Rozdział 1
Wtorek, 2 sierpnia
Drogi pamiętniku,
Czy wszystkie pamiętniki się tak rozpoczynają? Przecież to takie oklepane... Obiecuję, iż przy następnym wpisie wymyślę bardziej oryginalny zwrot do Ciebie. Chcesz wiedzieć, dlaczego dopiero teraz postanowiłam zacząć spisywać swoje życie w grubym zeszycie z twardą okładką? W takim razie uzbrój się w cierpliwość, gdyż nie jestem osobą zbyt wylewną. Nie podzielę się całą swą przeszłością tak od razu.
A teraz przejdźmy do sedna sprawy, gdyż od dzisiejszego dnia może zależeć moje dalsze życie. Brzmi niewiarygodnie? Kiedy Ci opowiem, co się dziś wydarzyło, będziesz w szoku.
Od mojego przyjazdu do ciotki minęły cztery dni. Nigdy nie utrzymywałyśmy zbyt bliskich relacji. Właściwie to nawet nie znam powodu tego dystansu między nami. Jednak moje zachowanie (które teraz przemilczę ze wstydu) zmusiło mych dziadków do podjęcia radykalnych kroków. W takich okolicznościach zostałam zmuszona do przeprowadzki i zamieszkania z praktycznie obcą dla mnie osobą. Przytuliłam mocno dziadków, po czym, gdy siłowałam się z ostatnim pudłem, w którym były albo ubrania, albo jakieś kompletnie niepotrzebne drobiazgi, które ze sobą zabrałam, pomachali do córki i odjechali. Tyle ich widziałam. Nie ukrywam, zrobiło mi się przykro. Myślałam, że nagle zawrócą i zabiorą mnie z powrotem do miejsca, do którego byłam przywiązana. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Zostałyśmy same. Ciotka, którą widziałam pierwszy raz w życiu i ja- nastolatka, o której ciotka wiedziała tyle, ile przekazali jej w opowieściach moi dziadkowie.
Jednak zaskakujące było to, że kolejne dni, w przeciwieństwie do moich bezpodstawnych obaw, okazały się całkiem przyjemne. Ciotka przywitała mnie z uśmiechem i miałam wrażenie, że ucieszyła się na mój widok. To podniosło mnie na duchu. Pomyślałam wtedy, iż może to dla mnie szansa. Chciałam się zmienić. Naprawdę. Ale nie miałam już sił. Wtedy po raz kolejny spojrzałam na radosną ciotkę, naśmiewającą się z ilości pudeł stojących na jej podjeździe. Wspólnie zabrałyśmy się do ich przenoszenia za próg domu.
Wróćmy w końcu do wydarzeń dnia dzisiejszego. Po bardzo pożywnym i jednocześnie smacznym śniadaniu zrobionym przez ciotkę, jakim były naleśniki, poszłam przejść się po jej włościach. Stwierdziłam, że skoro teraz będę tu mieszkać (nie wiem jak długo, jeśli Cię to interesuje), to przydałoby się znać rozmieszczenie poszczególnych pomieszczeń w budynku, który ma mi zastąpić dom. Nie jestem jednak pewna, czy tak się kiedykolwiek stanie. W końcu... Z mojej perspektywy dom tworzą jego domownicy oraz atmosfera, jaka między nimi panuje. Nie żadne wille, nie żadne wieżowce. To miłość, która splata wszystkich zamieszkujących w danym miejscu ludzi, jest podstawą prawdziwego domu.
- Cortney!
- Tak?- odkrzyknęłam z salonu, przez który obecnie przechodziłam.
- Chodź tu na chwilę. Paczka przyszła.
Ruszyłam wtedy w stronę kuchni, z której dochodził głos ciotki. Gdy dostrzegłam małe pudełko w jej rękach wyciągnięte w moją stronę, poczułam nagłe podekscytowanie.
- To dla mnie?- wyszeptałam uradowana, ale również bardzo zdziwiona. Niby kto mógłby mi wysłać paczkę, skoro jedynymi osobami z mojej rodziny, którzy wiedzieli o moim pobycie tutaj, byli jedynie dziadkowie i ciotka?
Podczas otwierania pakunku, ręce mi drżały. Byłam ciekawa, co takiego znajdę pod warstwą kartonu oraz folii bąbelkowej.
- Mapa?- mruknęłam pod nosem zawiedziona.- Po co ktoś wysłał mi mapę?
- O!- krzyknęła tuż nad moim uchem ciotka, przyprawiając mnie tym o przyspieszone bicie serca. Jak ona tak szybko i bezszelestnie przetransportowała się do mnie z drugiego końca kuchni? Z resztą nie ważne... Tak długo otwierałam tą paczkę, że pewnie się nie zorientowałam. Tylko dlaczego jej zawartością musiał okazał się zwykły plan jakiegoś miejsca?
- Cortney... Skąd ją wzięłaś?!- krzyknęła (oczywiście nadal stojąc nade mną) Meredith.
Spojrzałam na nią zdziwiona. Czy ona właśnie przyznała, że wie, co to robi w moich rękach? I dlaczego w takim razie tak bardzo się przejęła? Jestem zbyt ciekawską osobą, by odpuszczać. Pamiętaj, mój Pamiętniku!
- Wiesz, co to jest?- zadałam pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy, wskazując na papierową mapę, po czym widząc wzrok lekko zawiedzionej kobiety, dodałam szybko- ...ciociu?
- To... jest... To jest...
Nazywanie obcej osoby jak członka rodziny (nawet jeśli nim była) nie przychodziło mi z łatwością. Zdawałam sobie sprawę, iż trochę czasu minie, zanim automatycznie będę mówić do niej „ciociu". Jednak widząc jej starania o naszą, jak najlepszą, relację, poczułam się zobowiązana do przykładania większej wagi do wypowiedzi, które do niej kieruję.
- Mapa.- odparła w końcu moja ciotka (ciocia! Muszę się bardziej pilnować, nie tylko, jak mówię, ale i piszę).
Spojrzałam na nią zaskoczona. W sumie, to nie wiem, czego się spodziewałam. Tylko zastanawia mnie, dlaczego zanim mi to powiedziała, tak długo się wahała.
- Okey...- mruknęłam cicho i ruszyłam ku swojej sypialni.
Przepraszam bardzo. Chciałam powiedzieć: „do sypialni należącej do mojej ciotki, u której obecnie mieszkam". Tym razem postanowiłam odpuścić i nie drążyć tematu, ale na pewno do niego wrócę przy najbliżej okazji.
Leżąc wygodnie na jednoosobym łóżku, przyglądałam się mapie. Chyba wyglądała całkiem zwyczajnie, bo były na niej zaznaczone jakieś kropki i kreski (nigdy nie uczyłam się zbyt dobrze z geografii, więc nie znam się na planach, w sumie... to z żadnym przedmiotem sobie nie radziłam, ale nie drążmy tego wątku). Zdziwiło mnie jednak to, iż nie była to okolica, w której mieszkam wraz z ciocią (z tą zdążyłam się zapoznać dzięki internetowym mapom), ani nawet miasta, w którym się urodziłam, czy wychowywałam.
- Pamiętaj, teleportacja działa nawet, gdy Twoja magia jest zablokowana.- przeczytałam dopisek w prawym górnym rogu, który z początku był zagięty. Zaśmiałam się cicho.
Ciekawe, kto robił tą mapę. Musiało to być maksymalnie dziesięcioletnie dziecko z bardzo bujną wyobraźnią. Postanowiłam przyjrzeć się tej kartce najdokładniej jak tylko potrafiłam, by ocenić kunszt artystyczny. A może przy okazji znajdę trop, który doprowadzi mnie do nadawcy tego, jakże oryginalnego, prezentu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro