Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom 2 ~8~

Rose siedziała na przeciwko Alex. Dziewczyna próbowała opowiedzieć czarnowłosej cały swój sen, jednak z każdą chwilą zapominała co raz więcej szczegółów z niego.

- Pamiętam jak pojawił się przede mną tamten chłopak, którego narysowałaś na tablicy. - Dziewczyna przestała na chwilę opowiadać sen, by przypomnieć sobie więcej szczegółów. Nagle pstryknęła palcami na znak że coś sobie przypomniała.

- Tylko ten we śnie miał niebieskie włosy, oczy i ubranie. Mówił coś o uratowaniu ciebie. Później byłam w Wodogrzmotach w piramidzie Billa.

- Coś jeszcze pamiętasz z tego snu? Jakieś szczegóły? - Rose spojrzała na przyjaciółkę zamyślonym wzrokiem, jednak po chwili pokiwała przecząco głową. Czarnowłosa cicho westchnęła i zaczęła przygotowywać kawę z mlekiem dla nich.

- A twój sen Alex? Kiedy się obudziłaś wyglądałaś na przerażoną.

- Pamiętam z niego tylko tego chłopaka o blond włosach i jeszcze jakiegoś o tęczowych włosach. Oni chyba byli braćmi.

- Skąd ten wniosek?

- Mieli trochę podobne kości policzkowe i nosy. - Alex usiadła naprzeciwko Rose i podała jej kubek z napojem.

- Znawczyni się znalazła. - Rose zaczęła się śmiać razem z przyjaciółką.

- Mogłybyście śmiać się ciszej? - Do kuchni weszła Kayle, a za nią Chris. Obojebyli w kiepskim stanie.

- Kac morderca nie ma serca. - Zaczęła śmiać się z tego Rose, a zaraz do niej dołączyła Alex.

- Witamy ponownie w świecie żywych.

- Bardzo śmieszne Alex. - Chris przysiadł się do stołu i nałożył na talerz parę naleśników. Niestety przez pojawienie się przyjaciół dziewczyny nie mogły dokończyć rozmowy, jednak czarnowłosa już dawno była gdzie indziej myślami.

~3 godziny później~

Rick siedział w salonie czekając na kuzynkę. Piętnaście minut temu zadzwonił po nią i kazał jej wracać, ponieważ jego ojciec wrócił i chciał z nimi porozmawiać jak najszybciej. Kiedy tylko usłyszał trzask zamka i otwierane drzwi, od razu pognał do przedpokoju.

- Mówiłem ci żebyś się pośpieszyła.

- Spokojnie Rick musiałam jeszcze wstąpić do kawiarni po kawę.

~Rick p.o.v~

Kiedy tylko usłyszałem żebym był spokojny wkurzyła mnie tym bardzo. Miałem ochotę ją ochrzanić jednak powstrzymałem się od tego.

- Chodź dzieciaku, ojciec czeka na nas w biurze. - Nie oglądając się za siebie, ruszyłem w kierunku schodów. Na piętrze skierowałem się w pierwsze drzwi na prawo. Miałem zamiar zapukać jednak Alex od tak otworzyła drzwi i wparowała do pokoju. Zero szacunku dla innych.

- Witaj wuju. - Na powitanie przytuliła go, a ja stanąłem przed biurkiem. Kiedy Alex skończyła się witać stanęła obok mnie. Od dnia kiedy ujrzałem mała bezbronną dziewczyne w ubrudzonym krwią ubraniu obiecałem sobie, że będę ją chronić. Jednak po miesiącu miałem jej dość, robiła wszystko to czego nie powinna lub nie słuchała mnie. Niestety będę musiał znosić jej obecność do dnia kiedy się wyprowadzę, a wtedy będę wolny.

- Rick słuchasz mnie? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos ojca.

- Wybacz zamyśliłem się. - Usłyszałem obok siebie cichy śmiech kuzynki.

- Mówiłem o tym że rada przydzieliła wam ostatnie zadanie przed tą wycieczką do Florencji. Macie razem odzyskać pięć skradzionych kart kodeksu. Informatorzy donieśli nam gdzie zostały ukryte.

- Czyli ja i ten dzieciak mamy razem wypełnić misję? To niedorzeczne. Nie zgadzam się na to.

- A myślisz że ja jestem z tego powodu zadowolona? - Cicho westchnęła zrezygnowana.

- To jest wasza wspólna misja i bez narzekań. Jutro wyjeżdżacie.

- A co ze szkołą? Przecież ja i Rick mamy szkołę za dwa dni, a wątpię byśmy zdążyli przez całą niedzielę wypełnić to zadanie. Kay, Chris i Rose będą się dopytywać co ze mną. - Stwierdziła z lekkim gniewem w głosie Alex. W tej sytuacji musiałem się z nią zgodzić.

- Spokojnie Alex, usprawiedliwie wam poniedziałek nieobecności. Chciałbym teraz porozmawiać z każdym z was osobno. Alex mogłabyś? - Alex bez słowa wyszła z pokoju. Ojciec przyglądał mi się przez chwilę.

- Liczę na ciebie synu. Wiem że nie cieszysz się z tej misji jednak to nie moja decyzja.

- Nie mogli wybrać nikogo innego? W ogóle nie będzie zwracała uwagi na to co będę do niej mówił.

- Spokojnie Rick. Wierzę że uda wam się ta misja. Alex nie jest głupia żeby zachowywać się tak jak na co dzień podczas misji. Nigdy nie naraziłaby ciebie lub siebie przez swoje humory.

- Zaufam jej ten jeden raz. - Ojciec cicho westchnął i poprosił żebym kazał wejść dzieciakowi, a samemu zająć się czymś innym. Alex minęła mnie bez słowa. Czyżby wydawało mi się, że na jej twarzy zauważyłem powagę i skupienie? Chyba mi się przewidziało. Od razu skierowałem się do mojego pokoju. Na biurku leżało moje ukryte ostrze, a obok niego karteczka. Od razu zacząłem ją czytać.

"Przez ostatni tydzień regulowałam mechanizm i czyściłam tryby ostrza. Mam nadzieję, że podczas misji nie zawiedzie ciebie tak samo jak ja.

Alex"

Byłem zaskoczony tym liścikiem od dzieciaka. Czyżby zależało jej na tym bym jej zaufał? Przez ostatni rok zmieniła się dosyć bardzo. Niewiele osób to zauważyło, teraz stała się bardziej poważna i lekko zagubiona. Coś musi być na rzeczy. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi pokoju.

- Proszę. - Do pokoju weszła Alex. W ręku trzymała jakieś papiery. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.

- Wujek dał mi informacje dotyczące misji.

- Czemu mi ich nie mógł dać? - Zapytałem lekko wkurzony.

- Chciał ci je dać, jednak znikłeś z korytarza, więc wzięłam je żeby ci przekazać. - Alex podała mi teczkę z papierami. Od razu ją otworzyłem i przeczytałem na głos to co było napisane na kartce.

- Waszym celem jest Leonard Hurt. Dyrektor firmy zajmującej się farmaceutyķą. Jest prawdopodobieństwo, że przeprowadza testy nad silnymi truciznami. Musicie odzyskać karty kodeksu i zneutralizować cel.

- No to mamy ciekawe zadanie. Pójdę spakować swoje rzeczy. Wieczorem wyjeżdżamy ewentualnie rano.

- Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy oraz jakiś prowiant na drogę. Pojedziemy moim autem.

- Okej Rick.- Skierowałem swoje kroki do szafy. Otworzyłem ją, po czym usunąłem dodatkową ściankę w jej wnętrzu. Spojrzałem na broń znajdującą się w środku. Zabrałem dwa pistolety, magazynki do nich, kastety oraz mini bomby. Kiedy odwróciłem się z tym sprzętem w stronę Alex jej już nie było w pokoju. Włożyłem rzeczy do podróżnego plecaka razem ze spodniami i białą bluzą z kapturem, z czerwonymi brzegami. Po przygotowaniu plecaka zbiegłem do kuchni przygotować obiad. Mam nadzieję że wszyscy mają ochotę na zapiekankę makaronową.

~Alex p.o.v~

Siedziałam na łóżku w swoim pokoju zastanawiając się co wybrać na misję. Do plecaka obok mnie wrzuciłam czarne spodnie oraz białą bluzę z kapturem w stylu dawnych assassyn'ów. Powoli wstałam z łóżka i tak samo jak Rick usunęłam jedną ze ścianek, a moim oczom ukazał się mini arsenał. Jako assassyni mieliśmy w mieszkaniu poukrywane bronie w razie ataku lub wypadu na misję. Jedyne czego nie było ukrytego u mnie w pokoju to broń palna. Nigdy jej nie lubiłam. Spojrzałam na półkę i zastanowiłam się co zabrać. Zabrałam z niego dwa ukryte ostrza, trujące strzałki, bomby dymne oraz cane sword.

- Obiad! - Z dołu usłyszałam wołanie Rick'a. Czyżby przygotował sam obiad, ciekawe. Od razu pobiegłam do kuchni, na stole leżała zapiekanka makaronowa. Zadowolona nałożyłam sobie porcję i zaczęłam jeść.

- Naprawdę dobry ten obiad.

- Cieszę się że ci smakuje. Ojciec powinien zejść zaraz i dołączyć do nas. - Czyżby Rick powoli zmieniał swoje nastawienie co do mnie? Widać nadchodzi rok wielu zmian.

Tak więc kochani nowy rozdział już jest. Mam nadzieję, że spodoba wam się i zostawicie dużo komentarzy, bo bardzo mnie motywują do dalszego pisania. Następny rozdział pojawi się w następną sobotę, tak samo będzie z następnymi rozdziałami.

Chciałabym serdecznie wam podziękować za 12k wyświetleń. Jest to dla mnie ogromne zaskoczenie i radość. Z tego powodu chciałabym napisać rozdział specjalny.
Chciałabym żeby składał się z waszych pomysłów i was samych.
Tak więc do następnego rozdziału ludziska :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro