Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Sobota, 20 sierpnia

Mój ulubiony zeszycie z grubą okładką,

Leżę na hamaku w ogrodzie i patrzę na niebo zabarwione, przez zachodzące słońce, chyba wszystkimi kolorami tęczy, przeczesując włosy palcami. Bardzo szybko napotkały one opór ze strony drobnego przedmiotu będącego przykładem kobiecej biżuterii. W tym momencie zaczęłam rozmyślać nad tym, jak zachowywała się moja mama, gdy była w moim wieku. Wszyscy wspominają ją jako odważną i skromną duszę towarzystwa. Ciekawe, jakie rady by dla mnie miała, gdyby żyła? Czy potrafiłaby mnie wesprzeć w wypracowaniu u siebie jej zalet?

Temperatura na dworze jest obecnie idealna, jak przystało na późny wieczór, do tego huśta mnie delikatny wietrzyk. Tylko te irytujące komary, które lgną do człowieka bez najmniejszych oporów, czynią tę chwilę nieidealną.
Korzystając z tego, iż ciocia przyniosła mi przed chwilą koc, który chociaż po części ma mnie ochronić przed krwiopijcami, opowiem Ci, Mój Przyjacielu, co się dzisiaj wydarzyło.

- To co, teraz lody?- spytała ciocia, tuż po wyjściu ze sklepu z odzieżą sportową.
- A nie możemy zjeść ich w domu? Widziałam, że są jeszcze jakieś w zamrażarce.- odparłam zmęczona.

Pamiętasz, Mój Przyjacielu, że nie lubię zakupów? A w tym sklepie spędziłyśmy całe trzydzieści trzy minuty. Z ręką na sercu; patrzyłam na zegar w telefonie. Co prawda sama chciałam tu przyjść ze względu na jeden, na domiar złego nie pasujący ani do roweru, ani do kasku, strój do uprawiania aktywności fizycznej, ale zapomniałam, iż tyle czasu potrzeba na zmierzenie dosłownie kilku kompletów i wybranie tych najwygodniejszych! Następnym razem zamawiam przez internet. Jesteś mi świadkiem, Mój Przyjacielu.

- Kto to widział, żeby namawiać dziecko do przekroczenia progu najlepszej lodziarni w okolicy!- zażartowała ciocia, na co spojrzałam na nią karcącym wzrokiem.
- Jestem już prawie dorosła, ciociu.
Ta jedynie pokiwała głową z rezygnacją. Nie miałam pojęcia, na czym stanęło, całe szczęście z dezorientacji wyrwał mnie starszy pan, który zagadnął ciocię. Z ich rozmowy wywnioskowałam, iż bardzo dobrze się znają. Nie chciałam przeszkadzać, dlatego dyskretnie się odsunęłam i nim zostałam zauważona przez mężczyznę, zniknęłam mu z pola widzenia. Najbliższy sklep, do którego zajrzałam, okazał się być zbiorem przeróżnych, kompletnie do siebie nie pasujących, akcesoriów. Z tego, co zdążyłam zaobserwować podczas przekraczania progu, przy kasie jedna z ekspedientek pakowała czyjeś zakupy w torbę prezentową. A więc jest to idealne miejsce do znalezienia wyjątkowych podarunków. Przyda mi się ta informacja, gdy będą się zbliżać urodziny cioci.
Podczas przeglądania, nawet w najmniejszym stopniu, niepotrzebnych mi rzeczy, trafiłam na coś unikatowego. Sięgnęłam po drobiazg i delikatnie zdjęłam go z półki. Zaczęłam oglądać z każdej strony, gdy moje zdziwienie wciąż narastało. Jak to możliwe, że była tak podobna do tej, którą miała na jednym ze zdjęć moja mama?
- Jest tylko jedna.- usłyszałam obok siebie zobojętniały głos dochodzący z lewej strony, a gdy podniosłam wzrok, dostrzegłam niewiele wyższego ode mnie chłopaka o dłuższych, kruczoczarnych włosach, sięgających mu do dolnej krawędzi uszu.
Jedno z nich miał przekute, ale dziurka była pusta. Jego oczy były w odcieniu ciemnego piwa, czyli takiego, jakie lubił od czasu do czasu wypić mój dziadek. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać, co tak właściwie mogą robić moi dziadkowie od momentu mojego wyjazdu. Z całą pewnością w nocy śpią spokojnie, ale za dnia prawdopodobnie doskwiera im nuda, bo przecież...
- Wiele rzeczy w tym sklepie jest tylko po jednej sztuce. Na tym polega urok tego miejsca.- odezwał się z przyklejonym do twarzy uśmiechem pracownik sklepu, ale jego znużony głos nie wydał mi się przekonujący, dlatego z podejrzeniem zapytałam:
- Doprawdy?
- Co?- odburknął pracownik, ewidentnie nie będący dziś w najlepszym nastroju.
- Blaise! Bądź milszy dla klientów!- krzyknęła po drugiej stronie sklepu zza uchylonych drzwi starsza kobieta.
Być może chłopak, którego imię poznałam dosłownie przed chwilą, był na okresie próbnym i miał założony podsłuch. Przewrócił oczami, ale postanowiłam tego nie komentować. W końcu i tak zamierzałam przyjść tu tylko jeden raz, po prezent dla cioci. Poza tą wyłączną sytuacją nigdy więcej. Zakupy? Wzdrygnęłam się na samo słowo, które pojawiło się w mojej głowie. Na twarz chłopaka wkradło się zaskoczenie i tym razem spokojniejszym tonem oznajmił:
- Dla nowych osób mamy zniżki.
- Skąd wiesz, że jestem tu nowa?
Zaryzykowałam zwrotem na „ty". Dopiero po przeanalizowaniu własnych słów, uświadomiłam sobie, że mogło to zabrzmieć, jakbym się właśnie przeprowadziła, a przecież miałam wtopić się w tłum!
- To znaczy nowa w sklepie. Nie, że tu pracuję, bo byś o tym wiedział... Chodziło mi o bycie nową klientką.- zaczęłam się plątać, coraz bardziej się pogrążając.
Chłopak jednak postanowił tego nie komentować, wzruszył jedynie ramionami i rzekł rzeczowo:
- Życzę udanych zakupów. W razie potrzeby, służę pomocą.
Ignorując odchodzącego chłopaka, spojrzałam jeszcze raz na trzymaną w dłoniach srebrną spinkę do włosów z cyrkoniami. Ruszyłam z nią w kierunku wyjścia, zatrzymując się w odpowiedniej odległości od bramek, które informują za pomocą dźwięku i czerwonego światła o próbach kradzieży. Z tej odległości dostrzegłam ciocię, która do tej pory rozmawiała z mężczyzną. Uznałam za konieczne przerwanie jej tego długiego spotkania towarzyskiego, ponieważ miałam do niej prośbę.
- Ciociu!
Odwróciła się w moim kierunku, po czym pożegnała się szybko z mężczyzną, nie próbując mu nawet mnie przedstawić (całe szczęście! Poznawanie nowych osób zawsze mnie stresuje). Następnie podeszła do mnie. Widziałam, że już miała coś powiedzieć, gdy jej wzrok zatrzymał się na trzymanym przeze mnie przedmiocie. Niepewnie go wzięła. Czyżby...
- Ciociu, pamiętasz ją?- wskazałam na spinkę.
- Natalie... Twoja mama, miała taką. Bardzo ją lubiła. Gdy ją zgubiła mniej więcej w twoim wieku, była niewyobrażalnie przygnębiona. Miała skłonność do przywiązywania się do rzeczy.
- To źle?- spytałam od razu, odnosząc wrażenie, jakby to było oskarżenie.
Chwila milczenia upewniła mnie w fakcie, iż ciocia wraca pamięcią do wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat.
- Tego nie powiedziałam.- odparła ciocia, podnosząc na mnie wzrok, gdy już wyrwała się z zamyślenia.- Miała sentyment do wielu rzeczy materialnych. Kupić ci ją?
Zrobiłam „słodkie oczy", by bez zbędnych słów poprosić o drobiazg, który wiele dla mnie znaczył. Potrzebowałam chwili, aby spokojnie pomyśleć, ale wiedziałam, iż jeśli ciocia znowu zacznie namawiać mnie na lody, nie będę mogła spędzić chwili w samotności. Całe szczęście, tuż po opuszczeniu sklepu, spytała:
- Dasz się namówić na te lody, czy wracamy do domu?
- Do dooomu...- powiedziałam przeciągle, biorąc od cioci torbę z moimi nowymi strojami sportowymi.
- Ale ona jest ciężka.- pomyślałam w chwili, gdy od papierowej torby urwała się jedna rączka, doprowadzając do znalezienia się części zawartości na sklepowych kafelkach.
Rozejrzałam się automatycznie w obie strony. Jak dobrze, że nieopodal przechodziła jedynie jedna młoda kobieta, która uśmiechnęła się do mnie. W tym momencie zapragnęłam w ciągu sekundy znaleźć się w domu, aby nie narobić sobie i cioci jeszcze większego wstydu. Niestety zdawałam sobie sprawę, iż jest to irracjonalna zachcianka. Po zebraniu z podłogi nowych ubrań, wróciłyśmy tak, jak tu dotarłyśmy, czyli pieszo. No bo jak inaczej miałybyśmy to zrobić, skoro ciocia nie ma prawa jazdy, a w inny środek lokomocji nie opłacało się wsiadać ze względu na nie tak wielką odległość domu cioci od centrum handlowego, w którym obecnie się znajdowałyśmy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro