Tom 2 ~11~
~Alex p.o.v~
Razem z Rick'iem weszliśmy tylnym wejściem do budynku. Niestety nie wiemy gdzie znajduje się nasz cel. Musieliśmy dostać się do pomieszczenia ochrony na trzecim piętrze.
- Będzie trzeba ominąć kamery żeby nie zwalili nam się templariusze na głowę. Wydaje mi się że będziesz w stanie dotrzeć tam bez zwracania na siebie uwagi. - Spojrzałam na kuzyna z politowaniem.
- W tych warunkach i czasach może to nie pójść po naszej myśli. - Pokiwałam przecząco głową.
- To zostaje nam inna opcja nad którą myślałem. - Rick posłał mi szeroki uśmiech. Ciekawe co tym razem wymyślił.
- Najpierw załóż to. - Kuzyn podała mi małą słuchawkę z mikrofonem. Założyłam ją na prawe ucho i zakryłam włosami.
- Będziemy cały czas w kontakcie. - On także założył słuchawkę na ucho.
- Posłuchaj Alex. Będziesz musiała wejść głównym wejściem do budynku. Wtedy podejdziesz do kogoś z ochrony i zaczniesz swoje małe przedstawienie. - Oczywiście zaczął tłumaczyć mi na czym polega ten plan. Niezbyt jestem z niego zadowolona ale cóż mówi się trudno.
- Niech ci będzie. Byleby udało się. - Od razu wyszłam tylnymi drzwiami. Okrążyłam budynek i powoli skierowałam się do jego głównego wejścia.
- Powiedz mi czemu to akurat ja muszę robić?
- Ponieważ mi by nie uwierzyli i wywalili stamtąd. - Cicho westchnęłam. Musiałam teraz jeszcze się przygotować. Zdjęłam bluzę, a pod nią miałam czarną koszulkę z Billem Cipherem, szybko przewiązałam ją w pasie i powoli szłam do wejścia. Jednak przypomniało mi się, że mam na ręce założone ukryte ostrze. Szybko je zdjęłam i włożyłam do plecaka. W moich oczach pojawiły się łzy. Oby się udało.
Przekroczyłam próg budynku. Jakiś gościu z ochrony od razu do mnie podszedł.
- Przepraszam ale nie możesz tutaj wchodzić. Proszę opuścić budynek. - Ochroniarz zbliżył się do mnie i zobaczył moje łzy. Od razu zrobił zaskoczoną minę.
- Czy coś się stało?
- Nie widział pan mojego młodszego braciszka? Byliśmy na nocnym spacerze, kiedy on nagle pobiegł gdzieś. Zdążyłam zauważyć jak wbiega tu, jego nieraz trudno zauważyć.
- Nie widziałem tu nikogo oprócz ciebie. Może gdzie indziej pobiegł.
- Naprawdę musi mi pan pomóc. Może kamery go nagrały? - Patrzyłam na strażnika z miną Kota w butach ze Shreka. Widziałam na jego twarzy wahanie. W końcu cicho westchnął.
- Chodź ze mną. Sprawdzimy to na kamerach. - Oboje ruszyliśmy do pomieszczenia ochrony.
- Brawo Alex. - Usłyszałam w słuchawce głos Rick'a.
- Dziękuję. - Od razu odpowiedziałam mu.
- Nie ma sprawy. Zaraz odnajdziemy twojego brata. - Ochroniarz odpowiedział mi myśląc że to jemu dziękuję, a Rick zaczął się śmiać. Kiedy wjechaliśmy windą na trzecie piętro mieliśmy parę pomieszczeń po czym weszliśmy do pokoju ochrony.
- Co tu robisz z tym dzieciakiem? - Siedziało ich tu trzech, razem z tym który mnie tu przyprowadził.
- Szuka swojego młodszego brata. Nie macie niczego na nagraniach?
- Idioto nie wystarczyło zadzwonić i zapytać?
- Oh daj spokój. To jak sprawdzisz to?
- Nie widzieliśmy żadnego bachora oprócz niej. - Przy tych słowach wskazał na mnie. Jaki gbur z tego gościa. Pora na małą dywersję.
- Przepraszam. - Dotknęłam ramienia strażnika który mnie tu przyprowadził. Dzięki temu wbiłam mu ukrytą w pierścionku igłę z trucizną szaleństwa. Oczywiście jego ręką drgnęła przez to. Jednak nie zwrócił na to uwagi.
- Gdzie jest toaleta?
- W pomieszczeniu obok. - Szybko wyszłam z pomieszczenia. Już po chwili dało się słyszeć dźwięki walki, a później dźwięk konającego człowieka. Wróciłam tam i zauważyłam wszystkich czterech strażników martwych. Założyłam z powrotem ukryte ostrze, bluzę i także rękawiczki. Usiadłam przed monitoringiem.
- Okej już mam dostęp do kamer. Do następnego korytarza masz pustą drogę. Później w pokojach masz po dwóch gości. Spróbuj jednak przyjść tutaj bez zwracania na siebie uwagi... Jeśli jednak cię zauważa to użyj trucizny.
- Rozumiem, zaraz tam będę. - Obserwowałam spokojnie jak Rick tu zmierza. Za każdym razem go ostrzegałam przed templariuszami. Kiedy spoglądałam na ekrany zauważyłam jakieś dziwne pomieszczenie. Znajdowały się w nim ogromne pojemniki z cieczą o fioletowej barwie. Sprawdziłam jak można tam się dostać. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Do pokoju wszedł Rick. Cicho wypuściłam powietrze z płuc. Nawet nie zauważyłam kiedy wstrzymałam oddech.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tylko przyprawiłeś mnie o mały zawał. - Cicho się zaśmiałam.
- Wybacz. To gdzie jest ten cały Hurt?
- Piętro wyżej w biurze. Ty zajmiesz się nim, a ja załatwię nam drogę ucieczki i zatuszowanie wszystkiego.
- Czyżbyś miała jakiś plan?
- Oczywiście. Kiedy jednak spotaksz Hurt'a zabierz karty kodeksu i nie atakuj go żadną bronią. - Rick spojrzał na mnie jak na idiotke.
- To mam go patykiem dźgać po żebrach czy co?
- Użyj trucizny. Nie będą szukali winnych.
- Co ty planujesz Alex? - Wskazałam palcem na ekran gdzie widniały zbiorniki z trucizną. Rick jedynie kiwnął głową na znak zgody.
- To ja idę odzyskać karty kodeksu.
~Rick p.o.v~
Wyszedłem z pokoju ochrony zostawiając tam Alex. Miała mnie prowadzić do Hurt'a, a później sama przeniesie się do tamtego pokoju. Musimy zrobić to jak najszybciej i spadać stąd. Czemu ten budynek ma tak porąbane korytarze? Od pięciu minut szukam windy.
- Skręć w prawo. - Usłyszałem głos Alex w słuchawce i skręciłem tam gdzie mi kazała. Od razu stanąłem na przeciwko windy. Nacisnąłem przycisk i winda otworzyła się. Wskoczyłem do niej i wybrałem szóste piętro. Przez ten czas towarzyszyła mi jakże kojąca muzyczka, która zawsze gra w takich miejscach. Kiedy drzwi otworzyły się nie wiedziałem dokąd pójść.
- Skręć w lewo i przy rozwidleniu w prawo. - Od razu ruszyłem we wskazanym kierunku. Trafiłem na ślepy korytarz, a z każdej strony drzwi.
- Czwarte drzwi na lewo.
- Dzięki Alex. - Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Widocznie była mocno skupiona na sprawdzeniu drogi do tamtego pomieszczenia i usunięciu nagrań z kamer i wyłączeniu ich. Szybko wbiegłem do wskazanego pomieszczenia. Przy biurku siedział starszy facet, który mógł mieć z osiemdziesiąt lat. Spojrzał na mnie zdziwiony i lekko przestraszony. Musiał wiedzieć kim jestem.
- Czyli przyszedł czas na mnie. Nie myśl sobie że cokolwiek ci zdradzę.
- Raczej się mylisz Hurt. Oddawaj karty kodeksu. - Starzec zaśmiał się głośno. Aż ciarki po plecach mi przeszły.
- Nie mam ich. Teraz kto inny je ma.
- Nie gadaj bzdur. Oddawaj karty.
- Teraz wystarczy że mnie zabijesz assassynie. - Gościu rozłożył tylko ręce. Wkurzony strzeliłem w niego strzałką z trucizną. Szybko opuściłem pokój. W uszach dalej dzwonił mi dźwięk jego śmiechu. Szybko pobiegłem do windy i zjechałem na sam dół. Teraz wystarczy czekać przy aucie na Alex i modlić się o to żeby nic jej się nie stało lub jej nie złapali.
~Alex p.o.v~
Mijałam właśnie ostatnie korytarze. W końcu stanęłam przed odpowiednimi drzwiami. Delikatnie je uchyliłam. Nikogo nie było. Powoli weszłam do pomieszczenia. Było naprawdę ogromne. Niestety zbiorniki były oddzielone były rozgrzanymi prętami (musiałam to napisać xD dop. autorki). Teraz tylko obejść je i dostać się tam. Na szczęście ktoś wyłączył je i opuścił. Szybko pobiegłam do nich i ukrywając się przed pracownikami założyłam tam mini bombę. Ustawiłam czas na pięć minut. Powinnam zdążyć. Włączyłam bombę i jak najszybciej pobiegłam do wyjścia. Nikt mnie nie zauważył. Po trzech minutach byłam koło auta. Szybko wskoczyłam do niego.
- Jedź jak najszybciej! - Rick ruszył z piskiem opon. Po dwóch minutach dało słyszeć się głośny huk.
- Widzę że tobie udało się przynajmniej. Nie udało mi się odzyskać kart.
- Nie martw się, wszystko będzie w porządku.
- Oby. W ogóle co to za badyl?
- To jest kwiatek dla Rose. Stał taki ładny, a ona je lubi. - Rick zaliczył przez to facepalma. Oczywiście zaczęłam się śmiać.
~narrator p.o.v~
Kiedy do budynku zbliżały się wozy strażackie na wzgórzu stała jakaś postać. Obserwowała to wszystko z zaciekawieniem. Po chwili jednak cicho westchnęła i jednym ruchem ręki otworzyła portal. Nie zostało nic, co mogło świadczyć o jej obecności.
~Następny dzień~
Alex wędrowała przez korytarze szkoły z kwitkiem w doniczce w rękach. Po pewnym czasie udało jej się znaleźć przyjaciółkę.
- Doberek. Mam coś dla ciebie Rose.
- Hej Alex. Czy to nie jest orchidea?
- Tak. Specjalnie dla ciebie.
- Dzięki Alex. - Dziewczyna przytuliła dziewczynę ucieszona. Chwilę pogadały, jednak przerwał im dzwonek na lekcje. Obie skierowały się do swoich klas.
Dedykuje ten rozdział DarkRose890 oraz EmiLaa2001 ponieważ bez nich ta książka nie miałaby takiej formy jak teraz. To dzięki nim miałam pomysły na rozdziały i to one mnie terroryzowały żebym pisała xD
Mam nadzieję że ten rozdział spodobał wam się i do następnego ludziska :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro