Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom 2 ~7~

*wymiar 618*

~Alex p.o.v~

Siedziałam na kocu w czarnym kostiumie kąpielowym nad jeziorem. Woda miała lazurowy odcień, a liście na drzewach były malinowe i czerwone. Na środku zbiornika pływały błękitne lilie, a pomiędzy nimi czarne i białe łabędzie. Jakimś cudem nie bałam się wody. Znudzona usiadłam nad brzegiem zbiornika wodnego. Spojrzałam na swoje odbicie. Widziałam w nim siebie jednak tym razem znamię wydawało się wyrazistrze. To było coś naprawdę dziwnego. Lecz nie tylko to zmieniło się w moim odbiciu. Włosy wydawały się być dłuższe, przekraczające linię łopatek, źrenice stały się wąskie jak u kota. Dodatkowo na szyi miałam złoty naszyjnik z trójkątem i złoty pierścionek. Nagle poczułam czyjąś ciepłą dłoń na mojej. Dotyk wydawał się bardzo znajomy. Kiedy tylko spojrzałam w bok nikogo nie zauważyłam, jednak dalej czułam ciepło czyjejś ręki. Spojrzałam na wodę, ujrzałam w odbiciu obok mnie jakiegoś chłopaka. Miał tak jak ja złote tęczówki i kocie źrenice. Wyglądał dokładnie jak rysunek który wykonałam na szkolnej tablicy.

- Bill. - Postać jedynie uśmiechnęła się. Pocałowała moje odbicie w usta delikatnie tak jakby starał się zapamiętać ten pocałunek i smak moich ust. To wszystko wydawało się być takie realne. Jakby to wszystko było tym co znam. Jego dotyk i smak mięty kiedy mnie, a raczej moje odbicie całował. Jednak po chwili znikł. Na jego miejscu pojawił się inny chłopak. Tym razem jego włosy były tęczowe, a uśmiech aż mroził krew w żyłach. Szybko wstałam i odeszłam od wody. Musiałam jak najdalej odejść. Jednak jego postać wyłoniła się z wody i złapała mnie za rękę.

- Pora się zbudzić Alex.

Budząc się omało nie zdeżyłam się głową z Rose. Klęczała obok mnie. Zapewne chciała mnie obudzić. Powoli wygramoliłam się ze śpiwora. Dziewczyna patrzyła na mnie lekko wystraszonym wzrokiem. W uszach dalej dźwięczał mi głos tamtego chłopaka.

- Coś się stało?

- Miałam dziwny sen. Tak jakby wspomnienie przeszłości. Był w nim też ten chłopak, którego narysowałaś na tablicy. - Spojrzałam na nią zdziwiona.

- Pogadajmy w kuchni zanim oni wstaną. Chyba nie tylko tobie się śnił. - Obie skierowałyśmy się do kuchni. Postanowiłam także przygotować śniadanie. Na pewno będzie czekała nas długa rozmowa.

*wymiar 46*

~ Bill p.o.v~

Nie mogłem spać od dwóch godzin. Podobnież kiedy nie możesz spać to jesteś w czyimś śnie ale to niemożliwe żeby Alex śniła o mnie. Nawet mnie nie pamięta. Zrezygnowany usiadłem na brzegu łóżka. Przeczesałem ręką włosy.

- Co by tu zrobić? - Pogłaskałem po głowie psa, który spał przy łóżku. Powoli wstałem i stanąłem przed szafą. Wyjąłem z niej czarne spodnie, czarną bluzkę z białym logo Imagine Dragons, czarne adidasy na nogi, a dodatkowo założyłem na szyję złoto-czarny szalik od Alex. Zmęczony poszedłem do drzwi z portalem. Oczywiście dodatkowo zostawiłem karteczkę żeby domownicy nie martwili się dodatkowo, że mnie nie ma. Otworzyłem drzwi i zanurzyłem się w fiolet-czerwonym portalu.

*wymiar 52*

Spokojnym krokiem kroczyłem chodnikiem prowadzącym do rezydencji Willa. Zastanawiałem się czy przypadkiem mój bliźniaki nie śpi. Postanowiłem jednak zajrzeć do niego. Delikatnie zapukałem w drzwi, a po chwili pojawił się lokaj. Był to demon Uboże, czyli opiekun domu. Miał na sobie czarną marynarkę i spodnie w tym samym kolorze. Mimo iż Uboże przybierają postać starego dziadka, ten był młodym młodzieńcem, który miał krótko przystrzyżone kruczoczarne włosy, błękitne oczy z szerokimi kocimi źrenicami.

- Witam paniczu Cipher. - Zaprosił mnie do domu ruchem ręki. Od razu wszedłem do holu.

- Will może nie śpi? Chciałbym z nim porozmawiać.

- Proszę za mną. Zaprowadzę pana do salonu i sprawdzę czy gospodarz śpi.

- Dziękuję. - Demon zaprowadził mnie do salonu. Usiadłem w jednym z foteli przy kominku. Po piętnastu minutach do pokoju wszedł Will. Jego włosy były w nieładzie, a na sobie miał narzucony niebieski szlafrok. Rzucił mi niepewny uśmiech i usiadł w drugim fotelu.

- Uboże przygotowałbyś kakao dla nas?

- Oczywiście. - Chłopak od razu skierował się zapewne do kuchni.

- A więc po co mnie Uboż musiał budzić bracie? - Will patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem.

- Nie mogłem spać. Wydawało mi się jakby ona o mnie śniła. Jednak to nie może być prawda. Ona mnie nie pamięta.

- Na razie nie powinieneś zadręczać się tym. Żeby dobrze zrozumieć Ratsa i jego intencje powinieneś spojrzeć w przeszłość. Naszą wspólną przeszłość. Jeśli uda ci się to, to na pewno ją odzyskasz.

- Jakaś prawda w tym jest. Pamietasz Will kiedy Rats dopiero co został przeniesiony ze szpitala? Jak matka dała ci go potrzymać. - Bill cicho się zaśmiał na wspomnienie tego dnia.

- Gdyby nie ty, Rats pewno wypadł mi z rąk.

- W sumie to wyleciał ci z rąk, a ja złapałem go moją magią.

- Myślałem że tego dnia zaszyje się na resztę życia w moim pokoju zapłakany. Później matka mnie uspokajała przez nastepny miesiąc. - Do pokoju wszedł Uboże i pozostawił tacę z kakao, po czym sam opuścił pokój.

- Rats chyba nie wie o tym zdarzeniu. Może i dobrze, przynajmniej kiedy zaczął mówić nie wypominał nam tego. Jednak jego kiepskie żarty dobijały mnie. Jednak nie zapomnę dnia kiedy jako najmłodszy z nas musiał ciągnąć nas do domu po imprezie. Pamiętam też jak ciągle przepraszałeś go za to że się upiłeś. To było piękne. - Od razu zacząłem się śmiać.

- Jakoś nie pamiętam tego.

- Coś może i lepiej.

- Wiesz Bill, że do dziś mam kartki które dawał mi Rats na urodziny?

- Ja także je mam. Zawsze cieszyłem się z nich.

- A pamiętasz jak dwatysiące lat temu powiedziałeś mu pewne zdanie? - Spojrzał na mnie z pytającym wzrokiem. Pokręciłem głową przecząco. Will jedynie cicho westchnęł.

- To tamtego dnia pojawiliśmy się w wiosce indian. Uznali nas za bogów więc korzystaliśmy z tego. Wtedy zauważyłeś jak Rats obserwuje ludzką dziewczyne. Wiedziałeś że zakochał się w niej. Później zły złapałeś go za ramiona i powiedziałeś mu: Kiedy zakochujesz się w człowieku stajesz się słaby. A kiedy on umiera ty załamujesz się. Każ złożyć ją w ofierze pod pretekstem tego, że inaczej zniszczymy ich wioskę. - Will przyglądał mi się ze spokojem.

- Ty później Willi wrociłeś do domu. Rats mnie nie posłuchał, a ja zabiłem tamtych ludzi. Razem z tą dziewczyną. Byłem okrutny. - Will położył rękę na moim ramieniu.

- Wracaj do Wodogrzmotów, wyśpij się porządnie i wszystko przemyśl.

- Dzięki Will. - Przytuliłem brata na pożegnanie.

* wymiar 46*

Wróciłem zmęczony do pokoju. Zdjąłem buty i szalik, a w ubraniach padłem na łóżko. Zmęczony szybko usnąłem.

Wędrowałem powolnym krokiem pomiędzy namiotami. Pod moimi gołymi stopami trzeszczał piach i kamienie. W mojej dłoni znajdował się nóż.

- Stój boże. - Przede mną stanęło trzech dobrze zbudowanych mężczyzn w indiańskich strojach, w dłoniach dzierżyli włócznie i miecze. Ze spokojem zamieniłem ich broń w wodę. Pierwszy z nich rzucił się na mnie. Kiedy był jeszcze w fazie lotu wbiłem mu w brzuch nóż. Usłyszałem jego jęki i skowyt z bólu. Wyjąłem nóż i dźgnąłem go jeszcze kilka razy. To samo zrobiłem z pozostałymi ludźmi w wiosce. Nie oszczędziłem nikogo, nawet kobiety i dzieci. Niektórym podciąłem gardło, a innym wbiłem nóż w serce. Byłem cały we krwi tych ludzi. Pozostawiałem po sobie krwawe ślady.

- Proszę nie opuszczaj mnie Nocny Wilku. Proszę. - Od razu skierowałem się do miejsca skąd dobiegał głos. Ujrzałem Ratsa na klęczkach trzymającego w objęciach ciało dziewczyny. Miała ona podcięte gardło i wiele ran ciętych. Demon spojrzał na mnie załamany.

- Miłość do człowieka osłabia nas bracie. Zrobiłem to dla twojego dobra.

Obudziłem się cały zlany potem. Moje serce biło dwa razy szybciej. Przez całe życie będzie dręczyło to co zrobiłem.

Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu.
Chciałabym także podkreślić, że rysunek znajdujący się w tym rozdziale wykonała DarkRose890 za co serdecznie jej dziękuję.
Czekam na wasze komentarze ze wszelką krytyką i pochwałami, ponieważ bardzo mnie to motywuje do pisania kolejnych rozdziałów.
Tak więc do następnego rozdziału ludziska ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro