Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~7~

~Bill p.o.v~

Starałem się wymyślić plan jak przedostać się do świata tych małych i głupich ludzi. Muszę sprawić by kula ze szczeliną między naszymi światami pękła.

- Lepiej odpocznij Bill. - Do pokoju wszedł 8-ball.

- Jeszcze trochę i zawładniemy tamtym światem przyjacielu. - Przetarłem zmęczony oko.

- Słyszałem pogłoski, że odwiedzasz często sny pewnej dziewczyny. - Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie sądziłem, że aż tu dojdzie ta prawda.

- A co mówią konkretnie te pogłoski?

- To, że stałeś się słaby i zakochałeś się w ludzkiej dziewczynie, i jak ją odwiedzasz to przyjmujesz ludzką formę.

- Przyprowadź tego demona. - Byłem mocno wkurzony. 8-ball wprowadził jakiegoś demona. Był to mój dawny wróg. Nawet nie raczył złożyć pokłonu przede mną.
- 8-ball wrzuć go do lochu. Nie mam zamiaru z nim gadać. - Demon wyprowadził go. Musiałem się jakoś uspokoić. Postanowiłem odwiedzić złoto oką. Pojawiłem się w pokoju rodzeństwa Pines. Próbowałem przeniknąć do snu Alex. Niestety nie mogłem tego zrobić. Złoto oka zablokowała jakoś swój umysł przede mną. Zrezygnowany wróciłem do mojego wymiaru.

- Czyli to jednak prawda. - Spojrzałem na 8-ball'a. Trzymał w swoich łapach mój dziennik.

- Miał to ze sobą. Musisz lepiej pilnować swoich rzeczy. - Oddał mi dziennik. Po jego minie wywnioskowałem, że czeka na wyjaśnienia. Cicho westchnąłem.

- Nazywam ją złoto oką. Sprowadziłem ją do świata tych idiotów z jej własnego.

- Jest tego warta?

- Wie wszystko na temat tego co się wydarzy.

- Czyli jest kolejną marionetką. Będę mógł ją pożreć jak przejmiemy władzę w mieście? Co Bill? - Spojrzałem wściekły na niego. Zrobiłem się cały czerwony. Rzuciłem się na niego. Próbowałem go udusić. Ten jedynie zaczął się śmiać. Puściłem go. Byłem tym mocno zaskoczony.

- Nie martw się przyjacielu, nic jej nie zrobię. Jak przejmiemy władzę to zgłaszam się na jej ochroniarza. - Zadowolony także uśmiechnąłem się. Byłem mu za to wdzięczny.

- Chciałem tylko sprawdzić czy jest czegoś warta. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi.

- Dzięki przyjacielu. - Zadowolony usiadłem na fotelu.

- Zagrajmy w cygana Bill.

- Dobry pomysł. - Przede mną pojawił się stolik, fotel i talia kart.

~Alex p.o.v~

Leżałam sobie na materacu. Nie miałam zamiaru w ogóle wstawać. Gdy przewróciłam się na plecy poczułam jak ktoś siada na moim brzuchu.

- Alex wstawaj. Zaraz śniadanie.

- Mabel złaź ze mnie. Dziś leżę cały dzień tutaj. - Otworzyłam leniwie jedno oko. Przed moją twarzą zauważyłam uśmiech Mabel.

- Dzieciaki śniadanie! - Z dołu usłyszałam wołanie wujka Stanka. Mabel wyrwała mi koc, który miałam zamiar zakryć głowę. Chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć za sobą. Dosłownie ciągnęła mnie po podłodze. Na schodach pomógł jej Dipper trzymając mnie za kostki. Po kilku minutach byliśmy w kuchni.

- Witam wszystkich rodzinko. - Do pokoju wszedł wujek Ford, a Mabel i Pinetree jakoś usadowili mnie na moim miejscu przy stole.

- A tej co jest? Wygląda jakby co dopiero zmartwychwstała. - Wujek Stanek zrobił herbatę dla naszej trójki, a dla siebie i brata zrobił kawę. Gdy postawił je na stole, podczas jego nieuwagi zabrałam mu kawę, a dałam moją herbatę. Zadowolona sięgnęłam po mleko stojące na stole i dolałam do napoju. Upiłam łyk picia i już miałam więcej energii. Wuj Stanek położył na stole dwa talerze z dużą ilością naleśników. Zjadłam ich z trzy.

- Alex gdzie moja kawa?

- Ale ja nie wiem wujku.

- Oddaj kawę. - Sięgnął po mój już pusty kubek. Zrezygnowany postanowił zrobić sobie znów kawę.

- Co dziś robimy? - Zapytałam się Mabel.

- Pomagamy wujkowi Stankowi w kampanii wyborczej. Pomożesz nam? - Mabel zrobiła błagalny wzrok.

- Niech wam będzie.

~kilka godzin później~

Siedziałam obok Dippera przy stole z telefonami. Z nudów usnęłam z głową na blacie. Nawet nikt nie próbował mnie obudzić, a dzwonienie telefonów mi nie przeszkadzało.

We śnie znalazłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Nagle usłyszałam czyjś śmiech. Obróciłam się w tamtą stronę, ale nikogo tam nie było.

- Kolejny głupi człowiek. Ilu tu ja już ich sprowadziłem? Może miliard?

- Kim ty jesteś? Po co mnie tu ściągnąłeś? - Znów usłyszałam śmiech, ale tym razem za sobą. Zanim się odwróciłam ktoś złapał mnie w tali.

- Po co ci to wiedzieć skoro i tak zginiesz? - Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale on dalej mnie trzymał. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Mój oprawca zaczął mnie całować po szyi. Czułam jak powoli uchodzi ze mnie życie i zauważyłam jak moje ciało powoli znika.

- Bill ratuj! - Zaczęłam wołać mojego ukochanego. Napastnik po usłyszeniu moich próśb o ratunek mocniej zacisnął swój uścisk w tali. Zaczęłam płakać z bólu. Nagle do pomieszczenia wszedł ktoś. Swoimi łapami odciągnął mnie od napastnika. Był to 8-ball. Zdzielił w łeb czymś tego gościa, a ja obudziłam się nagle. Mabel spojrzała się na mnie z lekkim niepokojem.

- Wszystko w porządku Alex?

- Źle się czuję. Pójdę na górę odpocząć. - Wstałam z krzesła. Poczułam niemiłosierny ból w tali. Nie pozwoliłam jednak by Mabel coś zauważyła.

- Odpocznij Alex. Jak coś to w domu będziesz ty i wujek Ford, bo my idziemy na ostateczne wybory. - Po pożegnaniu z Mabel poszłam na górę i siedząc na materacu uniosłam do góry koszulkę. Wokół mojej tali widniały siniaki. Zrezygnowana położyłam się na materacu i usnęłam.

~Bill p.o.v~

Z nudów postanowiłem odwiedzić złoto oką. Będąc w jej śnie ujrzałem ją płaczącą. Szybko do niej pobiegłem. Gdy mnie zauważyła rzuciła się na mnie i mocno przytuliła. Objąłem ją w tali. Ta nagle zaczęła zwijać się z bólu. Ostrożnie podniosłem jej koszulkę i ujrzałem straszne siniaki.

- Kto ci to zrobił? - Starałem się mówić łagodnym głosem.

- Nie wiem. Nie widziałam go. Próbował chyba wchłonąć moją duszę. - Pokazała mi miejsce, w którym jej oprawca ją "pocałował". Powoli z tego miejsca znikał dobrze mi znany symbol.

- Ten kto ci to zrobił zapłaci za to złoto oka.

- 8-ball mnie ocalił. - Przytuliła się do mnie bardziej. Muszę podziękować przyjacielowi za uratowanie jej. Postanowiłem podarować coś złoto okiej. Delikatnie odsunąłem ją od siebie. Nagle w mojej dłoni pojawiła się laska. Była ona złoto-czarna z rączką rzeźbioną w kształcie głowy orła.

- Co to jest? - Delikatnie uśmiechnąłem się. Złapałem za rączkę laski i delikatnie przekręcając ją wyjąłem ukryte w niej ostrze.

- To dla ciebie. Noś to zawsze ze sobą. Dzięki temu obronisz się nieważne w jakim miejscu będziesz. - Schowałem ostrze z powrotem w lasce i dałem ukochanej.

Podoba wam się ten rozdział? Jestem ciekawa jak sądzicie kim jest tajemniczy wróg Billa? Dzięki wszystkim osobom, które czytają te opowiadania. Do zobaczenia w następnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro