5. Poszukiwania odpowiedzi
To też już nie ma tyle błędów :)
Marinette cicho schodziła po schodach.
Kilka minut temu postanowiła, że zgłodniała, a kiedy usłyszała, że Nathaniel ją woła na obiad, nie mogła odmówić.
Dziewczyna od kilku minut zastanawiała się, czy nie poprosić Chloe lub Nathaniela o wytłumaczenie jej wszystkiego jeszcze raz, ale postanowiła, że jeszcze chwilkę z tym poczeka. Może naprawdę dowie się o wszystkim w swoim czasie?
Gdy zeszła na dół, zobaczyła, że przy stole, oprócz jej nowopoznanych znajomych, siedział jeszcze ktoś. Mimo, że osoba była do niej odwrócona tyłem, dziewczyna mogła bezproblemowo określić, że jest to starszy mężczyzna.
- Marinette! – przywitała ją Chloe, która nie tylko była w dużo lepszym humorze niż wcześniej, ale też wyglądała na zrelaksowaną.
- Hej – odparła dziewczyna, na co staruszek odwrócił się i spojrzał na nią.
Z początku Marinette nie mogła przypomnieć sobie skąd go zna, ale po chwili do jej pamięci wróciła akcja z zupą.
- Cześć dziadku! – uśmiechnęła się i przytuliła go mocno. Gdy się odsunęła, zobaczyła, że mężczyzna ma bardzo zmieszaną minę.
- Będę ci musiał coś wyjaśnić, Marinette – oznajmił i podrapał się po głowie. – Ale to musi jeszcze chwilę zaczekać. Mamy teraz ważniejsze problemy na głowie... Przyjmij więc, że jestem dziadkiem.
Dziewczyna momentalnie zastygła.
- Co to ma znaczyć ,,przyjmij, że jestem dziadkiem"? Czy to jest kolejne kłamstwo?
- Tylko poniekąd – mruknął mężczyzna i usiadł z powrotem przy stole, zabierając się za resztę naleśników. – Siadaj, dziecko i zjedz coś, bo wyglądasz na głodną.
Istotnie, Marinette była bardzo głodna, jednakże bardzo nie chciała, żeby ją okłamywano. Szczerość była czymś, co ceniła sobie bardziej niż cokolwiek innego.
- Dziękuję, ale zjem u siebie – powiedziała w końcu, nałożyła sobie dwa suche naleśniki i poszła do swojego pokoju.
Nikt się nawet nie odezwał słowem na zachowanie dziewczyny, za o była poniekąd wdzięczna. Gdy ,,dziadek" powiedział, że Marinette ma przyjąć, że tak jest, dziewczyna przez chwilę szukała pomocy u znajomych.
Z tego co zauważyła, Chloe i Nathaniel nie wyglądali na przejętych – zupełnie jakby nie było to nic nowego. Adrien natychmiast miał oczy, jakby zobaczył kosmitę.
Po wdrapaniu się na górę, Marinette usiadła na łóżku i w spokoju starała się konsumować naleśniki. W międzyczasie wpadła na to, że skoro jest tu tak dużo zabawek, kufrów i starych zeszytów, to może znajdzie coś przydatnego. Coś, co być może pozwoli jej trochę bardziej zrozumieć co się tutaj dzieje i czemu wszyscy ją okłamują?
Poszła do dużego pokoju, z którego były widoczne drzwi do obu pokoi – jej i tego, który kiedyś zamieszkiwał jakiś chłopak.
Postanowiła zacząć poszukiwania właśnie w tym drugim, ale niczym (oprócz koloru ścian) nie różnił się on od pokoju Marinette. Szafa i komoda przy łóżku była opustoszała, podobnie jak wcześniej w pokoju dziewczyny, ale na półkach nie było zabawek ani notesów, a na ścianach były niezdarnie zamaskowane ślady po kocich pazurach.
Po dokładnych oględzinach i nie znalezieniu nic więcej, Marinette zajęła się pokojem wspólnym – jak zaczęła go nazywać w myślach. Stało tam co najmniej dziesięć kufrów pełnych zabawek i kilkanaście półek z lalkami i różnorakimi modelami aut. Nie zabrakło też plastikowych domków dla lalek, które były ładnie i równo ułożone pod ścianą oraz konika na biegunach.
Najbardziej jednak przykuła jej uwagę półka z zegarami. Było ich siedem i każdy w kształcie innego zwierzęcia. Był Paw z broszką w piórach, była Pszczoła z pięknym złotym grzebieniem, Biedronka z błyszczącymi kolczykami, Żółw z nietypową bransoletką na łapce, Motyl z również z broszką, Lis z naszyjnikiem w kształcie lisiego ogona oraz Kot z pierścieniem... Po dokładniejszych oględzinach, Marinette dostrzegła, że grzebień, który miała Pszczoła, był niepokojąco podobny do grzebienia Chloe.
- Zaczynam się przyzwyczajać do dziwnych niespodzianek – mruknęła pod nosem i zaczęła przetrząsać kufry z zabawkami, ale nie znalazła w nich nic godnego jej uwagi. Następnie zajęła się notesami, ale większość była pusta, a jeśli nie, widniały tam tylko kolorowe bazgroły.
Gdy po raz dziesiąty, Marinette na takie natrafiła, zaczęła się zastanawiać ile lat mieli wcześniejsi mieszkańcy.
Po niemal godzinie wzięła do ręki ostatni zeszyt z zamiarem przewertowania go, ale zanim go otworzyła, zdała sobie sprawę, że ten jest inny niż pozostałe. Nie był to zwykły notatnik ze sklepu – był w jakiś sposób... magiczny.
Miał on twardą okładkę, która zdawała się zmieniać. Na początku była kotem, potem lisem, następnie pawiem i tak dalej. Marinette odgadła, że są to zwierzęta z zegarów i zaczęła się zastanawiać czy mieszkańcy nie mieli przypadkiem bzika na punkcie tej siódemki.
Nagle na okładce pojawił się napis:
Wypowiedz hasło
Marinette zrobiła wielkie oczy i powiedziała coś, co pierwsze przyszło jej do głowy.
- Abrakadabra...
Notes – który przypominał bardziej książkę, niż jakikolwiek notes – otworzył się i zajaśniał lekką poświatą. Marinette zaczęła go wertować, ale, jak się spodziewała, był zupełnie pusty. Już miała go odłożyć, gdy zobaczyła na ostatniej stronie napis:
Wypij mleko...
C.D.N.
*****
Mam niejasne wrażenie, że rozdział jest całkiem spoko :)
Jak zwykle, proszę o opinię i zadaję Wam pytanko!
Jak myślicie, jakie jest powiązanie między ,,zeszytem", a zegarami?
Piszcie swoje teorie, zobaczymy co z tego wyjdzie!
#zostaw_po_sobie_ślad
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro