Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~22~

Kiedy Dipper, Soos i Wendy weszli do więzienia Mab otaczała ich zewsząd biel. Nagle podłoga pękła, a oni zaczęli spadać.

- Ochronię was swoim ciałem. - Soos przytulił do siebie przyjaciół. Zamiast upadku na twarde podłoże trafili na dmuchany zamek.

- Co to za miejsce?

- Czy wy też słyszycie tą muzykę z lat 80?

- To ma być więzienie Mab? - Dipper oraz pozostali ruszyli dalej w poszukiwaniu dziewczyny. Od początku kiedy tu pojawili się, młody Pines miał złe przeczucia.

~Lauren p.o.v~

Czekałam aż Rats opuści rezydencję. Musiałam wykonać powierzone mi zadnie, jednak dalej nie wierzyłam, że robię to dla Billa. Rozumiem iż to nie jest Bill z mojego wymiaru ale to naprawdę dziwne.

- Panienko Lauren.

- Tak? - Obok mnie stanął kamerdyner.

- Rats opuścił dom, możesz ruszać. Oczoperz który cię zabierze czeka na podwórzu. - Skinęłam tylko głową i wybiegłam na dwór. Oczny demon od razu mnie tam zabrał. Dom Ratsa był ogromny. Jego ściany były z czarnego i białego marmuru z złotymi żyłkami przypominającymi pęknięcia. Dach za to był spadzisty, pokryty kolorową dachówką. Przed willą rosły różne gatunki kwiatów w kolorach tęczy. Mogłam tam dojrzeć nawet czarne róże i tulipany. Cały dwór robił wspaniałe wrażenie, jednak czuło się od niego jakiś niespotykany smutek i udręke.

- Czekaj tutaj. Jak nie wrócę za godzinę leć po Willa. - Oczoperz zatrzepotał skrzydłami na znak zgody. Musiałam znaleźć wejście. Po piętnastu minutach odnalazłam drzwiczki jak dla ogromnego zwierzaka. Serio takiego dużego jak lew czy inny duży kot.

~pół godziny później~

Natknęłam się właśnie zapewne na biuro Ratsa. Był to pokój o ciemnobrązowych ścianach jak i czarnych panelach. Znajdowały się w nim ogromne okna, a zasłaniały je wielkie i ciężkie zasłony w kolorze skrzepniętej krwi. Pokój wydawał się mocno przerażający. Przy dwóch ścianach stały regały zapełnione książkami. Na następnej znajdował się kominek. Po środku stało hebanowe biurko. Jedyną rzeczą roztaczającą ciepłe kolory był obraz wiszący nad kominkiem.

- Po co to tu wisi? Nie pasuje on w ogóle do tego pomieszczenia. - Od razu zbliżyłam się do obrazu. Znajdował się na nim Rats i jakaś dziewczyna. On obejmował ją w pasie, a ona opierała ręce na jego klatce piersiowej. Oboje byli ubrani w indiańskie stroje. Dziewczyna była drobnej budowy, jej skóra była śniada, oczy miały odcień niebieskiego morza, włosy ciemnobrązowe, a w nie wetknięte trzy pióra.

- Kim ty jesteś? - Niestety pod obrazem nie było żadnej etykiety bym mogła dowiedzieć kim jest owa dziewczyna. Spojrzałam na zegarek. Miałam zaledwie pięć minut na powrót. Od razu pobiegłam do wyjścia. Kiedy tak wracałam do Oczoperza zauważyłam że ściany tego domu w niektórych pokojach i korytarzach są kolorowe jak tęcza, a w pozostałych były czarne, ciemnobrązowe i białe. Było to dość dziwne zestawienie barw. Mogłoby to świadczyć o niestabilności uczuciowej demona. Po kilku minutach byłam już na dworze i biegłam w stronę ocznego demona. Od razu zabrał mnie do rezydencji Willa. W progu domu czekał gospodarz czekając na nowiny.

- Witaj Lauren. Jak misja?

- Udało mi się wejść do domu Ratsa i w części przeszukałam go. - Demon odwrócił się i gestem ręki pokazał bym za nim poszła. Kiedy dotarliśmy do jego biura on zasiadł przy biurku, a mi kazał usiąść na przeciwko.

- A więc? Czy odkryłaś coś interesującego? - Opowiedziałam Willowi wszystko co odkryłam w domu demona. Kiedy opisałam mu obraz wiszący w gabinecie demon wyglądał na mocno wymyślonego.

- Czy coś się stało? - Chłopak spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.

- A spojrzałaś może na jej oczy?

- Były niebieskie. - Demon patrzył na mnie wyczekująco. Widocznie oczekiwał że coś jeszcze wymyślę. Po chwili dostałam olśnienia co nie pasowało mi w jej wyglądzie. Jak demony które do tej pory widziałam miały źrenice niczym koty. Poziome długie kreski, a ona... To mogło znaczyć jedno.

- Ona jest ... - Will pokiwał głową na znak zgody tak jakby wiedział o czym pomyślałam.

- Muszę ci podziękować ale i odesłać do domu. - Zaskoczona patrzyłam jak demon wstaje i podaje mi rękę.

- Dziękuję ci jeszcze raz Lauren.

- Myślałam że mam ci pomóc?

- Bardzo mi pomogłaś, jednak teraz musisz wracać. - Złapałam za rękę demona i po chwili pojawiłam się pod drzewem skąd zabrał mnie Will.

- Lauren! - W moją stronę biegł Dipper. Na jego widok od razu się uśmiechnęłam.

~Will p.o.v~

Kiedy odstawiłem Lauren do jej wymiaru, musiałem porozmawiać z Billem, a później także przenieść Rose do jej wymiaru. Jednym pstryknięciem palcy pojawiłem się w piramidzie mojego brata.

- Bill musimy porozmawiać.

- Nie mam czasu ani chęci, więc spadaj Will. - Po słowach brata zrobiło mi się smutno. Postanowiłem zabrać Rose, a później pogadać z tym idiotą. Po jakimś czasie odnalazłem ją.

- Wracasz do domu.

- Jestem tu ledwie dzień, a ty mnie odsyłasz już?

- Zrobiłaś to co chciałem, więc dziękuję ci bardzo. - Rose z zawiedzioną miną podała mi rękę i zabrałem ją do jej wymiaru.

- Wrociłaś do momentu kiedy zabrałem cię stąd.

- Czyli można powiedzieć, że czas się zatrzymał.

- Można tak powiedzieć. - Zostawiłem Rose, która niczego nieświadoma zapomniała o mnie i o tym co się wydarzyło. Kiedy wracałem do mojego wymiaru przez tunel łączący inne wymiary poczułem dziwne zaburzenie mocy, tak jakby ktoś zablokował to przejście. Miałem złe przeczucie.

~narrator p.o.v~
Kiedy Dipper pokazał na sali sądowej szczęśliwe wspomnienia i wyznał Mabel to że także boi się przyszłości bliźniaki pogodziły się i przytuliły.

- Tylko nie mówcie "pat, pat". - Zawołał sędzia Kitty Kitty Meow Meow.

- Pat, pat. - Mab i Pinetree poklepali się po plecach. Zaraz cały świat Mabel stał się czarny, a mieszkańcy rzucili się na bliźniaki i ich przyjaciół.

- Musimy się stąd wydostać! - Wszyscy wskoczyli na plecy wielkiego Waddles'a i zaczęli uciekać. Po ucieczce Mabel przebiła bańkę. Od razu ruszyli w stronę tajemniczej chaty. Kiedy zbliżyli się do drzwi usłyszeli jakiś hałas. Dipper podniósł kij golfowy, Wendy kuszę, Mabel hak harak, a Soos postawił na swoją siłę i pięści. Kiedy wbiegli do chaty z krzykiem zauważyli w niej ocalałych mieszkańców.

- Wujek Stanek!

- Dzieciaki! - Dipper i Mabel przytulili się do wujka. Nagle z łazienki wyszedł Multimisiek.

- W łazience skończył się papier toaletowy. Czy coś mnie ominęło? - Wszyscy zaśmiali się i zaczęli rozmawiać ze sobą i wypytywać nowo przybyłych o to gdzie byli. Jednak w tym samym czasie Rats wrócił do domu zadowolony po tym jak zamknął przejście ze wszystkich wymiarów do wymiaru Alex.

- Miłej zabawy bracie. Mam nadzieję że szybko nie zajmie ci otwarcie przejścia. Chcę popatrzeć jak cierpisz z powodu złamanego serca. - Rats zadowolony wpatrywał się w obraz znajdujący się w jego gabinecie.

Siema ludziska mam nadzieję że cieszycie się z tego rozdziału. Chciałam podziękować Laurentinaa za użyczenie postaci Lauren. Chciałam także powiedzieć że wraz z końcem wodogrzmotów moja opowieść także się kończy. Mam nadzieję że wyrazicie opinię na temat opowiadania. Jest to dla mnie motywujące, a czytając komentarze to zawsze na moich ustach gości uśmiech. Tak więc do następnego rozdziału ludziska :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro