~21~
~Dipper p.o.v~
Cała ulica była zniszczona. Starałem się odnaleźć ocalałych. W telewizorze usłyszałem informację, że to już czwarty dzień weirdmageddon'u. Nagle usłyszałem jak jakiś oczoperz się zbliża. Szybko przeskoczyłem przez płot i pobiegłem dalej. Zauważyłem centrum handlowe.
- Tam muszą ukrywać się ocalali. - Od razu tam pobiegłem. Kiedy tak biegłem zauważyła mnie głowa z wyrastająca ręką. Szybko uciekłem przed nią do środka budynku.
- Halo! Jest tu kto?! - Powoli zagłębiałem się w mrok budynku. Wszystko było zniszczone. W pewnym momencie zauważyłem oświetlony stolik, a na nim nachos.
- Ostatnie nachos na Ziemi. - Podniosłem je do góry. Zaraz zostałem złapany w pułapkę.
- Nachos mnie wykiwały. - Kiedy próbowałem się uwolnić, roślina obok poruszyła się, a ja ujrzałem twarz Wendy.
- Wendy zmieniłaś się w drzewnego potwora!
- Spokojnie Dipper to kamuflaż. Ojciec zamiast organizować wigilię zabierał nas do lasu na obóz przetrwania. - Wendy rzuciła siekierę, która przecięła siatkę w której byłem uwięziony. Od razu pobiegliśmy się ukryć.
~Lauren p.o.v~
Dziś niestety nie udało mi się sprawdzić domu Ratsa. Siedziałam w moim tymczasowym pokoju, kiedy przyszedł jakiś demon i zaprosił mnie na kolację. Od razu za nim poszłam do jadalni. Przy stole siedział Will i jakaś brązowowłosa dziewczynka. Miała może około sześciu lat.
- Hej Lauren! - Kiedy tylko mnie ujrzała zadowolona zaczęła machać w moją stronę ręką. Usiadłam na przeciwko niej. Kiedy spojrzałam w jej oczy zauważyłam,że nie są to typowo demoniczne oczy z pionową kreską zamiast źrenic, tylko ludzkie oczy. Miały one kolor ciemnej zieleni.
- Czy udało ci się dzisiaj czegoś dowiedzieć Lauren?
- Niestety ale nie.
- Rozumiem. Mam jednak nadzieję, że w końcu czegoś się dowiesz. - Do stołu zostały podane dania. Myślałam, że będą to jakieś potrawy z robaków, krwi czy innych obrzydliwych rzeczy, jednak były to zwykłe dania począwszy od rosołu, kończąc na schabowym z ziemniakami.
- Smacznego moje panie.
~Rose p.o.v~
Siedziałam na podłodze i obserwowałam jak demony grają w "spin the person". Naprawdę nie potrafiłam zrozumieć jak Alex nie przeszkadzała ich obecność. Ich wygląd niekiedy przyprawiał mnie o dreszcze. Wszyscy starali wyglądać na wesołych i zadowolonych z podbicia Wodogrzmotów, jednak w ich oczach było widać smutek. U stóp Billa siedział Oczoperz różniący się od pozostałych kolorem.
- Open up! This is police, time police! - Nagle drzwi zostały wyważone. Stała w nich jakaś czasowa policja, a za nimi lewitowało jakieś ogromne dziecko. Nie słuchałam o czym rozmawiali, jednak po chwili Bill zdezintegrował całą policję i dziecko czasu.
- Oh snap. He's kill Time Baby. - Po słowach Kryptosa wszyscy wrócili do zabawy. Postanowiłam powiedzieć Willowi co się stało.
- Gdzie to lusterko? - Szukając w plecaku lusterka natknęłam się na mój szkicownik. Otworzyłam go na ostatnim rysunku jaki zrobiłam. Na kartce widniała podobizna jakiejś indiańskiej dziewczyny. Miała długie proste włosy, a w nie włożone dwa ptasie pióra.
- Rose nie zajmuj się głupotami, tylko powiadom Willa o tym co się stało. - Skarciłam sama siebie a głos. Schowałam szkicownik do plecaka i z pomocą lustra skontaktowałam się z demonem.
~narrator p.o.v.~
Will siedział w fotelu przy kominku. Do salonu weszła Lauren. Usiadła naprzeciwko Willa i patrzyła na niego wyczekującym wzrokiem.
- O co chodzi Lauren?
- Kim jest Wiktoria? Nie ma oczu demona.
- Wiktoria jest człowiekiem. Kiedy była niemowlęciem jej matka ją porzuciła. Było to w jakimś innym wymiarze. Wtedy szalała niesamowita śnieżyca. Nukogo nie było w pobliżu. Płakała niemiłosiernie. Zrobiło mi się jej żal. Kiedy wziąłem ją w ramiona od razu się uspokoiła. Zabrałem ją ze sobą i postanowiłem wychować. Ona wie że jest człowiekiem, a ja demonem.
- Ale skoro jest człowiekiem to w końcu umrze.
- Powiedziałem jej, że kiedy będzie miała szesnaście lat sama zadecyduje czy chce być także demonem. - Lauren patrzyła zaskoczonym wzrokiem na smutną twarz Willa. Postanowiła zostawić go samego. Opuściła pokój i poszła w tylko sobie znanym kierunku.
~Dipper p.o.v~
Właśnie uciekaliśmy przed Gideonem i jego sługusami.
- Wendy uważaj na bańki szaleństwa! - Waśnie wjechaliśmy w trzy takie bańki pod rząd. To było naprawdę straszne.
- Dipper trzymaj się, skaczemy przez urwisko! - Wendy wcisnęła gaz do dechy i przeskoczyliśmy urwisko. Obok nas pojawiła się zakapturzona postać.
- Witajcie misiaki.
-Soos! - Od razu przybiłem z nim żółwika. Mieliśmy właśnie całą trójką iść uwolnić Mabel. Jednak zanim skierowaliśmy się do więzienia Mabel otoczyli nas.
- Gideon jeśli kochasz Mabel to pozwól nam ją uwolnić. Na pewno wtedy będzie patrzyła na ciebie przychylniej.
- Tak uważasz Dipper?
- Bill jest mistrzem kłamstw. Nieważne co ci obiecał i tak tego nie spełni. - Gideon rzucił w moją stronę klucz.
- Chłopaki jedziemy pokonać Billa. - Wszyscy zawrócili i pojechali w stronę fortecy demona. My za to pobiegliśmy do bańkowego więzienia Mabel.
- Robimy to dla Mabel. - Wszyscy zgodziliśmy się jednogłośnie. Otworzyliśmy kłódkę i weszliśmy do bańki nie wiedząc co nas czeka.
Witajcie moi mili. Wybaczcie że rozdział nie pojawił się tydzień temu ale niestety w dzień kobiet oberwałam piłka w głowę na wf i przez trzy dni byłam w szpitalu, i po powrocie nie potrafiłam zebrać myśli by napisać ten rozdział. Dedykuję ten rozdział wszystkim moim czytelnikom. To do zobacznia w następnym rozdziale ludziska.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro