliśmy się od siebie oddalać. Wielokrotnie prosiłem go, żeby mi wytłumaczył co się dzieje i co przede mną ukrywa, ale za każdym razem odmawiał i twierdził, że moja mama nie chciałaby, żeby mi mówił. Bolało mnie to okropnie. Po jakimś czasie stwierdziłem, że przecież sam mogę się dowiedzieć o co chodzi i zacząłem podsłuchiwać jego rozmowy z gabinetu. Czasem, dziwnym trafem, nie było nic słychać, mimo że był tuż za drzwiami. Pewnego razu mnie nakrył i musiałem uciekać. Wysłał za mną swoich ochroniarzy, ale schowałem się w bagażniku jakiegoś samochodu. Potem dowiedział się, że to samochód Chloe i tak się tu znalazłem. Ale to tylko kwestia czasu, zanim pachołki mojego ojca mnie tu znajdą...
- Ej, nie mów tak! Nie znajdą cię tu. Jesteśmy w za dużym zadupiu...
Adrien uśmiechnął się i spojrzał na Marinette.
- W sumie, mamy ten sam cel. Co sądzisz o odrobinie współpracy? Może dzięki temu dowiemy się czegoś przydatnego?
Dziewczyna zmarszczyła czoło.
- Okej – odezwała się po chwili. – Ale wtedy musimy złożyć do kupy wszystko co wiemy. Opowiem ci co się wydarzyło dzisiaj rano.
Adrien i Marinette usiedli naprzeciwko siebie na łóżku i zaczęli się wymieniać informacjami. Dziewczyna opowiedziała mu o wydarzeniach z wieży, o małym stworku, o legendzie i historii rezerwatu, którą przedstawił jej Nathaniel i o wszystkim, co znalazła w pokoju.
Blondyn, natomiast, oznajmił jej, że Chloe myśli, że wypadek ich rodziców był upozorowany i tak naprawdę jego mama gdzieś tam żyje, opowiedział jej o dziwnych rozmowach i zachowaniach swojego ojca, a także o jego nietypowych gościach.
Składając informacje do kupy, stwierdzili, że nadal nic nie rozumieją.
- Może wyjdziemy do lasu? – zapytał Adrien. – Skoro jest tam tak niebezpiecznie to pewnie są też tam jakieś odpowiedzi.
- Ale jak reszta się dowie to nas zabije – skwitowała dziewczyna. – Jutro rano mogę cię zaprowadzić do wieży. Może będzie tam ten robaczek...
- A czemu nie teraz?
- Mieszkańcy tego domku już się pewnie obudzili – mruknęła Marinette. – Nie byłoby dobrze, gdyby nas przyłapali.
Adrien wymyślił, że przeszukają jeszcze raz pokój dziewczyny i ten obok, który kiedyś należał do młodszego brata, ale jedyne co znaleźli to jeszcze więcej śladów pazurów i małą biedronkę za jedną z zabawek.
Marinette wzięła ją na dłoń, otworzyła okno i wypuściła na świeże powietrze.
Przez resztę dnia, nowi przyjaciele szwendali się po ogrodzie i wymieniali się wspomnieniami. Blondyn poczuł, że połączyła ich jakaś więź. Wspólny cel, podobne wspomnienia z domu, utrata najbliższych – to wszystko się na nią składało.
Obserwowali, co się dzieje wokół – Nathaniel, wchodzący do tej zakazanej stodoły i wynoszący stamtąd miski z mlekiem. Rudzielec wystawiał je po prostu na zewnątrz, gdzie motyle siadały i piły je. Po pytaniu Marinette, dlaczego tak robi, odparł, że mleko jest zepsute i pełne bakterii, ale motyle właśnie takie lubią.
Po południu poszli na obiad, a wieczorem na kolację, ale nie odzywali się do nikogo. Umówili się, że się spotkają następnego dnia, pod wieżą, o godzinie piątej dwadzieścia.
C.D.N.
************
Kolejny rozdzialik wskoczył!
Bardzo proszę o szczere opinie - zależy mi na tym bardzo :))))
I dajcie znać, czy ktoś to jeszcze czyta? Jakieś teorie spiskowe?
#zostaw_po_sobie_ślad
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro