Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Jeszcze więcej kłamstw

Aktualizacja nastąpiła :)

Chloe, Marinette i Adrien siedzieli w jadalni połączonej z kuchnią. Przyjaźnie nastawiony Nathaniel zaproponował, że zaniesie rzeczy dziewczyn do ich pokoi, natomiast Adrien kurczowo trzymał swój worek zupełnie jakby miał tam coś bardzo cennego.

- Co ty tu robisz, Adrien? – spytała Chloe niezbyt miłym tonem. – Czemu byłeś w moim bagażniku?

- Uciekałem z domu – odparł chłopak zmieszany. – Byłem dosyć zdesperowany i to była najlepsza opcja...

- Wejść mi do bagażnika? Serio?

- No co? Był otwarty!

- W to też mam uwierzyć, że jest zbiegiem okoliczności? – przerwała Marinette. – Czy to jest jakiś spisek? Pewnie utrzymujecie ze sobą kontakt na co dzień.

- Oprócz tego, że przecież wszyscy byliśmy w jednej klasie – zaczął Adrien. – To wychowywaliśmy się z Chloe razem.

- Ale pewnie o tym nie możecie powiedzieć, bo to jakaś straszna tajemnica? Jaki jest niby inny powód, żebyście się wychowywali razem?

Chloe i Adrien wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

- Nasze rodziny się przyjaźnią – powiedziała w końcu blondynka z cichym westchnięciem. – A raczej – nasze mamy były najlepszymi przyjaciółkami.

- Ojcowie zresztą też – dodał Adrien. – Wszyscy byli w tym samym liceum, tylko Aurore i Clarie dwie klasy niżej.

- Aurore i Clarie? – spytała Marinette lekko zmieszana. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw.

- Nasze mamy – wyjaśnił Adrien. – Miały wypadek samochodowy kilka lat temu i umarły...

- Zniknęły – poprawiła Chloe. – To nie były ich zwłoki.

- A kogo? Świętego Mikołaja? Proszę cię, Chloe, nie wymyślaj! Nie da się stworzyć idealnych kopii człowieka z tym samym DNA. Rozmawialiśmy już o tym i myślałem, że zrozumiałaś.

- Zostawcie tę rozmowę na inny dzień – zaproponował Nathaniel wchodząc do kuchni, gdzie siedzieliśmy. – Albo nie mieszajcie w to Marinette – dziewczyna i tak już jest zgubiona. Chodź Mari, może cię oprowadzę po domu i ogrodzie, w trakcie kiedy oni będą rozmawiali na temat teorii spiskowych?

- Brzmi ciekawie – mruknęła dziewczyna, która już przed przyjazdem do tego dziwnego miejsca była nieco zmieszana całą sytuacją.

Nathaniel otworzył drzwi prowadzące na korytarz, tak żeby Marinette mogła przejść, po czym powoli je zamknął jakby się bał, że coś może za nimi iść.

- Od czego by tu zacząć – zamyślił się rudzielec. – Jak wiesz, jest to dom twojego dziadka, który odziedziczył go po swoich rodzicach i tak dalej, więc tak na logikę, to ten dom zostałby ci przekazany prędzej czy później. Wokół niego jest ogród z dużą ilością owadów i różnorakich zwierząt, po którym możesz bezpiecznie chodzić. Za żywopłotem prowadzącym do ogrodu jest rezerwat...

- Rezerwat? – przerwała Marinette. – Czego?

- Eeee... No wiesz, to jest coś w rodzaju parku narodowego...? Jelenie, bizony i takie tam... Nieważne. Ważne jest to, że jest tam bardzo niebezpiecznie i nie możesz przechodzić przez furtkę prowadzącą do lasu.

- Nie rozumiem – przyznała dziewczyna. – Czemu w lesie jest tak niebezpiecznie?

- Jest dużo dzikich zwierząt – mruknął Nathaniel. – A poza tym, krąży teraz jakaś epidemia, która nie została jeszcze zbadana i nic nie wiemy o tym czy działa tylko na zwierzęta czy też na ludzi, więc po prostu nie wychodź dopóki nie powiemy, że jest bezpiecznie, okej?

- Spoko. A co to za latarnia? – spytała wskazując na wieżę obrośniętą bluszczem. – Wygląda na nieużywaną od dawna.

- Bo nie była – odparł rudzielec. – Kiedyś służyła do przekazywania sygnałów świetlnych z drugim domem na przeciwległym końcu Rezerwatu. Ale to dawne czasy...

- Czemu? Co się stało z tamtym domem?

- Został zburzony.

Przez chwilę stali w milczeniu, dopóki Nathaniel nie westchnął.

- Zanim oprowadzę cię po samym domu, muszę cię ostrzec. Obok domu znajduję się wielka stodoła, którą pewnie już zauważyłaś. Nie wchodź do niej pod żadnym pozorem.

- Dlaczego? – zapytała Marinette. – A, zapomniałam, że nikt mi nie chcę powiedzieć prawdy na temat tego co się tutaj dzieje – dokończyła, kręcąc głową.

- Mari – powiedział Nathaniel ze szczerym smutkiem. – To nie tak jak myślisz.

Chłopak przysunął się bliżej dziewczyny, po czym przytulił do siebie.

- Uwierz mi, gdybym mógł to powiedziałbym ci o wszystkim. Ale na razie nie mogę. Kiedyś zrozumiesz dlaczego.

Marinette była szczerze zszokowana tym co zrobił Nathaniel, bo, mówiąc szczerze, nie przywykła w domu rodzinnym do okazywania sobie uczuć w taki czy inny sposób.

- Chodźmy obejrzeć dom – mruknęła po chwili.

- Jak pani sobie życzy – odparł rudzielec i zaprowadził dziewczynę do wejścia.

Gdy przeszli przez drzwi, znaleźli się na korytarzu. Po prawej było wejście do kuchni i jadalni, gdzie prawdopodobnie nadal siedzieli Chloe i Adrien. Po lewej stronie były schody, a pod nimi schowek. Na końcu korytarza było – jak wytłumaczył Nathaniel – wejście do piwnicy, która miała kłódkę, zupełnie jak gdyby było tam tylko i wyłącznie jeszcze więcej sekretów niż do tej pory.

Na pierwszym piętrze znajdowała się sypialnia dziadka, z prywatną łazienką, ale był tam taki bałagan, że postanowili nie zaglądać. Obok był pokój Nathaniela, oblepiony w plakatach różnorakich zespołów, a obok dwa dodatkowe pokoje dla gości. Naprzeciwko były schody i wspólna łazienka, z której korzystał właściwie tylko Nathaniel.

Na ostatnim piętrze był strych, podzielony na dwie części. Do pierwszej wejście było zakazane, co nie poprawiło nastroju Marinette ani trochę, natomiast druga była przeznaczona dla niej.

Dziewczyna weszła do swojego nowego pokoju i stanęła jak wryta. Pomieszczenie było pełne zabawek dla małych dzieci. Wszędzie na półkach poukładane były lalki i samochodziki, a na ziemi wiele pudełek z klockami i plastikowych zamków.

- To jest mój pokój? – spytała Marinette. – Jesteś tego absolutnie pewien?

- To najbardziej zabezpieczony... to znaczy – najbardziej luksusowy pokój z całego domu. Kiedyś zamieszkiwało go rodzeństwo, dlatego masz dwa wejścia do dwóch osobnych sypialni, z których każdy ma swoją prywatną łazienkę, co daje pięć pomieszczeń w jeden połowie strychu, czyli tak na dobrą sprawę to masz swój własny dom na strychu. Tylko taki bez kuchni.

- Czasem mam wrażenie, że potrzebuję lodówki bardziej niż łazienki – mruknęła Marinette i weszła do pokoju po prawej.

Pomieszczenie było w kolorze jasnym różowym, a na półkach kolejne zabawki i stare pamiętniki. Obok łóżka była szafka nocna, a nad nim wielkie okno z widokiem na ogród i las. Wzdłuż ściany stała ogromna, pusta szafa, w której leżały rzeczy pożyczone od Chloe i plecak szkolny.

- Zawołam cię na obiad za jakiś czas – usłyszała głos Nathaniela i odgłos zamykanych drzwi.

- Fajnie tu – mruknęła dziewczyna, siadając na miękkim łóżku. – Fajnie tylko, że wszyscy dookoła mnie coś ukrywają.

C.D.N.

*****

961 słów wynagrodzenia za moją dłuuuugą nieobecność

Piszcie jakie macie teorie, co do tego wszystkiego. Mamy Adriena i mamy Chloe i tych wszystkich zakazanych miejsc.

Postaram się coś napisać jeszcze w tym tygodniu, ale nic nie obiecuję. Obiecuję, jednak, że podczas przerwy świątecznej będzie dużo rozdziałów^^

#zostaw_po_sobie_ślad

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro