~12~
Gdy Mabel i Alex weszły do pokoju, ujrzały całujących się Dippera i Pacyfikę. Dziewczyna od razu pobiegła do brata i przyjaciółki, i ich przytuliła.
- Gratulacje Dipper. I takie małe pytanie. Gdzieś ty przepił swoją czapkę? - Dipper nie miał na głowie swojej biało-niebieskiej czapki z daszkiem. Nagle nad jego głową zaczął unosić się cylinder Billa.
- Co to ma być? - Świat stał się szary. Alex i mało co nie wybuchła ze złości.
- Haha haha. - Dipper nie mógł nic powiedzieć, bo cały czas się śmiał.
- Jak śmiałeś brać, a do tego założyć moje ubrania! - Alex wybuchła wkurzona i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Bill lewitował ubrany w damskie ubrania Alex. Demon zakłada na swoją głowę czapkę Pinetree i znika. Wszyscy budzą się.
- Co to miało być? - Pacyfika z lekkim niepokojem patrzyła na każdego z nas. Dipper jedynie przytulił ją do siebie i zapewniał, że nic jej nie grozi ze strony Billa.
- To co Pacyfika dasz mi jeszcze tydzień? - Dziewczyna cicho się zgodziła, tak by nikt ich nie usłyszał.
- Ja idę coś zjeść. - Alex poszła do kuchni i zaczęła robić tosty.
- Alex czy cię pogrzało? Wyjadać jedzenie z lodówki o tej porze?
- Nie wujku Stanku. Waddles też chcesz coś?
- Oink, oink. - Dziewczyna dała śwince kolbe kukurydzy, a sama zaczęła jeść tosty.
~Bill p.o.v~
Siedziałem w salonie swojej rezydencji. Nudziło mi się, a niestety 8-ball gdzieś wyjechał. W końcu postanowiłem pójść do tego szczura. Zabrałem szachownicę i pionki, po czym skierowałem się do lochów.
- Witaj braciszku. Co cię tu sprowadza?
- Nie mam co robić, więc postanowiłem zagrać z tobą w szachy. - Zaczęliśmy grę. Nie wiem czemu ale starałem się nie stracić hetmana.
- Przecież możesz go poświęcić. Jak stracisz tego to zdobędziesz nowego. Życie jest jak gra w szachy. Musisz coś poświęcić by móc osiągnąć cel.
- Lepiej trzymaj łapy precz od złoto okiej. Bo inaczej zniszczę cię całkowicie. - Gdy wykonałem ruch, Rats zbił mojego hetmana. Wiedziałem, że coś planuje. Zapewne to jak zabić moją ukochaną. Postanowiłem dokończyć grę i iść zdala od tego idioty.
~Alex p.o.v~
Wszyscy już spali, a ja dalej nie mogłam usnąć. Jednak w pewnym momencie poczułam jak Waddles kładzie się obok mnie. Przytuliłam sześciokilowca i w końcu usnęłam. Wydawało mi się jakbym obserwowała Billa i Ratsa grających w szachy. Musieli o czymś rozmawiać jednak słowa nie docierały do mnie.
- Kiedy masz zamiar jej to dać?
- Nietwój interes.
- Lepiej się spiesz zanim ją zabije, lub co innego jej zrobię. - Ostatnie co zauważyłam, to szatański uśmiech Ratsa.
- Oink? - Zauważyłam jak Waddles patrzy na mnie zatroskanym wzrokiem. Pogłaskałam go po głowie i poszłam spać. Cały czas zastanawiałam się o co chodziło temu szczurowi.
~Waddles p.o.v~
Oink. Oink, oink. Oink. Oink, oink. Oink. Oink, oink. Oink. Oink, oink. Oink. Oink, oink. Oink. Oink, oink.
- Oink?
~narrator p.o.v~
Mniej więcej Waddles mówił: Właśnie śniłem o tym jak z Mabel bawimy się, kiedy Alex zaczęła niespokojnie ruszać ręką. Gdy na nią spojrzałem ona się obudziła.
- Wszystko w porządku? - Waddles zapytał się dziewczyny po czym ta pogłaskała go i poszła dalej spać.
~Dipper p.o.v~
Z samego rana postanowiliśmy zagrać w butelkę. Tym razem ja kręciłem. Wypadło na Alex. Ta oczywiście chciała wyzwanie.
- Ubierz się jak Bill. - Bez słowa wyszła z pokoju. Zabrała po drodze jeszcze jakieś ciuchy. Kiedy wróciła wyglądała jak żeńska wersja Billa.
~time skip~
Właśnie z dziewczynami szukałyśmy polany jednorożców. Po dotarciu Grenda zaintonowała swoim basem jakąś pieśń i przejście do krainy jednorożców było przed nami. Gdy weszłyśmy powitał nas jednorożec.
- Nazywam się Celestabellebethabelle. Jestem ostatnia z mojego rodu. Wejdzicię śmiało, tylko buty zdejmujemy. - Cuksa, Grenda i Mabel zdjęły buty, a ja i Wendy miałyśmy to gdzieś.
- Buty. Macie je zdjąć. - Cicho westchnęłam i zdjęłam moje trampki.
~Bill p.o.v~
Szykowałem właśnie kolację. Niestety 8-ball gdzieś wyjechał i nie miał mi kto pomóc. Udało mi się przygotować kilka dań, a także udekorować salon. Po kilku ciężkich godzinach wszystko było gotowe. Teraz wystarczy tylko czekać, aż złoto oka uśnie.
~Alex p.o.v~
Wróciliśmy wszystkie z wyprawy. Miałyśmy na sobie parę siniaków oraz krew jednorożców. Mabel oddała włosy wujkowi, a ja poszłam na górę. Umyłam się i poszłam spać. Mimo ochrony Bill odwiedził mój sen. Był ubrany elegancko.
- Kolacja już czeka. - Podał mi rękę i ponownie przeniósł mnie do swojego salonu. Wszystko było przepiękne. Nagle poczułam jak demon przyciąga mnie do siebie i całuje namiętnie. Oddałam pocałunek. W końcu gdy oderwaliśmy się od siebie zasiedliśmy do kolacji. Co jakiś czas popijałam czerwone wino. Bill za to uśmiechał się do mnie tajemniczo.
- Wiesz jaki jest jutro dzień ukochana?
- Dwudziesty sierpnia co oznacza...
- Twoje urodziny. Jednak już dziś chciałbym ci wręczyć prezent.
- O czym ty mówisz? - Demon jednak nie pozwolił bym zadała mu więcej pytań, więc uciszył mnie pocałunkiem. Nagle zaczęła grać muzyka. Oboje zaczęliśmy tańczyć. Oboje przytulaliśmy się do siebie w tańcu. Gdy zabrzmiały ostatnie takty muzyki Bill uklęknął przede mną. Mocno mnie to zdziwiło. W jego dłoni pojawiło się jakieś pudełko.
- Alex Wiktorio Falls czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie? - W tym momencie zapewne wiele osób by stwierdziło, że jestem za młoda. Mam zaledwie piętnaście, a raczej szesnaście lat. Jednak wiedziałam, że będę żyła jeszcze trzysta lat. Więc co mi szkodzi bym zgodziła się teraz.
- Tak Bill. Zgadzam się. - Bill założył pierścionek, a po moich policzkach spływały łzy szczęścia. Bill pocałował mnie namiętnie, a ja zarzuciłam mu ręce za szyję. Nic nie mogło zepsuć tej chwili. Nawet wszyscy znajomi Billa, którzy robili nam zdjęcia i krzyczeli z radości.
I jak rozdział? Może być czy raczej był to jeden z najgorszych rozdziałów ever? Macie także zdjęcie Ratsa. Czekam na wasze komentarze ludziska i wesołego sylwka wam życzę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro