Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10 Sylwia


Sylwia


Minęło kilka dni, a ja nie widziałam się z nim od naszej kłótni.  Piszę mi smsy i daję mi czas, którego potrzebuję. Dziś jestem  w pracy i siedzimy z moją wspólniczką Dagą nad fakturami. Daga ma 30 lat i znamy się od 6 lat. To wspaniała dziewczyna ,tylko nie ma szczęścia do facetów podobnie jak ja. Jest blondynką o niebieskich oczach i nie raz widziałam jak mężczyzni zwracają na nią uwagę. Tylko,że zawsze jej znajomości kończą się zerwaniem, a pozniej wypłakuje mi się. Udaję twardą i niedostępną, ale tak naprawdę jest słodką dziewczyną i potrzebuję silnego faceta, który się jej nie boi.

-Sylwia jak Ci się układa? Łukasz się odzywał?- spojrzałam na nią i tylko westchnęłam.

-Tak piszę do mnie , że nie odpuści. Zobaczymy jak się do skończy.- uśmiechnęła się do mnie

- Albo kopniesz go w tyłek albo będziecie się pieprzyć na zgodę!- wykrzyknęła zadowolona. Och te jej pomysły i niewyparzony język.

-Dagmaro Wysocka uspokój się!!-  pokazała mi język małpa jedna. - och bardzo dojrzałe Daga - powiedziałam i śmiałyśmy się na całego. 

Usłyszałyśmy pukanie i weszła jedna z kelnerek. Zmarszczyła brwi i się nam przyglądała , pewnie wyglądałyśmy dziwnie. Powiedziała ,że jakiś przystojniak szuka szefowej kawiarni i wyszła. Spojrzałyśmy na siebie, ale Daga odezwała się pierwsza.

-Idę sprawdzić o co chodzi. Przecież jestem szefową ,więc chodzi o mnie.

-Ja też nią jestem wredna małpo!- krzyknęłam na nią ,ale ona była już przy drzwiach.

-Byłam pierwsza!- i już jej nie było. Wariatka z niej. Uśmiechałam się i zajęłam  fakturami. Po chwili usłyszałam jak krzyczy na kogoś. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam ,że jest wkurzona i wydziera się na całe gardło.

-Ty kretynie przecież mówię ,że jestem szefową!- usłyszałam męski głos i wydawało mi się ,że go znam.

-Jasne kotku ..... Zawsze możesz o tym pomarzyć i poudawać gdy Twoja szefowa nie widzi. Tak się składa ,że ją znam i wygląda zupełnie inaczej niż Ty, więc daruj sobie.- była aż czerwona ze złości i już się zamierzała, aby go uderzyć. Szybko podeszłam do niej ,gdy ona nadal nie ustępowała;

-Co za kompletny dupek! Wynoś się stąd! Słyszysz!- spojrzałam na faceta i już wiedziałam do kogo należy. To był Michał ,kolega Łukasza.

-Daga uspokój się. Znam tego faceta.- patrzyła na mnie i chyba nie rozumiała.

-A widzisz kotku ,kłamstwo ma krótkie nogi. Doigrałaś się!- a ten dalej swoje i jeszcze bardziej ją drażni. Mierzyła go wściekłym wzrokiem. Odwróciłam sie do niego;

-Witaj Michał.

-Hej ratowniczko.- podał mi ręke i pocałował w policzek. Rzeczywiście przystojniak z niego . Wysoki brunet , niebieskie oczy ,miał na sobie jeansy i koszulkę.

-Poznaj moją wspólniczkę ,również szefową jak ja Dagmarę. - teraz on był w szoku i patrzył raz na mnie raz na nią. Daga uśmiechnęła się do niego z wyższością.

-I komu jest teraz głupio ważniaku?!- zaczęłam się z nich śmiać. Jeden lepszy od drugiego.

-Wybacz kotku, mój błąd.- zwrócił się do niej i trochę się uspokoili.

-Daga to jest Michał , kolega Łukasza.- przyjrzała mu się od góry do dołu.

-Niezłe ciasteczko tylko szkoda , ze taki kretyn!-  o mój Boże! Kiedyś zgubi ją ten jej niewyparzony język. Za dużo spędza czasu w towarzystwie naszego przyjaciela. Teraz on posłał jej uśmiech zmiękczający kobiety.

-Też jesteś niezła kotku. Tylko ja dziś do innej szefowej przyszedłem. - Spojrzał na mnie

-Chciałem z Tobą pogadać o Łukaszu , bo od niego niczego się nie mogę dowiedzieć. Chodzi po firmie wkurzony i nie można z nim się dogadać. Pokłóciliście się?- przeprosiłam Dagmarę i zaprowadziłam go do biura.

-Michał, nie wiem co mam Ci powiedzieć.- zaczęłam niepewnie.

-Prawdę.- odpowiedział zdecydowanie i patrzył mi w oczy.

-Ok. Poznałam Izę. - tylko tyle mu powiedziałam, ale on chyba nie zrozumiał  w czym rzecz.

-I co? Przeszkadza Ci to ,że ma dziecko? Znamy się z Łukaszem od szkoły i to bardzo dobry facet i najlepszy ojciec. Nie zależy Ci na nim?- dlaczego to takie trudne. Sama nie wiem, chciałam z nim być szczera.

-Bardzo mi na nim zależy ,a jego córeczka jest wspaniała. -zmarszczył brwi i wstał. Zaczął chodzić po biurze.

-Więc w czym rzecz, bo nie rozumiem?

-W tym,że mnie okłamał! Nie powiedział mi o córce, a sama przypadkowo ją poznałam. Tak nie robi uczciwy facet! -krzyknęłam , bo wszystko do mnie wróciło. Poczułam znowu łzy i byłam zła na siebie  za tą słabość. Ukucnął obok mnie.

-Sylwia , nie wiem jak  to zrobiłaś ,ale zawróciłaś mu w głowie. Nie był święty, ale się zmienił i chce mieć rodzinę. Myślę ,że bał się Ci o tym powiedzieć. Widziałem jak kobiety reagują na dziecko. - nie rozumiałam o czym on mówi? Jak można nie pokochać takiej księżniczki? Moje serce już skradła.

-Ja potrzebuje kogoś, komu mogę zaufać Michał. To dla mnie bardzo ważne. Ale przemyślę to wszystko jeszcze raz.

-Dziękuję, daj mu szansę.- wstał i się pożegnał.

Siedziałam dalej na swoim miejscu i myślałam o tym wszystkim. Może reaguje zbyt przesadnie? Znamy się krótko to prawda i może nie zdążył mi powiedzieć? Miałam mętlik w głowie.


2 godziny pózniej siedziałam za lada, gdy zobaczyłam jak wchodzi kurier z czymś kolorowym.

-Przesyłka dla pani Sylwii Kamińskiej.- a to co pomyślałam, nie mam dziś urodzin.

-To ja.- postawił na ladzie i zobaczyłam ,że to bukiet. Tylko, że nie taki zwykły, a zrobiony z owoców.

Był cudowny. Uśmiechałam się jak wariatka . Podpisałam papiery i skosztowałam truskawki. Mmmm pyszne. Wyjęłam małą kopertę i przeczytałam podpis:

Skarbie wybraliśmy ten bukiet dla Ciebie z Izą. Może zrobimy razem następną sałatkę?


Wariat! Pamiętał ,że lubię proste rzeczy i o tym ,że robiłam sałatkę z jego córką. Wzięłam koszyk i zaniosłam do biura. Daga spojrzała na mój prezent i już była przy mnie i się zajadała.

-Od kogo dostałaś takie cudo? Czyżby zabrakło kwiatków w całym Toruniu?- wiedziałam ,że się ze mną droczy, wiec chciałam jej dokuczyć. Widziałam , że Michał wpadł jej w oko, a gdy tylko wyszedł wypytywała mnie o niego.

-To od Michała.- aż zbladła.

-J.. jak... jak to?-ledwo powstrzymywałam się, aby nie zaśmiać.

-Pomyślał , że skoro nie wyszło mi z Łukaszem ,to on spróbuje- przyglądałam się jak przepływa przez nią zdziwienie ,a pózniej złość. Zacisnęła pieści.

-Co za kretyn! To po co wziął mój numer telefonu?- krzyknęła, a ja głośno się zaśmiałam.Przyjrzała mi się ,a pozniej zmarszczyła brwi. Podeszła do bukietu i wyjęła kopertę. Gdy przeczytała odezwała się

-Jak mogłaś to zrobić?! Ty nazywasz siebie moją przyjaciółką? Zołza z Ciebie!- po chwili obie się śmiałyśmy.

-Naprawdę wziął Twój numer? - zapytałam, a ona przytaknęła. ,Nieśmiała Daga a to nowość! Musiałam to wykorzystać.

-Mogę być Twoją druhną na ślubie? A będziesz się z nim pieprzyć teraz czy poczekasz do ślubu?

-Zamknij się Sylwia!!!!.- powiedziała zadowolona z siebie i wyszła.

Wyszłam wieczorem z kawiarni i zobaczyłam ,że ktoś na mnie czeka. Była to Iza ,a za nią stało ogromne pudełko z kokardą.


Podeszłam do niej i wzięłam na ręce. Przytuliła się do mnie

-Hej księżniczko. Skąd się tu wzięłaś? I gdzie Twój tata?- przysunęła się bliżej i wyszeptała mi na ucho

-Ciociu tata chowa się za pudełkiem ,ale powiedział,że nie wyjdzie aż otworzysz prezent i dasz mu buziaka- miała iskierki w oczach. Och ten sprytny tatuś pomyślałam. Co on znowu wymyślił?

-Ok. A pomożesz mi?- szybko przytknęła i ją uniosłam ,oby miałam łatwy dostęp.

-Raz .... dwa...trzy....- pociągnęłyśmy za wstążkę i pomału otworzyłyśmy pudełko. Wyleciało z niego mnóstwo różowych balonów. Spojrzałyśmy jak lecą w góre ,a Iza aż piszczała z radości. Ja tez głośno się śmiałam i wtedy zobaczyłam Łukasza. Stał i nam się przyglądał. Iza go zauważyła

-Tatusiu widziałeś?-krzyknęłam do niego.

-Tak kochanie, widziałem. - patrzył mi w oczy i się uśmiechał. A ja poczułam wtedy,że naprawdę Go kocham. Skradł moje serce tak jak jego córka.

-Ciociu ,to teraz dasz buziaka dla taty?- patrzyła na mnie tymi ciemnymi oczkami i była słodka. Dałam jej buziaka w policzek i postawiłam. Łukasz podszedł do mnie i dotknął policzka.

-Przepraszam..-tylko tyle powiedział ,a ja szybko go pocałowałam. Czułam się jak zawsze bezpieczna przy nim. Po chwili odsunęłam się i wzięłam go za rękę.

-Ja też przepraszam i dziękuje za prezenty.- wyszeptałam patrząc mu w oczy.

-Pojedziesz z nami do domu? Do naszego domu?- patrzęliśmy na siebie i nie mogłam oderwać wzroku.

-Oczywiście ,że tak.

-Super!!!- krzyknęła mała księżniczka i poszliśmy do samochodu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: