Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tom 2 ~9~

~Dipper p.o.v~

Właśnie razem z całą ekipą uciekaliśmy przed jakimś dziwnym potworem. Nigdy takiego nie widziałem w dzienniku trzecim. Kiedy jeszcze się ukrywaliśmy zdążyłem wykonać szkice tego potwora. Jednak jak się okazało miał bardzo dobry węch.

- Dipper szybko! - Spojrzałem na Mabel, która mnie pośpieszała. Pewno zastanawiacie się jak do tego doszło. A więc...

*retrospekcja*

Graliśmy właśnie w butelkę. Oczywiście musiało wypaść na mnie, kiedy Mabel zakręciła butelką.

- Wyzwanie. - Zanim zdążyła zapytać rzuciłem odpowiedź.

- Spędź siedem minut z Wendy w szafie. Chodźcie. - Z lekkim zaskoczeniem skierowałem się za sister do szafy. Szafa była dość przestronna więc każde z nas usiadło w osobnym kącie.

- A więc jak układa ci się z Pacyfiką?

- Bardzo dobrze. Zmieniła się też po weirdmageddon'ie. Nie jest już tak zadufana i samolubna. Jutro mamy się spotkać. - Mimo ciemności udało mi się ujrzeć uśmiech dziewczyny.

- A ty masz kogoś na oku? - Dziewczyna pokręciła głową przecząco.

- Od kiedy zerwałam z Robbie'm nie rozglądałam się za nikim innym. Ale powiem ci że kibicuje mu i Tambry w tym związku. - Nagle drzwi od szafy otworzyły się, a my wróciliśmy do pozostałych. Kiedy zakręciłem butelką wypadło na Thompson'a. Jako że wybrał wyzwanie, na żarty kazałem mu wyczarować psa.

- Uważajcie. Czary mary, cztery gary niech pojawi się ty pies brunatny. - Wszyscy zaczęliśmy się śmiać kiedy nagle za chłopakiem otworzył się fioletowo-czerwony portal. Wyskoczyła z niego istota przypominająca psa. Mierzyła 153 centymetry w kłębie, a jego sierść była czarna z przebłyskami rdzawoczerwonych plam, a oczy czerwone.

- Boże ale jedzie siarką. - Moja sister zakryła twarz rękawem swetra. Nagle potwór nas zauważył i zaszczekał. Od tego dźwięku stanęły mi dęba wszystkie włoski na karku.

- Wiejemy do auta! - Wszyscy rzucili się do ucieczki. Niestety bestia pognała za nami. Na szczęście wszyscy zdążyliśmy wsiąść do auta. Thompson naciskał pedał gazu, byśmy zdążyli dojechać do chaty.

- On dalej nas goni bro.

- Thompson co jest z autem? - Poczuliśmy jak auto zaczyna szarpać i zatrzymuje się. Dalej musieliśmy biec. Zostały nam niecałe dwa kilometry.

*koniec retrospekcji*

Jak burza wpadliśmy do domu. Po schodach wbiegł Bill. Spojrzał na nas zaskoczony.

- Co się stało? - Zanim zdążyłem odpowiedzieć ktoś mnie uprzedził.

- Jakiś potwór nas goni! - Usłyszałem krzyk Tambry. W ręce demona pojawił się ogień, a on sam dosłownie wyleciał na dwór. Usiedliśmy na kanapie i czekaliśmy. W tym samym czasie pojawili się pozostali domownicy.

- Dipper co się stało? - Mabel lekko zdezorientowana przytuliła się do wujka Stanka.

- Jakaś istota nas goniła. - Szybko odpowiedziałem wujkowi.

- Niczego nie ma na dworzu, jednak da się wyczuć że był tam wcześniej portal. - Do pokoju wszedł Bill.

- Mam szkic jak wyglądał. - Podałem Billowi dziennik pierwszy. Wujek Ford także spojrzał na dziennik.

- Jakim cudem pojawił się tutaj?

- Graliśmy w butelkę i Thompson miał za zadanie udawać że wyczarowywuje psa kiedy nagle otworzył się portal i z niego wyskoczył ten potwór. - Zaczęła tłumaczyć Wendy. Bill zmarszczył brwi i oddał dziennik.

- Ten potwór to Piekielny Ogar. Jeden z demonów z wymiaru 685.

- Ale co on tu robił?

- Prawdopodobnie portal otworzył się przez przypadek. Na szczęście portal znów się otworzył i zabrał go do jego wymiaru. - Odparł spokojnie Bill. Jednak wydawało mi się że coś go trapi. Porozmawiam z nim jutro rano.

- Dobra dzieciaki to przenocujecie u nas w salonie. Róbcie co chcecie, tylko nie hałasujcie. Jeszcze do dziś znajduję jakieś części zombiaków w tym domu, a nie chcę kolejnych. - Kiedy tylko Stanek wspomniał o zombie moja sister spojrzała na mnie. Posłałem jej uśmiech i telepatycznie zapowiedziałem że nie mam zamiaru robić powtórki z tamtego incydentu. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy że idziemy spać. Bill podrzucił nam śpiwory, koce i poduszki.

- Jakim cudem cudem w twojej ręce pojawił się ten ogień? Do tego dosłownie wyleciałeś z tego pokoju. - Czyli jednak mimo wszystko zauważyli to. Bill patrzył niepewnie na nich.

- Bo jestem demonem. To ja rozpętałem weirdmageddon. - Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, jedynie ja, Mabel i Wendy spojrzeliśmy na siebie. Z tego grona tylko my znaliśmy prawdę.

- Czyli to ty jesteś tym walniętym nachosem? - Usłyszałem pytanie Robbie'go.

- Tak, to ja. Teraz jednak jestem po waszej stronie. Razem z bliźniakami próbujemy odzyskać Alex. - Robbie spojrzał na niego podejrzliwie. Wstał z podłogi i podszedł do Bill. W końcu jednak uśmiechnął się i klepnął go po przyjacielsku w plecy.

- Witamy po jasnej stronie mocy. - Wszyscy zaczęli się śmiać, a napięta atmosfera w pokoju znikła. Oczywiście nie mogliśmy długo siedzieć i gadać, bo wuj Stan wpadł do salonu i zaczął straszyć, że pogoni nas wężem ogrodowym bo nie może spać.

~Emilia p.o.v~

Spokojnym krokiem wędrowałam do tajemniczej chaty. Po drodze zauważyłam zniszczone drzewa oraz ślady pazurów. To było naprawdę dziwne. Dalej jednak zauważyłam dziwny wypalony krąg w ziemi i koniec zniszczeń. Muszę dziś dowiedzieć się o co tu chodzi i kim jest Alex. Specjalnie ze sobą zabrałam paczkę żelek. Od progu budynku powitała mnie Mabel.

- Hej Emilia.

- Witaj Mabel. Masz czas pogadać?

- Z tobą zawsze. - Uradowana dziewczyna pociągła mnie do salonu. Tutaj chyba nikt nam nie przeszkodzi w rozmowie.

Rozdział trochę krótszy niż ostatni, jednak mam nadzieję że spodobał się wam.

Jak tam po rozpoczęciu roku? Czy tylko mi trafił się po 7 lekcji przez cały tydzień T-T

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro