Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~21~

~Dipper p.o.v~

Cała ulica była zniszczona. Starałem się odnaleźć ocalałych. W telewizorze usłyszałem informację, że to już czwarty dzień weirdmageddon'u. Nagle usłyszałem jak jakiś oczoperz się zbliża. Szybko przeskoczyłem przez płot i pobiegłem dalej. Zauważyłem centrum handlowe.

- Tam muszą ukrywać się ocalali. - Od razu tam pobiegłem. Kiedy tak biegłem zauważyła mnie głowa z wyrastająca ręką. Szybko uciekłem przed nią do środka budynku.

- Halo! Jest tu kto?! - Powoli zagłębiałem się w mrok budynku. Wszystko było zniszczone. W pewnym momencie zauważyłem oświetlony stolik, a na nim nachos.

- Ostatnie nachos na Ziemi. - Podniosłem je do góry. Zaraz zostałem złapany w pułapkę.

- Nachos mnie wykiwały. - Kiedy próbowałem się uwolnić, roślina obok poruszyła się, a ja ujrzałem twarz Wendy.

- Wendy zmieniłaś się w drzewnego potwora!

- Spokojnie Dipper to kamuflaż. Ojciec zamiast organizować wigilię zabierał nas do lasu na obóz przetrwania. - Wendy rzuciła siekierę, która przecięła siatkę w której byłem uwięziony. Od razu pobiegliśmy się ukryć.

~Lauren p.o.v~

Dziś niestety nie udało mi się sprawdzić domu Ratsa. Siedziałam w moim tymczasowym pokoju, kiedy przyszedł jakiś demon i zaprosił mnie na kolację. Od razu za nim poszłam do jadalni. Przy stole siedział Will i jakaś brązowowłosa dziewczynka. Miała może około sześciu lat.

- Hej Lauren! - Kiedy tylko mnie ujrzała zadowolona zaczęła machać w moją stronę ręką. Usiadłam na przeciwko niej. Kiedy spojrzałam w jej oczy zauważyłam,że nie są to typowo demoniczne oczy z pionową kreską zamiast źrenic, tylko ludzkie oczy. Miały one kolor ciemnej zieleni.

- Czy udało ci się dzisiaj czegoś dowiedzieć Lauren?

- Niestety ale nie.

- Rozumiem. Mam jednak nadzieję, że w końcu czegoś się dowiesz. - Do stołu zostały podane dania. Myślałam, że będą to jakieś potrawy z robaków, krwi czy innych obrzydliwych rzeczy, jednak były to zwykłe dania począwszy od rosołu, kończąc na schabowym z ziemniakami.

- Smacznego moje panie.

~Rose p.o.v~

Siedziałam na podłodze i obserwowałam jak demony grają w "spin the person". Naprawdę nie potrafiłam zrozumieć jak Alex nie przeszkadzała ich obecność. Ich wygląd niekiedy przyprawiał mnie o dreszcze. Wszyscy starali wyglądać na wesołych i zadowolonych z podbicia Wodogrzmotów, jednak w ich oczach było widać smutek. U stóp Billa siedział Oczoperz różniący się od pozostałych kolorem.

- Open up! This is police, time police! - Nagle drzwi zostały wyważone. Stała w nich jakaś czasowa policja, a za nimi lewitowało jakieś ogromne dziecko. Nie słuchałam o czym rozmawiali, jednak po chwili Bill zdezintegrował całą policję i dziecko czasu.

- Oh snap. He's kill Time Baby. - Po słowach Kryptosa wszyscy wrócili do zabawy. Postanowiłam powiedzieć Willowi co się stało.

- Gdzie to lusterko? - Szukając w plecaku lusterka natknęłam się na mój szkicownik. Otworzyłam go na ostatnim rysunku jaki zrobiłam. Na kartce widniała podobizna jakiejś indiańskiej dziewczyny. Miała długie proste włosy, a w nie włożone dwa ptasie pióra.

- Rose nie zajmuj się głupotami, tylko powiadom Willa o tym co się stało. - Skarciłam sama siebie a głos. Schowałam szkicownik do plecaka i z pomocą lustra skontaktowałam się z demonem.

~narrator p.o.v.~

Will siedział w fotelu przy kominku. Do salonu weszła Lauren. Usiadła naprzeciwko Willa i patrzyła na niego wyczekującym wzrokiem.

- O co chodzi Lauren?

- Kim jest Wiktoria? Nie ma oczu demona.

- Wiktoria jest człowiekiem. Kiedy była niemowlęciem jej matka ją porzuciła. Było to w jakimś innym wymiarze. Wtedy szalała niesamowita śnieżyca. Nukogo nie było w pobliżu. Płakała niemiłosiernie. Zrobiło mi się jej żal. Kiedy wziąłem ją w ramiona od razu się uspokoiła. Zabrałem ją ze sobą i postanowiłem wychować. Ona wie że jest człowiekiem, a ja demonem.

- Ale skoro jest człowiekiem to w końcu umrze.

- Powiedziałem jej, że kiedy będzie miała szesnaście lat sama zadecyduje czy chce być także demonem. - Lauren patrzyła zaskoczonym wzrokiem na smutną twarz Willa. Postanowiła zostawić go samego. Opuściła pokój i poszła w tylko sobie znanym kierunku.

~Dipper p.o.v~

Właśnie uciekaliśmy przed Gideonem i jego sługusami.

- Wendy uważaj na bańki szaleństwa! - Waśnie wjechaliśmy w trzy takie bańki pod rząd. To było naprawdę straszne.

- Dipper trzymaj się, skaczemy przez urwisko! - Wendy wcisnęła gaz do dechy i przeskoczyliśmy urwisko. Obok nas pojawiła się zakapturzona postać.

- Witajcie misiaki.

-Soos! - Od razu przybiłem z nim żółwika. Mieliśmy właśnie całą trójką iść uwolnić Mabel. Jednak zanim skierowaliśmy się do więzienia Mabel otoczyli nas.

- Gideon jeśli kochasz Mabel to pozwól nam ją uwolnić. Na pewno wtedy będzie patrzyła na ciebie przychylniej.

- Tak uważasz Dipper?

- Bill jest mistrzem kłamstw. Nieważne co ci obiecał i tak tego nie spełni. - Gideon rzucił w moją stronę klucz.

- Chłopaki jedziemy pokonać Billa. - Wszyscy zawrócili i pojechali w stronę fortecy demona. My za to pobiegliśmy do bańkowego więzienia Mabel.

- Robimy to dla Mabel. - Wszyscy zgodziliśmy się jednogłośnie. Otworzyliśmy kłódkę i weszliśmy do bańki nie wiedząc co nas czeka.

Witajcie moi mili. Wybaczcie że rozdział nie pojawił się tydzień temu ale niestety w dzień kobiet oberwałam piłka w głowę na wf i przez trzy dni byłam w szpitalu, i po powrocie nie potrafiłam zebrać myśli by napisać ten rozdział. Dedykuję ten rozdział wszystkim moim czytelnikom. To do zobacznia w następnym rozdziale ludziska.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro