Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom 2 ~10~

Mabel siedziała z Emilią w salonie. Brązowowłosa czekała aż przyjaciółka się odezwie. Ta jednak nie spieszyła się zbytnio z zadaniem pytania.

- Mabel powiedz mi kim jest Alex. Jej imię pojawia się w wielu waszych rozmowach. Jednak nigdy jej tu nie widziałam. - Jasnowłosa spojrzała na Mabel. Ta zacisnęła usta w wąska linię. Musiała uważać na to co powie. Wiedziała że stąpa po cienkim lodzie.

- Nie mogę ci powiedzieć. To nie jest sprawa dla kogoś kto nie mieszka w Wodogrzmotach od zeszłego lata.

- Mabel no proszę cię. - Emilia spojrzała na przyjaciółkę wzrokiem niczym Kot w butach ze Shreka. Dodatkowo wyciągła paczkę żelków. Brązowowłosa wyrwała dziewczynie paczkę żelków i zaczęła je jeść.

- Alex jest naszą najlepszą przyjaciółką i dziewczyną Billa.

- To on ma dziewczynę?

- Oczywiście. Rok temu pojawiła się w miasteczku. Jednak pod koniec wakacji z przymusu wróciła do siebie.

- Coś poważnego się stało że musiała wrócić?

- Tak... coś naprawdę poważnego. - Mabel próbowała uniknąć odpowiedzie na ten temat.

- To czemu nie przyjedzie w te wakacje?

- Niestety nie może. Chciałabyś o coś jeszcze zapytać? - Emilia musiała się chwilę zastanowić by nie stracić szansy dowiedzenia się więcej rzeczy od Mabel.

- Ostatnio wsponinaliście coś o jakichś anomaliach.

- Pff. To były tylko żarty z eksponatów wujaszka Stanka. - Mabel zaśmiała się cicho.

- Okej. Powiedz mi jeszcze o... - Niestety nie zdążyła zadać pytania, ponieważ ktoś swoim krzykiem przeszkodził jej.

- Mabel chodź mi pomóc szybko! - Z kuchni dało słyszeć się krzyk Dippera.

- To ja pójdę sprawdzić o co chodzi. - Zanim jasnowłosa zdążyła coś powiedzieć, Mabel już znikła w progu kuchni. Dziewczyna z lekkim uśmiechem wróciła za lade sklepu i wznowiła pracę. Przynajmniej dowiedziała się części tajemnicy tego miejsca.

W tym samym czasie Mabel weszła do kuchni. Na stole w wazonie stał bukiet róż i drugi jakiś żółtych kwiatków. Ten widok naprawdę ją zaskoczył.

- O co chodzi bro?

- Który wybrać dla Pacyfiki?

- Weź róże, będzie bardziej romantycznie. W ogóle skąd wziąłeś te żółte kwiaty?

- Kiedy kupiłem te róże natknąłem się na jakiegoś gościa. Sprzedawał te złote kwiatki. Był ubrany w niebieską bluzę, czarne spodnie i... na nogach miał różowe kapcie. Dodatkowo miał całe białe włosy i był jeszcze bledszy niż Gideon.

- Trochę to creepy, ale i zabawne przez to że nosił różowe laćki. - Mab zaśmiała się razem z bratem.

- Wiem o tym. Ja muszę już lecieć. Pa sister. - Dipper wybiegł z chaty i popędził na spotkanie z Pacyfiką. Mabel ostatni raz spojrzała na złote kwiaty i z lekkim uśmiechem opuściła kuchnię.

- Mabel. - Dziewczyna usłyszała cichy szept. Głos należał definitywnie do Billa. Od razu zadowolona pobiegła do restauracji. Tym razem Bill sprawił że wnętrze wyglądało niczym z wiktoriańskiej Angli. Dominowały tu czerń i czerwień. Mabel usiadła przy wolnym stoliku. Na razie nie było klientów, więc demon usiadł naprzeciwko dziewczyny.

- Hello Shooting Star.

- Hej Bill. Po co mnie "wołałeś"?

- Zainteresowało mnie to że Dipper wybiegł jak poparzony z chaty i to że rozmawiałaś z Emilą o Alex. - Spojrzał na nią lekko smutnym wzrokiem.

- Dipper biegł na spotkanie z Pacyfiką.

- Zakochany po uszy jest, więc nie dziwię mu się. - Bill zaśmiała się.

- Cóż Em pytała mnie o Alex, ale nie wyjawiłam jej prawdy. Nikt poza nami i mieszkańcami nie powinien wiedzieć co tu się wydarzyło.

- Zgadzam się z tym Mabel.

- Jednak skąd wiesz o naszej rozmowie?

- Na kanapie siedział pies Alex Demon. Wszystko mi przekazał.

- Nawet go nie zauważyłam. Musiał się nieźle ukryć. - Mabel zaśmiała się cicho.

-Wybacz mi, kolejni goście się pojawiają.

- Rozumiem Bill. - Demon pobiegł do klientów, a Mabel została sama przy stoliku.

- Przepraszam. Czy tu jest wolne? - Mabel spojrzała na chłopaka który zadał to pytanie. Nagle na jej twarzy pojawił się nikły rumieniec.

- Oczywiście Gideon. - Chłopak zadowolony przysiadł się do dziewczyny. Mabel niewiedząc co zrobić zaczęła bawić się włosami. Bill podrzucił im kartę dań po drodze.

- A więc Mabel, co tam u ciebie słychać? Kiedy tu szedłem zauważyłem wiele zniszczeń w lesie. Czyżby to wasza sprawka?

- Wczoraj uciekaliśmy przed jakimś potworem. Bill powiedział że przybył tu z innego wymiaru.

- Ale tobie nic się nie stało?

- Jak widzisz jestem cała. - Mabel zadowolona wskazała na siebie. Do ich stolika przyszedł Bill.

- A więc co zamawiacie gołąbeczki? - Demon uśmiechnął się szeroko. Mabel rzuciła w niego zgniecioną w kulkę serwetką. Ten złapał ją jedynie i zaczął się śmiać.

- Poproszę frytki. Oczywiście dla Mabel także. - Odpowiedział lekko zmieszany Gideon. Demon zadowolony odszedł od stolika, po czym wrócił piętnaście minut później z jedzeniem. Gideon już chciał zapłacić za nich, jednak Bill powstrzymał go.

- Macie to na koszt firmy. Po za tym wszyscy moi przyjaciele jadają tu za darmo.

- Dzięki Bill. - Demon spokojnie odszedł do kolejnych klientów, a tamta dwójka postanowiła opowiedzieć co robili w trakcie roku szkolnego.

~wymiar 618~

Alex obserwowała miasto zza szyby samochodu. Rick prowadził w spokoju samochód. Pomiędzy nimi panowała niezręczna cisza, jednak żadne z nich nie potrafiło jej przerwać. Czarnowłosa postanowiła przejrzeć zdjęcia w telefonie.

- Coś nie tak? Masz dziwny wyraz twarzy.

- Wszystko w porządku. Po prostu zastanawiam się jak uda nam się misja.

- Nie martw się. Będzie dobrze. - Alex uśmiechnęła się jedynie. Jednak była to przykrywka dla jej zaniepokojenia. Na telefonie można było ujrzeć jej zdjęcie. Może nie byłoby to dziwne gdyby nie fakt, że ubrana była w złotoczarny swetrze i białych spodniach z niebieskimi kieszeniami. Dodatkowo zdjęcie było zrobione piętnastego sierpnia 2012.

- O co tu chodzi? - Dziewczyna zastanawiała się nad tym zjawiskiem.

- Jesteśmy prawie na miejscu. Wujek powiedział że przenocujemy u kogoś z zakonu. - Po zajechaniu pod niewielki domek assassyni wysiedli z samochodu i przywitali się z jej gospodarzem.

- Zostawcie swoje rzeczy i zejdzcie coś zjeść. - Alex posłała jedynie krótkie spojrzenie.

- Wolimi od razu pojechać wykonać misję. Przebierzemy się jedynie.

- Oczywiście. Na górze jest łazienka.

- Dziękujemy proszę pani.

~time skip~

Alex razem z Rick'iem stali na dachu budynku. Na niebie widniał księżyc rzucający delikatną poświatę na tą dwójkę.

- Zróbmy to jak najszybciej i wracajmy.

- Spokojnie Alex. Zrobimy to precyzyjnie bez zwracania na siebie uwagi. - Dziewczyna cicho się zaśmiała i przybiła żółwika z kuzynem.

Dedykuje ten rozdział wszystkim moim czytelnikom. Jesteście wspaniali. Nigdy bym się nie spodziewała że ta książka tak wam się spodoba. Jeszcze raz dziękuję.

Rysunek sama wykonałam. Mam też nadzieję że ten rozdział spodobał wam się. Tak więc do następnego ludziska ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro