Tom 2 ~12~
Jak co tydzień Ford razem z Dipperem organizowali wieczory z grą "Lochy, lochy i więcej lochów". Tym razem brali w nim udział Stan, Mabel, Bill i Will. Pozostali domownicy woleli iść spać, by zregenerować siły po ciężkim dniu pracy. Wszystko już było przygotowane. Od kostek do gry po przekąski i picie.
- Czy to ma być jakieś nawiązanie do mnie i Willa? - Bill wyjął jednego nachos'a z miski. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Jeżeli czujesz się latającym dorito's to nie nasza sprawa Bill. - Chłopak razem z siostrą zaczęli się śmiać.
- Bardzo śmieszne Pinetree. - Demon odłożył nachos'a do miski. Ford miał już rozpocząć grę, kiedy ktoś zaczął pukać do drzwi. Złotowłosy demon poleciał otworzyć drzwi. Stał w nich Gideon.
- Witaj Bill. Mam nadzieję, że nie spóźniłem się na grę?
- Sześciak miał akurat już zaczynać ale chodź. - Oboje wrócili do pozostałych.
Wszyscy grali śmiejąc się, żartując i jedząc przekąski. Do pokoju wszedł pies Alex. Bill zaczął go głaskać po łbie. Dodatkowo zobaczył że trzyma coś w pysku, niestety Demon nie chciał tego puścić.
- On ma wielościenną kostkę. Trzeba mu ją zabrać. - Wszyscy zaczęli ganiać za zwierzakiem. W którymś momencie pies przewrócił się i kostka wylatując mu z pyska poleciała daleko do przodu. Symbol jaki wypadł to głowa dinozaura. Przed nimi otworzył się portal i ich wessał. Wokół nich pojawił się krajobraz niczym z ery dinozaurów.
- Spróbuję otworzyć portal z powrotem do naszego wymiaru. - Kiedy Bill próbował wykonać to o czym wspomniał pozostali zaczęli się zastanawiać czy wyrzuciło ich do innego wymiaru, a może przeniosło w czasie.
- Will chodź mi pomóc z tym portalem. - Niebieskowłosy dołączył do swojego brata, a pozostali czekali. Nagle nad ich głowami przeleciał pterodaktyl. Teraz mieli pewność że przenieśli się w czasie.
- Demon po co to zrobiłeś? - Do psa podszedł Dipper i pogłaskał po łbie. Ten jedynie cicho zaskomlał.
- Musisz tęsknić za Alex i myślałeś że dzięki temu sprowadzisz ją. - Od razu Mabel rzuciła się na psa i przytulając zaczęła go pocieszać. Wszyscy dobrze rozumieli jak czuje się Oczoperz. Po piętnastu minutach wrócili bliźniacy.
- Musimy znaleźć jakiś inny sposób. Nie możemy otworzyć portalu. -Mówiąc te słowa Bill był mocno zdenerwowany.
- Może jednak uda nam się znaleźć jakieś schronienie lub wyrwę czasową. - Zaproponował pozostałym Will, by chociaż trochę ich pocieszyć.
Całą grupką ruszyli przed siebie. Jedyne co ich dziwiło oprócz zaistniałej sytuacji to to, że nie spotkali żadnego dinozaura oprócz tamtego pterodaktyla.
- Kto ostatni na tym wzgórzu ten gnom! - Mabel jako jedyna zaczęła wbiegać na wzniesienie. Kiedy była na szczycie stanęła jak wryta w ziemię. Kiedy pozostali dołączyli do niej ujrzeli przed sobą ogromne miasto. Może nie byłby to aż tak dziwny widok gdyby nie to że ludzie jeździli na dinozaurach. Tętniąca życiem metropolia na tyle rozwinięta, by po jej ulicach jeździły auta, a w powietrzu latały samoloty, to jednak tę rolę spełniały prehistoryczne gady.
- To jest niesamowite. Jednak jakim cudem to w ogóle istnieje. - Zaskoczony Dipper wskazał ręką na miasto. Od razu wyjął swój dziennik i zaczął szkicować miasto oraz robić notatki wraz z Mabel.
- Musieliśmy przenieść się do innego wymiaru. Tylko czemu nie mogłem otworzyć portalu? - Bill powoli rozmyślam wszystkie opcje tego zdarzenia. Jednak nie dane mu było nawet pięć minut na przemyślenia kiedy koło nich wylądował pterodaktyl. Z jego grzbietu zsiadł mężczyzna w stroju policji. Jego twarz miała lekko lisi kształt oraz kolor futra lisa.
- Wymiarowa policja. Przenieśliście się tutaj bez zgody rady oraz w waszym towarzystwie są trzy demony. - Mężczyzna spojrzał na nich wszystkich jakby oczekując wyjaśnień.
- Zostaliśmy przeniesieni przez wielościenną kostkę. Nie było naszym celem znalezienie się tutaj. - Zaczął wyjaśniać Ford.
- Jednak chcielibyśmy wrócić do naszego wymiaru, chociaż nie mogę otworzyć portalu.
- Ostatnio coś dzieje się z przejściami pomiędzy wymiarami. Prawdopodobnie jedynym sposobem na wydostanie się stąd jest użycie życzenia czasu.
- Ale jakim cudem mamy wziąć udział w Globnarze skoro dziecko czasu nie istnieje. - Policjant zaczął się śmiać z pytania Dippera.
- Życzenie można zdobyć za wygraną w wyścigu dinozaurów. Rozumiem że nie jesteście stąd więc załatwimy wam jakieś gady. W wyścigu jedzie się parami. - Na tą informację Ford podzielił ich wszystkich. On sam pojedzie ze Stankiem, Bill z Willem, a Mabel z Gideonem. Jedynie Dipper został sam.
- Ja zostanę i będę pilnował żeby nic się nie stało.
- Albo polecisz z Demonem. - Zaproponował Bill. Pies zmienił się najpierw w Oczoperza, a później w młodego chłopaka o lekko opalonej karnacji, włosy miały kolor szary, a pod pewnym kątem wręcz niebieskie, a wyglądem były podobne do tych Billa. Jedno oko miał błękitne, a drugie czarne.
- Ale on ładny. - Mabel spojrzała na chłopaka, później na Billa i znów na Demona.
- I to jest zwierzę Alex? - Gideon wskazał ręką na chłopaka.
- Ale o czym ty... - Dopiero po chwili Bill zrozumiał o co chodzi. Od razu zarzucił rękę na ramię chłopaka i odciągnął na bok żeby z nim porozmawiać. Po chwili wrócili, a mina Demona wskazywała na to że złotowłosy nieźle go nastraszył.
- Czyli teraz tylko znaleźć wam dinozaury. Zapraszam na pterodaktyla. - Wszyscy wsiedli na latającego gada, po czym wystartował.
- Tak w ogóle jestem Quentin.
- Ja jestem Ford, to mój brat Stan. Tu są Mabel i Dipper, Bill i Will, Gideon i Demon.
~Bill p.o.v~
Udało nam się jakimś cudem zdobyć te gady. Co jakiś czas rzucałem Demonowi ostrzegawcze spojrzenia. Widać że mocno się wystraszył mojego ostrzeżenia co do Alex. Właśnie szykowaliśmy naprawdę przerośniętego welociraptora. Zapowiada się ciekawa zabawa.
Quentin odprowadził nas na start. Wyścig wyglądał tak samo jak te samochodowe. Mamy zrobić parę kółek i wygrywamy. Oczywiście było tu wiele osób, które również chciały zdobyć to życzenie czasu, więc będą oszukiwali.
Na torze pozostałem tylko ja i Will. Pozostałych albo wyrzucili z toru lub dinozaury padły. Zostało ostatnie okrążenie a byliśmy w środku wyścigu. Użyłem moich płomieni i wystraszyłem gady biegnące przed nami. Udało nam się przekroczyć linię mety jako pierwszym. Otrzymaliśmy życzenie i przenieśliśmy się na pustkowie z dala od wścibskich oczu.
- Mam nadzieję że bezpiecznie wrócicie do siebie.
- Dziękujemy kapitanie Quentin. Mamy u pana dług wdzięczności. - Pożegnaliśmy się z kapitanem i już miałem użyć życzenia czasu kiedy portal się otworzył i nas wessał. Wokół nas pojawiła się jasna poświata, a reszta tła stała się czarna. Powoli każdy znikał, a ja pozostałem. Przede mną pojawiła się świetlista postać ze skrzydłami anioła. W dłoniach trzymała życzenie czasu. Powoli zbliżała się w moim kierunku.
- Kim jesteś?
- Jestem strażniczką wymiarów. Przez zabawy twojego brata portale otwierają się lub zamykają że nikt nie może przez nie przejść. Udało mi się was odesłać do domu.
- Męczyliśmy się tyle z tym by je zdobyć, a ty tak po prostu się pojawiasz i nas odsyłasz. Nie mogłaś wcześniej? Próbowałem się z tobą skontaktować ale nie mogłem dotrzeć do ciebie.
- Nie mogłam wcześniej przybyć, a to życzenie zostawiam tobie. Wiem że nie użyjesz go teraz, a w odpowiednim momencie.
- A skąd będę to wiedział? - Istota cicho się zaśmiała. Teraz stała przede mną. Położyła rękę na mojej klatce piersiowej w miejscu gdzie było moje serce.
- Będziesz to czuł Billu Cipher. - Dziewczyna dała mi życzenie czasu i pocałowała w czoło. Od razu obudziłem się. Obok mnie leżeli pozostali i także budzili się. Myślałem że to sen, jednak w mojej dłoni leżała kula. Życzenie czasu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro