Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7 Sylwia

Sylwia


-Gdzie są Twoi rodzice?- zapytał i mnie przytulił.

-Już nie żyją. Zginęli w wypadku samochodowym.- odpowiedziałam i wróciły wspomnienia.

- Kiedy to było?-spojrzałam na niego przez łzy. Chciałam powiedzieć mu prawdę. Aby wiedział , że mój świat wcale nie jest idealny.

- Tak naprawdę nigdy ich nie było. Zawsze pracowali od rano do nocy. Ja siedziałam sama albo z surową opiekunką, gdy byłam mała. Kiedy skończyłam 18 lat ,wyjechałam z domu i więcej ich nie widziałam.- widziałam zaskoczenie na jego twarzy. Każdy tak reagował. Zawsze jestem uśmiechnięta, ale to często maska za która się kryje.

-Jak....dlaczego?- widziałam , że nie rozumie.

-Moi rodzice byli bardzo surowi. Musiałam prosto ze szkoły wracać do domu i siedzieć w swoim pokoju. Czytałam tam książki i słuchałam muzyki, bo tylko to można było mi robić. Nie spotykałam się z nikim. To był koszmar. Dlatego nie lubię tej elegancji i sztywniactwa.-teraz zamiast smutku poczułam złość na wspomnienie tamtych lat, gdy była odludkiem i dzieci się ze mnie śmiały.

-Jak poznałaś Kamila? - wiedziałam ,że cięzko mu było zadać to pytanie.

-Gdy miałam 18 lat i uciekłam z domu. Jakiś czas błąkałam się bez celu. Miesiąc pózniej zobaczyłam ogłoszenie , że ktoś poszukuje kelnerki. To był Kamil, miał swoją restauracje i hotel. Zatrudnił mnie, dał mi szanse na normalne życie. Nigdy mu tego nie zapomnę!- usiadłam i zapatrzyłam się w dal.

-Pomógł Ci?

-On mnie uratował.  Jest dla mnie jak brat. Starszy brat i dlatego jest taki opiekuńczy.- czasami go nie rozumiałam, ale i tak był dla mnie bardzo ważny. Był rodziną , której nie miałam.

-Rozumiem. A jak to się stało, że masz swoją kawiarnie?- uśmiechnęłam się z goryczą.

-Otrzymałam spadek po śmierci rodziców. Na początku go nie chciałam , ale Kamil przekonał mnie , że powinnam go wykorzystać skoro mi się należy. I tak powstała kawiarnia.- opowiedziałam mu.

-Chciałbym być dla Ciebie kimś ważnym , może nawet najważniejszym. Jesteś silną kobietą, ale każdy potrzebuje wsparcia.- spojrzałam na niego i się przytuliłam. Chciałabym, aby tak było zawsze. Żebym czuła się bezpieczna tak jak teraz.

-Też bym tego chciała.- dotknęłam jego policzka i spojrzałam mu w oczy, aby widział ,że mówię szczerze.

-Więc mi pozwól i mi zaufaj.- pochylił się, aby mnie pocałować, ale zrobiłam unik i pobiegłam przed siebie.

-To mnie złap!- wiedziałam, że mnie złapie, ale chciałam żeby atmosfera zrobiła się lżejsza, więc jak zwykle zrobiła coś spontanicznie. Śmiałam się na całego i biegłam ile sił przez trawę, aż poczułam jak łapie mnie w pasie i  podnosi do góry. Po chwili przerzucił mnie przez ramię jak worek ziemniaków.

-Jaskiniowiec. Zabierzesz mnie do jaskini?-uderzyłam go w tyłek.

-Zawsze Cię złapie! Nie pozwolę Ci odejść skarbie!- gdy mnie postawił założył mi włosy za ucho, a pózniej pocałował. Mocno i zdecydowanie. To była obietnica.

-Spędz ze mną noc, chciałabym żeby ta noc jeszcze się nie skończyła.-powiedziałam patrząc mu w oczy i czekałam na jego decyzje.

-Zdecydowanie ta noc jeszcze się nie skończy!-odpowiedział z uśmiechem.

Zebraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy do samochodu. Pojechaliśmy do mojego mieszkania. Nie jest zbyt duże, bo ma 2 pokoje kuchnie i łazienke, ale dla mnie wystarczy. Widziałam jak ogląda fotografie, na których jestem z przyjaciółmi.

-Chcesz coś do picia?- zaproponowałam i poszłam do kuchni.

- Chce Ciebie i tylko Ciebie skarbie!- podszedł do mnie, a ja zaprowadzilam go do sypialni.

Dotykał mnie powoli jakby chciał mnie poznać kawałek po kawałku. Całowaliśmy sie i powoli zdejmowaliśmy ubranie. Czułam jak powoli rozpina mi zamek sukienki a po chwili opada ona na podłogę. Zostałam w bieliznie i szpilkach.

-Jesteś piękna.- wyszeptał mi przy uchu.

Położył mnie delikatnie na łóżku i całował mnie po szyi, obojczyku, za uchem . Czułam bardzo przyjemnie dreszcze więc nie mogłam sie powstrzymać i zaczęłam odpinać mu koszule. Ręce lekko mi drżały i widziałam ,że uśmiecha się na ten fakt. Położył się obok mnie i czułem jego ręce na całym ciele. Odpiął mi stanik a pózniej rzucił go za siebie. Widziałam pożądanie w jego oczach i czułam sie piękna. Kochaliśmy się bardzo długo i nigdy wcześniej nie czułam się taka szczęśliwa. Leżąc przytulona do niego zrozumiałam, że otwierając na przed nim ,zburzył część muru którym się ogrodziłam. Słyszałam,że oddycha już równo, więc widziałam , że śpi ale mimo to mocno mnie przytulał. Pocałowałam go w policzek i wyszeptałam:

-Proszę nie skrzywdz mnie.- po chwili sama zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: